Oh, how could I forget to say something in our previous post about a huge passion of mine - FOOD! Of course, for me priority in any garden surely has to be the production of beautiful organic fruit and veg - chickens and goats, a beehive or two - what more do you need to create a paradise on a plate. As I have mentioned broad beans and peas are coming out of our ears - mix them up with first early potatoes, tender young baby carrot thinnings, some absolutely divine Kurki mushrooms and you have a feast for a king.
For now let me tell you my favorite recipe for baby carrots. You must try it - you won't regret it !!!
SWEET BABY CARROTS
You will need:
- 1 large saucepan
- 1 good bunch of young carrots
- 1/2 chicken stock cube
- enough water to almost cover the carrots in the saucepan
- knob of butter
- freshly chopped parsley
What to do:
- put cleaned carrots into the saucepan and cover with water
- bring to boil, them simmer until water is almost all gone
- add good knob of butter and some chopped parsley, mix all with spoon
- take off the heat, put the lid on and stand for 5 minutes, then serve
SWEET BABY CARROTS with chicken stock, butter and parsley ... so sweet |
Smach nego - and watch this space for more tasty tummy fillers! Oh and p.s. DON'T SKIMP ON BUTTER!
*******
Tak ... faktycznie - przez ostatnie tygodnie groszek i bób 'wychodziły nam uszami'. Codziennie jedliśmy młodziutki bób gotowany w skórkach (i oczywiście jedzony w skórkach) i podawaliśmy go bez niepotrzebnych ściemniaczy - tylko masełko, bułeczka tarta i posiekana drobno pietruszka. Ugaszczaliśmy tym wielu znajomych, którzy akurat w przeciągu ostatnich kilku tygodni nawiedzili nas - i wszystkim przypadło do gustu. Proste jedzenie z grządki jest poprostu perfekt. Bób zrywamy zawsze zanim dorośnie do dużych rozmiarów - wtedy jest jeszcze delikatny i można go spokojnie jeść w skórkach i normalnie używać jako dodatek do innych potraw. Uwielbiam robić włoską sałatkę na ciepło z zielonych szparagów, młodego bobu i młodych ziemniaczków - hmmmmm ... ale to już chyba zostawię na przyszły rok.
A poniżej kosz z jednym z ostatnich zbiorów bobu - Andrew wykopał już rośliny i będzie na ich miejscu siał poplony. W idealnej rzeczywistości, którą może za kilka lat osiągniemy - sialibyśmy bób sukcesywnie i dzięki temu mielibyśmy produkcję strąków w warzywniku przez kilka miesięcy. Dobra praktyka 'ogrodnika warzywnego' nakazuje sianie pierwszych nasion pod przykryciem jeszcze jesienią i wysadzanie w warzywniku już w marcu. W cudownym ogrodzie warzywnym The Lost Gardens of Heligan w Kornawalii w tym roku widziałam rzędy bobu (chyba ponad 10) i każdy był w innym stadium rozwoju - być takim zorganizowanym oznacza młody bób przez kilka dobrych miesięcy.
Mieliśmy w tym roku dwie odmiany bobu: tradycyjnie 'Windsor Biały' oraz bardzo nietradycyjnie 'Karmazyn' czyli czerwony! Przyznam, że obie odmiany przepyszne. Sceptycznie podchodziłam do czerwonego bobu (nie jestem fanką wszelakich hitów typu czarne hiacynty czy rudbekie bez płatków). Osobiście nie kupiłabym nasion w sklepie, ale szczęśliwie dostałam je w prezencie od Witka Czuksanowa - no ... i teraz bardzo się cieszę, ponieważ były pyszne - warte każdej kropli wody i każdego grama obornika wyrzuconego na warzywnik!!!
Bób 'Windsor Biały' |
Bób 'Karmazyn' |
Po wykopaniu bobu lub każdej innej rośliny z rodziny motylkowych, zawsze starannie wytrząsamy brodawki korzeniowe do gleby (białe małe kuleczki widoczne na lewym zdjęciu poniżej). Brodawki te powstają pod wpływem bakterii współżyjących z roślinami podczas wzrostu, które mają zdolność wiązania wolnego azotu z powietrza. Dzięki temu rośliny motylkowe nie tylko mogą rosnąć na glebach ubogich w azot - ale, co lepsze, o ten składnik potrafią ją same wzbogacić. Stosując płodozmian oczywiście w następnym sezonie sadzimy w tym miejscu rośliny lubiące azot - np: kapustne.
Niektóre rośliny motylkowe dzięki tej zdolności stosowane są również jako nawozy zielone.
********
Jak już wielokrotnie pisałam, mój ozdobny ogród jest jeszcze całkiem w powijakach. Warzwnik jest i produkuje jedzenie, rabaty kwiatów ciętych zapewniają obfite bukiety do domu, sad powstanie jesienią ... wkrótce potem kury i może kózka lub dwie - najważniejsze zrobione lub się robi. Ogród ozdobny właściwie jest tylko na planie, zanim się za niego zabierzemy ( za 2-3 lata ) planujemy zbudować jeszcze szkółkę ( to główne zadanie roku 2012 ) - aby wogóle rośliny do ozdobnego w niej rozmnożyć!
Na frywolności pozwalam sobie jedynie w donicach rozstawionych przed domem. Mam ich bardzo dużo i wypełniam ziołami oraz roślinami sezonowymi. Z ogromną przyjemnością kupuję małe pelargonki w słodkich angielskich ogródeczkach i przywożę je do mojego kaszubskiego lasu. Czasami wykopię kawałek bylinki lub uczknę sadzonkę ładnego krzewu u znajomych w ogrodzie - oczywiście za ich zgodą - i zaciągnę tu do siebie. Z ostaniego wyjazdu przytachałam poniższe piękności:
1 - Dmuszek jajowaty (Lagurus ovatus ) - jednoroczna trawa ozdobna - śliczna! Na zdjęciu dopiero zaczyna kwitnąć. Będę zbierać nasiona dla przyszłego ogrody ozdobnego.
2 - Pelargonium 'Dibbinsdale' - karłowata pelagonia z pełnymi kwiatami wyhodowana specjalnie na wystawy.
3 - Pelargonium 'Peach Princess' - angielska pelargonia o złotawych liściach i delikatnie różowych kwiatach.
4 - Mięta imbirowa (Mentha x gracilis) - bardzo ładna roślina, wykopałam kawałek od znajomej z rabaty ziołowej, ale musi być posadzona w donicy aby nie zarosła całego ogrodu.
5 - Pelargonium - nie wiem dokładanie jaka to pelargonia, bo wszystkie przekazy mylą się w zeznaniach. Kupiłam ją wiosną w Coton Manor - jest maleńka i ma super pachnące liście. Mam również wersję o zielonych liściach.
6 - Lawenda francuska (Lavendula stoechas) - będę przechowywać ją w szklarni. Przycinam tak samo jak wąskolistną zaraz po kwitnieniu na 30cm. Świetnie nadaje się do donic.
7 - Szałwia lekarska 'Purpurascens' (Salvia officinalis 'Purpurascens') - rośnie trochę słabiej od zwykłej szałwi lekarskiej, ale ma naprawdę śliczne liście. W kuchni smakuje tak samo. Uwielbiam ją w donicach i na rabatach.
8 - Pelargonium Mrs. Pollock - jedna z moich ulubionych pelargonii. Ma jaskrawe czerwone kwiaty, które zupełnie nie pasują do tych kolorowych liści - ale jakoś to wszystko gra.
A poniżej piękne czosnki zakupione na wystawie w Hampton Court na początku lipca. Wspominałam o nich w przeszłym poście - odmiany pospolite ale wypróbowane, smaczne i mam nadzieję, że będzie im tu dobrze. Gleba dosyć piaszczysta w tym kawałku warzywnika, tylko martwi mnie jej odczyn - czosnek lubi glebę zasadową. Zobaczymy.
Czosnek Avignon Wight (Allium sativum ) |
Wiem, wiem - to wszystko pewno całkiem spokojnie można kupić w kraju ... ale czasami wcale nie o to chodzi. Lubię mieć rośliny z przeróżnych miejsc, które odwiedzam ponieważ w ten sposób zyskują duszę i zaczyna się ich historia.
********
Każdy szanujący się ogrodnik zazwyczaj posiada ogromną ilość gadżetów, które są absolutnie :) niezbędne przy pielęgnacji ogrodu. Ha Ha - czyli generalnie kupujemy wszelkie bajery, czasami się przydają, czasami nie. Ale prawda jest taka, że faktycznie trzeba to wszystko mieć w jako-takim porządku, wszystko powinno mieć swoje miejsce aby w momencie potrzeby było pod ręką. Kupiłam więc prosty sosnowy regał, który ustawiłam wzdłuż ściany w pomieszczeniu gospodarczym i zabrałam się za porządki. Generalnie zabrało mi to trochę czasu ... jedynym bodźcem i pospieszaczem były coraz to większe ilości słoików z drżemami, konfiturami i kompotami - które produkuję nieugięcie i z wielką przyjemnością. One też gdzieś się musiały się przecież zmieścić.
Zabrałam się więc za większe i mniejszę 'kupki' tacek ogrodniczych wypełnionych opakowaniami nasion, rękawicami, plakietkami, szunreczkami, narzędziami (których poszukiwania trwały już od kilku tygodni) i innymi ciekawymi przedmiotami. Znalazłam je wszystkie tam, gdzie zostały rzucone w pośpiechu po wiosennym sianiu i wysadzaniu - u nas zawsze wszystko w pośpiechu ... hmmmm ... jakoś tak już z nami jest.
Ale teraz wszystko pięknie posortowane. Przydały się wszelakie dzbanuszki, pudełeczka i skrzyneczki - wszystko ma swoje miejsce, a ja z dumą chwalę się nie tylko Wam, ale i wszystkim odwiedzającym mnie gościom - w przyszłym tygodniu jadę po więcej półek do mojego regału!
Zabrałam się więc za większe i mniejszę 'kupki' tacek ogrodniczych wypełnionych opakowaniami nasion, rękawicami, plakietkami, szunreczkami, narzędziami (których poszukiwania trwały już od kilku tygodni) i innymi ciekawymi przedmiotami. Znalazłam je wszystkie tam, gdzie zostały rzucone w pośpiechu po wiosennym sianiu i wysadzaniu - u nas zawsze wszystko w pośpiechu ... hmmmm ... jakoś tak już z nami jest.
Ale teraz wszystko pięknie posortowane. Przydały się wszelakie dzbanuszki, pudełeczka i skrzyneczki - wszystko ma swoje miejsce, a ja z dumą chwalę się nie tylko Wam, ale i wszystkim odwiedzającym mnie gościom - w przyszłym tygodniu jadę po więcej półek do mojego regału!
********
Wcześniej o tym chyba nie pisałam, ale wraz z Andrew trudnimy się projektowaniem i realizacją ogrodów. To właśnie to zabiera mi tego lata najwięcej czasu, chociaż szczerze wolałabym siedzieć i blogować albo dłubać we własnym ogródku. Nevermind. Robimy teraz akurat fajny ogród w Gdańsku u przemiłych klientów, którzy poprosili nas o English Garden - z wiadomych powodów. Jest to niewielki ogródek przydomowy na nowoczesnym osiedlu domków jednorodzinnych. Wielkość ... nie więcej niż 500m2. Postanowiliśmy uporządkować poziomy za pomocą dosyć wysokich rabat wzniesionych, dodać element wodny i bujne obsadzenia z bylin, kilku krzewów oraz 5 drzew.
Tradycyjnie korzystamy głównie z materiałów naturalnych - rabaty wzniesione wykonujemy z belek dębowych, które widać na powyższym zdjęciu (nasz stolarz Marcin ładuje gotowe belki na przyczepę), darniowe ścieżki będą miały brzegi z kostki granitowej, a kaskada wodna będzie ułożona z łupka. Jak widać pomaga nam Albercik, który jest obecnie na przedszkolnych wakacjach. Świetnie wybierał rośliny podczas wizyty w zaprzyjaźnionej szkółce w Starogardzie - a naprawdę było z czego wybierać! Oto kilka z nich:
Jak tylko pogoda pozwala - to praca idzie płynnie do przodu. Rabaty wzniesione 'rosną', powstaje ścieżka. Następnym krokiem będą obsadzenia rabat - rośliny już nieciepliwie czekają, klienci również!
********
Życie na wsi jest dla mnie prwadziwą frajdą. Na polanach, w lesie czy wzdłuż przydroży - wszędzie pełno bogactw natury, które są całkowicie gratis! Idąc na spacer zawsze wracam z naręczem polnych kwiatów. Chłopaki kochają zbierać grzyby. Oto co uzbieraliśmy w zeszłym tygodniu na 15 minutowym spacerze:
Na koniec pozdrawiam ciepło, pachnąco, letnio wszystkich czytelników - w szczególności Jagodę, którą spotkałam wczoraj nad naszym cudnym jeziorem i Hanię wraz z Rafałem - którzy odwiedzili nas w niedzielę. Zapraszam także do czytania ciekawych artykułów na Na Ogrodowej - polecam artykuły o Werbenie patagońskiej i Skutecznym podlewaniu roślin.
Werbena patagońska (Verbena bonariensis) na rabacie bylinowej. |
Świetnie wygląda ten czerwony bób, nie widziałam takich nasion. Ja tam ściągam z niego skórkę, nawet z młodego, mimo że pewnie zdrowa. Podaję jeszcze jedną wersję jedzenia bobu do wykorzystania - ugotowany mieszamy z surowym, świeżym masłem i dużą ilością posiekanego zielonego kopru, zjadamy.
OdpowiedzUsuńSpróbuję też takiej marchewki, mam podobną na grządce.
Co do ziółek, to proponuję żebyś miętę imbirową trzymała jednak w donicy, tak jak lawendę francuską, bo u nas przemarza. Zrobiłam eksperyment dwa lata temu i zostawiłam część tej mięty w ziemi, a część w donicy. Mimo lżejszej zimy niż tegoroczna, nic nie odrosło, zatem uprzedzam:).
Bardzo podoba mi się ten wielki czosnek, słyszałam o czosnku słoniowym, dużym jak cebula, w smaku nieco delikatniejszym, czy to jest może coś takiego?
Przydasie ogródkowe są niezbędne, bywają śliczne, sama mam duży wiklinowy kosz z różnościami i wielkie kartonowe pudło w kwiaty na nasiona i jeszcze taką szufladkę...
Bardzo jestem ciekawa angielskiej rabaty w budowie, mam nadzieję na zdjęcia po posadzeniu roślin.
Bogan wczoraj już się pytał, czy Andrew coś napisał, zatem umówmy się że do Andrew będzie pisywał mój mąż.
Hello! Sama jestem ciekawa co będzie z tą angielską rabatą. Musimy to wszystko dopasować do polskiej rzeczywistości i całkiem nowoczesnego osiedla - nic angieslkiego tam nie ma! Ale robimy co możemy. Nie mogę doczekać się obsadzeń i wogóle zakończenia. Powinniśmy kończyć w przyszłym tygodniu. Jesienią i wiosną będziemy dosadzać cebulowe. Pracujemy już nad kolejnym projektem - tam to dopiero będzie po angielsku ...
UsuńDzięki za tipsa dotyczącego mięty imbirowej - chociaż faktycznie wygląda zbyt egzotycznie na nasze klimaty. Lubię te jej kolorowe liście, w kuchni jeszcze nie próbowałam - ale w wazonie wygląda ładnie :)
Andrew tym razem wpisał tylko krótki kulinarny post bo biedak non-stop pracuje w ogrodzie. Pogoda lepsza i nagle wszystko trzeba zrobić "na wczoraj". Dodatkowo Albercik na wakacjach, więc dzielimy się obowiązkami - nie wiem jak to jest, ale on ma tyle energii, że czasami aż strach.
Ściskam, K
Piękny post - taki wakacyjny (chociaż z pracą w "tle") i taki sielsko-wiejski!
OdpowiedzUsuńJa też mam bób Karmazyn (ten, którego nie miał kto zapylić:) i wydaje mi się, że jest delikatniejszy w smaku niż ten zielony. Szkoda tylko, że po ugotowaniu nie ma już takiego pięknego koloru. Ale w przyszłym roku znowu go posieję.
Zazdroszczę Ci, że tak razem, całą rodziną pracujecie w ogrodzie. Moje chłopaki nie bardzo się garną do prac ogrodowych. Szkoda, bo w grupie raźniej niż samotnie. I efekty szybciej widać!
Pozdrawiam Was serdecznie
Agata B.
Myślę, że jak Twoje chłopaki tak dalej będą Cię podpatrywać w ogrodzie - to kiedyś też dołączą. Ja sobie inaczej nie wyobrażam. Ale spotkałam Andrew w ogrodzie i od tego czasu zawsze pracowaliśmy razem (w ogrodach). Jesteśmy chyba trochę nietypowi, czasami aż sama się dziwię! Mały Albert biedak nie ma wyjścia ha ha!
UsuńAgata - ja się naprawdę przekonałam do czerwonego bobu i na 100% będzie u nas w ogrodzie i w garnku w przyszłym roku.
Pozdrawiam ciepło, K
oj wiem o czym mówisz Kasiu. My również mamy pełne ręce roboty i zupełnie brakuje czasu na własny ogród. Ten tydzień troszkę wolniejszy - dziś obsadzałam roślinki na moim zielonym dachu na drewutni :) pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSuper! Zielony dach - świetny pomysł. Też nam chodzi po głowie, ale nie możemy się zdecydować gdzie do "dać". Koniecznie napisz o tym posta!
UsuńPozdrówki!!!
Dziękuję Kasiu za miłe pozdrowienia. Twój blog jest dla mnie inspiracją do działania i stworzenia chwastom konkurencji;)pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńA dla mnie inspiracją jest spotykanie takich ludzi jak Ty! Pozdrawiam "po sąsiedzku"! K
UsuńKasiu,
OdpowiedzUsuńczerpię z Twoich wadomości garścimi, bardzo za to dziekuję
pozdrawiam
j
Ja również pozdrawiam i dziękuję serdecznie za miłe komentarze!!!
UsuńKasia , jestem pod wrażeniem ,że to wszystko ogarniacie. Macie szczęście,że Albercik tak pięknie Wam we wszystkim pomaga.Ogród daje już tyle plonów. To istny cud ,że wiosną zaczynaliście. Ja do karotki daję trochę czosnku ( ale ja do wszystkiego prawie daję)i curry. Jest pikantniejsza wtedy. Zazdroszczę tym Klientom ,że możecie robić im ogród od podstaw.Zapowiada się imponująco.Pozdrawiam z oliwnych tarasów
OdpowiedzUsuńMaszko curry faktycznie do tego pasowałoby świetnie, a i czosnek uwielbiam! Te marcheweczki mogłabym jeść każdego dnia, wykopaliśmy juz prawie cały jeden zagon - ale co tam, duże ekologiczne marchewy można dostać, a takich maluchów z własnej grządki nie.
UsuńA ja tylko myślę o tej Twojej Toskanii ... i marzę ...
Buźka!
Cudowny blog;) Pełen inspiracji i ciekawostek na temat ogrodu;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko;)
Ja tak dalece lubię te gadżety (dają wiele radości), że mam absolutnie niepotrzebne wielkie sita do przesiewania ziarna. Kasiu, pozdrawiam i skupiam się na zapasach do piwniczek. :) i piwniczkach.
OdpowiedzUsuńJestem jak zawsze zauroczona...
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twojego bloga...
Marcheweczka... - a moje najstarsze dziecię wyciągnie ją z każdej potrawy bo uważa, że jest niezjadliwa!!! Wyobrażacie to sobie???
OdpowiedzUsuńO czerwonym bobie nawet nie słyszałam a ze skórkami nigdy nie jadłam:-( No tak, w sklepach są raczej stare okazy, których skóra jest jak na byku:-)
A właścicielom ogrodu z Gdańska szczerze zazdroszczę - nam udało się trafić na sympatycznych i fachowych chłopaków, którzy ogarnęli trawnik i przygotowali rabaty do obsadzenia ale dziewczyna, która wykonała projekt... no cóż... teraz mój ogród czeka na prawie totalną reorganizację...:-) Tylko nie wiem kiedy bo ja już myślami i planami jestem w ogrodzie przy stodole...:-) W dodatku jedna z moich surmii (szczepiona) pod wpływem wichury i ciężaru liści pękła... i teraz jest w połowie "łysa". Na pocieszenie też zbieram Kasiu polne kwiaty... a do bagażnika auta włożyłam saperkę bo czasami po drodze, gdzieś na łąkach widzę tak cudne rośliny... W zeszłym roku jakieś 300m od drogi zobaczyłam piękną malwę. Przeszłam przez ogromne chaszcze, żeby ją "wyrwać". No i nie dałam oczywiście rady, bo korzeń tak jak i roślina był za duży. Nawet gdy z pomocą dołączyła szwagierka, to wyglądałyśmy jak w bajce o rzepce (hi! hi!). W tym roku pojechałam w to samo miejsce ale łąki już nie były łąkami tylko jakimś miejscem pod budowę:-(
Ściski duże dla całej rodzinki!
P.S. Kasiu - udało Ci się może zdobyć jakieś namiary na nocleg? No i jak Wasze a przede wszystkim Albercika wrażenia po labiryntach???
Albercik sam dzisiaj pięknie wykopał marchewkę na obiad - ale czy ją zjadł, to już inna sprawa ... chociaż on, to każdego dnia ma inne "zainteresowania" smakowe. Na stan dzisiejszy dla niego marchewka jest dobra do wykopania, ale nie do zjedzenia!
UsuńA z tym bobem to jest tak, że jak Andrew zaczął odwiedzać nasz kraj to się bardzo dziwował, że jemy taki stary bób. W tym młodym to nawet nie wiadomo, że jest skórka. I wogóle smak też jest inny, tym dużym można się łatwo zapchać i jest taki jak mąka - młody jest soczysty.
My też mamy oczy szeroko otwarte na "dzikie kwiaty" i czasami znajdujemy coś ciekawego. Niedaleko przy drodze widzieliśmy piękne maki lekarskie (Papaver somniferum), których nasion w Polsce chyba nie można dostać. W zeszłym roku też tam były, ale ktoś przed nam urwał im główki nasienne. W tym roku czaimy się na te maki i mamy już jedną główkę. Maki lekarskie są cudnym dodatkiem do bukietów. Ciekawa jestem Twojej rabaty!
Pozdrawiam bardzo serdecznie, K
Przepraszam wszystkich za usterki techniczne związane z publikacją komentarzy - całkowicie moja wina!!! Obiecuję poprawę!!!
OdpowiedzUsuńKASIEŃKO JA CHŁONE TWOJE POSTY JAK GABKA WODE...ALE NAJBARDZIEJ PODOBA MI SIE JAK WASZ SYNEK ROSNIE W TEJ OGRODNICZEJ ATMOSFERZE:)))))
OdpowiedzUsuńSynek powyrywał już wszystkie marcheweczki - takie prace idą mu najlepiej! Bardzo słodkie jest, jak oprowadza po ogrodzie gości i pokazuje, że tu są fasolki a tu kwiaty a tu bób ... bardzo dumny! W przyszłym roku dostanie swój własny kawałek to będzie miał frajdę! Pozdrawiam!
UsuńWymadrzę sie kulinarnie, bo warto spróbować-młody bób, oczywiście w skórkach podać tylko okraszony kwaśna śmietaną i ciut posolić. Pycha!
OdpowiedzUsuńslina mi kapie na podloge na widok strakow!!!!!
OdpowiedzUsuńnajchetniej jadam groszek i bob na surowo...niestety -nie mam ogrodu,wszystko rosnie w doniczkach -wiec ilosci sa raczej delikatesowe :)
targow tu nie uswiadczysz,w sklepach plastikowe minimum....oj,ja nieszczesliwa :)
ciesze sie,ze pokazalas troche pelargonii. nie mam warunkow na kolekcjonowanie-poza tym panoszy sie u mnie glownie rozowa mårbacka i "czarna" angielska,prawdopodobnie Black Butterfly.do czarnej dokupilam biala bez nazwy. i miniaturowa-tez bezimienna.
bedzie troche o pelargoniach?
pozdrawiam
Aska
Pelargonie mają w moim sercu specjalne miejsce ... myślę, że wręcz będę nimi zanudzać!
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Mażę o własnym ogrodzie.Znalazłam u Ciebie wiele informacji.A czerwony bób mnie zniewolił!Uwielbiamy go z mężem i gotujemy albo do sałatek,albo z koperkiem bez dodatków.Masz wspaniałego bloga!
OdpowiedzUsuńDziękuję za pochwały - któż ich nie lubi :)
UsuńJa mam już kilka tylko ostatnich roślin bobu w ogrodzie i będę za nim baaardzo tęsknić. Muszę w przyszłym roku spróbować 'wydłużyć' sezon (siać co kilka tygodni). Ściskam!
Serdecznie gratuluję sesji w Moim Mieszkaniu. Przejrzałam na szybko a teraz na spokojnie zabieram się za lekturę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Iza
Kasiu gratuluję sesji a ciasto z owocami twojego przepisu to niebo w gębie.Pozdrawiam Twoja wielbicielka.
OdpowiedzUsuńGratuluję artykułu w Moim mieszkaniu :) Pięknie, kolorowo, smakowicie :) Czy obrus w krateczkę przywędrował na Twój stół od Asi z GC, czy tylko taki podobny? Szkoda, że nie ma Waszego Synka na zdjęciach. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńŚwietny blog, zapraszam do mnie na www.naszekwiatki.blogspot.com
OdpowiedzUsuńoraz na stronę z kosmetykami MARIZA www.e-mariza.pl
Pozdrawiam
Mateusz