poniedziałek, 30 lipca 2012

Bobowo Marchewkowo Ogrodowo


Oh, how could I forget to say something in our previous post about a huge passion of mine - FOOD! Of course, for me priority in any garden surely has to be the production of beautiful organic fruit and veg - chickens and goats, a beehive or two - what more do you need to create a paradise on a plate.  As I have mentioned broad beans and peas are coming out of our ears - mix them up with first early potatoes, tender young baby carrot thinnings, some absolutely divine Kurki mushrooms and you have a feast for a king.


For now let me tell you my favorite recipe for baby carrots. You must try it - you won't regret it !!!



SWEET BABY CARROTS

You will need:
  • 1 large saucepan
  • 1 good bunch of young carrots
  • 1/2 chicken stock cube
  • enough water to almost cover the carrots in the saucepan
  • knob of butter
  • freshly chopped parsley

What to do:

  • put cleaned carrots into the saucepan and cover with water
  • bring to boil, them simmer until water is almost all gone
  • add good knob of butter and some chopped parsley, mix all with spoon
  • take off the heat, put the lid on and stand for 5 minutes, then serve

SWEET BABY CARROTS  with chicken stock, butter and parsley ... so sweet


Smach nego - and watch this space for more tasty tummy fillers! Oh and p.s. DON'T SKIMP ON BUTTER!

*******


Tak ... faktycznie - przez ostatnie tygodnie groszek i bób 'wychodziły nam uszami'.  Codziennie jedliśmy młodziutki bób gotowany w skórkach (i oczywiście jedzony w skórkach) i podawaliśmy go bez niepotrzebnych ściemniaczy - tylko masełko, bułeczka tarta i posiekana drobno pietruszka. Ugaszczaliśmy tym wielu znajomych, którzy akurat w przeciągu ostatnich kilku tygodni nawiedzili nas - i wszystkim przypadło do gustu. Proste jedzenie z grządki jest poprostu perfekt. Bób zrywamy zawsze zanim dorośnie do dużych rozmiarów - wtedy jest jeszcze delikatny i można go spokojnie jeść w skórkach i normalnie używać jako dodatek do innych potraw. Uwielbiam robić włoską sałatkę na ciepło z zielonych szparagów, młodego bobu i młodych ziemniaczków - hmmmmm ... ale to już chyba zostawię na przyszły rok.

A poniżej kosz z jednym z ostatnich zbiorów bobu - Andrew wykopał już rośliny i będzie na ich miejscu siał poplony. W idealnej rzeczywistości, którą może za kilka lat osiągniemy - sialibyśmy bób sukcesywnie i dzięki temu mielibyśmy produkcję strąków w warzywniku przez kilka miesięcy. Dobra praktyka 'ogrodnika warzywnego' nakazuje sianie pierwszych nasion pod przykryciem jeszcze jesienią i wysadzanie w warzywniku już w marcu. W cudownym ogrodzie warzywnym The Lost Gardens of Heligan w Kornawalii w tym roku widziałam rzędy bobu (chyba ponad 10) i każdy był w innym stadium rozwoju - być takim zorganizowanym oznacza młody bób przez kilka dobrych miesięcy.






Mieliśmy w tym roku dwie odmiany bobu: tradycyjnie 'Windsor Biały' oraz bardzo nietradycyjnie 'Karmazyn' czyli czerwony! Przyznam, że obie odmiany przepyszne. Sceptycznie podchodziłam do czerwonego bobu (nie jestem fanką wszelakich hitów typu czarne hiacynty czy rudbekie bez płatków). Osobiście nie kupiłabym nasion w sklepie, ale szczęśliwie dostałam je w prezencie od Witka Czuksanowa - no ... i teraz bardzo się cieszę, ponieważ były pyszne - warte każdej kropli wody i każdego grama obornika wyrzuconego na warzywnik!!!



Bób 'Windsor Biały'

Bób 'Karmazyn'



Po wykopaniu bobu lub każdej innej rośliny z rodziny motylkowych, zawsze starannie wytrząsamy brodawki korzeniowe do gleby (białe małe kuleczki widoczne na lewym zdjęciu poniżej). Brodawki te powstają pod wpływem bakterii współżyjących z roślinami podczas wzrostu, które mają zdolność wiązania wolnego azotu z powietrza. Dzięki temu rośliny motylkowe nie tylko mogą rosnąć na glebach ubogich w azot - ale, co lepsze, o ten składnik potrafią ją same wzbogacić. Stosując płodozmian oczywiście w następnym sezonie sadzimy w tym miejscu rośliny lubiące azot - np: kapustne.

Niektóre rośliny motylkowe dzięki tej zdolności stosowane są również jako nawozy zielone. 






********


Jak już wielokrotnie pisałam, mój ozdobny ogród jest jeszcze całkiem w powijakach. Warzwnik jest i produkuje jedzenie, rabaty kwiatów ciętych zapewniają obfite bukiety do domu, sad powstanie jesienią ... wkrótce potem kury i może kózka lub dwie - najważniejsze zrobione lub się robi. Ogród ozdobny właściwie jest tylko na planie, zanim się za niego zabierzemy ( za 2-3 lata ) planujemy zbudować jeszcze szkółkę ( to główne zadanie roku 2012 ) - aby wogóle rośliny do ozdobnego w niej rozmnożyć!

Na frywolności pozwalam sobie jedynie w donicach rozstawionych przed domem. Mam ich bardzo dużo i wypełniam ziołami oraz roślinami sezonowymi.  Z ogromną przyjemnością kupuję małe pelargonki w słodkich angielskich ogródeczkach i przywożę je do mojego kaszubskiego lasu. Czasami wykopię kawałek bylinki lub uczknę sadzonkę ładnego krzewu u znajomych w ogrodzie - oczywiście za ich zgodą - i  zaciągnę tu do siebie. Z ostaniego wyjazdu przytachałam poniższe piękności:




1 - Dmuszek jajowaty (Lagurus ovatus ) - jednoroczna trawa ozdobna - śliczna! Na zdjęciu dopiero zaczyna kwitnąć. Będę zbierać nasiona dla przyszłego ogrody ozdobnego.
2 - Pelargonium 'Dibbinsdale' - karłowata pelagonia z pełnymi kwiatami wyhodowana specjalnie na wystawy.

3 - Pelargonium 'Peach Princess' - angielska pelargonia o złotawych liściach i delikatnie różowych kwiatach.

4 - Mięta imbirowa (Mentha x gracilis) - bardzo ładna roślina, wykopałam kawałek od znajomej z rabaty ziołowej, ale musi być posadzona w donicy aby nie zarosła całego ogrodu.



 

5 - Pelargonium - nie wiem dokładanie jaka to pelargonia, bo wszystkie przekazy mylą się w zeznaniach. Kupiłam ją wiosną w Coton Manor - jest maleńka i ma super pachnące liście. Mam również wersję o zielonych liściach.

6 - Lawenda francuska (Lavendula stoechas) - będę przechowywać ją w szklarni. Przycinam tak samo jak wąskolistną zaraz po kwitnieniu na 30cm. Świetnie nadaje się do donic.

7 - Szałwia lekarska 'Purpurascens' (Salvia officinalis 'Purpurascens') - rośnie trochę słabiej od zwykłej szałwi lekarskiej, ale ma naprawdę śliczne liście. W kuchni smakuje tak samo. Uwielbiam ją w donicach i na rabatach.

8 - Pelargonium Mrs. Pollock - jedna z moich ulubionych pelargonii. Ma jaskrawe czerwone kwiaty, które zupełnie nie pasują do tych kolorowych liści - ale jakoś to wszystko gra.


A poniżej piękne czosnki zakupione na wystawie w Hampton Court na początku lipca. Wspominałam o nich w przeszłym poście - odmiany pospolite ale wypróbowane, smaczne i mam nadzieję, że będzie im tu dobrze. Gleba dosyć piaszczysta w tym kawałku warzywnika, tylko martwi mnie jej odczyn - czosnek lubi glebę zasadową. Zobaczymy.



Czosnek Avignon Wight (Allium sativum )



Wiem, wiem - to wszystko pewno całkiem spokojnie można kupić w kraju ... ale czasami wcale nie o to chodzi. Lubię mieć rośliny z przeróżnych miejsc, które odwiedzam ponieważ w ten sposób zyskują duszę i zaczyna się ich historia.

********




Każdy szanujący się ogrodnik zazwyczaj posiada ogromną ilość gadżetów, które są absolutnie :) niezbędne przy pielęgnacji ogrodu. Ha Ha - czyli generalnie kupujemy wszelkie bajery, czasami się przydają, czasami nie. Ale prawda jest taka, że faktycznie trzeba to wszystko mieć w jako-takim porządku, wszystko powinno mieć swoje miejsce aby w momencie potrzeby było pod ręką.  Kupiłam więc prosty sosnowy regał, który ustawiłam wzdłuż ściany w pomieszczeniu gospodarczym i zabrałam się za porządki. Generalnie zabrało mi to trochę czasu ... jedynym bodźcem i pospieszaczem były coraz to większe ilości słoików z drżemami, konfiturami i kompotami - które produkuję nieugięcie i z wielką przyjemnością. One też gdzieś się musiały się przecież zmieścić.

Zabrałam się więc za większe i mniejszę 'kupki' tacek ogrodniczych wypełnionych opakowaniami nasion, rękawicami, plakietkami, szunreczkami, narzędziami (których poszukiwania trwały już od kilku tygodni)  i innymi ciekawymi przedmiotami. Znalazłam je wszystkie tam, gdzie zostały rzucone w pośpiechu po wiosennym sianiu i wysadzaniu - u nas zawsze wszystko w pośpiechu ... hmmmm ... jakoś tak już z nami jest.

Ale teraz wszystko pięknie posortowane. Przydały się wszelakie dzbanuszki, pudełeczka i skrzyneczki - wszystko ma swoje miejsce, a ja z dumą chwalę się nie tylko Wam, ale i wszystkim odwiedzającym mnie gościom - w przyszłym tygodniu jadę po więcej półek do mojego regału!





********





Wcześniej o tym chyba nie pisałam, ale wraz z Andrew trudnimy się projektowaniem i realizacją ogrodów. To właśnie to zabiera mi tego lata najwięcej czasu, chociaż szczerze wolałabym siedzieć i blogować albo dłubać we własnym ogródku. Nevermind. Robimy teraz akurat fajny ogród w Gdańsku u przemiłych klientów, którzy poprosili nas o English Garden - z wiadomych powodów. Jest to niewielki ogródek przydomowy na nowoczesnym osiedlu domków jednorodzinnych. Wielkość ...  nie więcej niż 500m2. Postanowiliśmy uporządkować poziomy za pomocą dosyć  wysokich rabat wzniesionych, dodać element wodny i bujne obsadzenia z bylin, kilku krzewów oraz 5 drzew.
Tradycyjnie korzystamy głównie z materiałów naturalnych - rabaty wzniesione wykonujemy z belek dębowych, które widać na powyższym zdjęciu (nasz stolarz Marcin ładuje gotowe belki na przyczepę), darniowe ścieżki będą miały brzegi z kostki granitowej, a kaskada wodna będzie ułożona z łupka. Jak widać pomaga nam Albercik, który jest obecnie na przedszkolnych wakacjach. Świetnie wybierał rośliny podczas wizyty w zaprzyjaźnionej szkółce w Starogardzie - a naprawdę było z czego wybierać! Oto kilka z nich:





Jak tylko pogoda pozwala - to praca idzie płynnie do przodu. Rabaty wzniesione 'rosną', powstaje ścieżka. Następnym krokiem będą obsadzenia rabat - rośliny już nieciepliwie czekają, klienci również!




********

Życie na wsi jest dla mnie prwadziwą frajdą. Na polanach, w lesie czy wzdłuż przydroży - wszędzie pełno bogactw natury, które są całkowicie gratis!  Idąc na spacer zawsze wracam z naręczem polnych kwiatów. Chłopaki kochają zbierać grzyby. Oto co uzbieraliśmy w zeszłym tygodniu na 15 minutowym spacerze:



Na koniec  pozdrawiam ciepło, pachnąco, letnio wszystkich czytelników - w szczególności  Jagodę, którą spotkałam wczoraj nad naszym cudnym jeziorem i Hanię wraz z Rafałem - którzy odwiedzili nas w niedzielę.  Zapraszam także do czytania ciekawych artykułów na Na Ogrodowej - polecam artykuły o Werbenie patagońskiej i Skutecznym podlewaniu roślin.



Werbena patagońska (Verbena bonariensis) na rabacie bylinowej.











wtorek, 17 lipca 2012

Bagnisty ogród i Andrew BLOGUJE


 

Z wielką radością i wzruszeniem zebrałam swój pierwszy bukiet kwiatów z rabaty na kwiat cięty. To dla mnie wielkie osiągnięcie - biorąc pod uwagę fakt, iż rok temu mieszkaliśmy w przyczepie kampingowej a dzisiejszy warzywnik był okropnym placem budowy. Ten bukiet jest dla mnie symbolicznym kamieniem węgielnym - to jest to, zakotwiczyłam się na dobre. Nawet zamieszkanie w wybudowanym przez nas domu nie było dla mnie tak ważne jak posiadanie i uprawianie własnego kawałka Ziemi. Ziemi całkowicie dziewiczej - był tu las, może polana ... tysiące lat dzika natura, a tu nagle my. Tyle lat czekaliśmy na pierwszy sezon ... chyba równo 10 lat w tym roku mija od zakupu tego siedliska. To naprawdę super uczucie!

A oto i moje rabty. Bardzo nieśmiało zaczynają kwitnąć kosmosy odmiana 'Antiquity', kleome, szałwie powabne odmiana 'Blue'. W kolejce pchają się łubiny, ostróżeczki polne, przywrotniki i mieczyki. Na rabatach w innej częsci ogrodu pojawiły się dalie i za chwilkę będą kwitły tytonie ozdobne. Ale będą bukiety!

W związku z niekończącymi się opadami postanowiłam trochę podkarmić rabaty z kwiatami. Myślę, że woda wypłukała sporo składników pokarmowych więc wzruszyłam trochę glebę pomiędzy roślinami i rozrzuciłam granulowany obornik. Regularnie usuwam chwasty i zbieram kwiaty (obcinam sekatorem) - nie dopuszczam do zawiązania się nasion ponieważ chcę, aby rośliny jak najdłużej tworzyły kwiaty. Wkrótce będę przywiązywać do podpór kleome i może kosmosy - zobaczymy jak wysokie wyrosną.


 

1 - Mięta imbirowa i grodzek pachnący odmiana 'Beaujolais'
2 - szławia powabna 'Blue' i dalia kaktusowa od sąsiadki


***

Jak widać poniżej po ogrodzie chodzę tylko po rozłożonych deskach - inaczej poprostu zapadam się w bagno. Nie wiem jak sobie z tym poradzą moje groszki pachnące, które w zeszłym tygodniu zaczęłam przywiązywać do podpórek - trzymam za nie kciuki! Wysiałam i wysadziłam je celowo dosyć późno - zazwyczaj w lipcu powinny być o wiele większe i całkowicie okryte kwiatami. Jednak przez mój zbyt długi wyjazd do UK w maju wszystko się pomieszało. Następną porcję groszków wysiewam już jesienią i będą kwitły już pewno pod koniec maja. Nasiona kupiłam od ulubionego hodowcy podczas wystawy w Hampton Court - tak jak kiedyś ...  zanim na świat przyszedł Albercik i zanim nie rozpoczęliśmy przeprowadzek i budów - tak jak kiedyś zaczynam zagłębiać się po uszy w ogrodzie: wynajduję nasiona i rośliny - siedzę przy sadzonkach do nocy - umieram wieczorem z dobrego zmęczenia.



   



Moje wigwamy są dosyć duże (bo groszki lubią pnąć sie do nieba) i młode pędy mają początkowo problem, aby do nich się doczepić. Zawsze więc robię dodatkowo pajęczynkę ze zwykłego sznurka ogrodowego, do której sama przyczepiam wąsiki groszków. Po jakimś czasie same już dają sobie radę - ale jaka to przyjemność poobcować troszkę z roślinami ... Albercik chętnie pomaga doczepiać wąsiki.




********





My Polish adventure started 15 years ago when I first met my lovely wife to be - Kitty. Her passion for gardening and life, and of course an answer for everything has enabled me to steer an unimaginably difficult, though incredibly rewarding course to Poland. 
To cut a very long story short ... here I am an Englishman in Kaszubia (sound even better then an Englishman in New York - I think!). I have to say I do find myself rather alienated, but in a very good way - the language of course is my biggest challenge, however I think on an average I get to see more smiles from pretty shop assistants then most - all due to my tongue twisting attempts to speak.





The other challenge of course ... and which brings us to the subject of gardening - is the weather! What a baptism of fire! We arrived in early November 2010 and it rained solid for 2 weeks, then started snowing and didn't stop until April! Oh yes - and with record -28 oC on the day our wooden house arrived on the building site! I am not even going to mention this summer - what a disaster ...

In the UK the winter months are probably as important, in fact essential in preparation for Spring. I realize things are a bit different here and obviously I need to adapt (as all good gardeners must). Unfortunately I'm not sure my back is quite so enthusiastic as to start work at 4am and finish at 10pm whilst the conditions allow, we will see.

So what more can I say ... hopefully soon the weather will allow us to carry on. I have harvested the best crop of peas and broad beans ever, although my newly planted beach hedge around the veg garden may not survive. I think the most important advice I can give -  without wishing to teach your granny how to suck eggs :) is here:
  •    Always listen to your gut instincts - if you feel that the plant will not do well on particular spot don't plant it there;
  •  
  •    Always prepare for the worst;
  •  
  •    Drainage! Drainage! Drainage!




 

I hope to write soon again since it's nice to have someone to ramble on to, but for now I am going to have a nice cup of tea and watch the clouds get darker and darker and ... oh it's raining! Enjoy photos from our garden and happy gardening!


 



Jeśli nawiedzi nas słoneczny dzień, to zaraz korzystamy z darów ogrodu. Głównie jednak pada ... rośliny i owady walczą o przeżycie. Niecierpliwie czekamy na suche dni. Bestja o której pisałam dwa tygodnie temu chyba odeszła, ale na do widzenia przegryzła pędy większości groszków - co za ... !!!  Teraz w przyspieszonym tempie zbieramy i jemy groszek, który oczywiście umiera. Ale kapustne mają się świetnie. Opychamy się bobem, marcheweczką i ziemniaczkami. Na dyniowatych dopiero są kwiaty ... ile i te wkrótce będziemy jeść.





********





Cudna roślina. Pierwszy raz spotkałam się z facelią w ogrodzie ekologicznym, w którym pracowałam jako studentka. Był to nowy ogród i każdego roku tworzono w nim nowe rabaty. Okazało się, że tego roku wykopano o kilka rabat za dużo ... prosta sprawa - jedną całą rabtę obsialiśmy właśnie facelią. A czemu?
  • facelia ma śliczne błękitne kwiatki
  • facelia jest super miododajna więc dostarcza pokarmu owadom pożytecznym
  • facelia jest świetnym nawozem zielonym

W krótkim czasie po wysianiu na rabacie był dywan delikatnych błękitnych kwiatków całkowicie oblepionych bzyczącymi insektami. Jesienią cały plon został ręcznie przycięty za pomocą nożyc ogrodowych w pół i całość została przekopana szpadlem. Od tego czasu zawsze staram się siać facelię w ogrodzie - nawet na skrawku gleby, albo gdziś całkiem z boczku - a niech pszczoły się upijają. W naszym nowym warzywniku podsialiśmy nią płotek - wewnątrz, na całej długości płotu. Wygląda bardzo słodko i malowniczo, a i pożytek jest.





 
*********

Serdecznie dziękuję za wyróżnienia od GABI oraz GOSI



A oto blogi, które bardzo mi się podobają i chciałabym wyróżnić:

Pozdrawiam autorów wszystkich blogów!!!

*********

Dla wszystkich zainteresowanych gruszami polecam artykuł Joli Piekarz
 'Ciekawe odmiany gruszy uprawnej'




Chcecie zobaczyć jak się robi przepyszne PARZAKI JAGODOWE?
To też produkcja Joli Piekarz z Na Ogrodowej - SUPER!






********

A tu właśnie będę w przyszłą sobotę:



niedziela, 8 lipca 2012

Hampton Court Flower Show 2012 - WARZYWNE SZALEŃSTWO



Właśnie wróciłam z wystawy ogrodniczej Hampton Court Flower Show pod Londynem. Uwielbiam ją nie tylko ja - przyciąga ogromne tłumy z całego świata ze względu na swoje rozmiary oraz szczególnie piękną lokalizację. Wystawa rozpościera się na terenie wielohektarowego parku przylegającego do imponującego pałacu króla Henryka VIII – Hampton Court.  Zaraz obok przepływa rzeka Tamiza, która podczas wystawy wypełniona jest łodziami i promami zwożącymi odwiedzających od stylowej Wiktoriańskiej stacji do wielkich złotych bram posiadłości.

W przeciwieństwie do Chelsea Flower Show, tutaj panuje rozluźniona i spokojna atmosfera, na każdym kroku można orzeźwić się zimnym napojem i odpocząć na parkowej ławecze. Oprócz ogrodów pokazowych wystawiają się tu również szkółki roślinne, towarzystwa ogrodnicze oraz producenci zdrowej żywności. Chyba więc wiadomo, czemu każdego roku tu jestem ...


Wsytawa ogrodnicza w Hampton Court Palace znajduje się na terenie ogromnego parku przez środek którego przepływa kanał wodny The Long Water. Fot. K Bellingham

*****


Pierwszy raz byłam na wystawie w Hampton Court w 1998 roku i muszę przyznać, że była w porównianiu z rokiem obecnym o wiele bogatsza, a nawet rozrzutna. Na samym środku stał przeogromny namiot, w którym wśród instalaji ogrodów pokazowych były całe piętrowe domy (!!!), ulice miast i siedliska. Od tego czasu jak wiemy świat przeżywa problemy i wszędzie ucina się budżety - sprawa zrozumiała. Ale nie ma tego złego ... od kilku lat coraz częściej mówi się o powrocie do zwykłego ( lecz zdrowego ) życia. Obfite zakupy w supermarketach to już przeszłość - teraz modne są maleńkie sklepiki, w których kupić można żywność uprawianą przez lokalnych farmerów. Zamiast wydawać pieniądze na wilkie plazmy ludzie kupują szklarenki, kompostowniki i nasiona. Nie jest już wcale rzeczą dziwną, gdy mieszczuchy (takie jak ja) wyprowadzają się 100 kilometrów od metropolii aby spróbować życia zbliżonego do tego, co mieli przodkowie. Bardzo mnie to cieszy, ponieważ wraz z Andrew jesteśmy wielkimi zwolennikami życia w zgodzie z naturą ... i tegoroczna wystawa trafiła mi prosto do serca.

Na każdym kroku były warzywka, owoce, zioła - projektanci pokazują jak można je uprawiac w namniejszych nawet przestrzeniach. Sadzonę są w nowoczesnych wysokich rabatach wzniesionych pomalowanych na zwariowane kolory, w zwyczajnych drewnianych rabatach wzniesionych na różnych poziomach oraz w niewielkich koszach kwiatowych i skrzynkach balkonowych:




Zainstalowano nawet specjalny namiot 'Growing for Taste', który był im całkowicie poświęcony. W nim wszelakie nasiona, sadzonki oraz pokazy metod uprawy. Spotkałam tu naprawdę wspaniałych ludzi - poniżej sprzedająca nasiona starych odmian warzyw, kwiatów i ziół firma o nazwie Growing Old, która oprócz stoiska z pięknie opakowanymi nasionami wystawiła słodki wiejski ogródek warzywny z inspektami, szklarnią i nawet malutkim kurnikiem.

Super kurniki dla ptactwa domowego. Fot. K Bellingham


W namiocie dedykowanym uprawie własnych warzyw spędziłam najwięcej czasu. Tutaj również zaopatrzyłam się w czosnek na niesamowicie pięknym straganie The Garlic Farm z wyspy Isle of Wight. Z jednej strony wystawiono przeróżne odmiany czosnku, o którym można było się wszystkiego dowiedzieć od świetnie znających się na rzeczy pracowników The Garlic Farm. Z drugiej strony zaś zbudowano wiatę, której dach całkowicie pokryty był główkami czosnków. Super!





Ogrody pokazowe pokazuję poniżej. Jak widać jest dużo obsadzeń naturalnych - swobodnych. Obok ogrodów typowych widać coraz większe zainteresowanie terenami miejskimi zdegradowanymi przez człowieka - świetna instalacja 'A Riot of Colour' - z obsadzoną londyńską taksówką i budką telefoniczną, daje dużo do myślenia.





*********




Mój ulubiony ogródek wystawowy w stylu Vintage zostawiłam na deser - oto on: prosto z Walii, wesołe założycielki ślicznego nowego dwumiesięcznika prezentują ogród pt. Pretty Nostalgic. Wszystko tu jest śliczne, słodkie i przytulne ... a także autentyczne, proste i bardzo w moim stylu. Oczywiście zaopatrzyłam sie we wszytskie dostęne publikacje i teraz przeglądam sobie je w ciszy moich kaszubskich lasów ... do których nie ukraywam tęsknię bardzo podczas wszystkim moich wyjazdów.




*******


A tak właśnie wyglądaliśmy podczas powrotnego rejsu na stację - wszyscy załadowani roślinami i pierdołkimi ogrodniczymi ... i oczywiście bardzo szczęśliwi!!!



**********


A ja w przyszły weekend będę TUTAJ: