wtorek, 26 sierpnia 2014

Najpiękniejsze byliny i rabaty PÓŹNEGO LATA - fotoreacja z Coton Manor.




Przez ostatnie kilka dni odwiedziłam sporo angielskich ogrodów i teraz już wiem, że nie ma marudzenia ... jak się chce, to można mieć szokująco przepiękne rabaty nawet na sam koniec lata. Nadal ogromną ilość barw i form ... a prawda jest taka, że letnio/jesienne rabaty mają w sobie jeszcze jakąś taką dodatkową magiczną atmosferę - słońce już inaczej oświetla rośliny i ogrody, a powietrze ma chłodniejszy zapach. Na drzewach i krzewach zaczynają migotać kolory złota, ciepłej pomarańczy i palonej cegly ... czasami nawet pojawia się mgła.

W ogrodzie Coton Manor w hrabstwie Northamptonshire (który opisywałam już z milion razy) koniec sierpnia jest przepiękny. Byliny wyglądają tu teraz szczególnie ciekawie, ogród jest wypielęgnowany i sprytnie obsadzony. Ogrodnicy cicho pracują tu i ówdzie, a właścicielka Susie sympatycznie zagaduje odwiedzających - wszyscy jak mróweczki staraja się, aby w Coton Manor było niepowtarzalnie, najpiękniej ... i udaje im się to, ciężka praca w ogrodzie się naprawdę opłaca! 

  

                           



NOTABENE - ogrodnicy w Coton staraja się nie tylko o rabaty ... każdy zakątek tego miejsca jest wypieszczony maksymalnie - również donice. Tradycyjnie już obsadzone są przeróżnymi gatunkami i odmianami pelargonii:






Wszystkie donice są przenoszone na zimę do dużego tunelu foliowego na terenie szkółki i tam sobie spokojnie zimują - to oznacza, że z każdym rokiem rośliny są większe i kompozycje wyglądają coraz to lepiej i pyszniej. Nowe rośliny sadzi się w maju tylko w donicach, których ze względu na rozmiar nie można wynieść z ogrodu - w tych donicach wiosną kwitną tulipany i pachnące laki, latem pelargonie, a zimą zapewne bratki - które cieszą oko właścicieli nawet w czasie, gdy posiadłość jest zamknięta dla zwiedzających..






No ale tak było na tarsie w okolicy domu, dalej to już głównie obiecane wcześniej rabaty i byliny ...




Na jednej z nowszych rabat widoczne sierpniowe piękości: mikołajki, jeżówki, werbena patagońska, dalie i zaschnięte kwiatostany naparstnicy rdzawej. Na tyłach rośnie przegorzan oraz dzielżan ogrodowy, a tu i ówdzie widać krokosmie i aster Frikarta 'Monch'.




W delikatnie zacienionej części rabaty świetnie czuja się hortensje drzewiaste oraz lobelie szkarłatne, w tle widać wysokie kwiatostany kopru włoskiego w odmianie 'Bronze' - nie jest to warzywo, lecz niezastąpiona bylina dla każdej większej rabaty ;-) na pierwszym planie widać liście kosaćców - są bardzo ozdobne nawet długo po kwitnieniu.




Tu już zupełnie inna rabata i inny klimat - delikatnie żółtawe kwiaty krwawnika i za nimi totalna gwiazda sezonu - kłosowiec! to jest dopiero roślina ... wokół krokosmie, werbeny patagońskie, dzielżany i na tyłach miskant z przegorzanem. No i ten cudny aster 'Munch', który na angielskich rabatach jest zawsze i wszędzie.






Ten kłosowiec (Agastache) to prawdziwe cudo - ma świetny kolor, kwitnie chyba całe lato do samej jesieni i jest niesamowicie łatwy w rozmnażaniu z nasion, które można zebrać z kłosów właśnie teraz, potem wysiać wiosną i latem mieć pełno darmowych roślin ;-) 




I jeszcze jeden widok na tę lekko zacienioną rabatę z hortensją drzewiastą - na tyłach widać akanty (z prawej) i bardzo fajną bylinę o nazwie słonecznik wierzbolistny w centrum zdjęcia.





Powyżej widać słonecznik wierzbolistny w całej okazałości - pięknie podświetlony od tyłu popołudniowym słońcem. Przed słonecznikiem wysokie astry, które jeszcze nie kwitną ...





Obok kłosowca cudnie prezentuje się w sierpniu rudbekia, wszechobecna werbena patagońska i ciekawie wyglądające owocostany kosaćców. Przywrotniki ostroklapowe ładnie przycięte i z pewnością jeszcze w tym sezonie zakwitną.





Na tej samej rabacie kwitną duże plamy rdestu himalajskiego, który jest jedną z moich ukochanych bylin - obok rdestu kontrastujące złote kwiatostany krwawnika i liście kosaćców.





I kolejna gwiazda późnego lata - powojnik bylinowy z grupy Integrifolia - niesamowita roślina o wyprostowanych pędach i błekitnych, pachnących kwiatkach. Traktuje się ją jak każdą inną bylinę, świetnie rośnie w Polsce i jest piękna!!!





Tu powojnik bylinowy w zestawieniu z języczką pomarańczową - wygląda chyba wspaniale.





Pod koniec sierpnia nadal kwitnie dużo ciekawych gatunków i odmian szałwii (jak na zdjęciu powyżej) oraz widoczne poniżej pnące róże, kosmosy i kleome. Lobelia szkarłatna wygląda teraz najpiękniej.





Kwitnie też wiele gatnków i odmian powojników ...




...i cudne pysznogłówki.





Jak widać koniec lata wcale nie musi byc smutny, zmęczony i pozostawiony na pastwę losu - jak czasami niestety się zdaża w wielu ogrodach. Rabaty nadal mogą wyglądać niesamowicie pięknie - aby to osiągnąć należy tylko zapamiętać, że najważniejsze są: właściwy wybór roślin oraz regularna pielęgnacja. Zainteresowanym mogę podpowiedzieć, że większość z tych bylin można kupić w szkółce u Olgi i Marcina Dąbrowskich, którą moge polecić gdyż sama z niej często korzystam ;-)





Na koniec moge też polecić wszyskim, którzy zawitają w piękne progi Coton Manor pyszne jedzenie podawane w tutejszym Cafe. Do picia musowo lemoniada z róży mniammmmmm, a do jedzenia tylko świeża sałata i warzywna lasagne - przygotowana przez tutejszą włoską kuchrkę. Marzenie ...





piątek, 8 sierpnia 2014

Pełnia lata w garnku - uprawiaj i zajadaj ... ciąg dalszy.

 
 
Wreszcie udało mi się założyć stronę na Facebook'u, gdzie regularnie piszę o tym co dzieje się w naszym ogrodzie i nie tylko. Więc jeśli chcecie, to możecie śledzić nasze 'występki' z większą częstotlowością TUTAJ. Zapraszam ;-)
 
 
 
 




 
 
 
Latem w ogrodzie jest tak cudownie, że aż czasami trzeba się uszczypnąć by zobaczyć czy  przypadkiem się nie śpi. Możnaby tak na dobrą sprawę żyć bez grosza przy duszy - wokół wszystkiego tyle ... ciepło, przyjemnie. Całkowita samowystarczalność oczywiście nie jest realnie osiągalna, ale każdy mały jej kawałeczek, każdy sukcesik z serii 'uprawiaj i jedz' - to frajda. Ha! Goście wpadają ... a my im podsuwamy nasze, z ogrodu - wow - i kwiaty i zioła i słoneczny uśmiech ;-) Podoba się - nas to tak bardzo cieszy. Andrew najchętniej gotowałby całymi dniami. Tworzy, kombinuje, wścieka się czasami ... co my zrobimy z tą całą sałatą? ... czy oni jedzą sałatę? ... eeeeeee chyba kret 'wessał' młode buraczki  hmmmmm  coś mówiłeś? rzuć chłopie lepiej coś na stół ;-)
 
 
 
 
 
 
Ojej - z cukiniami też było tyle stresu z serii co my zrobimy z tymi wszystkimi ...  ale jakoś się zjada wszystkie i nawet przyjaciołom nie rozdaje. To są po prostu tak pyszne warzywa, że można je chyba spokojnie jeść codziennie ... a nawet i dwa razy dziennie w sezonie, nie?
 
Najprościej pociąć je w plastry, a potem posmarowane oliwą i posypane solą oraz świeżo zmielonym czarnym pieprzem wrzucić na grilla - ooooo, są wtedy mega delikatne i słodkie. Świetny dodatek (obok grillowanej papryki i czerwonej cebuli) do mięsa lub ryb. W tym roku jednak Andrew inwesuje swój czas i wysiłek w coś takiego:



 
 
To są pyszne bruschetty z cukinią. Zajadamy się nimi - bardzo polecam. Super łatwe w wykonaniu. Wystarczy do rondla wrzucić na oliwę (lub olej rzepakowy) cienko pokrojone, małe cukinie z 1 ząbkiem rozdrobnionego czosnku oraz odrobiną soli. Wszystko delikatnie gotować przez 15 - 20 min, aż warzywka będą miekkie lecz nie zbrązowiałe. Zrobi się takie cukiniowo-czosnkowe puree, które pozostawiamy do wystygnięcia - trzeba to tylko w razie potrzeby doprawić solą i pieprzem, i ewentualnie dodać troszkę soku z cytyny.
 
Zanim wystygną cukienie - można zabrać się za zrobienie kilku tostów. My do tego celu używamy chleba orkiszowego lub tzw. szlacheckiego (z pestkami dyni) z lokalnego sklepu w Gołubiu. Ale generalnie każdy chleb może być - taki z nasionami dyni czy słonecznika jest po prostu smaczniejszy ;-) Ciepły jeszcze tost polewamy obficie oliwą czosnkową (lub ewentualnie nacieramy ząbkiem czosnku i polewamy oliwą) i układamy na nim grubą warstwę cukiniowego pure. Na to starty Parmezan i jeszcze trochę oliwy czosnkowej - baaaaaaardzo smaczne!
 
 
Kolejne fajne danie z cukinią to najzwyklejsze na świecie risotto. Dodajemy do niego nie tylko owoce cukini, ale też i jej cudne kwiaty!
 

 
 
 
Też łatwy przepis, tylko tym razem trzeba troszkę postać przy rondelku - jak to przy risotto ;-) Najważniejsze są jak zawsze świeże produkty - najlepiej z własnego ogrodu lub od lokalnych gospodarzy, którzy coraz to częściej odwiedzają miejskie targowiska - dla mieszkańców Trójmiasta polecam produkty Basi i Michała z Żuromina TUTAJ.
 
Ale wracając do cukiniowego risotto, to będzie potrzeba:
  • 1,5 l. rosołku z kury lub bulionu warzywnego - dobrej jakości, najlepiej własnej produkcji ;-)
  • 2 cebulki szalotki - drobno posiekane
  • 1 ząbek czosnku - drobno posiekany
  • 2 łyżki stołowe oliwy z oliwek
  • 6 małych cukiń
  • kilka lisków estragonu (nie za dużo, bo ma dosyć mocny aromat) 
  • 500gr ryżu do risotto (Arborio)
  • 1 szklanka białego wina
  • sól i pieprz do smaku
  • 30gr masła
  • 150gr sera Parmezan (i jeszcze troszkę na później, gdy będziemy risotto już podawać)
  • kwiaty cukini !!! 
 
 
 
 
 
Wykonanie:
  • Podgrzewamy lekko w osobnym garnku rosołek/bulion;
  • w rondelku na delikatnym ogniu smażymy szalotkę z czosnkiem;
  • pokrojone w cienkie plasterki cukinie oraz estragon dodajemy do rondelka z szalotką i czosnkiem;
  • dodajemy ryż i dokładnie wszystko mieszamy. Pamiętajmy aby ryż całkowicie pokryty był oliwą;
  • do rondla dodajemy szklankę wina i pozwalamy tej całej miksturze się lekko zagotować - zmniejszamy ogień i czekamy, aż alkohol się ulotni. Wtedy dodajemy sól i pieprz, i zaczynamy powolne dolewanie rosołu/bulionu za pomocą chochli.  Ciągle mieszamy ;-) Ryż musi całkowicie wchłonąć cały płyn, zanim dadamy kolejną chochlę;
  • po około 20 minutach ryż pownien być al dente, wtedy dodajemy do niego masło oraz Parmezan, możemy doprawić jeszcze pieprzem i solą, a nawet dodać do smaku trochę białego wina. Całość posypujemy kwiatami cukini i odstawiamy na 5 minut.
Cukiniowe risotto najpyszniejsze jest podawane z dużą ilością startego Parmezanu oraz z chrupiącą, zieloną sałatą ... smacznego ;-)





 
*********
 

 
 
 
Na super gorące dni mój domowy kucharz proponuje chłodnik z botwinki. Nigdy wcześniej go nie robił (w Anglii raczej nie uświadczysz tej pysznej zupy), ale w tym sezonie uparł się i dopracował trochę taki własny przepis. Najpierw chciał oprzeć się o Kuchnię Polską, ale i tak nie mógł rozszyfrować przepisu - pomysliło się mu 'pęczek' z 'paczek' ;-))) więc postanowił dalej próbować sam. Wyszło coś wspaniałego. Przepis poniżej.
 
 
Andrew zbiera składniki na chłodnik: botwinka, koper i czosnek szczypiorek.
 
 
SKŁADNIKI:
 
 
 
  • pęczek botwinki;
  • pęczek szczypiorku (my używamy czosnek szczypiorek);
  • pęczek kopru;
  • 300 ml. zsiadłego mleka
  • 300 ml. maślanki
  • 300 ml. kefiru - aby mieszanki smaków mlecznych stało się zadość ;-)
  • 300 gr świeżych ogórków;
  • 4 jaja
  • łyżeczka soku z cytryny;
  • sól i pieprz do smaku.
 
WYKONANIE:
 
  • botwinkę dokładnie myjemy, wkładamy do garnka i zalewamy bardzo niewielką ilością wody z solą. Gotujemy, aż botwinka będzie miękka. Do garnka dodajemy łyżeczkę soku z cytryny i całość studzimy;
  • gotujemy jajka na twardo i studzimy;
  • zdejmujemy skórkę z buraczków, które później nacieramy na tarce. Pędy tniemy na kawałeczki;
  • ogórki obieramy i kroimy w kosteczkę, siekamy drobno szczypiorek i koperek;
 

 
 
  • w dużej misce mieszamy 'na miazgę' żółtka ze zsiadłym mlekiem, maślanką oraz kefirem ;
  •  do mikstury dodajemy warzywa i pocięte w kostkę białka, sól oraz pieprz do smaku;
  • na samym końcu dodajemy wywar, który otrzymaliśmy przy gotowaniu buraczków/botwinki. Ale dodajemy go tylko tyle, żeby konsystencja chłodnika nie była zbyt płynna.
  • chłodzimy w lodówce (najlepiej przez noc) i podajemy na lunch w upalny dzień. Smacznego!
 
 
 



*********
 
 

 


 
 
Jutro kolejne warszataty 'Eko-Warzywnik' i tym razem nasi 'uczniowie' będą mogli sami przeprowadzić kilka sierpniowych prac na rabatach i przy robieniu kompostu. Na lunch będziemy jeść chłodnik i bruschettę z cukinią - oba przepisy powyżej ;-) Oczywiście wszystko obfotografuję i podzielę się warsztatami z tymi, którzy nie mieli okazji do nas wpaść. Uwaga, uwaga - jutro do grona warsztatowiczów dołączy pierwszy mężczyzna - Andrew bardzo zadowolony, bo już mówił że chyba polscy panowie wolą kapciuszki i gazetkę ;-))) 
 
... chociaż nasz nowy dobry znajomy Jarek ( hej kochani pozdrawiamy Was!) naprawdę zadziwia nas swoją 'ogrodową' pracowitością. Postanowili wraz z żoną wyprowadzić się na dziką wieś i żyć w 'normalnym' tempie. Zakładają swój własny warzywnik, który dla nich projektowałam - pracują przy tym jak woły i głęboko wierzę, że świetnie im to wszystko wyjdzie. Takie znajomości dają mi wiele dobrej energii ... no i Mysza robi taki pyszny chleb, który spróbować będzie można podczas Festiwalu Plonów 30-go sierpnia u nas ;-)