sobota, 31 grudnia 2011

ANGIELSKIE NASIONA

Święta za nami, zrobiło się troszkę luźniej i można zająć się ogrodem. Oczywiście nie wiele się teraz w nim dzieje, ale zima to najlepszy czas na planowanie wymarzonego ogrodu na przyszły rok. Moim głównym zadaniem jest zrobienie projektu własnego ogrodu - tak ! Jeszcze go nie mamy! Jak na projektanta ogrodów troszkę kiepsko ale wszystko jest w mojej głowie i w głowie Andrew - ciekawe jak bardzo będziemy się sprzeczać przy przenoszeniu tego na papier ... Jak tylko się z tym uporam to wrzucę plan na bloga - chociażby tą część najbliżej domu.


Piękny katalog "SARAH RAVEN'S GARDEN AND KITCHEN"

W tym roku jak na mnie jest już trochęźno, ale poza projektami zabieram się również za wybór nasion do ogrodu kuchennego - nowy sezon jest już bardzo blisko! Przywiozłam sporo nasion z Anglii, niesety zeszły sezon przegapiłam, więc nie wiem czy wykiełkują w tym roku. Podstawowe warzywka myślę, że dostanę w moim wiejskim sklepie ogrodniczym a resztę kupię z ulubionych katalogów - narazie znam tylko angielskie, ale mam nadzieję, że wkrótce zorientuję się co i jak z nasionami w kraju - może ktoś mi coś poleci?

Ja mogę polecić trzy świetne angielskie katalogi nasion. Można się w nich zaopatrzyć w przeróżne nasiona warzyw, ziół oraz kwiatów jednorocznych i dwuletnich, które ja nazywam poprostu kwiatami ciętymi ponieważ w tym właśnie celu będa rosły w moim ogrodzie kuchennym.

Katalogi "KING'S SEEDS" oraz
"ORGANIC GARDENING"



Oto katalogi, z których korzystam:

1 - dla miłośników pięknych mocnych kolorów, eleganckich gatunków i wyszukanych odmian kwiatów, warzyw oraz ziół polecam katalog arystokratycznej angielskiej ogrodniczki "Sarah Raven's Kitchen and Garden" - drogo ale warto!

2 - jeśli chodzi o ogromny wybór nasion pachnących groszków, dzikich kwiatów oraz tradycyjnych warzyw i ziół to polecam "King's Seeds" - tanio i dobrze!

3 - ekologiczne nasiona kupuję w katalogu "The Organic Gardening Catalogue" - jest tam wszystko łącznie z nawozami z alg morskich, naturalnymi preparatami zwalczającymi szkodniki i choroby oraz narzędziami - to dla mnie od 10 lat podstawa.

Tak więc zabieram się przeglądanie ...

sobota, 17 grudnia 2011

ŚWIĄTECZNE KLIMATY


Wczoraj spadł pierwszy śnieg więc najwyższy czas zabrać się za dekoracje świąteczne. 
Pierwszy raz po kilkunastu latach robię je tylko dla swojej rodziny i znajomych. Dotychczas wykonywałam ich bardzo dużo i w związku z tym, że opiekowałam się pięknymi angielskimi ogrodami, mogłam przebierać w ogromnych ilościach materiału. Każdego roku pomagałam klientom dekorować ich domostwa - czasami postawienie i przybranie choinki zajmowało nam prawie cały dzień, a przygotowania dekoracji do świąt zajmowały tydzień lub dwa.
W tym roku jest inaczej - nie mam jeszcze ogrodu więc cierpię na ogromny deficyt ładnego, zdrowego i różnorodnego materiału roślinnego. Wprawdzie mój las jest pełen świerków, sosen, szyszek i ślicznie porośniętych porostami starych odłamanych konarów - przydałyby się jakieś zaschnięte owocostany bylin, gałązki rozmarynu czy puszyste kwiaty hortensji. Na szczęście są jeszcze kwiaciarnie ... 

                                                                                                     foto: K. Bellingham

Wykonywanie dekoracji świątecznych to naprawdę świetne zajęcie, które każdemu gorąco polecam. Oczywiście można o pomoc poprosić całą rodzinę - wprowadzi to każdego w miły świąteczny nastrój. Wystarczy nazbierać lub kupić trochę materiału roślinnego, kolorowych kokardek, ozdóbek świątecznych i oczywiście potrzebny jest sekator (lub ostre, mocne nożyczki), druciki (do robienia kokardek i mocowania ich oraz ozdóbek na wianuszkach), świeczki, Oasis i ogrodowy sznurek.

Pamiętajmy, że oprócz igliwia można użyć gałązek wielu innych krzewów czy drzew, czy nawet liści kwiatów domowych - co komu się podoba. Niektóre gałązki i zaschnięte kwiatostany/owocostany można pomalować złotą lub srebrną farbą w sprayu, to samo z szyszkami i liśćmi np. bluszczu.

Poniższy wianuszek można wykonać w mniej niż pół godziny - wystarczy materiał podzielić na małe bukieciki, które przywiązuje się następny do poprzedniego za pomocą sznurka ogrodniczego i na końcu związuje koniec z początkiem. Wianuszki można też wykonać na metalowym stelarzu.

                                                                     foto: K. Bellingham

Świąteczny kolor w moim domu to także barwna porcelana, którą od lat kolekcjonuję. Muszę przyznać, że najciekawsze kawałki udaje mi się kupić na wyprzedażach, car-boot sale'sch, w sklepach z używanymi rzeczami i oczywiście w sklepach ze starociami, których na Kaszubach jest teraz bardzo dużo. Jak widać na moim kredensie (powyżej) mieszam style i kolory, ale jakoś zawsze okazuje się, że najwięcej porcelany mam z pracowni Emmy Bridgewater (UK).  Polecam wszystkim jej śliczne wzory (poniżej kolekcja świąteczna), których autorami są sama Emma oraz jej mąż Matthew Rice. Moje pozostałe słabości to porcelana z Bolesławca oraz porcelana w błękitno-białe paski (lub czasami groszki) z Kornwalii (UK), tzw. TG Green lub Cornishware. 

foto: Porcelana Emmy Bridgewater www.emmabridgewater.co.uk

sobota, 10 grudnia 2011

ZUPA Z SOCZEWICĄ NA SZARE DNI

Ostatni tydzień spędziliśmy na martwieniu się wodą stojącą w ogrodzie. Delikatne opady śniegu i całkiem spore opady deszczu zmieniły teren, na którym kiedyś będą ogrody, z pustyni w bagno - a właściwie ruchome bagno bo można w nim spokojnie zostawić kalosza lub nawet samochód osobowy! W przyszłym ogrodzie warzywnym chyba nie jest źle, chociaż nikt z nas jeszcze nie odważył się tam "wdepnąć" - z okna wygląda dobrze...
Tak, dla mnie nadeszła pora roku gdy zajmuję się ogrodem "przez okno". Andrew twardo spędza całe dnie na zewnątrz - póki nie ma wielkich mrozów i ogromnych ilości śniegu to śmiało może zabrać się za budowę wzniesionych rabat w ogrodzie warzywnym, stawianie płotów, oczyszczanie lasu itd - to są bardzo ważne prace, które można wykonać podczas łagodnej zimy. Jeżeli się faktycznie za to zabierze to dam znać co i jak!


Podobnie mają wyglądać wzniesione rabaty warzywne i ziołowe w naszym ogrodzie kuchennym. Do ich wykonania wykorzystamy leszczynę, której mamy sporo w lesie.

Ja też oczywiście zajmuję się naszymi ogrodami - oprócz tego, że i tak myślę o nich 24 godziny na dobę, to teraz zaczęłam już zastanawiać się nad nasionami do ogrodu kuchennego na przyszły rok. Gdy pracowałam w ogrodach w Anglii to długie listy nasion przygotowaliśmy tak, aby zamówienia można było wysłać już przed świętami. W lutym wysiewaliśmy już pierwsze warzywa więc sezon zaczynał się dosyć szybko. Myślę, że w naszym ogrodzie na Kaszubach sezon wysiewu nasion możemy śmiało przesunąć na marzec - więc lista potrzebnych nasion na razie istnieje tylko w mojej głowie. Podstawowe nasiona warzyw i ziół kupimy w sklepiku ogrodniczym w pobliskiej wsi a resztę zamówimy z Anglii - przesyłki nie są drogie a tam jest trochę większy wybór.

Tak więc siedzę w kuchni przy ciepłym piecu i planuję nowy sezon. Dla tych jednak, którzy marzną w ogrodzie polecam przepyszną zupę-krem. Zrobiła ją nam dzisiaj moja angielska teściowa według własnego przepisu i pomyślałam, że koniecznie muszę się tą pysznością z wami podzielić.


   "Lentil and Tomato Soup" czyli Zupa pomidorowa z soczewicą.


                   Zupa ta jest super łatwa do wykonania i bardzo zdrowa, oto przepis:
  1. W garnku o grubym dnie podsmażamy 2 średnie cebulki oraz 2 lub 3 plasterki pokrojonego w kostkę boczku (najlepiej podwędzonego). 
  2. Następnie dodajemy 1 puszkę pokrojonych pomidorów (mogą oczywiście być świeże) oraz 120 gram czerwonej soczewicy.
  3. Wszystko zalewamy 1 litrem wody, w której uprzednio należy rozpuścić 1 kostkę rosołku z kury.
  4. Całość należy zagotować, a następie gotować na mniejszym ogniu około 25 minut (aż soczewica będzie miękka). Do garnka z zupą można dorzucić garść świeżej bazylii i wszystko zmiksować blenderem. Zupa gotowa! Bon Appétit!

piątek, 25 listopada 2011

PRZEPROWADZKA Z ANGLII

Podczas przeprowadzki z Anglii nasze klamoty wypełniły aż 2 ciężarówki. Kierowcy nie mogli uwierzyć, że ktoś może być na tyle postrzelony żeby płacić za przewóz takich śmieci!!! Śmiećmi pan kierowca nazwał większość rzeczy, które należały do mojego ogrodu i i bez których nie wyobrażam sobie stworzenia nowego ogrodu tutaj. Lista tych niezbędnych sprzętów jest bardzo długa zaczynając od mnóstwa wszelkiego rodzaju donic, narzędzi oraz nasion - na szklarni i kilku antycznych maszynach rolniczych kończąc. Przywiozłam również wiele roślin, które kolekcjonowałam przez wiele lat i teraz za wszelką cenę próbuję utrzymać przy życiu.



Poprzednią zimę "jakoś" przetrwały w nieczynnej restauracji u znajomej. Miały tam światło i czasami troszkę wody. W tym roku jest gorzej ponieważ ja nie mam nawet jeszcze szklarni ani inspektu ani nic! Kolekcja pelargonii i innych roślin całkowicie nieodpornych na minusowe temperatury to mój największy problem. Zabezpieczam się więc podwójnie: ze wszystkich pobrałam sadzonki a rośliny mateczne postawiłam na strychu pod oknem. Sadzonki posadzone są w głębszych tackach wypełnionych mieszanką ziemi ogrodniczej i piasku gruboziarnistego ( 1:1)
i narazie są w kuchni na parapecie ponieważ potrzebują trochę ciepła. Najlepiej byłoby jeszcze przykryć je przezroczystą pokrywą lub chociażby pokryć woreczkiem foliowym, ale jakoś ręcę do tego nie dochodzą jak zawsze. Rośliny na strychu straciły po pobraniu sadzonek jakieś 2/3 swojej objętści i mam nadzieję, że teraz są w szczęśliwym spoczynku. Mają tam chłodno i jasno - podłoże w doniczkach utrzymuję tylko delikatnie wilgotne. Aby tylko do wiosny, a potem całe lato piękne donice ...




Z bylinami i cebulowymi nie obchodzę się tak delikatnie. Nie mam jeszcze przygotowanych miejsc pod obsadzenia, ale już wiem że rabaty będą duże i będzie ich wiele. Gromadzę więc wszystko co lubię i dzielę i mnożę - itak będzie mało!
Większość z nich przezimuje wraz z narzędziami i sprzętem w stodole/garażu. Narazie udało mi się zebrać kilka gatunków ozdobnych traw, błękitne irysy, krokosmie, szachownice i przebiśniegi - które jesienią zawsze sadzę do doniczek 9-tek i dopiero na wiosnę wysadzam kwitnące na miejsca stałe, i móją ukochaną (a w Polsce chyba mało popularna) Persicaria amplexicauli .
To oczywiście dopiero początek. Do ogrodu będziemy potrzebować tysięcy roślin!

poniedziałek, 21 listopada 2011

SADZIMY PIERWSZY ŻYWOPŁOT

Pogoda w listopadzie miała być o wiele gorsza - nie ma ani śniegu ani wielkiego mrozu. Działamy więc w naszym ogrodzie warzywnym non-stop. Uprzejmy sąsiad przyjechał i bardzo umiejętnie spulchnił grunt, zmieszał czarnoziem z gliną i obornikiem, i potem wszystko pięknie wyrównał. Odrazu zrobiło się raźniej i milej - nie widać już samej gliny i mam nadzieję, że wiosną teren ten pokryją siewki sałaty, buraczków i nasturcji...



Najpierw jednak trzeba wyznaczyć granice tej części - ozdobnego ogródu kuchennego w stylu angielskim czyli poprostu Kitchen Garden. Tradycyjnie w tym celu stawia się mur (z cegieł lub kamienia) lub sadzi żywopłot. Kitchen Gardens z czasów królowej Wiktorii (czyli z okresu swojej największej świetności) były zazwyczaj naprawdę duże - hektar i więcej, więc otaczanie go wysokim murem nie wpływało na jakość powietrza na terenie ogrodu. Przy mniejszych ogrodach zamknięcie z 4 stron może zbytnio zahamować ruch powietrza, co oczywiście wpływa na rozwój chorób i sprzyja utrzymaniu się zbyt wysokich temperatur latem. Nasz Kitchen Garden jest niewielki - 15m x 15m, tak więc postanowiliśmy otoczyć go niskim żywopłotem - na wysokość 1,5m - nie więcej. Będzie można do niego swobodnie zaglądać z zewnątrz, ale nadal będzie pełnił funkcję ochrony przez mroźnym wiatrami i skutecznie wyodrębni tę część ogrodu warzywnego.



Materiał na żywopłot pozyskaliśmy w naszym lesie. Andrew wykopał ponad 300 niewielkich Buków, których odkryte korzenie na noc zamoczyliśmy w wodzie. Następnego dnia było wielkie sadzenie, w którym "pomagał" nasz prawie 3-letni synek Albercik. Wybraliśmy małe Buczki, ponieważ chcieliśmy sadzić je dosyć gęsto, no i oczywiście takie mniejsze rośliny mają większą szansę przyjęcia się. Teraz aby tylko przetrwały zimę, a na wiosnę dokarmimy je i będziemy patrzeć jak rosną! Na zimę napewno podsypiemy je jeszcze ziemia liściową.

niedziela, 13 listopada 2011

CO MY TU ROBIMY

Dzisiaj pierwszy prawdziwie mroźny dzień. Modrzewie w moim lesie są całkowicie pokrytę ślicznym delikatnym szronem. Kaszubski krajobraz zawsze zaskakuje - każdego dnia inny, zawsze zapierający dech w piersi.

W tym tygodniu minął równo rok od czasu jak przeprowadziłam się z powrotem na pomorze po kilkunastu latach pobytu w Wielkiej Brytanii. Zabrałam mojego angielskiego męża, dwuletniego synka i 2 psy - i zamieszkałam na Kaszubach. Pochodzę z Gdańska więc nie jestem tu tak całkiem obca, ale każda przeprowadzka wymaga wysiłku, nerwów i kilku nieprzespanych nocy. Po roku spędzonym na budowie i na przyzwyczajaniu się do nowej rzeczywistości czujęmy się tu jednak z mężem naprawdę dobrze i najlepsze jest to, że zaczynamy tworzyć nasz własny ogród - a raczej ogrody.




Postanowiliśmy zacząć od ogrodów warzywnych i owocowych - z oczywistych powodów. Własne rzodkiewki czy pomidorki ze szklarni - nie ma nic lepszego! Na pierwszym planie zajmiemy się obszarem około 400m2, na którym zrobimy ozdobny ogród kuchenny w stylu angielskim. Będą w nim warzywa, zioła oraz może kwiaty jednoroczne, które po ścięciu będą równiez ozdobą do domu. Potem będzie ogród warzywny użytkowy, angielski ogród owocowy oraz sad.



 
Oczywiście po budowie - dookoła naszego domu pozostało pobojowisko z beznadziejną glebą - wstrętną gliną, która w deszczu zamienia się w błoto a podczas suchych dni wysycha jak koryto afrykańskiej rzeki. Czyli najważniejsza rzecz to porządne przygotowanie podłoża. Poprosiliśmy sąsiada rolnika aby pomógł nam wyrównać teren - na którym później rozsypaliśmy dobrej jakości czarnoziem i przekompostowany obornik, który dostaliśmy od innego zaprzyjaźnionego rolnika. Jest bardzo sucho i nasza glina jest jak kamień, więc zastanawiamy się jak to wszystko przekopać. Myślę, że w nadchodzącym tygodniu się jakoś z tym uporamy - pewnie znowu uśmiechniemy się do sąsiada rolnika!