piątek, 27 września 2019

Jesienne barwy i nastroje w naszym ogrodzie.


                                                                                                                        Foto: Pro-Foto.Media

U nas jesienne barwy i nastroje. Trwamy w uczuciu obfitości plonów ogrodu, jak to się mówi 'spoczywamy na laurach' ... i po przeżyciu wielu dobrych emocji związanych z naszym ogrodem, dniami otwartymi, wycieczkami do ogrodów angielskich i codzienną pracą z Naturą - teraz zrzucamy na niższy bieg. Sezon się powolutku kończy - dużo się działo, ale teraz ogród szykujemy do snu. 

Różne części naszego ogrodu wymagają różnych zabiegów pielęgnacji przed zimą. I chociaż staramy się uprawiać wszystkie jego zakątki według zasady 'ingeruj jak najmniej' to i tak, niektóre miejsca trzeba będzie mocno zmienić przed końcem roku. Ale zacznijmy od tej części ogrodu - która pracy wymaga najmniej...









Preria jeszcze z siebie daje wszystko, co ma najpiękniejsze - głębokie barwy bylin i zwiewne pióropusze traw.  Alina nakręciła krótki filmik, który najlepiej to oddaje - nic dodać, nic ująć. Jeśli możecie, to zobaczcie sami na żywo. Nasz ogród jest otwarty do zwiedzania do końca października w każdą niedzielę od godz. 12 do godz. 16. 




Takie rabaty preriowe (tak je nazywamy, ale ogólnie to są rabaty mieszane swobodne) to naprawdę strzał w dziesiątkę. Mało przy nich pracy, a co najważniejsze są przyjazne środowisku z wielu, wielu powodów. Nie ma w nich nic, co mogłoby zaszkodzić owadom, zwierzętom, ptakom - a i dla nas ludzi są przyjazne :-) 

W tym roku nic na prerii już nie robimy, tylko jeszcze dopóki rośnie trawa na ścieżkach - to ją kosimy i przycinamy krawędzie.  


***


Przekwitająca rutewka Thalictrum delavayi odm. 'Splendide White' wygląda bajecznie
z kwiatami kleome ciernistej, kosmosów i późnych floksów. W tle słabo widoczna szałwia 'Amistad' góruje nad wszystkim :-) 



W naszym Ogrodzie Angielskim jeszcze sezon trwa i tutaj do końca października nic nie usuwamy, nic nie wycinamy, nic nie dosadzamy ... ale jak tylko pierwsze przymrozki i krótki dzień sprawią, iż rośliny zaczną się przebarwiać, zamierać i szykować się do zimowego snu - to pracy będzie tutaj sporo. 





Późny sezon to przede wszystkim cudowne dalie. szałwie meksykańskie i bazylia krzewiasta purpurowa. Wszystkie kolory współgrają ze sobą i każdego roku staramy się, aby ogród był właśnie w takich delikatnych tonach - no jak to w ogrodzie angielskim :-) Wiosną Alina zrobiła ładne, czytelne tabliczki - które czasami są mało widoczne wśród naszego buszu, ale wiemy z Waszych komentarzy, że są bardzo pomocne.  




Na przełomie października i listopada wykopiemy nieodporne na mrozy szałwie meksykańskie, bazylię krzewiastą, gaurę i oczywiście dalie - te rośliny przechowamy w tunelu i garażu do następnej wiosny, aby od marca podpędzać je gotowe do wysadzenia pod koniec maja. 
Następnie usuniemy na kompostownik wszystkie rośliny jednoroczne: kosmosy, kleome, tunbergię, powój, aminki, jednoroczne łubiny ... dalej nad gruntem przytniemy byliny i trochę uporządkujemy róże pnące i inne krzewy. 
Potem przyjdzie czas na sadzenie tulipanów i kosaćców holenderskich, a także wysianych latem na rozsadniku roślin dwuletnich typu malwa, wieczornik damski, goździk brodaty, mak syberyjski czy niezapominajki. 
Na tak przygotowane kwatery wysypiemy na samym końcu grubą około 5-7 cm warstwę kompostu i tyle, potem czekamy na pierwsze wiosenne cuda! 

Cebulowe też będziemy wtedy sadzić w donicach - a o tym możecie w szczegółach posłuchać w 27 odcinku naszych podcastów pt. Sadzimy cebulowe na rabatach i w donicach LINK.





W naszym warzywniku jak zawsze dzieje się dużo. Właściwie tutaj zawsze jest co robić i w sumie to i dobrze, bo to jest właśnie najbardziej ukochany zakątek ogrodu dla nas. Uprawiamy tu jedzenie, które jest bezpieczne dla nas i środowiska bez chemii, dalekich transportów (np. groszek z Kenii czy pomidory z Holandii) i w 99% bez używania energii czyli paliw kopalnych. Taka praca musi przynosić radość każdej eko-świadomej osobie - ja osobiście uważam, że mam wielkie szczęście posiadając warzywnik i mogąc w nim pracować. Ciesze się z każdego dnia gdy widzę, jak coś kiełkuje, rośnie ... a na koniec czarujemy z tego proste lub egzotyczne potrawy. Jak tu narzekać :-) 





Tu - w przeciwieństwie do naszej Prerii, trzeba ciągle coś usuwać, dosadzać i dosiewać czasami podwiązywać, a przede wszystkim zbierać plony :-) Jesienią robi się intensywnie. Chociaż na zagonach jeszcze sporo rośnie, to wiele warzyw już pożegnaliśmy i w ogrodzie zrobiły się wolne przestrzenie. 

Nasz ogród warzywny staramy się kultywować w sposób non-dig czyli bez kopania szpadlem i nawet bez mieszania gleby za pomocą wideł. Dla tego więc większość roślin po zakończeniu plonowania nie wyrywamy czy wykopujemy, tylko przycinamy sekatorem nad samą powierzchnia gleby i korzeń zostawiamy sobie do zgnicia przez zimę. Szczególnie fajnie to robić z roślinami motylkowymi takimi jak fasole czy bób - ponieważ one kumulują w korzeniach azot, który pozostawiony w glebie przyda się kolejnej roślinie.  





Oczywiście przy zbiorach czosnku czy buraków musimy w pewnym stopniu przemieszać glebę, ale staramy się robić to jak najdelikatniej. Na oczyszczone zagony można pokusić się o wysianie jeszcze szpinaku lub musztardowców, ale to powinno było na dobrą sprawę być zrobione na początku września - teraz zasiewy takie należałoby przykryć agrowłókniną lub zrobić to pod folią czy w szklarni.  Dużo na ten temat mówimy w ostatnim odcinku naszego podcastu pt. Czas na zbiory w ogrodzie warzywnym - aby posłuchać kliknij TUTAJ.


Na zdjęciu widać tylko pozostawioną w glebie, odporną na mrozy skorzonerę czyli wężymord Scorzonera hispanica. Jest ona naprawdę przepyszna - to historyczne warzywo, ale u nas mało znane. Ma smak szparagów,  lekko zdrewniałą skórkę i biały miąższ.  


Wiadomo - nie ma nic gorszego niż 'goła' ziemia - bez różnicy czy jest to w warzywniku, w tunelu z pomidorami czy też na rabatach z bylinami i krzewami. Glebę staramy się przykrywać, aby nie niszczyła się podczas wiatru, deszczu, śniegu, mrozu, chodzenia po niej ... a jak jej nie zakryjemy - to szybko zrobi to sama zarastając piękną pierzynką zielonych chwastów. O wiele lepiej będzie jeśli ją wyściółkujemy materią organiczną typu kompost, ziemia liściowa, palona drobna/przekompostowana kora czy dobrze przekompostowany obornik, a w warzywniku - w związku z tym że mamy teraz z 6-8 tygodni do czasu ściółkowania - możemy zrobić więcej! Tu możemy dodatkowo wysiać zielony nawóz.  




Chociaż tradycyjnie zielone nawozy pozostawiało się na zimę do wiosny, aby potem rośliny zmieszać z glebą, to my tak jak pisałam wcześniej u siebie zielonego nawozu nie będziemy przekopywać, ponieważ jesteśmy jak to się potocznie mówi non-dig. Jak w wielu innych ogrodach tego typu po prostu w listopadzie przykryjemy zielony nawóz grubą ściółką i pozwolimy mu spokojnie zgnić - bez  mechanicznego naruszania struktury gleby.   

Zielonych nawozów jest sporo - wysiewa się je o różnych porach roku, maja różne właściwości i  są różnej wielkości. Ogólnie charakteryzują się szybkim wzrostem, dużą masą organiczną i małymi wymaganiami glebowymi. A dla gleby są tak cenne jak obornik (albo i cenniejsze!)  - wzbogacają ją w próchnicę i życie mikrobiologiczne, dostarczają składników pokarmowych i poprawiają strukturę, chronią przed erozją lub zachwaszczeniem gleby, poprawiają zdrowie roślin i nawet są w stanie pomagać zwalczać pewne szkodniki takie jak nicienie i pędraki.   

Na zimę można kupić w sklepach nasiennych mieszanki przystosowane do wysiewu teraz. W naszej mieszance są gryka, gorczyca, facelia, groch - każda roślina w inny sposób przysłuży się naszej glebie. Ciekawe właściwości ma gryka - pomaga roślinom przyswajać fosfor i oczywiście groch (podobnie jak i bób) - pobiera wolny azot z powietrza, aby później miały go nasze warzywa wiosną/latem.  A więc teraz rzutowo wysiewamy i lekko mieszamy z gleba za pomocą grabi, a za 2 miesiące przykrywamy grubą warstwą kompostu. I tyle - nie będzie tu kopania, zagęszczania, wygrabiania ... tylko już wysiewy i wysadzanie sadzonek na wiosnę :-) sposób łatwy dla nas i pożyteczny dla środowiska. 




Tylko pamiętajmy, że jeszcze w drugiej połowie października będziecie pewnie sadzić czosnek ozimy, a więc nie obsiewajcie całego warzywnika zielonymi nawozami - zostawcie miejsce na czosnek. O sadzeniu czosnku też dużo mówimy w odcinku 28 podcastu TUTAJ

Na zimę przykryjemy w warzywniku karczochy hiszpańskie, a z rabat ziołowych do tunelu na urlop powędrują rozmaryny i werbena cytrynowa. Schowamy też naszą cudną, okazałą gaurę, która rośnie przed wejściem do szklarni w donicy. Ale to dopiero za miesiąc - mam nadzieję, że do tego czasu uda mi się jeszcze dla Was napisać o naszych poczynaniach w ogrodzie w Zgorzałem na Kaszubach.





***




A sezon 2019 mieliśmy bardzo pracowity, ale także piękny i z pewnością niesamowicie satysfakcjonujący. Naszą popularność z pewnością poprawił artykuł Aldony Zakrzewskiej w miesięczniku Twój Styl, za co jej bardzo serdecznie dziękuję. W sierpniowym numerze jej artykuł pt. Tajemniczy Ogród - bogato ilustrowany pracami fotografki Agnieszki Majewskiej i naszymi własnymi podbił wiele serc, a nasz ekologiczny ogród zdobył więcej fanów. Odwiedziło nas setki osób, a podczas ostatniego większego spotkania 15-go września  podczas mojego wykładu o roślinności na naszych rabatach preriowych było tak pięknie:




Tak więc przypominam, że ogród otwarty jest do końca października - a teraz jest naprawdę bajeczny. Jeśli macie okazję to warto odwiedzić. Wszystkie jego części uprawiane są w sposób naturalny bez chemicznych nawozów i oprysków, dzięki czemu nie zabrudzamy lasu, stawów, strumieni, powietrza no i przy okazji samych siebie. Zainspirujcie się, podpatrzcie, zapytajcie na miejscu ogrodnika (a raczej ogrodniczki hehe) bo to jest przyszłość.

A dla zainteresowanych jeszcze do końca października w naszej szkółce ogrodowej cały czas trwa wyprzedaż i za wszystko zapłacicie o 20% mniej. 






Koniecznie czytajcie i podglądajcie nas na FB i Instagramie. Obowiązkowo słuchajcie podcastów Naturalnie o Ogrodach TUTAJ. 





Naturalnie o ogrodach 🌾🌿 podcast o ogrodach naturalnych, ekologicznych, pożytecznych.

.

Znajdź nas i słuchaj na aplikacjach mobilnych, subskrybuj i otrzymuj powiadomienia, żeby nie przegapić żadnego odcinka:

.
🚩 Google Podcasts: http://bit.ly/2WjD1lz
🚩 Spotify: https://spoti.fi/2IT0uXP
🚩 Apple Podcasts: https://apple.co/2VN51RH
.
i na innych popularnych aplikacjach.
.
Podcast dostępny także na stronie: https://naturalnie-o-ogrodach.simplecast.com/






                                                 Do miłego :-) 





środa, 17 lipca 2019

Toadpool - zakładam ogród warzywny na terenie dawnej kopalni węgla!








Parę tygodni temu pisałam o ciekawym (chociaż wymagającym bardzo dużo ciężkiej pracy) projekcie, którym teraz zajmuje się Andrew w ogrodzie przy Keythorpe Hall w hrabstwie Leicestershire. Jak to u Andrew – ogród wygląda fantastycznie, nawet jeśli większość nadal wymaga rekonstrukcji i rewitalizacji. W zeszłym tygodniu warzywami ( oraz jadalnymi kwiatami i ziołami) zasilał brytyjskiego MasterChef’a, a teraz szykuje się do odwiedzin Ogród Bellingham w Zgorzałem, a więc latem może będziecie go mogli tam spotkać podczas otwartych dni. A jak nie – to na miejscu będę ja lub Alina, a więc jeśli chcecie zobaczyć jak można uprawiać ogrody bez grama chemii i w systemie no-dig, to zapraszam serdecznie. Jesteśmy otwarci w soboty i niedziele do końca wakacji w godzinach od 12.00 do 16.00, a potem we wrześniu i październiku we wszystkie niedziele w tych samych godzinach.



Dary ogrodu kuchennego jadą do brytyjskiego Masterchef'a.


Póki co spędzam jeszcze kilka dni na pracy przy moim nowym projekcie-eksperymencie w ogrodzie na farmie Toadpool w hrabstwie Derbyshire. Na FB często wspominałam o tym miejscu, które po dziesiątkach lat wyzysku i niszczenia ze strony człowieka próbujemy przywrócić do życia. Nie jest to może projekt na skalę Eden Project – chociaż i tutaj była ogromna kopalnia odkrywkowa, która zdewastowała całą istniejącą wówczas przyrodę, ale udało mi się tu założyć i już zebrać plony z warzywnika oraz zagonów na kwiat cięty. Chcę teraz opisać Wam ten eksperyment, ponieważ nie jednemu ogrodnikowi moje doświadczenia mogą się przydać.



Mój ogród w Toadpool Farm:





W hrabstwie Derbyshire (tak jak i na pozostałym obszarze zwanym Midlands) od setek lat wydobywano cenne minerały i zasoby naturalne. W XIX wieku było tu tysiące kopalń, hut i innych industrialnych monstrum. Dzisiaj na szczęście pozostały po nich tylko wspomnienia – mocno zmieniony przez człowieka krajobraz usiany porośniętymi skąpo hałdami, nazwy ulic typu ‘Kopalniana’ czy muzea. Tak wyglądało tu w latach 1870-tych: 





Pamięta się tu oczywiście ciężką pracę ludzi, ale rozumie że ratunkiem dla wszystkich jest przywrócenie balansu naturalnego. Po latach świadomej rewitalizacji Derbyshire stało się przepięknym hrabstwem posiadającym jeden z najcudowniejszych krajobrazów, jakim jest Peak District. Dymiące kominy i kopalniane wieże wyciągowe zostały zastąpione plantacjami wierzby energetycznej, polami otoczonymi rozczochranymi żywopłotami z głogu, swobodnymi parkami ze stawami i jeziorami udostępnianymi dla lokalnej ludności do uprawiania sportów oraz na spacery.








Dookoła Toadpool Farm węgla dokopano się dopiero pod koniec XX wieku. Rozległa kopalnia odkrywkowa dochodziła prawie pod sam dom. W ogrodzie ‘ze starych czasów’ pozostało tylko jedno drzewo - jesion – reszta jest tu nowa. Tak się składa, że Toadpool jest teraz akurat moim drugim domem, a więc nie mogłam przepuścić okazji i nie zająć się tym intrygującym miejscem – od jesieni 2018 roku tworzę i główkuję.







Uwierzcie mi, że nie ma nic trudniejszego dla projektanta ogrodów niż założenie własnego ogrodu. W Zgorzałem ogród powstał organicznie, naturalnie, jakoś tak sam z siebie – pewnie to dla tego, że jednak jego styl oraz lokalizację w dużej części dyktował nam krajobraz tego pięknego miejsca na Kaszubach – las, stawy, pagórki, drogi i stare drzewa były dla nas wyznacznikiem i ramą ogrodu, który się delikatnie wpasował. Tutaj jest inaczej – dookoła domu poza ogromnym niebem jest jeszcze ogromniejsza przestrzeń porośnięta dzikimi trawami i podrośniętymi już trochę samosiejkami. Hmmmm … jak wpasować się w coś tak naturalnego? Gdy dookoła sarny, zające, bażanty i zyliony ptactwa na czele z ogromną białą sową. Nie można tego zaburzyć … od czego zacząć?






Mój przyjaciel Dawid twierdzi, że trzeba zacząć od kubka z gorąca herbatą hehe to zawsze jest dobry pomysł, ale tak na poważnie – to im więcej czasu tutaj spędzam, tym mniej wiem. Na początku w planach była preria, ogród żwirowy, taras … z wielu względów coraz mniej te pomysły mi się podobają. Jeśli chodzi o pielęgnację, to akurat preria czy ogród żwirowy potrzebują jej bardzo mało – chodzi bardziej o to, że te dzikości są lepsze! Są piękniejsze i z pewnością bardziej wyciszające czy kojące dla zapracowanego człowieka XXI wieku. Tak więc może nie od herbaty – ale jak dla mnie, to na pewno trzeba zacząć od uprawy własnego jedzenia czyli warzyw, owoców, ziół no i może kilku kwiatów do wazonu, które posłużą przy okazji za świetne pożywienie dla owadów. Marzyło mi się, że za kilka miesięcy ogród użytkowy będzie wyglądał właśnie tak, jak wygląda: 








Od czasu zasypania kopalni (czyli jakieś 10 lat temu) ktoś posadził tu kilka drzewek i krzewów owocowych, które były bardzo zaniedbane. Zimą przycięliśmy to wszystko i doprowadziliśmy do znośnego wyglądu – teraz sad odwdzięcza się owocami. W jednym kącie działki (pod starym jesionem) stały też 2 szklarnie, które oczywiście chętnie przygarnęłam i dziś pękają w szwach od pomidorów, bakłażanów i papryk. Tak samotnie wyglądały zeszłej jesieni: 









Niestety nic więcej nie było poza słabo rosnącą na kamienistym podłożu trawą. Szklarnie i co ważniejsze strony świata oraz słońce - podyktowały mi kształt warzywnika (który już wiem, że będę musiała powiększyć).

Oczywiście pytanie było tylko jak tu uprawiać cokolwiek w jałowym, kamienistym podłożu – czyli tym czymś – czym zasypano kopalnię (sama nie wiem co to w ogóle jest). No i szczęśliwie problem zamienił się w okazję – uprawa on-dig czyli bez kopania. Jestem ogrodnikiem od zawsze pracującym tylko i wyłącznie ekologicznie, więc taka właśnie uprawa pasowała mi w 100 procentach. Wiecie jak to jest – czasami intuicja podpowiada, że to coś to właśnie jest to i tyle. Po prostu ma sens!







Jesienią 2018 roku zbudowaliśmy 4 rabaty wzniesione na terenie zawładniętym przez perz, pokrzywę i osty. Staraliśmy się kopać jak najmniej - ale wieloletnie chwasty trzeba było usunąć raz a dobrze wykopując je widłami. Na zdjęciach Dawid walczy z morzem perzu ...








Potem każdą rabatę wyłożyliśmy grubym kartonem. Na karton wyrzuciliśmy grubą warstwę dosyć świeżego obornika końskiego i na to grubą warstwę kompostu miejskiego. 





Ciepły obornik i kompost  chłodnym listopadowym popołudniem - najs! 







Nie mieliśmy za bardzo wyboru – bo tak jak pisałam powyżej – ziemi tu nie ma, a gleby obcej sprowadzać nie chcę, wolę ją sama stworzyć. No właśnie zaczęłam to robić – wiadomo, że nie jest to idealne podłoże i nie wszystkie rośliny będą na tym dobrze rosły – ale to był eksperyment.  Ścieżki wyłożyliśmy czarną agrotkaniną i ząbkami wierzby energetycznej, a miejsce na rabatę 'na kwiaty cięte' pozostawiliśmy przykryte czarną folią.





Zimą było już zupełnie inaczej ... 







... a wczesną wiosną warzywnik zaczął wyglądać i pojawiły się warzywka :-) 








Marzec - na zdjęciu widać od lewej strony 4 rzędy bobu (z siewu wprost do gruntu), 2 rzędy buraczków (z multisiewu do wielodoniczek) i potem znowu kilka rzędów bobu (z multisiewu do wielodoniczek) i 2 rzędy marchewki (z siewu wprost do gruntu).  







Kwiecień i maj. Warzywnik  zaczął dawać nam plony. W jednej szklarni posadziłam pomidory, bazylię i aksamitki, a w drugiej postawiłam duże donice z bakłażanami i papryką. Wczesne plony przykrywałam białą agrowłókniną.









W czerwcu wszystko musiałam przykryć siatką, ponieważ moje kapustne zainteresowały zamieszkujące naszą tuję (tak! mam jedną wielką tuję!!!) grzywacze :-)









Rabatę na kwiaty cięte przygotowaliśmy w trochę inny sposób. Nie budowaliśmy rabaty wzniesionej i nie dodawaliśmy obornika – na istniejące (kiepskie!) podłoże poszła tylko gruba (10cm) warstwa kompostu miejskiego. Nic nie kopaliśmy. Jak już wspomniałam - wcześniej przez jakieś pół roku miejsce to było przykryte czarną folią, żeby pozbyć się chwastów.  Na folii widać przygotowany kompost - przyda się w maju, jak będziemy sadzić kwiaty (z wysiewu wewnątrz i pikowania do multiplatów).





Cały ogródek otoczyliśmy niskim płotkiem z wikliny – warzywnik musi być nie tylko pożyteczny, ale i ładny – czemu nie! Zobaczcie jakie rezultaty osiągnęliśmy w te kilka miesięcy w części warzywnej:











... i na rabatach na tak zwany kwiat cięty, gdzie rośnie kilka odmian kosmosów, białe driakwie, błękitne i białe ostróżeczki, niebieski żeniszek, kraspedia, proso rózgowate,  kilka odmian cynii, aminek, szarłaty i oczywiście dalie:










Oczywiście uprawa w takim podłożu ma swoje limity – ale jeśli ktoś nie ma wyjścia, ponieważ ma na działce bardzo kiepskie gleby – to naprawdę nie jest to zły pomysł. 



                   

                   


                        




Nasiona wysiewałam na rozsadach wewnątrz – najpierw na parapecie, potem w nieogrzewanej szklarni i do gleby sadziłam warzywa oraz kwiaty w postaci sadzonek z multiplatów. 








       



Siałam wprost do gleby tylko bób, pasternak i marchew. Na poniższym zdjęciu pasternak: 






Rośliny kapustne (kapusta, jarmuż, kaletes, brukselka, kalafior czy brokuł) i liściaste tupu sałaty, musztardówce czy szpinak rosną na tym podłożu jak zwariowane. Nigdy jeszcze nie maiłam tak pięknej i ogromnej sałaty – przypominam, że ogród nie był niczym dodatkowo nawożony. 




Sałaty wysiewane w marcu w maju były już takie ogromne! Tutaj w koszyku z wiosenna kapustą.




Pierwszy 'rzut' sałat był pomiędzy rzędami innych warzyw - póki te były jeszcze małe - np. kapusty, brukselki i bób. Najpyszniejsze jak dla mnie są sałaty kruche, rzymskie - uprawiałam tradycyjnie odmianę Little Gem i Intred.








Dobrze też rośnie marchew, pasternak i buraki oraz cukinia i dynie. Troszkę gorzej reagują na podłoże rośliny motylkowe – bób i groszki radzą sobie ok i zajadamy się już ich płodami, ale fasola pokazuje stres. Nie wiem tak do końca czy spowodowane jest to dużą ilością azotu (obornik) czy chodzi tu bardziej o chłodne lato – niestety w Anglii w tym roku jest szczególnie zimno. Nie pomaga nawet kot ogrzewający rabaty hehe










Czosnek sadzony jesienią niestety poległ – ogólnie żadne korzeniowe czy rosnące ‘pod ziemią’ warzywa nie lubią mocno obornikowanego podłoża, więc i tak jestem w szoku że tylko on nie dał rady.









Ogólnie jest to bardzo ciekawy eksperyment i fajne jest to, że jak najbardziej się udaje. Teraz każdej jesieni będę ściółkować zagony grubą warstwą kompostu i w ten sposób tworzyć własną glebę. Życie w postaci dżdżownic, grzybów i bakterii zapewne przyjdzie nie tylko z dodawanej materii organicznej ( np. kompost, obornik przekompostowany, ziemia liściowa, dobrze przekompostowane zrębki czy kora), ale i z istniejącego podłoża. Początek jest. A najważniejsze jest to, że nie kopiąc gleby:    

- zachowujemy w niej jak najwięcej wilgoci,

- grzyby mikoryzowe swobodnie rozrastają się i wspomagają wzrost korzeni,

- nie rujnujemy jej budowy a co za tym idzie wspomagamy dobre warunki wodno-powietrzne,

- mamy mniej chwastów - pamiętajmy, że kopiąc wyrzucamy  na powierzchnię coraz to nowe nasiona, które tylko czekają na okazję :-)

- wzrost chwastów hamuje również regularne zastosowanie ściółki, która w systemie no-dig jest konieczna, 

- zachowujemy w glebie ciepło podczas zimowych miesięcy, nie chłodzimy jej wywracając do góry nogami!

- nie trzeba kopać - mniej pracy dla nas!!! 








A co z chwastami? Dziś na rabatach tu i ówdzie wyrasta pojedyncze źdźbło perzu – ale jeszcze ani razu nie spędziłam dłużej niż 5 minut na odchwaszczaniu. Muszę powiedzieć, że perz (choć i tak nadal w bardzo małych ilościach) bardziej przerasta agrotkaninę, którą wyłożyłam ścieżki, ale i tu z łatwością wyrywam pojedyncze chwasty. Ogólnie można powiedzieć z ręką na sercu – że problem z chwastami tu nie istnieje! Super co?






Tyle póki co z ogrodu Toadpool. Za kilka dni będę na Kaszubach i postaram się napisać co słychać w Ogrodzie Bellingham. Podczas mojej nieobecności ogrodem zajmuje się Alina, która może być dumna ze swoich osiągnięć – ja jestem! Życzę wszystkim wspaniałych doznań w ogrodach i na łonie natury. Może do zobaczenia u nas? A jak nie – to koniecznie słuchajcie naszych podcastów Naturalnie o Ogrodach. Wszystkie odcinki (a jest ich już sporo) możecie bez limitu słuchać tutaj. Zapraszam serdecznie.