niedziela, 23 marca 2014

Jak zapewnić sobie WCZESNE PLONY z ogrodu i kwiaty dwuletnie na wiosnę

Właśnie kończą się prace nad kolejnym wydaniem mojego ZIELENIAKA i dostałam telefon z redakcji z zapytaniem, czy te warzywka ze zdjęć są rzeczywiście zebrane teraz z mojego ogrodu. Szczerze mówiąc, to wcale nie zdziwiłam się na to pytanie - faktycznie Andrew po wykopaniu z gleby tak porządnie je wyszorował i związał gumką, że wyglądały jak z supermarketu ... no tylko, że teraz nawet i w supermarkecie nie znajdziecie tak świeżych i co ważniejsze młodziutkich por, marchewek, pasternaków i pietruch.
 Marcowo/kwietniowe zbiory z warzywnika - warzywa siane późnym latem. Seler pochodzi z zapasów przechowywanych w skrzyniach z piaskiem w chłodnej spiżarni, gdyż nie znosi mrozów.



W dzisiejszych plastikowych czasach odeszliśmy od 'produkcji własnego jedzenia' tak daleko, że sam pomysł wykopania tak smakowitych warzyw z ogrodu w marcu/kwietniu wydaje się graniczyć z cudem. Ale uwierzcie mi - jest to możliwe i każdy może przynosić do domu takie naręcza zdrowych, ekologicznych warzyw z ogrodu (lub spiżarni) przez calutki rok. Teraz mogę już sama za to poręczyć, bo wypróbowaliśmy to tu, na Kaszubach i nasze doświadczenia nie są oparte już tylko na tradycji angielskiej ale klimacie polskim.
Andrew wykopuje młode pory z warzywnika. Podczas mrozów miałam nagorsze myśli i bardzo się zdziwiłam, że po nadejściu wiosny wyglądały jakby nigdy nic ;-) Są pyszne, twarde i zdrowe ... ale czas oczyścić zagony pod inne warzywka.
Po zimie usuwamy 'zmęczone' liście pietruszki - niech wyrosną młode, my je chętnie zjemy ;-)  a i aromatycznym, białym korzeniem nie pogardzimy ... w szklarni już posiane nasiona pietruch na ten rok.

Bez względu na to, czy uprawiamy warzywa, kwiaty czy może storczyki lub kaktusy - złota zasada ogrodnictwa jest jedna: eksperymentuj i nie bój się siegać po nowe! Wiem, że już o tym kiedyś pisałam, ale jest to niesamowicie istotne - trzeba próbować różnych roślin i metod, myśleć samemu i analizować. Nie chcę tu zacząć żadnej burzy w szklance wody - ale tak między nami mówiąc, to bielenie drzewek jest nonsensem ... sama to podejrzewałam, ale teraz usłyszałam to z ust tylu sadowników, że mogę  ogłosić to wszem i wobec ;-) Bielimy .... bo wszyscy bielą. Lubimy być tradycyjni, ale przecież życie jest zbyt krótkie, żeby ciągle klepać to samo ;-) A jak ktoś lubi bielić, to niech chociaż doda jakieś kropeczki ...
Po przeczytaniu nowego wydania boBio u WAY, bardzo zaciekawił mnie artykuł Gorzkiej Jagody pt. "Kiedy skończyło się jedzenie z zeszłorocznych zbiorów, a nowe jeszcze nie urosło, to był przednówek" - naprawdę ciekawy tekst. Znalazłam w nim to, co najcenniejsze - doświadczenia i przekazy 'prawdziwych' ludzi. Jagoda pisze o swoich babciach - jedna z nich była bardzo tradycyjną kobietą, która pora, szpinaku, selera czy podobnych 'fanaberii' do swojego warzywnika nie wpuszczała ;-) Druga zaś babcia przed wojną znała nawet szparagi i karczochy, gdyż uprawiano je w jej okolicy 'na potrzeby państwa' ... czyli można było, tylko nie każdy chciał ... a szkoda, bo zupa bez pora, selera czy pietruszki musi być baaardzo mdła.
Koniec mądrości, bo pewno już zasypiacie. Teraz pokarzę Wam jak my z Andrew zapewniamy sobie wczesne plony. Dziś był pierwszy alarm końca zapasów - ostatni kompot truskawkowy wypity - tragedia!!! (serio)  Już to widzę ... za kilka dni będzie ostatni por z zagonu, ostatni seler z komórki i potem co ... no nic, bo w ogrodzie już wszystkiego pełno. W najgorszych momentach, tak jak ci XVIII-wieczni żeglarze będziemy walczyć ze szkorbutem kiełkami i marmoladą pomarańczową (fuj).



Jak zapewnić sobie wcześniejsze plony w ogrodzie?
  • robić własne rozsady w domu lub szklarni - wtedy w momencie, gdy gleba w ogrodzie jest wystarczająco ciepła i gotowa do wysiewów, to mamy już ładnie podrośnięte rośliny, które będą miały plony minimum 2 -3 tygodnie wcześniej, a czasmai nawet więcej (to samo dotyczy warzyw i kwiatów jednorocznych); 
  • przygotować glebę w ogrodzie poprzedniej jesieni. My pod koniec sezonu (w listopadzie) nawozimy rabaty przekompostowanym obornikiem i przekopujemy. Wiosną, gdy tylko gleba będzie już lekko osuszona od wody pochodzącej z topiących się śniegów lub deszczów i nie przylkeja się do butów ;-) delikatnie ją wzruszamy widłami ogrodowymi, grabimy i w ten sposób jest gotowa do wysiewów lub pod sadzonki. Robienie czynności związanych z obornikowaniem dopiero wiosną zabiera dużo cennego czasu i nie pozwala zbyt szybko 'wejść' na glebę;
  • przed wysianiem większe nasiona zawsze moczymy w wodzie, gdyż po posianiu do gleby szybciej wykiełkują i nie będą miały okazji być zjedzone przez szkodniki lub  zgnić zanim wytworzą korzonki;
  • sadzeniaki ziemniaków zawsze podpędzamy na miesiąc przed wysadzeniem w marcu;
  • wysiewamy wczesne nasiona i sadzimy sadzonki (np. bób, marchew, groch ogrodowy, pasternak, dymka, szalotki) aby następnie okryć je własnej roboty tunelami z białej agrowłókniny. Takie tunele ochronią rośliny przed chłodną pogodą, deszczami i gradem - zapewnią wyższą niż na na zewnątrz temperaturę;





Ogólnie okrywanie wysianych nasion i młodych sadzonek warzyw jest dla nas bardzo ważne. Używamy też mikrosiatki, która poza pogodą chroni rośliny przed szkodnikami. My jednak mamy już trzeci sezon dobrze uprawianej gleby z dużą zawartością humusa (kompostu, obornika) - więc te wszystkie techniki są łatwe w wykonaniu. Jeśli ktoś ma warzywnik na kiepskiej glebie po budowie domu, to najlepszym wyjściem jest zbudowanie rabat wzniesionych i wypełnienie ich czarnoziemem wymieszanym z humusem. Glebę na rabatach wzniesionych uprawia się bardzo łatwo i niezmiernie szybko się ona nagrzewa wiosną.  Myślę, że w tym roku zbudujemy kilka takich rabat w jedej części naszego warzywnika. Dla przyspieszenia dojrzewania roślin na rabatach można też zastosować czarną agrowłókninę, która przy okazji pomoże zahamować wzrost chwastów i zatrzymać wilgoć w glebie.






Tak jak wspominałam wcześniej - Andrew wysiał już bób - jest to super warzywo, które właścicwie nie boi się chłodów. Jeśli też chcecie teraz siać bób - to koniecznie zaopatrzcie się w nasiona odmiany, która jest najwcześniejsza. Nasz wysialiśmy najpierw na samym początku marca w szklarni do multipalet i kilka dni temu posadziliśmy młode siewki w podwójnym rzędzie w warzywniku.







Potem ten sam rząd przedłużyliśmy siejąc nasiona tej samej odmiany - będą rodzić plony mniej więcej od 2 do 4 tygodni później, więc będziemy mieli duuuuużo bobu non-stop ;-) Odmiana, którą używamy nazywa się Longpod. W sumie pewno będziemy wysiewać kolejne porcje bobu w 2 lub 3 tygodniowych odstępach (do połowy maja) co zapewni nam plony bez końca! Do wysiewów wiosennych wykorzystamy jednak odmiany późniejsze.






Na zagonie, gdzie kilka tygodni temu posadziliśmy dymki i szalotkę - tydzień temu wysialiśmy również wczesną marchewkę.  Do takich wczesnych siewów należy wybrać odpowiednią odmianę, która toleruje niższe temperatury - nasza odmiana marchwi to Amsterdam Forcing.  Jak widać na wcześniej przygotowanych zagonach Andrew pracuje 'z deski' - świetny sposób na minimalne ugniatanie gleby.





Po ich wytyczeniu i wykopaniu za pomocą krawędzi małej łopatki - rządki do których powędrowały nasionka marchwi zostały podlane mieszanką wody i ekstraktu z wodorośli, który wzbogacając aktywność mikroorganizów w glebie wspomaga zdrowe kiełkowanie i wzrost siewek.

Dodatkowo takie 'przedwczesne' podlewanie pomaga przy wyrównaniu dna rowków pod nasiona i zapewnia potrzebną do kiełkowania wilgotność. Nie ma potrzeby już podlewać ich po sianiu - pamiętajmy, iż to nadmiernie przyczynia się do  'uklepania' wierzchniej warstwy gleby.







Do marchewek dołączyły pasternaki i wszystko po wysianiu zostało przykrtye łukami z leszczyny oraz białą agrowłókniną. Marchewki będziemy zbierać już za 6 - 8 tygodni ... czyli w połowie maja jupiii! Pasternaki dopiero zimą ...




*********




Jeśli chodzi o rośliny ozdobne, to oczywiście poza wysiewami w szklarni - mam jeszcze w zanadrzu kwiaty dwuletnie siane w czerwcu zeszłego roku: wieczornik damski Hesperis matronalis i lak pachnący Erysimum cheiri. Obie rośliny świetnie przezimowały (bez żadnej osłony) i teraz szykują się do wiosennego kwitnienia.
Wieczornik damski widać na pierwszym planie (przed deskami) na powyższym zdjęciu - okaz zdrowia i szczęścia ;-) Właściwie mogłam już sadzić je na miejsca stałe we wrześniu zeszłego roku - ale nie do końca wiedziałam, gdzie mają być ... teraz posadziłam wieczornik 'masowo' na rabatach na kwiat cięty (jest to świetna i cudnie pachnąca roślina do wazonu)  - tak więc w maju i czerwcu będzie tam chmura wonnych kwiatków ... i opychających się ich pyłkiem owadów, gdyż wieczornik jest szalenie miododajny.






*******




Laki pachnące (niestety nie mam zielonego pojęcia jakie to były odmiany, gdyż po zimie zaginęły wszystkie  etykiety ;-) posadziłam tradycyjnie już w donicach z bratkami, narcyzami i tulipanami, a także pod płotem warzywnika w żwirze - laki lubią takie 'niewygodne' miejsca. Jest to dla mnie wielka radość, bo to pierwszy raz jak mam je tu, w Polsce. W Anglii bez laków nie byłoby wiosny - uwielbiam je. Pisałam o nich kiedyś TUTAJ.




Chciałam pochwalić się jak bardzo wypchałam siewkami naszą nową szklarnię i inspekt ... i w ogóle pokazać jak pięknieje ta część ogrodu. Ale chyba pozostawię to już na następny raz, bo jak zwykle rozpisłam się baaaardzo. Poniżej fotka z początku marca - na półce pomidory i sałaty, a pod nią chryzantemy w donicach (na kwiat cięty) i siewki cebuli w tle.






A wracajac do mojego ZIELENIAKA w czasopiśmie Zieleń to Życie - to naprawdę mam nadzieję, że  Wam się spodobał. Wygląda na to, iż w tym sezonie rubryka ta będzie pojawiała się regularnie co miesiąc.  Mnie osobiście nie bardzo wypada zachwalać swoje artykuły, ale szczerze podobały mi się materiały współautorów tego numeru. Bardzo ciekawe artykuły o egzotykach Eugeniusza Radziula oraz o pierwosnkach Jacka Marcinkowskiego, fajny pomysł na wierzbowy wianek z cebulką oraz świetny materiał Klaudyny Hebdy o zbieraniu soku z brzóz - ale najbardziej zachwycił mnie artykuł Wiesława Gawrysia pt. 'Nasze rośliny cebulowe'  - fascynujące!!!  Do długiej listy moich marzeń dołączył teraz taki a'la botaniczny wyjazd w celu zobaczenia na własne oczy tych cudów natury.  Jeśli nie mieliście jeszcze okzaji zajrzeć do marcowego wydania ZtoŻ, to TUTAJ jest podgląd do kilku ciekwych stron z tego numeru.

Tyle na dziś ... pędzę do ogrodu ;-)))