Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rośliny miododajne. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rośliny miododajne. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 14 lutego 2016

Kochajmy dzikie łąki kwiatowe ... i nie tylko dzikie :-)





Jakie to szczęście, że jeszcze wiele kaszubskich pól uprawnych porasta dzika roślinność jednoroczna. Ja u siebie mam prawdziwe, naturalne łąki kwiatowe na terenie suchym i bardziej mokrym (porasta je odpowiednia do stanowiska roślinność) i chronię je do upadłego - chociażby od opon samochodów terenowych! Ogólnie w Polsce nie jest to może jakąś wielką rzadkością - więc nie przywiązujemy do tego bogactwa zbytnio uwagi -  ale w Anglii i wielu krajach europy zachodniej to prawdziwy rarytas. 









Mocno uprzemysłowione rolnictwo, monokultury i szerokie zastosowanie chemii przy uprawach niestety szybko i skutecznie pozbawiły np. Wielką Brytanię dużej części terenów naturalnych. Kilka lat temu zaczęto poważnie martwić się tym problemem i krok po kroku uświadamiać społeczeństwo oraz wdrażać w życie nowe pomysły oraz trendy ogrodowe. Na czele sprawy stanęli wszyscy znani angielscy ogrodnicy, projektanci ogrodów i nawet sam Książe Karol, który od lat jest jednym z najbardziej aktywnych promotorów ogrodnictwa ekologicznego. Dzikie łąki kwiatowe naturalne pojawiły się wszędzie: na wystawach Chelsea Flower Show i Hampton Court Flower Show, w magazynach i książkach ogrodniczych, w ogrodach prywatnych, botanicznych oraz publicznych udostępnianych do zwiedzania  i nawet w Parku Olimpijskim oraz wzdłuż jezdni w centrum Londynu. 



Dzika łąka sąsiadująca z koszoną trawą.


Nakłaniano ludzi do zakładania nowych łąk naturalnych, a także pielęgnacji i ochrony istniejących. Promowano również rabaty bylinowe przypominające naturalne łąki kwiatowe (rabaty preriowe) oraz jednoroczne łąki kwiatowe, które każdej wiosny wysiewa się od nowa.  Kampania się powiodła i Anglicy zwariowali na punkcie naturalnych łąk kwietnych. Teraz ogrody naturalne z dzikimi łąkami kwietnymi w roli głównej są na topie popularności i korzystają z tego nie tylko ich właściciele, ale również pożyteczne insekty takie jak pszczoły, trzmiele oraz motyle, a także mniejsze zwierzęta (np. zagrożone jeże) oraz żaby, ropuchy i traszki grzebieniaste. Dzięki tym pozytywnym zmianom ogrody wchodzą w stan coraz bardziej zbliżony do równowagi gatunkowej (na tyle, na ile w dzisiejszych czasach jest to możliwe)  i nagle ogrodnictwo nie wymaga już takich dużych nakładów pracy, czasu i pieniędzy. Ogrody naturalne wymagają mniej pielęgnacji  i co najważniejsze rosną zdrowo bez chemii.  


Mam nadzieję, że w Polsce nigdy nie dojdzie do podobnych wyniszczeń. Szczególnie gdy ludzie będą świadomi tego, jak bardzo cenne są  nasze naturalne tereny. Chociaż na dzień dzisiejszy, to dzikie łąki pewno kojarzą się większości z chwastami. Ostatnio słuchałam audycji w radio o tym, czym Polska może się chwalić na cały świat – nikt nie zaproponował Puszczy ani żadnych innych naturalnych terenów, ale za to były kabanosy, informatycy i wódka – tragedia. Oczywiście szybko wystosowałam długiego smsa. Przeczytali. Mały kroczek do przodu – a przecież każdy się liczy. W tym roku rozszerzam działalność na wszystkie możliwe łąkowe fronty – poza pielęgnacją i przede wszystkim ochroną istniejących już łąk suchych oraz podmokłych na mojej ziemi zabieram się za dalsze tworzenie łąki na terenie młodego sadu (w zeszłym roku posadziłam na niej wśród istniejącej darni sadzonki goździków kartuzków, werbeny pospolitej i bodziszków łąkowych) i wysianie jednorocznej łąki kwiatowej (na rabatach) w nowo powstającym ogrodzie w okolicy szkółki. Wszystko to będzie można zobaczyć latem, tak więc zapraszam serdecznie do odwiedzin naszego ogrodu. Mam nadzieję, że się uda – bo przyznam, że dotychczas jednoroczne łąki kwiatowe podziwiałam tylko u innych ogrodników.



Nasza ukochana firletka poszarpana biała - zrobiliśmy rozsady z pozbieranych późnym latem nasion
i w kolejnym sezonie wysadziliśmy je na zboczu w murawie nad stawem. Teraz każdego lata kwitnie przepięknie. 



Gdybyście chcieli podążyć za tą wspaniałą modą i zamienić chociaż najmniejszą część swojego ogrodu w dziką łąkę lub normalna łąkę kwiatową (jednoroczną czy wieloletnią – dla natury wszystko jest dobre) - to poczytajcie pod spodem kilka faktów co i jak. Na początek dla ułatwienia podzielmy może łąki na dwa podstawowe typy:

1. Wieloletnia
2.Jednoroczna


Dzika łąka wieloletnia pokrywa obecnie dużą część kiedyś wykaszanych trawników w posiadłości Chatsworth House.

Oba typy są piękne i niesamowicie wartościowe dla natury, ale zakłada się je i pielęgnuje w zupełnie inny sposób – świadomość tego jest bardzo ważna. Czyli tak:

Wieloletnia – łąka, która raz powstała pozostaje już na zawsze. Układa się ją z rolek lub wysiewa w taki sam sposób jak trawnik. Można do niej dosadzać nowe gatunki, ale już raczej tylko w formie sadzonek lub cebul.  Nie dosiewa się wprost do niej i nie stosuje gatunków jednorocznych. Wymaga koszenie raz w roku (w sierpniu) i nie potrzebuje więcej pielęgnacji (warto jednak obserwować, czy aby niektóre gatunki nie stają się zbyt ekspansywne i nie wypierają innych).  



Dzikie storczyki wśród innych dzikich kwiatów - łąka w Chatsworth.



     ZASTOSOWANIE: wieloletnia łąka kwietna świetnie nadaje się do zastosowania zamiast koszonych trawników (można w niej kosić regularnie ścieżki i alejki według potrzeby) i na terenie sadów.   





Dziak łąka i młody sad - drzewkom koniecznie należy pozostawić czystą,
wyściółkowaną przestrzeń wokół pnia.

Dziaka łąka na zboczu - super wyjście. 

Dzika łąka podrastająca brzozy pożyteczne odm. "Doorenbos". 




Jednoroczna – można wysiewać ją każdego roku od nowa w taki sam sposób (rzutowo) jak nasiona roślin jednorocznych na rabacie ozdobnej czy w warzywniku lub, aby  utrzymywała się z roku na rok – przekopać ją lub zaorać (podobnie jak na polach uprawnych). 


Rabata - łączka jednoroczna wzdłuż płotu warzywnika. 


Jednoroczna dzika łączka w Oxford Botanic Gardens.






   SIEW: pod koniec marca przygotowujemy glebę i na początku kwietnia wysiewamy nasiona jak najrzadziej się da. Całość przykrywamy delikatnie grabiąc  i lekko zagęszczamy. Zimą niestety taka łąka będzie mało atrakcyjna, ale za to w miesiącach letnich i jesienią będzie niesamowita. ZASTOSOWANIE: Jednoroczna łąka kwietna świetnie nadaje się  do zastosowania na rabatach w ogrodzie ozdobnym i również w skrzyniach oraz pojemnikach do ustawienia na balkonie lub tarasie.  


Znając już różnicę pomiędzy tymi typami łąk kwiatowych możemy zdecydować się co będzie dla naszego ogrodu najodpowiedniejsze. Ale żeby troszkę bardziej skomplikować sprawę chciałabym jeszcze dalej te łąki podzielić:

  Wieloletnia łąka kwiatowa może być naturalną łąką składającą się z traw i roślin kwitnących naturalnie występujących na danym stanowisku i to jest taka najprawdziwsza dzika łąka. 




     Można jednak również założyć sobie coś na wzór takiej naturalnej łąki kwiatowej - rabatę (tak zwaną preryjną) składającą się z gatunków traw i kwiatów bardzo blisko spokrewnionych z gatunkami na dziko występującymi w Europie – np. śmiałek, kostrzewa, trzęślica, szałwie, jeżówki, mikołajki, werbeny  i wiele innych. 



Rabat preryjne w Wesley Gardens.





Piękna Verbena hastata 

Wśród rabaty również i kapusta morska. 

Merton Borders w Oxford Botanic Gardens.










     Takie naturalne rabaty bylinowe są również bardzo łatwe w pielęgnacji – szczególnie jeśli od razu po posadzeniu wyściółkujemy je.   









Jednoroczna łąka również może być bardziej naturalna czyli składająca się rzeczywiście z roślinności dziko występującej na danym terenie np. w zbożu: maczki polne, chabry, rumiany, kąkol oraz złocień (takie właśnie będą gatunki na mojej rabacie – jednorocznej łące kwiatowej w tym roku)  – i to jest prawdziwa jednoroczna łąka kwietna. Bardzo popularne i niesamowicie piękne są też mieszanki kwiatów bardziej ozdobnych, ale przypominających łąki zaprojektowanie przez Matkę Naturę – bardzo je polecam. Takie mieszanki mogą składać się (w zależności od przeznaczenia np. na kwiat cięty, do ogrodu wiejskiego czy niższe do donic itd.) z:

  • ·       Kosmosy
  • ·       Aminki
  • ·       Koperek
  • ·       Nachyłek
  • ·       Maczki

  • ·       Nagietek
  • ·       Chaber bławatek
  • ·       Driakiew
  • ·       Cynia
  • ·       Ślaz
  • ·       Żmijowiec

I wiele innych. Takie ozdobne mieszanki łąkowe można z powodzeniem mieszać samemu – to świetna zabawa i potem niesamowita satysfakcja. 



Dzika łąka kwiatowa z ogrodu zamkowego w Haddon Hall.


Widok na łąkę z dachu zamku.

Trawy i dzikie kwiaty m.in. firletka poszarpana - cud natury ;-)


Łąkę kwiatową, którą kręciliśmy z TVN w Haddon Hall - zaprojektował słynny Arne Maynard. Jest ona prawdziwą gwiazdą programu Maja wOgrodzie: Ogród zamkowy w Haddon Hall Odc. 575 i można ją zobaczyć na własne oczy  TUTAJ.  Roślinność z której się składa to również dzika roślinność naszego kraju, a więc jej przykładem można posłużyć się planując własną. Dla ułatwienia podaję listę roślin, o których opowiada Jo – ogrodniczka z Haddon Hall:

Lilia złotogłów
Bniec biały
Bniec czerwony
Firletka poszarpana
Szelężnik mniejszy
Grzebienica pospolita
Złocień właściwy jastrun
Dzikie storczyki
Storczyk plamisty

Resztę o zakładaniu i pielęgnacji posłuchajcie sami :-)  


Ogrodnik kosi trawę wokół ciętych buków purpurowych. 

Maja i ogrodniczka Jo rozmawiają o łące.

Firletka poszarpana wśród złocieni.

Lilia złotogłów - gwiazda łąki w Haddon Hall.

Storczyki plamiste i szelężnik mniejszy. 

W łące posadzono cięte formy grabu.



Na koniec warto wspomnieć jedną roślinę: ‘pomocnika’ twórców dzikich łąk. To szelężnik mniejszy -  półpasożytniczy gatunek, którego żywicielem są gatunki traw (pobiera z nich wodę i sole mineralne tym samym hamując ich wzrost). Jest to bardzo ładna roślina dziko rosnąca w Polsce.  Koniecznie uwzględnijcie ją na liście roślinności swojej łąki kwiatowej (wieloletniej i jednorocznej również) i zobaczycie jak świetnie kontroluje wzrost oraz ekspansję zbyt szybko rosnących traw.





szelężnik mniejszy


Naprawdę polecam zwariować na punkcie dzikich łąk - są bajeczne!!!! 






wtorek, 27 października 2015

Złota polska jesień w naszym OGRODZIE





Dzięki mojej pracy w radiu, od jakiegoś czasu orientuję się co się dzieje na świecie (no przynajmniej trochę) i wiem na bieżąco jaka ma być pogoda - bo prognoza pogody to właśnie samiuśki początek mojej audycji. Pan Tomasz zakłada okulary i poważnie odczytuje informacje o wiatrach, temperaturze i deszczach ... potem oczywiście dalej 'gadamy' o pogodzie - jak na ogrodników przystało. Z resztą w tym roku temat pogody, to chyba nasz ulubiony he he bo nieźle zwodzi. Najpierw niby wczesna wiosna, a potem chyba już wszystko poszło nie tak ... bardzo zimno w lipcu, ciepło ale sucho w sierpniu ... potem ulewa i znowu susza. Nie wiem jak w Waszych rejonach, ale na pomorzu ten sezon nie sprzyjał roślinności. Jeśli zaobserwowaliście dziwne zachowanie u swoich pupilków w ogrodzie - na przykład mocniejsze niż zazwyczaj kwitnienie i owocowanie (charakterystyczne dla tuj w tym roku), to niestety jest to objaw niesamowitego stresu. Rośliny chcą zachować gatunek i widząc nadchodzący dużymi krokami koniec - produkują ogromne ilości potomstwa - przy takim kiepskim sezonie nie dziwi mnie to wcale. 

Wiem, to brzmi strasznie - ale jeśli następny rok przyniesie im trochę ulgi, to z pewnością przeżyją stres i wszystko się uspokoi. Niemniej jednak wiele roślin już pokazuje oznaki śmierci - szczególnie te, które sadzone były wiosną (lub co gorsza latem) z donic, bez ściółkowania i potem zaniedbano ich podlewanie. Myślę, że  sporo z nich w przyszłym roku już nie wypuści pędów. Inne znowu choć wyglądają słabo - to po prostu wcześniej zrzuciły liście, żeby się ratować i pewnie w przyszłym sezonie dojdą do siebie. W okresach stresowych najlepiej sobie radzą rośliny sadzone z odkrytym korzeniem pomiędzy październikiem a kwietniem (głównie są to drzewa i krzewy) - widzę po naszym ogrodzie, że przeżyły w 100%. Sytuację ratuje też stosowanie ściółki (obornik ze stajni czy gospodarstwa, kompost, ziemia liściowa, kora przekompostowana, siano przekompostowane, ścinki trawy, otoczaki a nawet gazety, kartony czy słoma) i odpowiednie (!!!) podlewanie podczas suszy. Dobra koniec - już nie straszę ;-) 






Przez takie właśnie piękne poranki zupełnie zawalam wszystko to, co normalni ludzie robią o świcie - nie karmię dziecka śniadaniem, nie jem go sama i nie piję nawet porannej kawy. Wstaję o 6.30 i lecę do okna ... gapię się na ogród i las ze wszystkich stron, potem za aparat i w rabaty. Niesamowite kolory tej jesieni w promieniach słońca to najcudowniejszy obraz Matki Natury. Daje mi to tyle energii i chęci do pracy, a ostatnio bardzo tego potrzebuję. Sporo się wszystkiego nazbierało i przede wszystkim książka, którą piszę namiętnie pod okiem cierpliwego wydawcy ;-) ale jest i dużo dużo pomysłów na przyszły rok - więcej warsztatów, projektów i przede wszystkim bardzo chciałabym już otworzyć ogród dla wszystkich chętnych jego odwiedzin - wiadomo, że ogród jest w stałej budowie i rozwijać się pewnie tak będzie do końca świata ;-) ale muszę się nim podzielić inaczej zwariuję i będzie po mnie. A tak to pożyje sobie trochę i z wielka przyjemnością pochwale się to tym, to tamtym. Najważniejsze jest jednak to, że otwarcie ogrodu i warsztaty pozwolą mi bez wyrzutów sumienia spędzać w nim więcej czasu - no bo przecież musi być ładnie - i odciągną mnie od pracy przy komputerze.  







A ogólnie w ogrodzie pracy jesienią dużo. Zostawiamy w spokoju wszystkie rośliny, które nadal stoją dumnie choć już suche i martwe - pamiętajmy, że są  potrzebne ptakom i małym zwierzętom a dodatkowo wyglądają ładnie, zapewniają ogrodowi trójwymiarowości i same siebie chronią przed mrozami. Tak więc poza 'rozpuszczonymi' przez niskie temperatury daliami, kosmosami, bazyliami czy begoniami wszystko pozostaje (a na wolnych miejscach po jednorocznych możemy sadzić na przykład cebulki tulipanów). Teraz energia idzie na robienie kompostu, bo po sezonie sporo się nazbierało materiału ... i oczywiście sadzenie roślin z odkrytym korzeniem. 

O tym sadzeniu roślin z odkrytym korzeniem mówię i pisze zawsze, wszędzie ile się da - wiele ludzi jednak nadal uważa, że sadzenie roślin z doniczek zakupionych w szkółce jest lepsze - NIE, NIE JEST - no może najwyżej o wiele droższe he he. Piszę o tym dużo w mojej książce, oto maleńki urywek:

   Bez względu na to, czy planujemy żywopłot, sad czy też nasadzenia swobodne na rabatach lub w trawniku - sadzenie w ogrodzie drzew i krzewów z odkrytym korzeniem jest zawsze wskazane bardziej, niż sadzenie roślin zakupionych w doniczkach. Jest lepsze dla roślin, dla środowiska i naszej kieszeni. Wiąże się to między innymi z tym, iż rosnąc na specjalnie przeznaczonych dla nich polach (bo rośliny uprawiane do sprzedaży z odkrytym korzeniem są kopane właśnie z pola) są mniej narażone na przesuszenie, niż stojąc w szkółkach czy centrach ogrodniczych w całkowicie sztucznych warunkach. Naturalne opady atmosferyczne zapewnią im często lepsze nawadnianie niż najdroższy system irygacyjny.  Dodatkowo ich podłożem jest 'normalna' gleba, a nie mieszanka torfu i nawozu – jak wiemy torf trzyma wodę jak gąbka, ale gdy ją straci to bardzo mocno się przesusza i później trudno jest odpowiednio go nawilżyć. 
        Drzewa i krzewy uprawiane na sprzedaż w donicy,  podczas wielu lat spędzonych w pojemnikach są całkowicie uzależnione od pracowników ogrodnictwa czy szkółki – jeśli nie zostaną na czas i regularnie podlane, to mają powód do stresu. Podobnie jak u ludzi – stres szybko prowadzi do nadmiernej podatności na choroby, szkodniki … co później (czasami nawet kilka lat po posadzeniu w ogrodzie) powoduje słaby wzrost i sztuczne utrzymywanie jej przy życiu za pomocą środków chemicznych (nawozów sztucznych, oprysków przeciw szkodnikom i chorobom). Kupując więc rośliny z odkrytym korzeniem możemy mieć większą pewność, że podczas swojego życia w szkółce miały minimum stresu - dzięki czemu nasz ogród będzie rósł szybko i zdrowo, a także bez potrzeby dodatkowych zabiegów pielęgnacyjnych i w sposób całkiem przyjazny dla środowiska.

Niestety nie wszystkie rośliny można kupić z odkrytym korzeniem - na przykład przeróżne kaliny pachnące, którymi też lubimy się otaczać, kupujemy w donicach. Ale z odkrytym korzeniem w tym roku nadal sadzimy derenie - ich nigdy nie jest za wiele, kaliny koralowe, leszczyny, trzmieliny europejskie, głogi oraz sosny,  a w okolicy stawu olchy coby się skutecznie od sąsiada odsłonić ;-) 


Rośliny zakupione z odkrytym korzeniem obowiązkowo chronimy przed
słońcem i wiatrem.  

Do czasu sadzenia na miejsca stałe można je z powodzeniem zadołować
na przykład w warzywniku. 

O! I jeszcze butem docisnąć ;-) 

Rośliny te nie maja korzenia, więc aby zapowiedz zbytniemu
'bujaniu na wietrze' zawsze dołujemy je w ziemi pod kątem.



Nadal sadzimy też drzewa i krzewy owocowe. O drzewkach napiszę później, bo ich najzwyczajniej na świecie jeszcze nie mamy, ale za to mamy maliny, porzeczki, borówki oraz agrest i zabieramy się za tworzenie jagodnika.  O właśnie tutaj on będzie ;-) 




Poznajecie może poletko, które latem obsiane było zielonym nawozem? Najpierw był tu 'samosiewkowy' kiepski lasek, który został wycięty zeszłej zimy (takie prace robi się zimą ze względu na ptaki). Pozostałości po drzewach zostały wyciągnięte (nie zepchnięte!!!) koparką dla zachowania jak największej ilości oryginalnego czarnoziemu. A potem już same przyjemności - nasz zaprzyjaźniony gospodarz Marian zaorał poletko parę razy swoim pługiem (oj sporo było korzeni itd), rozrzucił gówienko ze swojego gospodarstwa (mix z obory i chlewika) i na koniec zbronował ... aż strach patrzeć na te zdjęcia ile to roboty było ... 


Andrew 'ogarnia' swój nowy ogród na początku maja.

Marian i Albercik na ciągniku. 

Andrew wysiewa zielony nawóz.


Późną wiosną Andrew posiał mieszankę łubinu oraz facelii i na początku lipca było tak cudnie - również dla pszczół i motyli ... 




Teraz nadszedł czas sadzenia pierwszych krzewów owocowych. Zielony nawóz został przez Mariana zmieszany z gleba za pomocą pługa we wrześniu. Teraz ziemia wygląda tu naprawdę świetnie. Oto pierwsi kandydaci do jagodnika, który będzie częścią tego nowego ogrodu ... 






Maliny wczesne i późne, jeżyny i porzeczki z odkrytym korzeniem oraz borówki amerykańskie w donicach (przynajmniej były zadołowane w tych donicach w szkółce, a to już dobrze) kupiliśmy w poniedziałek i natychmiast zadołowaliśmy je w ziemi. Wielkie sadzenie w czwartek ;-)  relację zdam obowiązkowo.








Nasze psiaki nigdy nie próżnują i w czasie gdy my dołowaliśmy rośliny - nasza mała Molly zajmowała się zrywaniem pozostałych jeszcze na wigwamach dyń - uwielbia je, choć nie mam pojęcia co z nimi robi ... jakoś słoików w spiżarce nie przybywa he he






Tak jak pisałam mieliśmy też trochę pracy przy kompostowniku. Wiadomo - jesienią zawsze nazbiera się sporo materiału z ogrodu i kuchni (jak zawsze).   Na początku trzeba było zrobić miejsce w jednej z 'zatoczek', więc Andrew przerzucił gotowy już kompost do drugiej kupki gotowego już kompostu ;-)  Jak widać na zdjęciu materiał czeka na dużej pryzmie - wszystko teraz będzie przemieszane i w razie potrzeby rozdrobnione za pomocą szpadla ...





 ... i oto gotowa pryzma, którą teraz przykryjemy starym kocem.






Mamy też w jednym z kompostowników siano, które ścinamy każdego roku z naszej łąki i układamy na pryzmę pod przykryciem. Materiał, który z tego powstaje jest naprawdę niezastąpiony jeśli chodzi o ściółkowanie w sadzie, jagodniku, warzywniku i przy rabatach ozdobnych oraz kwiatach ciętych.  Nie posiadamy własnych zwierząt hodowlanych, które zapewniałyby nam obornika, więc zginęlibyśmy bez tego sianka ;-)






Ten materiał ma jednak to do siebie, że jest dosyć suchy - a więc przy układaniu 
pryzmy kolejne warstwy podlewamy obficie. Na wiosnę będzie pyszna ściółka, bo ściółka to podstawa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!







********






20-go któregoś tam października odbyło się też obowiązkowe, jesienne sadzenie czosnku ozimego (innego w ogóle nie uprawiamy). Tym razem z pomocą przyszedł nasz młody ogrodnik ;-) i udało nam się posadzić go naprawdę sporo, bo jednak każdego roku zbyt szybko kończą się jego zapasy - a ten sklepowy jest wiadomo jaki ...  Trochę więcej o tym na naszym facebook'u TUTAJ






*********








Warzywnik nadal obdarowuje nas pysznym jedzeniem. Zajadamy się zdrową zieleniną czyli liśćmi szpinaku, jarmużem, brokułem szparagowym i burakiem szpinkaowym (ojej można sobie język połamać od tych nazw).  Kopiemy ziemniaczki, marchew i seler. Zaczynamy podkradać się do pasternaków ;-) 

Pasternak jest super warzywem. W Anglii bardzo popularny - jedno z głównych warzyw podawanych na stół podczas Świąt Bożego Narodzenia! U nas mało znany z różnych dziwnych powodów, ale to nic nie znaczy ...  do odważnych świat należy. Jest warzywem dosyć twardym , a więc najlepiej smakuje zapiekany w piekarniku lub gotowany na parze a potem ucierany dla dzieciaczków - maluchy uwielbiają go, bo jest słodki, a mamy cieszą się bo oczywiście jest zdrowy - tak więc kto spodziewa się maleństwa powinien na 100% uprawiać pasternak w ogrodzie. My robimy z niego czipsy lub zapiekamy. Sposób jest taki:

- myjemy i obieramy pasternak

-  podgotowujemy delikatnie w wodzie w całości

- wyjmujemy z wody i ostrożnie skrobiemy 
do góry i na dół widelcem, żeby go 'pochropowacieć' 

- smarujemy oliwą, solimy i pieprzymy (możemy też posmarować miodem) 
i wkładamy do rozgrzanego piekarnika na 200oC do czasu aż pasternak będzie miękki, 
chrupki i złocisty (pewnie jakieś 30-40 min)

I tyle - pycha!!!!


Po więcej pasternakowych (parsnip ang.) przepisów zapraszam do BBC GoodFood ;-) 






Rabaty przed domem też jeszcze cieszą oko. Rudbekie rozsiały się, więc będę mogła posadzić je do indywidualnych doniczek i powiększyć swoja kolekcję - wszystko się kiedyś przyda. Przesadzam do indywidualnych doniczek wiele innych roślin, które same się u nas wysiewają i dziele już sporo bylin z przeznaczeniem do mojej szkółki ;-) Ale jak pisałam wcześniej - niewiele przycinam. Nie boję się martwych (uschniętych) roślin ani na rabatach ozdobnych, ani w warzywniku - bo przecież to całkiem naturalne, aby zostawić je aż do wczesnej wiosny, gdy zaczynają wypuszczać młode pędy - wtedy dopiero złapię się za sekator. Jeżeli stworzymy teraz w ogrodzie zimową pustynię - to będzie to moim zdaniem przestępstwo. 






Wprowadzamy trochę zmian w ogrodzie ziołowym (przesadzamy, dosadzamy) i koncentrujemy się na ogrodzie leśnym za szklarnią (na zdjęciu powyżej). Posadziliśmy w nim wiosną sporo cieniolubnych bylin i trochę krzewów. Latem wszystko strasznie pozarastało chwastami i siewkami topoli (okropność!!!) - ale po jednym dniu pracy spośród zielska wyłoniły się miodunki, bodziszki, epimedium, telimy, rutewki, serduszki piękne i dwa gatunki ciemierników.  Teraz wreszcie widać co i jak, i gdzie trzeba dosadzić więcej roślin i oczywiście cebulek. Wiosna będzie bajka!


Ach uwielbiam tego bodziszka w odmianie 'Ann Folkard' - tutaj oszroniony
i troszkę podmrożony, ale nadal bardzo ozdobny w porannym słońcu jesiennym.

Wiaderka już puste ... czekają na kolejne obsadzenia. Lada dzień posadzę
w nich narcyzy i laki pachnące - akurat będzie uczta na kwiecień/ maj.
Takie wiaderka nie rozpadną mi się pod wpływem mrozu, więc
spokojnie mogę sobie je zostawić przy ławeczce na zimę. 


O i jeszcze kilka fotek cykniętych dziś rano z dużego pokoju ;-) nie mogłam się powstrzymać ... 







UWAGA UWAGA ;-)  na zakończenie coś miłego ...

Z wielką przyjemnością zapraszam wszystkich czytelników ogrodników do wymiany nasionek - w tym roku już 4-ty raz (jejku jak ten czas szybko leci!) będziemy ruszać z Klubem Pożądanego Nasionka. Zabawa ta jest darmowa i naprawdę bardzo fajna, więc zaglądajcie do portalu NaOgrodowej.pl bo to właśnie przez tamtejsze FORUM będziemy mogli się wymieniać. A ja oczywiście jeszcze dam znać na blogu co i jak ... ale szykujcie się na początek listopada czyli już już za moment ;-) 


Życzę wszystkim dużo słońca na ten tydzień, a w szczególności na weekend. Z pewnością będziecie odwiedzać groby swoich bliskich i znajomych, ja osobiście bardzo lubię spacerować po pięknym cmentarzu Srebrzysko we Wrzeszczu - szczególnie jesienią. A w poniedziałek o 11.00 zapraszam do słuchania mojej audycji w Radio Gdańsk ;-)