piątek, 26 października 2012

Na rabacie, PORA NA PORA i wyróżnienia

Kochani ... naprawdę jestem pod ogromnym wrażeniem Waszej ciężkiej pracy przy zbieraniu, segregowaniu, suszeniu i opisywaniu nasion. Bardzo podobała mi się myśl Maszki na temat poznawania każdego nasionka ‘osobiście’ – faktycznie codziennie patrzymy na kwitnące za oknem kosmosy, nagietki czy powojniki – ale czy wiemy jak wyglądają ich nasionka? Wydaje mi się, że takie zbieranie i ‘obcowanie’ z  tymi maleńkimi, lecz jakże ważnymi nasionami to już wyższy stopień wtajemniczenia ogrodnika, to już całkiem dotyka duszy. Tworzy się bardzo spacjalna więź pomiędzy rośliną a człowiekiem, poznajemy się jeszcze lepiej ... a przez to nabieramy doświadczenia, pewności siebie i stajemy się lepszymi, odważniejszymi ogrodnikami. Dziękuję za takie duże zainteresowanie Klubem Pożądanego Nasionka!
 
 
 
 
Ale póki jesień i zima, to wysiew nasion tylko w marzeniach. Chociaż zawsze można działać. Zimą można planować co się gdzie posadzi na wiosnę, a teraz czas przygotować rabty w ogrodzie. Już pisałam TUTAJ, jak przygotowuję glebę na rabacie na kwiat cięty na przyszły rok. Poniżej kilka fotek z naszych działań:
 
 
 
 Gladiole już wykopane i osuszone. Pięknie się rozmnożyły. Bulwy ogromne. Wiosną kogoś drogiego nimi obdaruję.

 

 
 
Postanowiłam, że najwyższy czas odgrodzić moje rabatki na kwiat cięty od reszty warzywnika - jakoś zawsze wkradały mi się na ich tyły sałaty i pietruszki - teraz czystka rasowa: tylko kwiaty na rabacie. Andrew został wysłany do lasu po gałęzie ... widać, że gdzieś tu jest bo zawsze chodzi z kubkem gorącej herbaty, a kubek znalazłam. Mam nadzieję, że dzikom spodoba się mój Bolesławiec, już jeden podobno sobie wzięły :)
 
 
 
 
 
I zrobił mi Andrew super płotek, który pasuje do ogólnego wyglądu naszego wiejskiego ogrodu warzywnego. Dodatkowo łuki z gałązek jarzębiny będą pomagałay podtrzymywać wybujałe kosmosy i kleome. Jestem zadowolona. Fajnie jest mieć chociaż raz w roku taki porządek na rabacie!
 
 

 
 
Po ostatecznym oczyszczeniu rabaty i ustawieniu płotków zabrałam się za sadzenie tulipanów. W tym roku dwie wypróbowane odmiany: Ballerina i Uncle Tom. Niestety tak późno zabrałam się za kupowanie cebulkowych, że w sklepach internetowych było już wszystkiego po kilka sztuk, a w szkółkach tylko jakieś super wyfikane odmiany tulipanów o niebieskich lub niesamowicie karbowanych płatkach. Hmmmm ... w hurtowni udało mi się jeszcze złapać te dwie odmiany, które będą ładnie wyglądały wiosną również w wazonie. Posadziłam 200 sztuk - może coś więc się z tego wykluje.
 
 



Tam, gdzie są badylki planuję posadzić białe i błękitne ostróżki - jeszcze tej jesieni. Ostróżki są duże, więc na moich chudych rabatch zmieszczę tylko 20 sztuk. Widać też obcięte łubiny, wilczomlecze i przywrotniki ostroklapowe. Ścieżka czeka na ułożenie kamienia polnego.

O! A tak właśnie cudownie było kilka dni temu. Jak w lecie. Sandałki nawet musiałam wykopać spod kaloszy i cieplejszych butów na jesień. Tego dnia odkryłam straszną prawdę, której mieszkając na Wyspie nie znałam. Otóż podczas regularnego obmacywania roślin na rabacie zdiagnozowałam brak korzeni u 3 rosnących obok siebie łubinów (same zielone jeszcze czupryny, jak głowa biednej Marii Stuart po ścięciu). Tuż tuż wielka dziura wykopana przez Mazie - czyżby nornice????? OMG! Tak, nornice zmasakrowały kilka dobrych metrów kwadratowych warzywnika. Jestem spokojnym (po Nervomixie) człowiekiem więc z niedowierzaniem, lecz bez nerwów powyjmowałam więcej takich głów Królowej Szkocji - np cały rząd mocno wyrośniętej już pietruszki - ale ani kopru włoskiego ani szpinaku nie ruszyły. No i oczywiście panika - 3 łubiny przeżyję, ale co będzie z moimi tulipanami!!!
 



Mazie ryła w ogrodzie cały dzień (nie wiem jak ona oddycha pod tą ziemią) i oczywiście nic nie znalazła, bo w tym czasie nornice pewnie pływały już jachtem po spokojnych morzach karaibskich i popijały zmrożone drinki. Prawda jest taka, że labradory są lepsze na kaczaki - nie nornice, ale dziewczyna przynajmniej ma zajęcie. Ja zabrałam się za obronę ogrodu poważnie - sięgnęłam po stare zapiski Andiego. Pochodzą one z czasów, gdy uczęszczał do Moulton College na kurs ogrodnictwa ekologicznego - jego zapisaki to istna skarbnica wiedzy. Pierwsze kroki do podziękowania nornicom za współpracę to:
 

UTRZYMANIE PORZĄDKU W OGRODZIE - USUNIĘCIE STARYCH, ZESCHNIĘTYCH LUB ZGNIŁYCH ROŚLIN, WYGRABIENIE ŚMIECI (TYPU CHWASTY, DROBNE GAŁĄZKI, KAMIENIE)  - TAK ABY NORNICE NIE MIAŁY GDZIE SIĘ CHOWAĆ PRZED SOWAMI, LISAMI, MYSZOŁOWAMI I KOTAMI.
 
REGULARNE PRACE W OGRODZIE I HAŁAS - NORNICE NIE LUBIĄ HARMIDERU, WIĘC NIE ZNIOSĄ DZWIĘKÓW PRACY PRZY GLEBIE (KOPANIE, GRABIENIE, etc.).
 
A latem posadzę w ogrodzie odpowiednio nielubiane przez nornice rośliny. Myślę, że na topie oprócz jednorocznych będą szachownica cesarska i czosnek bułgarski - super śmierdziaki. Czy ktoś ma w ogrodzie czosnek bułgarski (ma dwie łacińskie nazwy Nectaroscordum siculum - dawniej Allium bulgaricum). Jestem bardzo ciekawa, jak znosi nasz klimat.


 Mazie na tropie potwora.
 
********

Zaczyna się pora na pora. Uwielbiam porę na pora - bo mogę zabrać się za robienie jednej z naszych najukochańszych zup. Była to jedna z pierwszych zup, które nauczyłam się robić 'na swoim' po ślubie. Mieszkaliśmy wtedy nad samym oceanem, obok misteczka Skibbereen w Irlandii. Andrew rewitalizował stary ogród kuchenny 'za murem' (czyli kitchen walled garden), w którym było naprawdę dużo warzyw. Były również wiktoriańskie szklarnie, inspekty, szkółka roślin, ogród ziołowy i ogromny wybieg dla wszelkiego rodzaju ptactwa domowego. Zimą opychaliśmy się brukselkami, pasternakami i oczywiście porami.
 
 
 
 
Od tego czasu na naszym jesienno-zimowym menu przynajmniej raz na tydzień pojawia się ta super prosta zupa-krem z pora i ziemniaków. Pewno każdy z Was zna i w jakiś sposób robi tę popularną na Wyspach zupkę, ale chciałabym się podzielić moim przepisem. Latem można wykonać jej zimną (a nawet zmrożoną) wersję zwaną z francuskiego vichyssoise, ale to już bez dodatku masła.
 
 
ULUBIONA ZUPA-KREM Z PORA I ZIEMNIAKÓW
 
Składniki:
  • 2 duże pory - umyte
  • 4 duże lub 6 małych ziemniaków - umytych lub obranych
  • 1 łyżka masła
  • 1 l. rosołku warzywnego lub z kury
  • 2 ząbki czosnku
  • 250 ml mleka
  • sól i pieprz do smaku 
 




Wykonanie:
 
  • Pory tniemy na plasterki, czosnek wyciskamy, ziemniaki kroimy na mniejsze części. Ja tym razem ziemniaki tylko umyłam, ponieważ są one prosto z ogrodu. Sklepowe raczej bym obrała.
  • W dużym garnku rozpuszczam masło i wrzucam pory, czosnek oraz ziemniaki. Uważam, aby warzywa się nie przypaliły. Na malutkim ogienku, pod przykrywką 'pocą się' przez 10 minut.
  • Przygotowuję litr rosołku i zalewam warzywa. Doprowadzam do wrzenia i gotuję około 20 minut - aż ziemniaki będą miękkie.
  • Po zdjęciu z ognia trochę można przestudzić, a następnie blenderem zmielić całą zupę. Ja nigdy nie czekam, gorącą zupę zamieniam w krem, dolewam mleko, sól oraz pieprz do smaku, mieszam i podaję. SMACZNEGO!
  • Zupę można spokojnie zamrozić. Przechowywać w lodówce.
     
Zupa ta jest świetnym dopalaczem na lunch - szczególnie dla pracującego w jesiennym chłodzie ogrodnika. Ma delikatną konsystencję oraz smak, więc lubią ją zarówno dzieci, jak i dorosłe marudy. Podobno jeśli się regularnie je zupy warzywne na luch, to można żyć 100 lat!


 
 
 
********


 
Serdecznie dziękuję za wyróżnienia, których otrzymywanie sprawia mi przeogromną przyjemność. Nie wiem jakie są zwyczaje przyjmowania tych słodkich plakietek - słyszałam, że trzeba o sobie coś napisać ... ale Wy już właścieiwe wszystko o mnie wiecie. Nie chcę zanudzać. Przekażę więc wyróżnienia dalej. Ciężko jest wybrać kilka najlepszych blogów, ponieważ tyle z nich jest tak szalenie inspirujących i pięknych ... wiem jak dużo ciężkiej pracy idzie na tworzenie postów - podziwiam Was wszystkich za chęć do działania, motywację, dostrzeganie piękna ... oto tylko kilka przykładów moich ulubionych blogów (mam 2 wyróżnienia, więc mogę poszaleć):
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

 
 A oto plakietki dla Was, które dostałam od:
 
Taliby z bloga  KOLORY MOICH PASJI
 
 
 
 
Dorany z bloga  POD NIEBIEM SZEROKIM
 
*******

 
Thanks to Aga of ZIELONA EKSPANSJA for my lovely award, Andrew xxx
 
 
 
Dziękujemy i pozdrawiamy!!!

34 komentarze:

  1. Ach, jak ja zazdroszczę wszystkim posiadaczom ogrodów! Pory niesamowicie dorodne a przepis na pewno wypróbuję!! Miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Też uwielbiam leszczynowe płotki, ale takich łukowatych jeszcze nie mam w swoim ogródku. Pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Andrew jest prawdziwm artystą, nie mogę się napatrzeć na te faszynowe płotki, przepiękne są i klimatyczne bardzo.
    Na nornice i krety nie ma rady, ale to prawda, że nie mogą mieć ciszy i spokoju. U mnie przez ponad pół roku miały wczasy całymi rodzinami na założonej łące. Po skoszeniu, tylu dziur i kopców naraz w życiu nie widziałam. No i już nie mamy łąki, tylko z powrotem nudny, zwykły trawnik. I bądź tu człowieku ekologiczny:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gabrieluś może trzeba spróbować znowu założyć łąkę w tym miejscu i zaintalować jakiś 'hałaśnik' - są sposoby, np butelki wbite w ziemię w których szumi wiatr, czy butelki osadzone do-góry-nogami na metalowych prętach wbitych w ziemię - są sposoby na te futrzaki. Szkoda Waszej łąki, macie taki duży ogród z tyloma różnymi 'wnętrzami' łąka byłaby super. Masz zdjęcia łąki z 'dobrych szasów'?

      Usuń
    2. Mam zdjęcia, no ale to już historia.
      Kasiu, tam były wbite, jak w całym ogrodzie te piszczące urządzenia na baterie, mamy je na całej reszcie, działa, zwłaszcza w duecie z takim śmierdzącym płynem.
      Butelki to dawny sposób mojego ojca, ale w innym ogrodzie, w naszym był mniej efektywny.
      Ale na łące był spokój i cisza, nikt tam nie łaził, podlewanie automatyczne wyłączyliśmy, no bo kto by łakę podlewał? Więc była tylko przez jeden sezon, ale potem zrobiła się brzydka po tych upałach straszliwych i ulewach na zmianę, a po skoszeniu - masakra, sami widzieliście.
      Dodam jeszcze że tuż po koszeniu, moje koty miały używanie i upolowały dzień po dniu cztery wyjątkowo wielkie i tłuste nornice. Tak skończyły się im wczasy w moim ogrodzie. Oczywiście pozostałe nornice z plemienia są, ale nie dają na razie za bardzo w kość.
      Ziemia u nas jest dość ciężka, gliniasta, jest w niej bardzo dużo dżdżownic, więc nic dziwnego że są krety i nornice. Nie sadzę więc tulipanów, tylko narcyzy w dużej ilości, bo żadne zwierzątka nie zjadają ich cebul, są dla nich trujące. Czosnków też nie ruszają, więc jak otoczysz tulipany kordonem z czosnków, będzie pięknie na wiosnę.
      A powiedz mi jeszcze, czy wy będziecie wykopywać tulipany, czy traktujesz je jako jednorazówki?

      Usuń
    3. Święta racja z tymi narcyzami i czosnkami - dodatkowo to piękne kwiaty, więc w ogrodzie są jak najbardziej welcome. Posadziłam tulipany głównie na kwiat cięty i będę sadzć w donicach. Na rabatach też nie sadziłabym tulipanów ... a jeśli już to na pięćset procent wykopałabym je po kwitnieniu i wyrzuciła na kompost. Tulipany w moim doświadczeniu to jednorazówki - nadają sie na rok, potem zawsze coś tracą z wyglądu, albo wogóle nie kwitną aż za dwa, trzy sezony - życie jest zbyt krótkie! Tulipany to taki trochę rartyas.
      Buźka!

      Usuń
  4. Uwielbiam takie płotki!!! Szkoda, że nie mam do lasu tak blisko jak Wy... Zawsze mam ogromny problem z wygonieniem Olafa do pobliskiego lesku leszczynowego... (u nas jest to wyprawa ciągnikiem z przyczepą...) A czeka nas taka wyprawa, bo na wiosnę przenoszę warzywnik bliżej domu i mam OGROMNE plany!!! Podniesione rabaty i eko płotki z patyków...ogród warzywny, jagodnik, zielnik... Wszystko na razie w głowie niedługo zostanie przeniesione na papier :-)
    A zupkę z porów uwielbiam! Nigdy jednak nie dodawałam mleka... muszę spróbować :-)
    ***
    A jak się spojrzy na Ciebie przy pracy w ogrodzie to aż się chce człowiekowi zacząć działać :-)
    ***
    I jeszcze dziękuję za wyróżnienie!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cała przyjemność po mojej stronie! Bardzo jestem ciekawa Twoich przyszłorocznych planów - będziesz miała ręce pełne roboty! Czekam już na wiosnę. Ściskam mocno, K

      Usuń
  5. Kasiu piękne płotki, ściągnę ten pomysł na przyszły rok do mojego warzywnika :) Bardzo mi się podobają - niestety nie mam tak uczynnego Męża jak Twój, więc sama będę musiała to wykonać - może dam radę. U nas nornice również się pojawiają czasem, ale moja sznaucerka z powodzeniem je wygania z ogrodu. PODOBNO SZNAUCERY TO SĄ DOSKONAŁE PIESKI DO TAKIEJ WŁAŚNIE ROBOTY :) KORONY CESARSKIE RÓWNIEŻ POSADZIŁAM - ZOBACZYMY CZY WZEJDĄ NA WIOSNĘ. Cudne pory - czy to z Twojego ogródka? Czy to jakaś specjalna odmiana? Wyglądają fantastycznie. Kasiu, a tak mi się przypomniało, jesteś expertem od jarmużu - powiedz mi proszę jak się nazywa ten jarmuż z dużymi, karbowanymi liśćmi - czy można w Polsce dostać jego nasionka? Pozdrawiam. Buziaki Madzia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ proszę bardzo - proszę ściągać pomysły, cottage gardens to moja specjalność :)

      Fajnie masz z tymi zwierzakami, Mazie to przerośnięty piesek kanapowy - jeśli kiedykolwiek złapie mysz, to pewnie tą naszą domową z klatki u Albercika w pokoju :) Tak, szachownice cesarskie powinny zadziałać - mi takie zapachy nie przeszkadzają - ale faktycznie jest to zapach BARDZO mocny, nawet jak się kopie rabaty w pobliżu to czuć. To samo jest z czosnkiem bułgarskim - ale ten nadaje się bardziej na miejsca pół-zacienione. Chciałabym go tu u siebie mieć, ale nie wiem czy przeżyje w Polsce.

      A ten jarmuż to Redbor (purpurowy) albo może być zielona wersja Blue Siberian - nie jestem pewna czy są w Polsce. Jak Ci bardzo zależy do ogrodu pokazowego to mogę pomóc. Narka , K

      Usuń
  6. Pierwsze co sobie pomyślałam, to to, że jak taki łuk jarzębinowy wystrzeli, to lepiej jak kije-samobije:) Jak głęboko są "wepchnięte" w ziemię?
    Pory macie jak w wojsku: równo i pod sznurek. I przepiękne...Zazdraszczam:), bo u mnie ziemia pod warzywa była bardzo zła, wiele lat nikt nic tu nie uprawiał, więc mimo wstępnego przekopania, podratowania grządek kompostem dwuletnim i podsypania azotfoski (miałam nie używać, ale mnie sąsiad namówił:), to moje pory przypominają wyrośnięty szczypior:)) No nie udały mi się w tym roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj te kije są wepchnięte w ziemię przynajmniej na 20 - 30cm. Zależy też jaka gleba - ja tu mam gliniaste piaski, jakoś nie wystrzeliło - jeszcze :)
      A jaka masz glebę w ogrodzie? W jakim rejonie jesteś? Ale nawet bez względu na glebę przepis na sukces to zawsze obornik!!!!!!!!!!!!!! O azofosce już nie będę nic pisać bo szkoda klawiatury, a kompost jak najbardziej - może też być ziemia liściowa, podłoże z pieczrkarni, obornik kurzy. Jesienią i wiosną. Trzeba poprawić strukturę gleby, a potem to już będzie łatwiej - nawet azofoska wtedy pomoże :)

      Pozdrawiam i zapraszam w przyszłym tygodniu do Na Ogrodowej - chyba koło środy będzie artykuł o oborniku w ogrodzie. K xxx

      Usuń
    2. No to nie wyskoczą te łuki:)
      Odpowiedź przesłałam na maila biurowego, aby tu nie zaśmiecać.
      Na Ogrodową zajrzę, a obornik zakupię w przyszłym tygodniu.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  7. Tobie Kasiu kotków brakuje. U mnie nornicy nie uświadczysz a przyżekam ,że nie mam porządeczku na rabatach . Widzę już te twoje kwitnące tulipany i ostróżki i cała tą rabatkę.Andrew się wyspecjalizował już chyba w tym wiciu płotów. Świetne są.u mnie pora na pora zawsze. Krem z pora -delicja. W twoim poście jeszcze tak ciepło i słonecznie a u mnie spadł śnieg. Teraz to faktycznie już tylko sobie można będzie plany snuć ile to wiosną nie narobimy a wiosną znowu do galopu. Dziekuję za wyróżnienie ale już chyba mi kiedyś dałaś pierwsze jakie dostałam ,chyba po drugim moim poście :-).Trzymajcie się ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana! Tobie wyróżnienia będę dawać do końca świata, bo tak mi w sercu zaległ Twój blog - i nic na to już nie poradzisz :)

      Andrew nie chce niestety kota, bo boi się o ptaki - chociaż ja zawsze byłam kociarą. Ale po troszku z nim sympatyzuję jeśli chodzi o ptactwo. Zobaczymy jak to będzie - jak trzeba, to trzeba!

      Buźka! (ten Twój kot z banera jest fajoski - jak na kota przystało podkurzony, ale ostatecznie skłonny do negocjacji jeśli w grę wchodzi kawałek tuńczyka ... )

      Usuń
    2. Kot na nornice i myszy i...ptaki niestety też. Andrew ma powody, by się bać o skrzydlate. Mój Pan Kracy poluje na wszystko co się rusza, fruwa, pełza...nawet na chrząszcze majowe, pasikoniki czy motyle. Orion za to, psiak uroczy zadusił ostatnio...szczura. Niestety nie odpuszcza też jeżom, choć nie mam pojęcia jak to robi. Biedne zwierzaki chyba zawału dostają...Przyroda jednak i Natura choć zapierać potrafi dech z zachwytu, bywa tez okrutna i bezwzględna.
      Pozdrawiam obie Ogrodniczki:)

      Usuń
    3. Niestety. Właśnie z tego powodu długo nie decydowaliśmy się na psa. Mamy tu sarny, dziki, zające i pełno wszelakich innych mniejszych mieszkańców lasu - a w życiu nie uwiązałabym psa na łańcuchu ani trzymała cały dzień i noc 'za kratkami'. No, ale jak to w życiu bywa pies zdecydował się na nas - teraz, jak tylko zakończymy kłaść elewację ( może nawet z tydzień lub dwa) zabieramy się za ustawianie siatki leśnej. A ptaki itak mają stracha, bo odwiedzają nas obce koty, jest ich tu sporo.

      Usuń
  8. Trafiłam na twój blog i ogromnie mi się podoba! Masz wielki teren do zagospodarowania ;) życzę powodzenia bo sama mam nie mniejszy. Będę tu często wpadać i podglądać.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa i życzę powodzenia! Ja nawet nie marzę o zagospodarowaniu całej działki - nie ma szans w tym życiu. Każdego dnia zadziwia mnie ogrom pracy, jaka nas jeszcze czeka. Ale mnie cieszy każdy skrawek, nawet donice z kwiatami mogą być ... potrzebna nam tu armia ogrodników i oczywiście jakiś bogacz. Pozdrawiam cieplutko!

      Usuń
    2. Oj ja też nie marzę o zagospodarowaniu całości, szczególnie że nie stać mnie na armię ogrodników a nie wyobrażam sobie siebie ogarniającą 9ha ogrodu, a mam bujną wyobraźnię ;) Wyrywam więc po kawałku z chwastowiska, jakieś fragmenty, a na koniec sezonu padam na nos. To widać nawet po moim blogu, czym więcej pracy w ogrodzie, tym mniej postów ;) A i tak zostaje morze niezrobionych rzeczy...taki urok ale i duża frajda.
      Pozdrawiam i "do przeczytania" ;)

      Usuń
    3. Chciałabym zobaczyć Twojego bloga, ale blogger mówi mi, że Twój profil jest niedostępny. Jaki jest adres Twojego bloga?
      Pozdrawiam!

      Usuń
    4. mój blog to:
      http://theboggarden.blogspot.com/

      Nie wiem czemu blogger nie lubi mojego profilu ??? ;)

      Usuń
  9. Wasz warzywnik podziwiam nieustająco i o każdej porze roku :)
    Nie przepadam za zupą porową, wolę krem brokułowy i ten robię dość często. Może dla odmiany zrobię kiedyś krem z pora według Twojego przepisu.
    Pozdrawiam serdecznie jeszcze bez śniegu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, ale taki krem brokułowy też bym zjadła, bo uwielbiam brokuły. Zazwyczaj robimy z takim śmierdzącym serem typu Stilton, a jaki jest Twój pomysł na krem z brokuł?

      Usuń
  10. Witaj Kasieńko po dłuuugiej przerwie!
    Pora również uwielbiam, a zupa-krem jest rewelacyjna. Jako łasuch serowy przed samym podaniem dodaję jeszcze startego parmezanu... Ostatnio robiłam też canelloni z brokułami i porem - wyszły super! Nawet teść, który jest raczej sceptyczny do tego typu potraw zażyczył sobie dokładkę:-)
    Kasiu - odpowiadając na Twoje pytanie sprzed kilku postów to posadziłam ponad 400 cebul w tym roku. Wśród narcyzów miałam: Recurvus, Mount Hood, Gigantic Star, Erlicheer, Constantinopole, Sir Winston Churchill, Scarlet Gem, Bridal Crown, Ice King, Obdam i Dick Wilden. O narcyzie kwitnącym w maju nie słyszałam i niestety nie znalazłam nigdzie tej odmiany, o której pisałaś:-( Oprócz narcyzów posadziłam jeszcze trochę lilii, krokusów, zawilcy i czosnków (bułgarskiego niestety nie miałam).
    Kasiunia wybacz, że ostatnio rzadko komentuję ale czasu mam jak na lekarstwo (Maksio rozpoczął szkołę, pozostała dwójka szkrabów jest dość mocno absorbująca, sporo obowiązków domowych i nawet nie wiem gdzie umknęły mi ostatnie dwa miesiące...).
    Jeszcze jedno - co do zadyniowanych - ostatnio jadłam risotto z dynią, rukolą, szynką parmeńską i suszonymi pomidorami, pychota! Polecam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No problemo - rozumiem, że masz sporo obowiązków. Wiem, jak to jest. A właściwie, to nie wiem - ja mam 1 malucha i też czasu mi brakuje. A Ty aż trójkę. Podziwiam, ale i zazdroszczę, bo duża rodzina to prawdziwy skarb. Chciałaby się więcej dzieci, ale strach bo brak czasu!!!

      Masz rację - parmezan świetnie pasuje do wszelkich dań z pora (i nie tylko :) ). Też wszystko nim obypujemy, Albert niestety też już się uzależnił. A jak robiłaś te canelloni - dałaś przepis na gdzieś na blogu?

      Kochana nic się nie martw - widzę, że nawet o tym nie wiesz, ale to jest właśnie Narcissus poeticus var. recurvus (czyli pierwszy narcyz z Twojej listy), który zakwita późno i jest niesamowicie pachnący! Ale fajnie - koniecznie daj znać jak Ci te wszystkie cuda powyrastają. I oczywiście relacja na blogu będzie mam nadzieję! Strasznie jestem ciekawa bo kocham narcyzy, a 400 sztuk to już nie przelewki.

      Usuń

  11. Kasiu, podoba mi się u Was szalenie, płotki przepiękne, podglądam i też próbuję coś sklecić.

    Uwielbiam zupę porową ale tylko wtedy, gdy pory mają silny porowy aromat. W tym roku, pory z mojej uprawy pozbawione są tego wspaniałego zapachu.
    Czy ktoś wie dlaczego? Czy to ma związek z odmianą czy jest inny powód?

    Pozdrawiam z zaśnieżonych Beskidów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurka nie wiem co z tymi porami - ja jestem taki pies na warzywa, że zajadam się porami bez zastanowienia się nad smakiem - chyba nie jestem takim wyrafinowanym smakoszem jak Ty. Ale jeśli chodzi o aromat, to może mieć na to wpływ odmiana - i może jeszcze pogoda. Czy przypadkiem pory nie smakują 'bardziej porowo' zebrane już po pierwszych przymrozkach?

      W przyszłym roku wybieraj odmiany warzyw jak najmniej komercyjne - ponieważ te, nastawione są na ilość i wygląd, a nie na jakość. Może uda Ci się dostać nasiona starych odmian. Powodzenia i daj znać, jak takowe znajdziesz.

      Pozdrawiam z całkowicie niezaśnieżonych jeszcze Kaszub - dzięki Bogu!!!

      Usuń
  12. Do zupy porowej od czasu do czasu dodaję kawałęk łososia wędzonego w dymie bukowym (z Biedronki) zupa nie tylko wtedy zyskuje na smaku ale też na wartości białkowej i jest dla ogrodnikó wspaniała, spróbuj! polecam serdecznie
    j

    OdpowiedzUsuń
  13. U mnie porowa na okrągło.
    Płotki cudowne, słów brak.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  14. Zupe porowa jadlam bardzo dawno,wspaniala,z roznymi dodatkami,w dziedzinie ogrodowej dopiero jestem w swiecie marzen i jak juz pisalam z glebi serca zazdroszcze ogrodu,pozdr.Kasia L.(mam jeszcze pytanie ale pozwole sobie napisac na poczte)

    OdpowiedzUsuń
  15. Kasiu bardzo dziękuję za to wyróżnienie. Ja też uwielbiam Twojego bloga.
    Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za tę kopalnię pomysłów!
    Iza

    OdpowiedzUsuń
  16. Kasiu - podziwiam Cię za ten piękny warzywnik! Ja nie bardzo mam się czym pochwalić w tym temacie - choć sałata, rzodkiewka, zioła, dynie, truskawki i poziomki były ;)Poczekam aż dziewczynki moje podrosną to mi może trochę pomogą ;) Póki co korzystam z darów warzywników sąsiednich - Mamy i Babci ;)
    Dziękuję Ci pięknie za wyróżnienia! nie przeklejam bo zasad nie znam ani też czasu niestety nie mam (na komentowanie nie zawsze starcza) ale to bardzo miły gest!
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  17. Dziś po praz pierwszy zajrzałam na bloga i czytam jednym tchem :)
    Pory wyglądają modelowo. Moje nie dość, że drobniejsze to co roku zjadają je małe robaczki. Z zewnątrz por wygląda zdrowo, a po rozkrojeniu niespodzianka w postaci wyjedzonego środka. Co można zrobić, aby przeciwdziałać tym robaczkom?

    OdpowiedzUsuń