Poprzednią zimę "jakoś" przetrwały w nieczynnej restauracji u znajomej. Miały tam światło i czasami troszkę wody. W tym roku jest gorzej ponieważ ja nie mam nawet jeszcze szklarni ani inspektu ani nic! Kolekcja pelargonii i innych roślin całkowicie nieodpornych na minusowe temperatury to mój największy problem. Zabezpieczam się więc podwójnie: ze wszystkich pobrałam sadzonki a rośliny mateczne postawiłam na strychu pod oknem. Sadzonki posadzone są w głębszych tackach wypełnionych mieszanką ziemi ogrodniczej i piasku gruboziarnistego ( 1:1)
i narazie są w kuchni na parapecie ponieważ potrzebują trochę ciepła. Najlepiej byłoby jeszcze przykryć je przezroczystą pokrywą lub chociażby pokryć woreczkiem foliowym, ale jakoś ręcę do tego nie dochodzą jak zawsze. Rośliny na strychu straciły po pobraniu sadzonek jakieś 2/3 swojej objętści i mam nadzieję, że teraz są w szczęśliwym spoczynku. Mają tam chłodno i jasno - podłoże w doniczkach utrzymuję tylko delikatnie wilgotne. Aby tylko do wiosny, a potem całe lato piękne donice ...
Z bylinami i cebulowymi nie obchodzę się tak delikatnie. Nie mam jeszcze przygotowanych miejsc pod obsadzenia, ale już wiem że rabaty będą duże i będzie ich wiele. Gromadzę więc wszystko co lubię i dzielę i mnożę - itak będzie mało!
Większość z nich przezimuje wraz z narzędziami i sprzętem w stodole/garażu. Narazie udało mi się zebrać kilka gatunków ozdobnych traw, błękitne irysy, krokosmie, szachownice i przebiśniegi - które jesienią zawsze sadzę do doniczek 9-tek i dopiero na wiosnę wysadzam kwitnące na miejsca stałe, i móją ukochaną (a w Polsce chyba mało popularna) Persicaria amplexicauli .
To oczywiście dopiero początek. Do ogrodu będziemy potrzebować tysięcy roślin!
Gustujemy w podobnych roślinkach.. Ja rónież przywiozłam z Anglii kilka różnych odmian Persicarii :)
OdpowiedzUsuńSłoneczka życzę
Ania
Hej! I jak Ci rosną te persicarie? Moje narazie mieszkają w donicach i mam nadzieję, że nic im nie będzie!
UsuńMamy wreszcie słonko!
Pozdrawiam, K
Wróciłam do początków Twojego bloga chociaż raz już tu byłam . Można chyba tak bez końca. Teraz wczuwam się w to jak musiałaś się czuć przy tej całej przeprowadzce. Myślę ,że ja też miałabym tych klamotów trochę . Ciekawa jestem jak te Twoje pelargonie ? Czy udało Ci się je przechować i rozmnożyć ?
OdpowiedzUsuńDużo roślin mi umarło. Dużo pięknych donic rozpadło się lub zbiło. Serce mnie bolało, ale tak to już podczas przeprowadzki jest.
OdpowiedzUsuńTam, gdzie zimowały nasze graty wdarł się mróz. Ale kilka pelargonii przetrwało dzieki mojej Mamie i u klientów - teraz buduje kolekcje od początku, ale z oryginalnych roślin. mam tez już trochę nowych - pozbieranych od angielskich przyjaciół, z odwiedzanych angielskich ogrodów ... teraz właśnie mam juz kilka nowych z Kornwalii. Latem będą w donicach przed domem, a zima w szklarni.
Mam nadzieje, że pomieszkamy w tym naszym lesie teraz przez dłuższy czas - przeprowadzek mam dosyć!!!
Przewoziłem kiedyś do Anglii wiele roślin pewnego ogrodnika. Taka przeprowadzka należała do jednych z najtrudniejszych. Trzeba było zabezpieczyć rośliny i co chwilę wentylować samochód. Zdecydowanie łatwiej się przewozi zwierzęta.
OdpowiedzUsuń