piątek, 13 czerwca 2014

Uprawiaj, jedz i baw się ... a także SORBET z kwiatów czarnego bzu.

Uprawiaj ...

 
Prosta sprawa, uprawiamy warzywa. To jest normalna rzecz dla człowieka. Jak najbardziej naturlana - nawet w donicy na balkonie czy w skrzynce na parapecie - to jest ludzkie ;-) nie trzeba wszystkiego wiedzieć i na wszystkim się znać, nie trzeba zbytnio kombinować z gadżetami ani mieć wielkiego ogrodu ... trzeba tylko bardzo chcieć. I chociaż czasami późny przymrozek czy grad w czerwcu sprawia, że rwiemy sobie garściami włosy z głowy, to i tak do tego wracamy ... bo człowiek wśród przyrody jest jak ... hmmmmm - ryba w wodzie ;-)
 
My w tym roku pierwszy raz po przeprowadzce z Anglii mamy porządną szklarnię. Nie jest duża, ale otwiera nam świat wielu nowych możliwości. Wreszcie możemy uprawiać pomidory, które mają szansę nie zgnić w środku mokrego lata ;-)


 
 
Pomidory (sporo różnych odmian), papryka i jeden ogórek (biedaczek) - rosną w tzw. 'ogródkach warzywnych' polskiej firmy KiK, które kupiliśmy w Renku za 10zł/sztuka. W każdeym z tych 'ogródków' znajdują się po 2 donice.
 
 
 
 
 Wszystkie pomidory w szkalrni są wysokie i prowadzone zazwyczaj na 1 pędzie głównym z usuwaniem pędów bocznych tzw. wilków. Mam w tym roku jednak kilka ciekawych egzemplarzy, które dostałam do wypróbowania od firmy Volmary. Sadzonki ich warzyw można kupić w szkółkach i podczas targów ogrodniczych - są to warzywa szczepione. Ciekawa sprawa - pomidory szczepione są na bardzo silnych podkładkach, które rozwijają większe i odporniejsze korzenie niż odmiany nieszczepione, dzięki czemu potrafią podtrzymać pomidory prowadzone aż na 2 pędy. Będę o tym pewnie jeszcze sporo w sezonie pisać, ale dla nas jest to nowość i z ciekawością czekam na plony.
 
 

 
 
W większych donicach rosną poustawiane na posadzce w szklarni bakłażany. 3 sztuki z nasion, które dostałam z Ukrainy i jedna odmiana 'Madonna' od Volmary. Zaczynają pojawiać się na nich już kwiatki ;-)
 


 
 
Okna szklarni są właściwie stale zacienione zieloną siatką, ale i tak robi się w jej środku stanowczo za ciepło. Będziemy malować ją całkowicie na biało na letnie miesiące. Obok szklarni w zimnym inspekcie stoją donice z kilkma odmianami papryczki ostrej oraz słodkiej i pomidorami karłowatymi 'do donicy'.  Pozostałe 'karzełki' posadziłam do donic w ogrodzie i do donic z roślinami ozdobnymi.
 



Na podłodze w szklarni stoją również donice z aksamitkami (od Ewy ;-) i rodzynkiem brazylijskim (Physalis peruviana), którego nasionka dostałam od mojej Joli z Na Ogrodowej. Aksamitki na odstraszanie nieproszonych mszyc, a rodzynek brazylijski oczywiście do deserów ... mniam.
 
Pod spodem widać na zdjęciu jak Andrew 'plecie sieć pajęczą' dla ogórka. Jest to także uprawa próbna sadzonki od Volmary odmiana 'Printo'. Już zjedliśmy z niego kilka pysznych ogórków - zapowiada się super.



 
*********
 
Po ulewach zrobiło się ciepło i wszystko w ogrodzie ruszyło. Teraz to nic - tylko odchwaszaczanie, dosadzanie i dosiewanie. Jak tylko 'wyczyścimy' jeden zagon ziemniaków, to na jego miejsce wskakuje por lub szybki plon sałaty czy koperku. Do gruntu poszły już sadzonki wszystkich ciepłolubnych dyniowatych.
 


 
Jak widać na fotkach - mamy kilka zagonów z bobem - każdy wysiany w innym czasie. Warto go dosiewać, aby przedłużyć okres 'bobowy'. Do każdego siania trzeba dopasować odmiany (wczesne, średnie, późne) i w ten sposób wiele warzyw można 'rozciągnąć' prawie na calutki rok.



 
Aż trudno uwierzyć, że nasz 'stary' ogród ziołowy ma zaledwie 1 rok! Piaszczysta gleba ziołom bardzo odpowiada - szałwie, lawenda, estragon, oreagano, czosnek szczypiorek, tymianki i lubczyk - całe to towarzystwo świetnie tu rośnie. Myślę, że jednorocznym gwiazdom typu bazylia, łoboda, mak czy nagietki może być już troszkę trudniej, ale dla nich mam miejsce w warzywniku pomiędzy zagonami - tak jak pisałam - im więcej gatunków w ogrodzie, tym lepiej. W dodatku nagietki w każdej ilości przydają się na zdrowotne 'przetwory'. Wysiałam jednak rzutowo kilka garści maczków polnych i czarnuszki wśród ziół - będzie ładnie ;-)
 
Tu i ówdzie widać też już lilie królewskie. Niestety w tym roku bardzo ucierpały z powodu ciepłej wiosny i baaaardzo chłodnego końca kwietnia - wraz z liśćmi na żywopłocie bukowym pomarzły ;-(   buki doszły do siebie, ale lilie niestety nie. Dosadziłam więc w maju więcej ... zobaczymy co się z nich wykluje.
 



Karczochy wariują i obdarowują nas już cudymi kwiatami ... mniam! Są uprawą wieloletnią, więc znalazłam im miejsce na stałe obok ogrodu ziołowego. To jest już ich 2 sezon!


 
 
Zaś na rabatach 'na kwiat cięty' wczesne lato było biało-fioletowe, gdyż unosiła się nad nimi chmura pysznie pachnących  kwiatów wieczornika damskiego (Hesperis matronalis) pokropkowanych fioletowymi czosnkami odm. 'Purple Sensation'. Bardzo jestem zadowolona z tego wieczornika (mam odmianę 'Alba'),  którego uprawiam z nasion wysianych dokładnie rok temu. Jak wiadomo, w czerwcu właśnie robi się rozsady kwiatów dwuletnich - już czas więc się za to zabrać ;-)
 
 

 
 
Teraz właśnie rowijają się kwiatostany cudnych czosnków krzysztofa, które przejmują pałeczkę od kuzynów w odmianie 'Purple Sensation' i już za chwilkę oddadzą ją dalej, delikatnym czosnkom główkowatym (Allium sphaerocephalon ) widocznym w tle zdjęcia.  Czosnki unoszą się na morzu zielonych kwiatków przywrotnika ostroklapowego (Alchemilla mollis) i wilczomlecza (Euphorbia oblongata). 
 
Ale prawdziwe cuda są w warzywniku. Tak jakby zimy i biednej w zieleninę wiosny nigdy nie było ... a więc zbieramy i jemy!
 
 



Jedz ...

ojej, jak ja uwielbiam to proste wiejskie życie ;-) prosto z ogrodu na talerz lub z małym 'objazdem' przez kuchnię lub grilla. Wprawdzie czasami w sałacie zdarzają się 'extra' proteiny (lepiej jeść o zmroku lub bez okularów hihi), ale i tak to lepsze niż jedzenie nie wiadomo skąd.
 



 
 
 
W czerwcu poza kiełbachami wprost z ogniska - tradycyjnie objadamy się młodymi ziemniaczkami i maleńkimi marcheweczkami. Do tego koperek, natka pietruszki ... a za chwilę bób, groszki i jak zawsze masa sałaty wraz z inną zieleniną. BABY-CARROTS duszone z niewielką ilością bulionu, masełka i natki pieruszki ... mniam. Polecam.



 
 
 
Mam za oknem wszystko jak najbardziej eko, ale też i w sezonie, i etycznie wyprodukowane ... tak, ostatnio etyka u nas na topie. Dostałam niedawno maila od Ewy z zapytaniem - co ważniejsze: estetyka czy etyka? A ja się pytam: bio-groszek z Zimbabwe poza sezonem czy etyka? Ja wiem, co dla mnie ważniejsze ... ale zdania są podzielone ;-)
 
 


 


Zdrowe i przepyszne jedzenie można znaleść nie tylko w warzywniku, ale  również w dzikich zaroślach ;-) Okres kwitnienia czarnego bzu to dla nas wielkie święto. Pisałam już kiedyś o pysznym kordalu (przepis podany jest w czerwcowym numerze Zieleń To Życie), którego nauczyła mnie robić moja teściowa June, jeszcze jak mieszkaliśmy w Anglii. Ale poza nim robimy też z kwiatów czarnego bzu szampana i cudnie orzeźwiający sorbet, oto przepis i wykonanie:


 
 
 
Jak tylko myślę o tym sorbecie, to w ustach zaczyna mi się zbierać ślina - to jest prawdziwe 'niebo w gębie', szczególnie serwowane z truskawkami!!!
 
 
Składniki:

Skórka i sok z 2 cytryn

6 kwiatów czarnego bzu

180gr cukru
 
woda
 
 
 
 
Wykonanie:

Do garnuszka wkładamy skórkę z cytryn oraz cukier i zalewamy 0,5 l wody. Podgrzewamy na niskim ogniu, aż do rozpuszczenia się cukru. Gotujemy przez 5 minut. Zdejmujemy z ognia i dodajemy do uzyskanego syropu sok cytrynowy oraz kwiaty czarnego bzu.
 
Pozostawiamy do całkowitego wystygnięcia, a następnie przelewamy do plasikowego pojemnika (najlepiej takiego po lodach lub podobnego) i wkładamy na 2-3 godziny do zamrażalnika.

Po 2-3 godzinach wyjmujemy sorbet z zamrażalnika i za pomocą widelca mieszamy, ubijamy i wzruszamy go. Wstawiamy pojemniczek ponownie do zamrażalnika i czynność powtarzamy 3 – 4 razy. Syrop zamieniający się w sorbet powiększy swoją objętość i stanie się puszysty. Jest przepyszny.
 
 
A tak właśnie wygląda ten cudnie puszysty i niesamowicie pyszny sorbet po zmrożeniu ;-))))
 



Baw się ...
 
przez baaaardzo duże B ;-) czyli zaproś sobie 40-tu kilku kompanów do ogrodu, a jeszcze lepiej 40-tu pięciolatków. To jest dopiero zabawa.
 
 


Przyjechali na wozie drabiniastym o napędzie 2 konie ;-) dalej biegli - to normalne u 5-cio latków, nie chodzą tylko biegają, żeby przypadkiem czegoś nie przegapić!





Ja próbowałam im powiedzieć coś mądrego o ekologii, lesie i ogrodzie ... przy kompostowniku okazało się, że dzieci ze wsi nie wiedzą co to jest obornik ...  hmmmmmm ... przypomina mi się wpis na blogu Agnieszki o dzieciach z miasta - generalnie za kilka pokoleń żadne z nich nie będą wiedziały, że mleko bierze się od krowy albo jak wejść po drabinie na styszek ;-) Muszę działać!


 
 
Ogólnie było naprawdę super. Panie z gołubieńskiego przedszkola są niesamowicie profesjonalne i wszystko miały pod kontrolą - podziwiam je!!! Mam nadzieję, że i dzieciaki bawiły się dobrze ... najlepiej oczywiście było paplać się i 'wyrabiać' cement w starej taczce - to nic, że dookoła wielkie mrówki leśne ;-) o dziwo nikomu to nie przeszkadzało.
 

 
 
A po wszystkim ... nad jezioro - nad niesamowite jezioro! Była tu kiedyś twierdza, fosa, zwodzony most - centrum dawnej Ziemi Pirsna, która tysiąc lat temu obejmowała część dzisiejszego powiatu kościerskiego i kartuskiego. Teraz jest tu cicho i spokojnie, mało osób wie o istneinu tego miejsca ... a co najlepsze, jest to bardzo bardzo blisko nas ;-)
 
 



 
 
 
I tyle na dzisiaj. Koniec tygodnia ... za oknem raz słońce, raz ciemno - jutro kolejne warsztaty, więc trzymajcie kciuki za pogodę. Pozdrawiam, K xxx 
 
 
 


niedziela, 1 czerwca 2014

Pierwsze WARSZTATY 'mój eko-warzywnik' za nami.

Wczoraj odbyły się w naszym ogrodzie pierwsze warsztaty. Dla nas to historyczny moment ... ogród pełen ludzi, pasji i radości ... pełen życia. Obraziły się tylko dzięcioły, które tak naprawdę są właścicielami ogrodu i wogóle całego naszego siedliska - po odjeździe ostatniego samochodu wpadły do warzywnika 'na kilka pestek' i głośno krzyczały co to za pomysły!!!
 
 
 
 
 
 
 
 
Dziękuję serdecznie wszystkim uczestnikom za przybycie z daleka i bliska ... i jeszcze dziękuję pogodzie!!! Po tak kiepskim tygodniu w sobotę rozpogodziło się przepięknie. Oto jak przebiegły pierwsze warsztaty z serii MÓJ EKO-WARZYWNIK czyli JAK SAMEMU ZAŁOŻYĆ I DBAĆ O EKOLOGICZNY WARZYWNIK:



na początek trochę teorii ... mojej ;-)

w tle nasze zaplecze ogrodnicze i warsztatowe ... bliżej widać nowy ogród ziołowy (żwirowy)
 
Andrew pokazuje jak przygotować glebę do zasiewów i sadzenia rozsady na zagonach ...

...i na rabatach podniesionych.
 
A potem sposoby sadzenia wybranych warzyw: pora, selera oraz cukini.

Cukoniom zapewnił osłonkę w postaci plastikowej butelki po wodzie mineralnej.

Rozsada pora gotowa do wysadzania, a z prawej strony cukinie i selery już w glebie ;-)

Na moim małym straganie na chętnych czekały rozsady pomidorków, papryczek i kwiatów.



Po warsztatch zrobiło się cicho ... tylko dookoła ptaki. Jednak jak wyglądam za okno to chyba słyszę jeszcze wśród drzew echo rozmów i śmiechów. Prawda jest taka, że bez możliwości dzielenia się nim - ogród nigdy nie byłby tak magicznym miejscem ;-)
 




Szczególne podziękowania dla mojej teściowej June, która upiekła dla nas pyszne angielskie ciasto i pomagała przy przygotowaniu, a potem 'ogarnięciu' warsztatów. Jeśli ktoś chciałby zrobić jej angielskie bułeczki z Cheddar'em, to przepis znajduje sie TUTAJ.



Wieczornik damski Hesperis matronalis 'Alba' w całej swojej okazałości ... pięknie pachnie wieczorem.