niedziela, 23 marca 2014

Jak zapewnić sobie WCZESNE PLONY z ogrodu i kwiaty dwuletnie na wiosnę

Właśnie kończą się prace nad kolejnym wydaniem mojego ZIELENIAKA i dostałam telefon z redakcji z zapytaniem, czy te warzywka ze zdjęć są rzeczywiście zebrane teraz z mojego ogrodu. Szczerze mówiąc, to wcale nie zdziwiłam się na to pytanie - faktycznie Andrew po wykopaniu z gleby tak porządnie je wyszorował i związał gumką, że wyglądały jak z supermarketu ... no tylko, że teraz nawet i w supermarkecie nie znajdziecie tak świeżych i co ważniejsze młodziutkich por, marchewek, pasternaków i pietruch.
 Marcowo/kwietniowe zbiory z warzywnika - warzywa siane późnym latem. Seler pochodzi z zapasów przechowywanych w skrzyniach z piaskiem w chłodnej spiżarni, gdyż nie znosi mrozów.



W dzisiejszych plastikowych czasach odeszliśmy od 'produkcji własnego jedzenia' tak daleko, że sam pomysł wykopania tak smakowitych warzyw z ogrodu w marcu/kwietniu wydaje się graniczyć z cudem. Ale uwierzcie mi - jest to możliwe i każdy może przynosić do domu takie naręcza zdrowych, ekologicznych warzyw z ogrodu (lub spiżarni) przez calutki rok. Teraz mogę już sama za to poręczyć, bo wypróbowaliśmy to tu, na Kaszubach i nasze doświadczenia nie są oparte już tylko na tradycji angielskiej ale klimacie polskim.
Andrew wykopuje młode pory z warzywnika. Podczas mrozów miałam nagorsze myśli i bardzo się zdziwiłam, że po nadejściu wiosny wyglądały jakby nigdy nic ;-) Są pyszne, twarde i zdrowe ... ale czas oczyścić zagony pod inne warzywka.
Po zimie usuwamy 'zmęczone' liście pietruszki - niech wyrosną młode, my je chętnie zjemy ;-)  a i aromatycznym, białym korzeniem nie pogardzimy ... w szklarni już posiane nasiona pietruch na ten rok.

Bez względu na to, czy uprawiamy warzywa, kwiaty czy może storczyki lub kaktusy - złota zasada ogrodnictwa jest jedna: eksperymentuj i nie bój się siegać po nowe! Wiem, że już o tym kiedyś pisałam, ale jest to niesamowicie istotne - trzeba próbować różnych roślin i metod, myśleć samemu i analizować. Nie chcę tu zacząć żadnej burzy w szklance wody - ale tak między nami mówiąc, to bielenie drzewek jest nonsensem ... sama to podejrzewałam, ale teraz usłyszałam to z ust tylu sadowników, że mogę  ogłosić to wszem i wobec ;-) Bielimy .... bo wszyscy bielą. Lubimy być tradycyjni, ale przecież życie jest zbyt krótkie, żeby ciągle klepać to samo ;-) A jak ktoś lubi bielić, to niech chociaż doda jakieś kropeczki ...
Po przeczytaniu nowego wydania boBio u WAY, bardzo zaciekawił mnie artykuł Gorzkiej Jagody pt. "Kiedy skończyło się jedzenie z zeszłorocznych zbiorów, a nowe jeszcze nie urosło, to był przednówek" - naprawdę ciekawy tekst. Znalazłam w nim to, co najcenniejsze - doświadczenia i przekazy 'prawdziwych' ludzi. Jagoda pisze o swoich babciach - jedna z nich była bardzo tradycyjną kobietą, która pora, szpinaku, selera czy podobnych 'fanaberii' do swojego warzywnika nie wpuszczała ;-) Druga zaś babcia przed wojną znała nawet szparagi i karczochy, gdyż uprawiano je w jej okolicy 'na potrzeby państwa' ... czyli można było, tylko nie każdy chciał ... a szkoda, bo zupa bez pora, selera czy pietruszki musi być baaardzo mdła.
Koniec mądrości, bo pewno już zasypiacie. Teraz pokarzę Wam jak my z Andrew zapewniamy sobie wczesne plony. Dziś był pierwszy alarm końca zapasów - ostatni kompot truskawkowy wypity - tragedia!!! (serio)  Już to widzę ... za kilka dni będzie ostatni por z zagonu, ostatni seler z komórki i potem co ... no nic, bo w ogrodzie już wszystkiego pełno. W najgorszych momentach, tak jak ci XVIII-wieczni żeglarze będziemy walczyć ze szkorbutem kiełkami i marmoladą pomarańczową (fuj).



Jak zapewnić sobie wcześniejsze plony w ogrodzie?
  • robić własne rozsady w domu lub szklarni - wtedy w momencie, gdy gleba w ogrodzie jest wystarczająco ciepła i gotowa do wysiewów, to mamy już ładnie podrośnięte rośliny, które będą miały plony minimum 2 -3 tygodnie wcześniej, a czasmai nawet więcej (to samo dotyczy warzyw i kwiatów jednorocznych); 
  • przygotować glebę w ogrodzie poprzedniej jesieni. My pod koniec sezonu (w listopadzie) nawozimy rabaty przekompostowanym obornikiem i przekopujemy. Wiosną, gdy tylko gleba będzie już lekko osuszona od wody pochodzącej z topiących się śniegów lub deszczów i nie przylkeja się do butów ;-) delikatnie ją wzruszamy widłami ogrodowymi, grabimy i w ten sposób jest gotowa do wysiewów lub pod sadzonki. Robienie czynności związanych z obornikowaniem dopiero wiosną zabiera dużo cennego czasu i nie pozwala zbyt szybko 'wejść' na glebę;
  • przed wysianiem większe nasiona zawsze moczymy w wodzie, gdyż po posianiu do gleby szybciej wykiełkują i nie będą miały okazji być zjedzone przez szkodniki lub  zgnić zanim wytworzą korzonki;
  • sadzeniaki ziemniaków zawsze podpędzamy na miesiąc przed wysadzeniem w marcu;
  • wysiewamy wczesne nasiona i sadzimy sadzonki (np. bób, marchew, groch ogrodowy, pasternak, dymka, szalotki) aby następnie okryć je własnej roboty tunelami z białej agrowłókniny. Takie tunele ochronią rośliny przed chłodną pogodą, deszczami i gradem - zapewnią wyższą niż na na zewnątrz temperaturę;





Ogólnie okrywanie wysianych nasion i młodych sadzonek warzyw jest dla nas bardzo ważne. Używamy też mikrosiatki, która poza pogodą chroni rośliny przed szkodnikami. My jednak mamy już trzeci sezon dobrze uprawianej gleby z dużą zawartością humusa (kompostu, obornika) - więc te wszystkie techniki są łatwe w wykonaniu. Jeśli ktoś ma warzywnik na kiepskiej glebie po budowie domu, to najlepszym wyjściem jest zbudowanie rabat wzniesionych i wypełnienie ich czarnoziemem wymieszanym z humusem. Glebę na rabatach wzniesionych uprawia się bardzo łatwo i niezmiernie szybko się ona nagrzewa wiosną.  Myślę, że w tym roku zbudujemy kilka takich rabat w jedej części naszego warzywnika. Dla przyspieszenia dojrzewania roślin na rabatach można też zastosować czarną agrowłókninę, która przy okazji pomoże zahamować wzrost chwastów i zatrzymać wilgoć w glebie.






Tak jak wspominałam wcześniej - Andrew wysiał już bób - jest to super warzywo, które właścicwie nie boi się chłodów. Jeśli też chcecie teraz siać bób - to koniecznie zaopatrzcie się w nasiona odmiany, która jest najwcześniejsza. Nasz wysialiśmy najpierw na samym początku marca w szklarni do multipalet i kilka dni temu posadziliśmy młode siewki w podwójnym rzędzie w warzywniku.







Potem ten sam rząd przedłużyliśmy siejąc nasiona tej samej odmiany - będą rodzić plony mniej więcej od 2 do 4 tygodni później, więc będziemy mieli duuuuużo bobu non-stop ;-) Odmiana, którą używamy nazywa się Longpod. W sumie pewno będziemy wysiewać kolejne porcje bobu w 2 lub 3 tygodniowych odstępach (do połowy maja) co zapewni nam plony bez końca! Do wysiewów wiosennych wykorzystamy jednak odmiany późniejsze.






Na zagonie, gdzie kilka tygodni temu posadziliśmy dymki i szalotkę - tydzień temu wysialiśmy również wczesną marchewkę.  Do takich wczesnych siewów należy wybrać odpowiednią odmianę, która toleruje niższe temperatury - nasza odmiana marchwi to Amsterdam Forcing.  Jak widać na wcześniej przygotowanych zagonach Andrew pracuje 'z deski' - świetny sposób na minimalne ugniatanie gleby.





Po ich wytyczeniu i wykopaniu za pomocą krawędzi małej łopatki - rządki do których powędrowały nasionka marchwi zostały podlane mieszanką wody i ekstraktu z wodorośli, który wzbogacając aktywność mikroorganizów w glebie wspomaga zdrowe kiełkowanie i wzrost siewek.

Dodatkowo takie 'przedwczesne' podlewanie pomaga przy wyrównaniu dna rowków pod nasiona i zapewnia potrzebną do kiełkowania wilgotność. Nie ma potrzeby już podlewać ich po sianiu - pamiętajmy, iż to nadmiernie przyczynia się do  'uklepania' wierzchniej warstwy gleby.







Do marchewek dołączyły pasternaki i wszystko po wysianiu zostało przykrtye łukami z leszczyny oraz białą agrowłókniną. Marchewki będziemy zbierać już za 6 - 8 tygodni ... czyli w połowie maja jupiii! Pasternaki dopiero zimą ...




*********




Jeśli chodzi o rośliny ozdobne, to oczywiście poza wysiewami w szklarni - mam jeszcze w zanadrzu kwiaty dwuletnie siane w czerwcu zeszłego roku: wieczornik damski Hesperis matronalis i lak pachnący Erysimum cheiri. Obie rośliny świetnie przezimowały (bez żadnej osłony) i teraz szykują się do wiosennego kwitnienia.
Wieczornik damski widać na pierwszym planie (przed deskami) na powyższym zdjęciu - okaz zdrowia i szczęścia ;-) Właściwie mogłam już sadzić je na miejsca stałe we wrześniu zeszłego roku - ale nie do końca wiedziałam, gdzie mają być ... teraz posadziłam wieczornik 'masowo' na rabatach na kwiat cięty (jest to świetna i cudnie pachnąca roślina do wazonu)  - tak więc w maju i czerwcu będzie tam chmura wonnych kwiatków ... i opychających się ich pyłkiem owadów, gdyż wieczornik jest szalenie miododajny.






*******




Laki pachnące (niestety nie mam zielonego pojęcia jakie to były odmiany, gdyż po zimie zaginęły wszystkie  etykiety ;-) posadziłam tradycyjnie już w donicach z bratkami, narcyzami i tulipanami, a także pod płotem warzywnika w żwirze - laki lubią takie 'niewygodne' miejsca. Jest to dla mnie wielka radość, bo to pierwszy raz jak mam je tu, w Polsce. W Anglii bez laków nie byłoby wiosny - uwielbiam je. Pisałam o nich kiedyś TUTAJ.




Chciałam pochwalić się jak bardzo wypchałam siewkami naszą nową szklarnię i inspekt ... i w ogóle pokazać jak pięknieje ta część ogrodu. Ale chyba pozostawię to już na następny raz, bo jak zwykle rozpisłam się baaaardzo. Poniżej fotka z początku marca - na półce pomidory i sałaty, a pod nią chryzantemy w donicach (na kwiat cięty) i siewki cebuli w tle.






A wracajac do mojego ZIELENIAKA w czasopiśmie Zieleń to Życie - to naprawdę mam nadzieję, że  Wam się spodobał. Wygląda na to, iż w tym sezonie rubryka ta będzie pojawiała się regularnie co miesiąc.  Mnie osobiście nie bardzo wypada zachwalać swoje artykuły, ale szczerze podobały mi się materiały współautorów tego numeru. Bardzo ciekawe artykuły o egzotykach Eugeniusza Radziula oraz o pierwosnkach Jacka Marcinkowskiego, fajny pomysł na wierzbowy wianek z cebulką oraz świetny materiał Klaudyny Hebdy o zbieraniu soku z brzóz - ale najbardziej zachwycił mnie artykuł Wiesława Gawrysia pt. 'Nasze rośliny cebulowe'  - fascynujące!!!  Do długiej listy moich marzeń dołączył teraz taki a'la botaniczny wyjazd w celu zobaczenia na własne oczy tych cudów natury.  Jeśli nie mieliście jeszcze okzaji zajrzeć do marcowego wydania ZtoŻ, to TUTAJ jest podgląd do kilku ciekwych stron z tego numeru.

Tyle na dziś ... pędzę do ogrodu ;-)))


wtorek, 25 lutego 2014

ZIELENIAK Kasi Bellingham – czyli moja nowa rubryka!

Dla wszystkich, którzy lubią zaglądać do naszego ogrodu na blogu mam bardzo dobrą widomość – od dzisiaj będziecie mogli oglądać nas również na papierze ... i to na bardzo ładnym papierze na łamach mojej nowej rubryki ZIELENIAK Kasi Bellingham w miesięczniku Zieleń to Życie. Nie żartuję. Jestem z tego bardzo dumna i mam nadzieję, że i Wam się spodoba – w razie uwag, opinii i pomysłów piszcie – zobaczcie sami marcową okładkę (już w sklepach):
 
 
 
 
 
Oczywiście serdecznie polecam czasopismo Zieleń to Życie, ale nie tylko ze względu na moją rubrykę (chociaż jest super ;-) – wydaje mi się że jest w nim dużo ciekawych tematów i prawdziwie piękne zdjęcia. Oto spis treści na marzec – dla każdego coś się znajdzie:
 
 

 
 
 


                                                                              Pozdrawiam i zmykam do Poznania ;-)
                 PS. A jeśli chcecie zobaczyć ładne kompozycje kwiatowe, to zapraszam TUTAJ.

wtorek, 18 lutego 2014

Zapraszamy na WARSZTATY w naszym ogrodzie i jakie nasiona siać teraz ...

Pomimo pięknej słonecznej pogody za oknem, chciałabym jeszcze bardziej rozgrzać to lutowe południe zapraszając Was do siebie do ogrodu na warsztaty, które poprowadzimy z Andrew od maja do września 2014. Jeśli chcecie nas poznać i zobaczyć jak sobie tutaj żyjemy, jak i czemu uprawiamy ekologiczny ogród wśród kaszubskich lasów i co najważniejsze - nauczyć się jak uprawiać własny kawałek ziemi w sposób zgodny z naturą - zapraszamy.
 
 
Wszystkie informacje znajdziecie na naszej nowej stronie 
 
 
 
 
 
 
I jeszcze tylko małe PS na temat nasion. Nie będę o tym pisać teraz zbyt wiele, bo w tym tygodniu będzie dokładnie o tym artykuł Na Ogrodowej i poza tym MUSZĘ wyjść do szlarni bo umrę ... ale ogólnie można już zabrać się za pierwsze siewy. Ale tylko dla roślin, które:
 
A - potrzebują szczególnie długiego okresu kiełkowania - np. kleome ciernista;
B - nie boją się niskich temperatur i można je sadzić w ogrodzie już od początku kwietnia - np. groszek pachnący;
C - będą uprawiane w szklarni - np. pomidory, bakłażany, papryki;
 
Jeśli Wasze nasionka nie kwalifikują się do żadnych z powyższych kategorii, to odłóżcie je spokojnie do szufladki jeszcze do marca lub nawet kwietnia. Wszelkie cynie i kosmosy mogą jeszcze odpoczywać.
 
Oto ściąga z tego, co my w tym tygodniu wysiewamy na rozsady:
 
KWIATY:
  • groszek pachnący
  • aminki
  • lwia paszcza
  • orlik
  • jarzmianka większa
  • chaber bławatek
  • ośmiał
  • kleome ciernista
  • kobea
  • ostróżeczka
  • nachyłek
  • wilczomlecz Euphorbia oblongata
  • maciejka Matthiola incana 'Pillow Talk'
  • pysznogłówka
  • rącznik pospolity
  • Salvia patens
  • szałwia powabna
  • werbena patagońska
  • Vebena hastata
WARZYWKA:
  • karczoch
  • bakłażan
  • bób
  • burak liściowy
  • papryczka chili
  • ogórki do uprawy szklarniowej
  • jarmuż
  • groszek ogrodowy
  • papryka
  • szpinak - na młode listki
  • pomidory
  • rukola - na młode listki
  • słata liściowa - na młode listki
  • mizuna - na młode listki


Nasiona pomidorków, bakłażanów i papryk staram się siać ja najrzadziej, przykrywam je cienką warstwą wermkulitu.
 

Wprost do warzywnika można już sadzić (jak gleba nie jest pod śniegiem i nie jest całkowicie zamarznięta):
  • dymkę
  • szalotki
  • czosnek 
 
                                                                            POWODZENIA!!!
 
 
 
 



poniedziałek, 10 lutego 2014

Zimą nadal opycham się ekologicznym JEDZENIEM z własnego ogrodu.

Aż strach pomyśleć, jak długo nie było mnie na blogu - cały jeden miesiąc, to dla mnie dużo. Styczeń wessał mnie i z wielu różnych powodów nie pozwolił pisać. Pożegnaliśmy ukochaną nam osobę, a smutek zagłuszaliśmy pracą. Opracowywaliśmy tegoroczne warsztaty, przygotowywaliśmy nasze wycieczki do angielskich ogrodów i szykowaliśmy się na nowy sezon. Niestety nie byliśmy na wakacjach - chociaż podczas ferii z dumą  patrzyłam jak mój Albercik pierwszy raz w życiu zdobywał stoki na niedalekiej Wieżycy.  Teraz już zrobiło się prawie wiosennie i z coraz to większą radością myślę o ogrodzie.
 

 

 
 
Właściwie, to bardzo trudno jest nie zwariować z radości jak widzi się topniejący śnieg. Zapach w lesie i w ogrodzie jest taki świeży, że już samym jego wdychaniem można się najeść! Ogólnie trudno się powstrzymać od rozpoczęcia prac - wczoraj próbowałam 'wbić' się w glebę, ale oczywiście ziemia jest nadal lekko zamrożona! Widzę już jak mój zimnokrwisty, spokojny angielski mąż na mnie zerka - Kobieto - uspokój się! Ale co - ptaki śpiewają, psy szczekają, traktory burczą - wszystko budzi się do życia. Nawet zaczęłam chodzić szybciej - też tak macie? ;-)
 
Ale uwaga - nie dajmy się zwariować i naciągnąć na wczesnowiosenną bujdę. Prawda jest taka, że mieszkamy w Polsce i jest środek lutego. Nie siejemy, nie kopiemy, nie sadzimy ... czekamy przynajmniej do końca miesiąca. Pomimo tego, że angielskie nasiona już są ( zamówienia z katalogu SR wysyłam już jutro hurra!!!) i że dziś wystartował kolejny Zielony Kącik Badawczy na portalu NaOgrodowej.pl  - to na siew większości warzyw, kwiatów i ziół jest jeszcze stanowczo zbyt wcześnie. Pamiętajmy, iż większość z nich nie toleruje chłodu, a więc nie będzie ich można sadzić do ogrodu aż do połowy maja - nawet jeśli obejdzie się bez powrotu srogiej zimy (na co ja osobiście mam przeogromną nadzieję),  to kiełkujące roślinki będą musiały czekać na parapetach lub w szklarni ponad 2 miesiące ... w rezultacie będą to długaśne chudziaki narażone na choroby, gnicie i zasuszenie. Ogród to poważna sprawa - nie ma co się spieszyć - właśnie to zawsze powtarza mi Andrew ... i niestety ma rację.
 
 
 
Zapraszam wszystkich serdecznie do udziału w kolejnych eksperymentach z nasionami. Jeśli chcecie uprawiać w tym sezonie coś nowego, mało znanego czy trudnego - to zapraszam do naszego Zielonego Kącika Badawczego TUTAJ.
 
 
 
 
 
Mam jednak dobrą wiadomość dla niecierpliwych (takich jak ja ;-) - pod koniec miesiąca już można zabrać się za siewy (wszystko wewnątrz czyli na parapecie lub w szklarni):
  • roślin długo kiełkujących np. kleome ciernista lub werbena patagońska,
  • bylin odpornych na chłody - szczególnie tych, które kwitną już w pierwszym roku wegetacji np. krwawnik, jeżówka, ostróżka, jarzmianka czy świerzbiniec,
  • groszków pachnących - tak! można je już będzie spokojnie siać, gdyż rośliny te nie mają zbytniego problemu z chłodem - można je po wykiełkowaniu i podrośnięciu do około 10cm przenieść do inspektu lub chłodnej szklarenki ogrodowej, a po kilku tygodniach wysadzać do ogrodu - nawet w marcu/kwietniu w zależności od pogody. W razie mocnych przymrozków, aby nie szokować zbytnio młodych roślin, można okryć je białą agrowłókniną. Takie wczesne groszki wcześnie zakwitną ;-) Super zorganizowany ogrodnik (marzenie mojego życia) wysiewa groszki już jesienią ...
  • pomidorów, bakłażanów, papryczek i papryk słodkich, które planujemy uprawiać w szklarni lub tunelu,
  • różnych listków sałat czy ziół typu baby-leaf, które mają już wystarczający poziom światła do wzrostu. O sadzeniu listków baby-leaf krok po kroku poczytajcie TUTAJ. Polecam też artykuł Co kryje się w sałatach typu 'baby-leaf'?


Sałaty liściowe 'green salad bowl' i 'red salad bowl' uprawiane na baby-leaf.


 
 
A jak ktoś ma naprawdę super warunki (to znaczy ciepłą szklarnię) to może teraz siać pomidory, bakłażany i papryki do uprawy szklarniowej. Póko co jednak, zamiast tracić głowę na rzecz plonów nowego sezonu - spokojnie kończę, to co pozostało mi z poprzedniego. Mój ogród warzywny oraz spiżarnia nadal pełne są zdrowych pyszności. I chociaż wiem, że za miesiąc już nie będę mogła patrzyć na zimowe warzywa, to teraz jeszcze chętnie rozgrzewam nimi chłodne popołudnia. Zobaczcie, co trzeba zrobić, żeby ...
 
 
zimą nadal opychać się własnymi, zdrowymi,
pysznymi warzywami z ogrodu ...
 
 
 



Na początkek trzeba się dobrze do zimy przygotować - czyli zadbać o to, aby w ogrodzie rosły warzywa nadające się do zimowego przechowywania lub pędzenia. Świetnym przykładem jest cykoria. Jak wiadomo w zimie jest ciemno i żadne sałaty nie wyprodukowałyby w normalnych warunkach ani zdrowych, ani nadających się do jedzenia liści ... ale cykoria to inna sprawa. W sezonie jej liście są zielone i okropnie gorzkie, ale wystarczy w listopadzie całkowicie wykopać z warzywnika jej korzenie ...




... następnie odciąć liście i posadzić do dużych donic lub skrzyń, do wilgotnego podłoża ogrodniczego jak widać na zdjęciu poniżej. Korzenie (przypominaja trochę pietruszkę) nie zakopujemy całkowicie, tylko pozostawiamy na 2 cm odkryte. Całość podlewamy i ustawiamy w ciepłym miejscu - KONIECZNIE blokujemy światło (ja po prostu na tej donicy ustawiłam taką samą tylko do góry nogami). Chodzi o to, aby  nowe liście cykorii pędzić - są wtedy białe (lub żółtawe), cienkie i delikatne w smaku - tracą gorycz. Są pyszne i zdrowe. Najlepiej rosną na podgrzewanej podłodze, nasze stały w przedpokoju ;-)




Do pędzonych w ten sposób cykorii trzeba regularnie zaglądać, gdyż młode listki wyrastaja bardzo szybko. Wtedy można sobie co kilka dni skubać je do sałatek i w ten sposób mieć dostawy świeżych liści cykorii przez całą zimę. Baaaardzo polecam. Cykoria, którą uprawialiśmy w tym roku nazywała się 'Witloof'.



 
*********

 
 
 
Seler jest bardzo mało znany w Angli i dla odmiany to warzywo to ja wprowadziłam do naszego warzywnika. Było to dawno temu, w pierwszym sezone naszego wspólnego 'ogrodowania' i od tego czasu Andrew się z nim nie rozstaje. Seler zamarza przy mroźnej pogodzie, więc nie zostawiamy go zimą na zagonach. W listopadzie wykopaliśmy całość, oczyściliśmy z zieleniny (którą zamroziłam do zup) i ułożyliśmy w dużych skrzyniach z wilgotnym piaskiem. Przez całą zimę 'częstujemy się nim' i robimy super zupy i sałatki.
 


 
 
Gdzieś ktoś kiedyś napisał, że seler to takie brzydkie warzywo - jakoś nigdy w takich katygoriach o warzywach nie myślę ... chyba najważniejsze, że smaczne :-) Dodatkowo bardzo łatwe w obróbce. Proponuję przepis na:
 
 
 super łatwą i szybką w wykonaniu zimową zupę-krem z selerem
 
Składniki na 2 porcje:
 
1 seler umyty, obrany i pokrojony w kostkę
1 marchew pokrojona w kostkę
2 małe pory pokrojone w plasterki
30 gr masła
0,5 litra bulionu warzywnego lub z kurczaka
kilka łyżek śmietanki 30%
sól i pieprz
groszek ptysiowy lub małe suchraki
 
 
Wykonanie:
 
- pory dusimy na maśle w garnku z ciężkim dnem pod przykryciem przez 5 min.
- dodajemy seler i marchew, dusimy przez dalsze 5 min.
- całość zalewamy bulionem i gotujemy na małym ogniu przez 20 min.
- po zdjęciu z ognia miksujemy w blendzerze na krem i doprawiamy.
-zupa jest bardzo aromatyczna, więc można złagodzić jej smak kilkoma łyżami śmietanki 30%.
- serwować posypaną groszkeim ptysiowym lub sucharkami - inaczej nie ma na czym 'zagryść zęba'
:-) Smacznego!
 


 
*********




Kolejnym warzywem, którego zimą jest u nas pod dostatkiem - jest dynia. Z jej słodkiego miąższu robimy najczęściej zielone lub czerwone curry tajskie.  Jednak żeby 'przerobić' większe ilości dyni postanowiłam zrobić eksperymentalną zupę tajską i porcjami zamrozić - jest wspaniała, gdyż potrafi rozgrzać najbardziej nawet zmarźniętego ogrodnika! Przepis jest bardzo łatwy (ja robię tylko łatwe i szybkie potrawy, a od tych trudniejszych jest Andrew ;-), a zupa naprawdę niesamowicie smaczna i aromatyczna (ja dodaję do niej także troszkę oleju truflowego) - koniecznie spróbujcie mojej:
 
 
łagodnie rozgrzewającej zimowej zupy tajskiej z dyni i kokosa


Składniki na sporo porcji ;-):
 
- tyle dyni, co widać na zdjęciu
- 1 cebula - pokrojona w kostkę
- olej do smażenia
- 1 litr bulionu warzywnego
- 3 łyżki stołowe zielonej pasty curry
- 1 puszka mleka kokosowego
- liście kaffiru
- sól i pieprz
- olej truflowy (opcjonalnie)
- prażone płatki migdałowe
 
 



 
 
Wykonanie:
 
- dynię obieramy i oczyszczamy z nasion, a następnie dusimy na oleju rzepakowym w garnku z ciężkim dnem pod przykryciem,
- dorzucamy cebulkę,
- całość dusimy 10 minut lub do miękkości cebulki,
- dodajemy zieloną pastę curry i dokładnie mieszamy,
- dodajemy puszkę mleka kokosowego i 3 lub 4 liście kaffiru,
- wszystko zalewamy bulionem tak, aby całkowicie przykryć dynię, ja używam około 1 litra. Następnie całość gotujemy około 20 min.
- zdejmujemy z ognia i wyławiamy liście, miksujemy zupę na krem, doprawiamy solą i pieprzem.
- na końcu dodajemy (opcjonalnie) 1 łyżeczkę oleju truflowego dla smaku ;-)
- przy serwowaniu koniecznie polewamy łyżką śmietanki 30% i posypujemy prażonymi płatkami migdałowymi. Smacznego!
 
 

ja moją zupę uwielbiam siorbać z duuuużego kubka w towarzystwie ptaków w ogrodzie ...

 
******* 




Jak pisałam już wielokrotnie - nie wyobrażam sobie ogrodu warzywnego zimą bez kilku podstawowych roślin, które nie boją się mrozu i podczas 'mało zielonych' miesięcy zapewniają mojej rodzinie cennych witamin. Wśród nich obowiązkowo każdego roku jest szpinak wieczny (burak szpinakowy), o którym pisałam w zimowym numerze e-magazynu NaOgrodowej.pl TUTAJ. Tej niesamoiwitej rośliny nie ruszają mrozy do -25 stopni, a smakuje bardzo podobnie do normalnego szpinaku. W podobny sposób się ją również przyrządza i gotuje. Polecam. Odmiana nazywa się 'Perpetual Spinach' i tak jak większość naszych warzyw pochodzi z katalogu z ekologicznymi nasionami The Organic Gardening Catalogue.
.




Na liście zimowych 'musów' są też oczywiście rośliny kapustne: jarmuż, brokuł szparagowy i brukselka. Są one nie tylko smaczne i zdrowe, ale też bardzo dekoracyjne i dzięki nim warzywnik nawet zimą wygląda ciekawie. W czasie mocnych mrozów brukselki oczywiście pozamarzały na roślinach - ale co z tego? Potraktowałam je jak brukselki z zamrażalnika i po zbiorze natychmiast oczyściłam i ugotowałam - ale była pycha, bez porównania do tych ze sklepu. W tym roku siejemy brukselki w kolorze purpurowym ;-)
 
UWAGA. Jeśli też uprawiacie kapustne w warzywniku zimą, to pamiętajcie, że bardzo jest im źle podczas mroźnych wiatrów - przy najgorszej pogodzie warto jest więc okryć je białą agrowłókniną.



Podobnie do brukselki robiliśmy z porami. Teraz gleba nie jest już tak zmarźnięta, więc możemy je spokojnie wykopywać z zagonów - ale podczas mocnych mrozów, gdy bardzo bardzo chciało się zupy porowej ... było trochę gorzej. No ale brało się nóż i jak najdalej się dało wycinało się pory z zagonu - wtedy szybko do domu - pory oczyścić, posiekać w plasterki i dalej postępować jak z tymi z zamrażalnika - na masełko z czosnkiem i ziemniakami ... itd itd i zupa-krem z porów i ziemniaków gotowa - dla przypomnienia przepis jest TUTAJ. Mniammmmmmm ....
 
 
Hitem sezonu była (i nadal jest) młoda marchewka. Ogólnie - bez wzglęu na porę roku - zawsze zbieramy nasza marchewkę gdy jest jeszcze dosyć młoda. Chcieliśmy również się nią cieszyć późną jesienią i wczesną wiosną, więc Andrew wysiał kilka rzędów w warzywniku pod koniec lipca ... na święta w grudniu jedliśmy już pyszne młode marcheweczki i teraz, gdy ziemia trochę odmarzła, to znowy wykopujemy i wcinamy tzw, baby carrots co widać na zdjęciu poniżej. W piasku w garażu też mamy marchewkę (przydała się w styczniu), ale taka świeża z gleby jest bezcenna ... najwyraźniej mrozy do -25 nie są dla niej takie groźne.
 




No i oczywiście są jeszcze kompoty, dżemy, ogórki kiszone i buraczki. W buteleczkach zaś sok z czarnego bzu (dzięki któremu nie chorujemy tej zimy zupełnie!!!) z malin i truskawek. I nawet nie chodzi już o oszczędności finansowe (chociaż te są oczywiście bardzo ważne dla każdej rodziny), ale o świadomość tego, że je się wolne od chemii i bezsensownych kilometrów (food-miles) warzywa zgodnie z porami roku ... tak jak natura zaplanowała. 


 
 


                                                                           Pozdrawiam wszystkich wczesnowiosnennie ;-)