Można śmiało powiedzieć, że w październiku 'nie było nas w domu' bo mieszkaliśmy w ogrodzie ... niekoniecznie swoim, ale i klientów, i przyjaciół. W październiku moglibyśmy wystawić wśród rabat łóżka i szafy ... i nie marnować czasu na jakieś tam 'normalne' domatorskie czynności ;-) W poprzednim ogrodniczym życiu (czyli w Anglii) nie martwiliśmy się nadchodzącą zimą - teraz trzęsiemy portkami, aby ze wszystkim zdążyć. Pół września pływaliśmy po Norfolk Broads, a teraz płacimy za to zwariowaną krzątaniną i nieśmiałymi prośbami do Matki Natury o przychylną pogodę aż do końca grudnia - ha ha - znacie takich naiwniaków?
Póki co Matka Natura daje nam piękną, złotą jesień. Pogoda sprzyja wszelakim pracom w ogrodzie, a więc idziemy jak burza. Oprócz tradycyjnych zadań typu oczyszczanie i naworzenie obornikiem zagonów, zbiory warzyw korzeniowych czy sadzenie roślin z odkrytym korzeniem - budujemy wiatę ogrodnika, stawiamy szklarenkę, budujemy kompostowniki, przygotowujemy teren pod szkółkę roślin ... Ufff ... staramy się robić wszystko, aby w przyszłym roku ruszyć już z kursami i warsztatami na terenie naszego ogrodu, a więc trzymajcie kciuki!
Na rabatach coraz więcej szarości ... chociaż jak tylko świeci słońce, to jest bajkowo. Zobaczcie na zdjęciach jak wygląda teraz warzywnik - kapustne wystrzeliły jak z procy i teraz upiększają okolicę swoimi niesamowitymi kolorami i kształtami. Znajdujący się za warzywnikiem las liściasty płonie bukami, brzozami i dębami - jest wymarzonym tłem, takie właśnie widoki mamy z okien, bo warzywnik jest zaraz obok domu. W tym kolorowym lesie rozpoczęliśmy już prace nad tworzeniem ogrodu leśnego - na pierwszy rzut dosadzamy mniejsze drzewa i krzewy liściaste np. jabłonki rajskie, świdośliwy i derenie. Zamówiłam też spore ilości żywokostu na zadarnienia mniej reprezentacyjnych części. Walczę o kilka drzewek głogu śliwolistnego (Crataegus prunifolia), ale szkółka przysłała 'Paul's Scarlet', więc muszę pojechać i sama sobie go wyszukać. Zdjęcia z naszego październikowego ogrodu są w jesiennym wydaniu e-magazynu Na Ogrodowej - do którego lektury serdecznie zapraszam.
Samotna dynia 'Turecki Turban' na naszym tunelu - długo już tam nie powisi, ponieważ jest przepyszna i wkrótce trafi do piekarnika ;-) |
********
Warzywnik już przygotowany do zimowego snu. Zawsze staramy się zrobić jak najwięcej jesienią, bo wiosna w naszym kraju przychodzi tak późno - że nie ma już czasu na oczyszczanie, obornikowanie i przekopywanie gleby. Nasz warzywnik właśnie kończy swój 2 sezon istnienia, a my z Andrew jesteśmy w Polsce niecałe 3 lata ... cały obszar wokół domu był przed naszym przyjazdem do kraju zamieniony w pobojowisko - po fachowemu nazywa się to 'plac budowy'! Udało nam się zmienić ten księżycowy krajobraz w ogród i zielone, obszerne połacie darni. Piach i glinę 'podrasowaliśmy' czarnym torfem wykopanym z oczyszczanego stawu i spora ilością obornika. Wydobyliśmy niezliczoną ilość kamieni ... i chwastów ;-) Teraz każdego roku dodajemy na zagonach więcej obornika, który za pomocą wideł amerykańskich mieszamy delikatnie z glebą. Rabaty kwiatowe ściółkujemy obornikiem końskim z większą zawartością słomy - tego nie da się po prostu przekopać. Kompostu ogrodowego mamy jeszcze mało, ale pierwszą porcję w tym roku dodajemy do nowo sadzonych jabłonek rajskich, gdyż są to szybko rosnące drzewka i nie chcemy dawać im zbyt dużo 'pokarmu' w postaci obornika stymulującego wzrost pędów - wolimy aby rosły spokojnie, koncetnrując się na produkcji jabłuszek ;-)
Tak więc wszystkie rabaty oczyszczone z zaschniętych pędów groszków i fasoli, dyń i kabaczków, kukurydzy. Warzywa korzeniowe w większości zostały zebrane ... fenkuł również, a tu i ówdzie są jeszcze rzędy kapusty chińskiej Pak Choi, Mibuna i Mizuna oraz kolorowe sałaty od Sarah Raven. Wigwamy oraz tunel z fasolą tyczną pozostają na zimę - będą świetnym miejscem kryjówek dla ptaków, które przylatują do naszej stołówki. W glebie oczywiście zostają rośliny kapustne, por i warzywa wieloletnie - np. szpinak. Karczochy pozostają w warzywniku eksperymentalnie - będziemy okrywać je na zimę ... zobaczymy co z tego wyjdzie (o okrywaniu napiszę więcej w następnym poście).
Obornik, którego na zdjęciach używa Andrew pochodzi jeszcze z transportu wiosna 2012 - jest fajnie przekompostowany. Ale już go niestety nie ma - to była końcówka ;-( Teraz walczymy o kolejną dostawę. Nie jest to łatwe ... albo za dużo słomy w oborniku końskim, albo całkiem niemożliwy dojazd do pryzmy obornika krowiego na podmokłym polu, albo po prostu rolnik potrzebuje - jeśli macie dostęp do obornika, to skaczcie, cieszcie się i radujcie! W przyszłym roku uderzymy w nawozy zielone.
Taczka obornika co metr lub dwa, a potem równomierne rozrzucenie za pomocą wideł gospodarczych (jak na fotkach) i przekopanie widłami ogrodowymi (amerykańskimi) w taki sposób, aby obornik nie był całkowicie przykryty glebą. Przy tych czynnościach wogóle nie używamy szpadla i po takim przekopaniu już nic nie robimy. Jak nadejdzie zima, to mróz sam porozbija grudy, a śnieg uklepie glebę. Nie ma też problemu z 'wyciekaniem' składników pokarmowych, ponieważ w naszym klimacie zimą jest śnieg - a nie deszcz i słota jak w UK. Po przekopaniu wygląda to tak:
Zanim nadejdą porządne chłody - to jeszcze cieszymy się przeróżnymi warzywami liściowymi. Można oczywiście uprawiać je przez zimę w tunelu foliowym, ale tunelu jeszcze nie mamy - dopiero przygotowujemy dla niego odpowiednie miejsce. Poniżej widać także rzędy wysianych w czerwcu i przepikowanych we wrześniu roślin dwuletnich: wieczornika damskiego, laka pachnącego i naparstnicy (którą mam z zeszłorocznej wymiany nasion od Maszki ;-) Nie wiem czy lak wytrzyma pierzynę śnieżną przez 3 miesiące (albo i 4!), pozostałe będą OK na 100% i wiosną powędrują na miejsca stałe na rabaty kwiatowe w warzywniku i ogrodzie leśnym. Teoretycznie wcale nie muszą zimować na zagonie w warzywniku, ale póki co nie miałam dokąd ich przesadzić - teraz już nie zdążą się porządnie ukorzenić przed zimą, więc wolę zostawić je na miejcu.
Stare jak świat, ale niezastąpione widły ogrodowe - chyba najczęściej używane narzędzie w naszym ogrodzie. |
*********
Jesienią nie tylko wyrzucamy ogrodowe 'śmieci' i oczyszczamy zagony w warzywniku - również sadzimy. Czyli nie wszystko stracone - nadzieja na nowe jest ;-) Czosnek uwielbia niskie temperatury, dzięki którym potrafi zawiązać piękne, duże główki. Posadzony wiosną nigdy nie jest aż taki okazały, jak ten jesienny. Jeśli przegapiliście sadzenie czosnku w październiku, to możecie jeszcze to spokojnie zrobić przed zimą - przepis jest TUTAJ. Nowoposadzone ząbki czosnku szybko będa wypuszczać zielone pędy, które przezimują pod śniegiem.
********
Tyle słychać w warzywniku, ale w tym roku najwięcej się dzieje poza jego granicami. Kroczek po kroczku 'podbijamy' inne części naszej zagrody. Jestem z natury osoba energiczną i zawsze mam w głowie stanowczo zbyt dużo pomysłów. Mam piękny ogród, ale chcę się nim dzielić. Robię wszystko, aby w przyszłym roku poprowadzić już pierwsze warsztaty i może zaprosić Was na kawę w ramach 'otwartego weekendu'. Ale wydaje mi się, że ze względu na zmienną pogodę muszę najpierw zapewnić gościom jakieś zadaszone pomieszczenie ... w październiku więc budowaliśmy wiatę ogrodową (w przyszłym roku zrobimy jeszcze w jej części zaplecze ogdodnika). Inspiracją był dla nas stary tartak ze skansenu we Wdzydzach Kiszewskich. Na poniższym zdjęciu nie jest jeszcze ukończona - teraz jest już jednak pokryta papą i czekamy tylko na drewniany gont ... możemy tylko sporo poczekać, bo ciężko z takim rarytasem w mojej okolicy w dzisiejszych czasach. Dodatkowo stawialiśmy szklarenkę na potrzeby warzywnika i ....
... oczyściliśmy spory kawałek ziemi pod kurnik oraz budowę 3-komorowego kompostownika - zdjęcie poniżej. To mnie niesamowicie cieszy, bo stary kompostownik był tylko 'póki co' i teraz w jego miejscu rośnie już szklarnia, a sam kompost 'poszedł' do ogrodu. Jak zabierzemy się za jego budowę, to oczywiście zdam szczegółową relację ;-)
Tak, a na wiosnę będą wreszcie kury. To też nasze marzenie - koniec ze 'ściganiem' wiejskich jaj i 'szczęśliwych' kurczaków na rosół po gospodarzach.Teraz burza umysłów jaki zbudować kurnik - w Anglii i Irlandii mieliśmy już kury (a także indyki i perliczki) więc mamy trochę doświadczenia, ale tutaj inny klimat itd. Zobaczymy ... do kur w przyszłym roku powinny dołączyć owce (jako wełniane kosiarki na łące) i kłapouche świnki - na bekonik ... będzie to wtedy prawdziwa wiejska zagorda.
Mniej więcej w mniejscu kopareczki będzie kurnik ... ale takie prace ziemne są super nudne i póki co trudno sobie w ogóle wyobrazić jak pięknie może być ;-) |
W lesie widocznym za moimi plecami na poniższym zdjęciu pracujemy nad tworzeniem ogrodu leśnego - jest to trudne zadanie bez użycia oprysku. Chemia w takim miejscu to całkowita masakra natury, więc w ogóle nie wchodzi w grę. Musimy jednak stworzyć tu w pewnych miejscach rabaty odsadzone roślinnością zadarniającą, krzewami i mniejszymi drzewami - te duże już są: brzozy, buki, graby i dęby - z nimi nasze siedlisko już kupiliśmy, tylko oczyściliśmy je z chwastów czyli głównie z połamanych podczas wichur wierzb i topoli - z iglaków zostawiamy naturalnie rosnące tu jałowce. Dużo nad tym dyskutujemy i kombinujemy, jak to zrobić bez większego naruszania istniejącego już ekosystemu, na razie posadziliśmy tylko mniejsze drzewka i dzisiątki dereni, każdą posadzoną roślinę natychmiast ściółkujemy, aby nie obrosły jej chwasty.
Mazie nigdy nie usiedzi na jednym miejscu, a więc i tutaj udało jej się 'wyostrzyć' ze zdjęcia. |
Chociaż byłam już o kilka dobrych tygodni spóźniona, to udało mi się jeszcze pod koniec października nazbierać sporo czarnego bzu. Jego owoce natychmiast przerobiłam w korzenny syrop według przepisu mojej teściowej June, który podawałam rok temu TUTAJ. Dzięki takim naturalnym syropom stanowczo mniej chorujemy w tym roku. |
Ja koniec października spędziłam na przygotowaniu moich rabat do zimowego snu. W Anglii wogóle nie ruszałabym rabat, ale w Polsce doświadczenia z dwóch ostatnich zim nauczyły mnie robić inaczej. Nie będę już o tym trąbić, ale uwierzcie mi, że wiosną nie będzie już czasu na takie prace - gdyż u nas przychodzi ona nie w lutym, lecz dopiero pod koniec kwietnia.
Pozbyłam się więc wszystkich roślin jednorocznych, a byliny podzieliłam, glebę porządnie odchwaściłam i wyściółkowałam obornikiem końskim - wszystko to dokładnie opisałam w artykule TUTAJ, jeśli ktoś chciałaby wiedzieć więcej. Dla eksperymentu zostawiłam w glebie werbenę patagońską (Verbena bonariensis) całkiem przyciętą i zabezpieczoną przed mrozem grubą wartstwą ściółki, a błękitną szałwię otwartą (Salvia patens) wykopałam i przechowam przez zimę w identyczny sposób jak dalie - ona również ma bulwiaste korzenie. Teraz dosadzę na rabatach trochę roślin cebulowych, które zamówiłam od Sarah Raven - już nawet nie pamiętam co to było, mam nadzieję, że w tym tygodniu przyjdą i dam radę się za nie zabrać. Nigdy nie sadzę cebul roślin kwitnących wiosną w sierpniu czy wrześniu, tylko w październiku i listopadzie. Kiedyś oglądałam eksperyment filmowany przez BBC Gardeners World, który dowiódł, iż cebulki sadzone we wrześniu mają wiosną identyczny wzrost i kwitnienie jak te, posadzone już po oczyszczaniu rabat w listopadzie. Tak więc nie ma co się spieszyć. Jeśli macie jeszcze jakieś wiosenne cebulki w zanadrzu - to sadźcie sobie na zdrowie aż do nastania mrozów!
Pozbyłam się więc wszystkich roślin jednorocznych, a byliny podzieliłam, glebę porządnie odchwaściłam i wyściółkowałam obornikiem końskim - wszystko to dokładnie opisałam w artykule TUTAJ, jeśli ktoś chciałaby wiedzieć więcej. Dla eksperymentu zostawiłam w glebie werbenę patagońską (Verbena bonariensis) całkiem przyciętą i zabezpieczoną przed mrozem grubą wartstwą ściółki, a błękitną szałwię otwartą (Salvia patens) wykopałam i przechowam przez zimę w identyczny sposób jak dalie - ona również ma bulwiaste korzenie. Teraz dosadzę na rabatach trochę roślin cebulowych, które zamówiłam od Sarah Raven - już nawet nie pamiętam co to było, mam nadzieję, że w tym tygodniu przyjdą i dam radę się za nie zabrać. Nigdy nie sadzę cebul roślin kwitnących wiosną w sierpniu czy wrześniu, tylko w październiku i listopadzie. Kiedyś oglądałam eksperyment filmowany przez BBC Gardeners World, który dowiódł, iż cebulki sadzone we wrześniu mają wiosną identyczny wzrost i kwitnienie jak te, posadzone już po oczyszczaniu rabat w listopadzie. Tak więc nie ma co się spieszyć. Jeśli macie jeszcze jakieś wiosenne cebulki w zanadrzu - to sadźcie sobie na zdrowie aż do nastania mrozów!
*********
'Hej ... przynieś coś na zupę!' ... naprawdę nie ma nic fajniejszego niż 'wyskoczenie' do ogrodu po warzywka na obiad. Nawet teraz, czyli już po właściwiym sezonie - wciągamy kalosze, bierzemy skrzyneczkę, stajemy w środku warzywnika i rozglądamy się co-by-tu ... Nie ma też problemu z wyborem dań - je się to, co akurat jest na zagonach - prosta sprawa. No i nie muszę już chyba pisać o tym, jakie to zdrowe. Przed nadejściem białej i mroźnej Pani Zimy faszerujemy się warzywami zielonymi i korzeniowymi. Coś w tym musi być ...
Poniżej wszystko to, czego teraz na naszych zagonach w warzywniku jest w bród:
1. Brokuł szparagowy - pisałam o nim w e-magazynie Na Ogrodowej i będę pisała o tym pysznym warzywnie jeszcze bardzo dużo, bo wydaje mi się, że jest u nas jeszcze zbyt mało znany. Każdy może go spokojnie uprawiać na zagonie kapustnym - to jest krewniak brokuła włoskiego, którego wszyscy dobrze znają. Wydaje się jednak łatwiejszy w uprawie i smaczniejszy, delikatniejszy niż 'normalny' brokuł. W Anglii nazywa się on ‘sprouting broccoli’ - zamiast jednej, dużej róży ma wiele mniejszych kwiatów wyrastających z rozgałęzień pędów wzdłuż głównej łodygi i zwiękczony jedną, większą różą – baaaardzo zdrowy. Najlepiej przygotować go na parze - kwiatostany wraz z listkami odcinamy w miarę dojrzewania i serwujemy do obiadu.
2. Kapusty orientalne (chińskie) - które szczególnie dobrze rosną wysiane dopiero w środku lata. Obok delikatniejszych w pokroju Mizuny i Mibuny teraz króluje soczysta Pak Choi. Kapusty orientalne nie zawiązują główki i mają mięsiste ogonki stanowiące ważną część jadalną. Pak Choi dodajemy do szybkich dań orientalnych przyrządzanych w woku lub gotujemy na parze.
3. i 4. Brukselka i jamuż to typowe jesienno-zimowe warzywa, takie 'super foods' pełne żelaza i witamin. Chociaż jarmuż dodajemy do zup warzywnych, risotto czy potrawek mięsnych już od końca lata, to brukselkę jedliśmy póki co tylko raz. W porównaniu z tą sklepową ma niesamowicie bogaty smak, aż nie mogliśmy uwierzyć w taką różnicę. Brukselka dopiero dojrzewa i potrzebuje kilku mroźniejszych dni i nocy, aby być naprawdę pyszną. Na zdjęciach na samym początku tego postu widoczny jest jarmuż z karbowanymi, purpurowymi liśćmi w odmianie ‘Redbor’ i klasyczna odmiana o srebrzysto-stalowych liściach o nazwie ‘Nero di Toscana’ - cudna ozdoba listopadowego ogrodu.
Mamy też pora, który jest podstawą naszych jesiennych zup-kremów. Podawałam kiedyś przepis na zupę porowo-ziemniaczaną, którą bardzo polecam. Warto dorzucić do mieszanki warzyw również seler - smak jest boski! Przepis na zupę-krem z pora i ziemniaków podaję TUTAJ. Więcej o porze będzie można poczytać w zimowym wydaniu Weranda Country.
Pysznym jesiennym daniem jest zapiekana dynia. Najsmaczniejsze są mniejsze odmiany, ale większy 'Turecki Turban' też jest przesłodki. Danie bardzo łatwe w przygotowaniu: wystarczy dynię pokroić, pokropić ziołowymi olejami i posypać posiekanymi ziołami, wrzucić do piekarnika ... dodać trochę sałaty rzymskiej (moja nadal rośnie na zagonach) i pyszny, zdrowy lunch gotowy .... dokładny przepis w e-magazynie Na Ogrodowej. |
**********
Prawdziwym skarbem w tym roku był dla nas ogródek ziołowy. Nie jest on zbyt wielki, ale rośnie w nim wszystko, czego nam potrzeba: lubczyk do zupy, tymianek do sosu neapolitańskiego, szczypiorek czosnek do jajecznicy, szałwia na gardło i rozmaryn do jagnięciny. Niezliczone są możliwości wykorzystywania ziół - mogłabym zapisać tysiąc stron, a wcale nie uważam się za specjalistkę w tej dziedzinie. W przyszłym roku chciałabym nauczyć się robić własne naturalne kosmetyki, więc i tu zioła się przydadzą.
Dodatkowo ogródek ziołowy był (i jeszcze trochę jest) bardzo ładny - tyle kolorów i kształtów! Pewnie pamiętacie jak latem dominowała w nim purpurowa łoboda (Artiplex hortensis) i dopiero pod koniec września, po jej usunięciu dojrzałam jak bardzo ozdobne są pozostałe zioła. Ogródek ten był przypadkowy, ale chyba zostanie na dobre ;-)
W październiku robiłam z przyjaciółką ziołowe oleje i octy, mroziłam i suszyłam, teraz chyba muszę to powtórzyć, bo wszystko nadal rośnie jak szalone przy tej ciepłej pogodzie. Szkoda mi pięknych krzaczków rozmarynu, więc pewnie wykopię je i posadzę na okres zimy do glinianych doniczek, które ustawię na parapecie w nieogrzewanym pokoju. Czosnek szczypiorek wkrótce przytnę, a nasionka czarnuszki rozsypię i zaschnięte pędy usunę na kopmostownik. Nie jestem pewna, jak poradzą sobie szałwie lekarskie (zwyczajna i purpurowa) - kolejny eksperyment!
*********
Mam nadzieję, że czytaliście już nasze nowe, jesienne wydanie e-magazynu Na Ogrodowej. Wraz z Jolą kochamy robić zdjęcia (zobaczcie jakie cudne fotki zrobiła Jola podczas wycieczki z Angielskimi Ogrodami do Parham House and Gardens w artykule W ogrodowej szklarni), i właśnie ze względu na to zorganizowałyśmy konkurs fotografowania plonów w ogrodzie. Sponsorem nagród był zaprzyjaźniony z redakjcą Na Ogrodowej miesięcznik Twój Ogrodnik. Wiele nadesłanych na konkurs zdjęć prezentujemy na stronach jesiennego e-magazynu, niestety nie udało się zamieścić wszystkich. Jesteśmy pod ogromnym wrażeniem nadesłanych prac - konkurs był podwójnie trudny, gdyż na zdjęciach miały znajdować się prawdziwe plony zebrane w ogrodzie osoby fotografującej, a i zdjęcie miało być ładne ... przyznam, że niektóre zdjęcia plonów nadawałyby się do najpiękniejszych magazynów i publikacji ... jesteście niesamowici. A co do różnorodności gatunków i odmian fotografowanycyh plonów, to oddaję Wam wielki, przewielki pokłon i cieszę się, że i nasz kraj staje się coraz bardziej świadomy - ogórki i pomidory nie kojarzą się tylko z babcinym marudzeniem jedz bo zdrowe, tylko z pięknym, zdrowym i wolnym życiem. Cool.
Oto kilka z moich ulubionych zdjęć, czy nie są piękne:
Autor: bZuzia |
Autor: Maja Towarek |
Autor: Łukasz Skop |
Zdęcia Łukasza (w sumie 3) zajęły III miejsce w konkursie, a ja zainteresowałam się jego blogiem BEZ-OGRÓDEK, który jest już dodany do moich ulubionych. Dużo, dużo ciekawych artykułów i pomysłów. Łukasz jawnie kocha rośliny, smaczne warzywa i piękne zdjęcia - jego pasje widać z daleka - polecam bardzo!
A na koniec jeszcze upamiętnienie momentu Joli szalejącej z aparatem W ogrodowej szklarni, z pozdrowieniami od Pomorza dla Mazowsza ;-) Pa pa
Ziołowy ogródek... uwielbiam! U mnie królują mięta i szczypiorek.
OdpowiedzUsuńZbiory widzę bardzo udane. Pozdrawiam :)
wow..długo Was nie było i tyleee do czytania.. to ja teraz grzecznie powiem dziękuję i wieczorem spokojnie sobie poczytam z ciepłą herbatką w kubełku :)
OdpowiedzUsuńZaraz lece sadzic cebulowe, wg,Waszego przepisu sprzed roku chyba..
OdpowiedzUsuńNie wiedzialam, ze rolnicy na Kaszubach niszcza dziki bez:((Toz to drzewo-krzew szczescia! Gdybym miala wieksza dzialke na pewno posadzilabym czarny bez..I zazdroszcze plonow:)
Buziaki:)
U nas w regionie w zasadzie usuwa się wszystko, z czego (niby) nie ma pożytku. A jak już zostawią jakieś drzewo, to koniecznie trzeba przyciąć 'na palmę'. Serce mnie boli jak widzę wycinane wzdłuż dróg zarośla, które przecież są tak potrzebne dla ptaków i mniejszych zwierząt - nie popieram tego, co robi zarząd zieleni/dróg w Żukowie na trasie do Kościerzyny - wątpie też w całkowitą tego legalność. Jak kiedyś będę miała więcej czasu, to zajęłabym się tym ... ale uświadamaianie trzeba zacząć od podstaw - w szkołach/przedszkolach. U nas wielu rolników 'nie lubi' natury, bo tylko im śmieci i zachwaszcza ...
UsuńKurcze... jak ja lubię te Twoje posty! Chyba żadne inne nie są prze ze mnie tak uważnie czytane :)
OdpowiedzUsuńDlatego od razu tysiąc pytań:
- na zdjęciu które o tak podpisałaś "W ogrodzie leśnym i na jego obrzeżach z pewnością będą trzmieliny oraz dziki bez, który niestety na Kaszubach jest traktowany jako chwast i regularnie usuwany przez rolników. Po większe zapasy czarnego bzu póki co jeździmy na Kociewie, tam przydrożną naturę i obrzeża pól pozostawia się zazwyczaj 'w spokoju'.", widnieją gałązki z kwiatkami. Czy to są owe trzmieliny? Pobrałam w tym roku nasionka z tych kwiatków i ciekawa jestem czy mi coś z nich wyrośnie?
- jeszcze jedno pytanie mam odnośnie rozmarynu, czy nie przezimuje w tunelu pod folią? Ty piszesz, że będziesz go przesadzała do doniczek!
Miała bym jeszcze wiele innych pytań ale nie będę zanudzała :)
Pierwsze zdjęcie z dynią - piękne! Moje u Ciebie też baaardzo miło zobaczyć :)
Pozdrawiam
bZuzia
bZuzuiu kochana - to zdjęcie uwielbiam! Prawdziwe dzieło sztuki ;-)
UsuńTak, te kwiatki to jest właśnie trzmielina (Euonymus europeus) i z nasion bardzo ładnie można ją rozmnożyć. Też zebrałam ich sporo i będę siać. Kiedyś już to robiłam i wszystko wschodziło pięknie. Ta trzmielina rośnie 'dziko' w zaroślach i przydrożnych zakrzewieniach, jest przepiękna i z pewnością będzie i w moim lesie. Niesamowity kolor.
Szczerze to nie wiem, czy rozmaryn przezimuje w tunelu foliowym - w ogrzewanym na pewno tak, ale nieogrzewanym raczej nie. Ja muszę moje krzaczki wykopać i posadzić do donic, bo jeszcze tunelu nie mam - jak stanie szklarenka, to mogę donice z rozmarynem do niej wstawić (będę musiała ją wtedy ogrzewać) - w domu na pewno przeżyje, ale w niezbyt gorącym pokoju.
Jak coś Ci jeszcze przyjdzie do głowy, to pisz - chętnie na wszystko odpowiem. Ściskam mocno i życzę dużo słońca, K
Dziękuję za podpowiedzi, zaraz pędzę przesadzać zioła do doniczek :) A z tą trzmieliną to poczytałam, że są sprzeczne tezy. Jedni piszą, że trująca inni, że lecznicza!? Tak czy siak postaram się wyhodować, bo jak dla mnie jest przepiękna!
UsuńPozdrowionka
Rozmaryn nie przezimuje, przećwiczyłam na swoim :( , ale w kuchni na oknie jak najbardziej i będzie zawsze pod ręką ;).
UsuńPozdrawiam.
trzmielina jest zdecydowanie trujaca :) ale przepiekna i jesc nikt nikomu jej nie karze ;) a moze i tez jest lecznicza. przeciez np. belladonna jest smiertelnie trujaca a mimo wszystko uzywana w homeopatii.
UsuńTak jest - większość naprawdę silnie działających ziół jest trująca w nadmiernych ilościach, ale czyni cuda w małych ... również bluszcz ;-)
UsuńWitam :) Cudowny blog, cudowny ogród i właściciele ;) Tak dużo się od Ciebie uczę i zawsze po obejrzeniu pięknych zdjęć nabieram inspiracji dla własnych działań. Pozdrawiam serdecznie. Ogromnie się cieszę, że jakiś czas temu znalazłam Twój blog :)
OdpowiedzUsuńDzięki Kuro Neko za takie miłe słowa! Pozdrawiam i życzę słonecznej jesieni, K ;-)
UsuńKasia, jak nie piszesz to nie piszesz ale jak już napiszesz to ochłonąć trudno. Powiem na razie tylko tyle ,że bardzo chciałabym tam być . My tu ciągle z Agą konspirujemy na ten temat. Rób ten kurnik, rób tę szklarnie a ja przyjadę na przeszpiegi i odgapię .
OdpowiedzUsuńNo to kurka konspirujcie! Ja się nie mogę doczekać!!! Zimą będzie też pięknie ... chociaż latem lepiej ;-)
UsuńKasia, nie mogę stąd wyjść tzn. nie chcę.
OdpowiedzUsuńPrzepiękny post, pełen miłości do tego, co robisz, a do tego fachowy. Z niecerpliwością czekam zawsze na kolejny wpis. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńale duzo napisalas!!! i tyle ciekawych rzeczy :) co do karczochow - pelne ryzyko widze ;) ale mozna je przezimowac w donicy w piwnicy :) tak samo zreszta jak verbene patagonska - w ogrodzie pewnie obie te rosliny nie dadza rady, nawet przykryte. szalwia natomiast niezle sobie radzi. w zeszlym roku posadzilam mala roslinke w moim ziolowym slimaku i przezyla zime doskonale :) piekne zdjecia! a co do poznej wiosny - nie narzekaj, do mnie przychodzi dopiero w polowie maja :) pozdrawiam serdecznie! - aneta
OdpowiedzUsuńJa na wszelki wypadek do piwnicy włożyłam na zimę połowę mojej werbeny patagońskiej. Karczoch będzie musiał pocierpieć nasze eksperymenty ... bidok! Cieszę się, że są szanse dla szałwi - chociaż jakaś dziwna ta moja szałwia, bo wogóle nie kwitła w tym roku ;-( zazwyczaj znałam ją, jako bylinę kwitnąca w pierwszym roku wegetacji ... najwyraźniej czegoś nie wiem.
UsuńPozdrawiam ciepło, K
w 5odcinkowej relacji ze sztokholmskich ogrodów jest wzmianka o karczochach, jeżeli tam dają rade to dlaczego by nie u Was :)
Usuńhttp://barwyogrodu.blogspot.fr/
A! Ciekawe jak oni tam je uprawiają - mówili czy wykopują do piwnicy na zimę czy nie? Bo raczej cieplej, to tam chyba nie jest ... Andrew twierdzi, że jak porządnie zabezpieczy to przeżyją - jak większość rarytasów najbardziej boją się mokrego, może suche zimno ich nie zabije ... musimy spróbować i w razie czego zawsze mogę wysiać nowe wiosną (te ze zdjęć były siane na wiosnę), tylko takie wieloletnie karczochy są naprawdę duuuuże!
UsuńPozdrówki!
niestety nie autorka nie pisze czy i jak są zabezpieczane, są na zdjęciu jesiennego ogrodu. może trzeba podpytać. masz racje najgorsze jest mokre zimno dlatego bałam się, ze moje nie dadzą rady w bretońskim, zimowym błocie ale jednak przeżyły :) ja sadze odmiany, które sobie dobrze dają rade w północnej Francji, może te skandynawskie to jakaś superodporna odmiana.
Usuńz ziolami to jest tak ze im ubozsza gleba tym sa bardziej aromatyczne -kiedys rosla u mnie szalwia na takiej ziemi i nigdy nie kwitla. przesadzilam ja do slimaka no i w tym roku tez jej sie zdarzylo zakwitnac.
Usuńmialas z tych karczochow juz jakis plon w tym roku??? chcialam sobie wiosna tez sadzonki kupic, ale byly takie male ze zwatpilam - musialanbym je pewnie ze trzy razy przezimowac zeby cos z nich zebrac.
Leloop - Bretania właśnie kojarzy mi się z karczochami i to z wielkimi ich 'kupami' na wspaniałych kolorowych straganach ... no i jeszcze z wieloma innymi pysznymi rzeczami. Macie tam wpływ ciepłego prądu morskiego, w ogrodach prawdziwe cuda ... super! Pozdrawiam ciepło, K
UsuńTak Melancholio, kwitły bardzo obficie (po kilka kwiatostanów na każdej roślinie), więc było co jeść. Wysiewaliśmy je w marcu, szybko rosną te karczochy - ale gdyby udało mi się je przezimować, to nie musiałabym już wiosną martwić się ich wysiewanem (zazwyczaj i tak mam tu sporo siania od lutego w nieskończoność) i dodatkowo w drugim oraz kolejnych latach byłyby to naprawdę duże rośliny - z wieloma kwiatostanami. Polecam jednak rozejrzeć się za naprawdę smacznymi odmianami. Wydaje mi się, że te które jadałam w Bretanii były smaczniejsze niż te moje ... hmmmm
UsuńNo jeszcze tu jestem :-). Tyle wątków. Teraz skupiłam się na lesie. Jest piękny. Zadziwiasz mnie ,że jeszcze go ubogacasz. Rozumiem ,że chodzi o pożywienie dla ptaków ,bo piszesz ,że chcesz nasadzać głogi , trzmieliny ,czarny bez. Myślałam ,że głóg to głóg a Ty szukasz jakiegośtam aż muszę sprawdzić co to za głóg. A czarnego bzu to Ci na wiosnę mogę siewek podesłać ,bo jest tego od groma. Coś wspomniałaś o opryskach. Otóż przypomniało mi się ,że kilka lat temu miałam takie bardzo krótkie a właściwie jednorazowe doświadczenie z firmą opryskową. Taka znajoma męża podesłała nam pana , który się tym profesjonalnie zajmował. Pozwoliłam mu raz to zrobić ,skoro już przyjechał bo głównie chodziło mi o chore cisy (tarczniki). Opryskał wszystko ,łącznie z moimi kotami ,które były po tym chore ale najciekawsza byłą nasza rozmowa już po dokonaniu oprysków. Otóż pan, chcąc sobie zrobić dobrą reklamę , przyznał się ,że od lat jego stałym klientem jest pan X ,któremu to spryskuje przeciwgrzybicznie ogród położony w lesie. Oczy mi o mało co z orbit nie wyszły. Wiesz Kasia , jeszcze nie byłam wtedy tak ekologicznie świadoma jak teraz ale pomyślałam sobie ,że to jakiś nonsens walczyć z grzybami w lesie.
OdpowiedzUsuńJejku - aż mnie zmierziło! Co za bzdura ... z jednej strony kolejny sposób na wyciągnięcie forsy od klienta (podobnie jak z wszechobecnym nawadnianiem i 'specjalnym' opryskiem na komary), a z drugiej prawdziwy kryminał. Ludze wierzą we wszystko, co im 'fachowiec' wciśnie - ja znałam Szkota, który do kąpieli dodawał sobie codziennie nakrętkę domestosa - też się chłopak odgrzybiał. Fajny facet, ale takie pomysły ... okropność!
UsuńA w lesie 'upiększamy' tylko dolne i średnie piętro, bo drzewa rosły w nim kiedyś zbyt gęsto i teraz zostały takie długaśne zapałki ;-) Nikt nie przeprowadzał tu pielęgnacji, nikt nie dbał o drzewostan. To tylko kawałek naszego lasu, resztę zostawiamy w spokoju na rzecz dzików i saren - to będzie jako część ogrodu ozdobnego. I właśnie o grzyby sie martwimy - co zrobić, żeby ich nie naruszyć ... jejku nie pisz mi takich rzeczy, bo normalnie nóż w kieszeni ...
Oprysk w lesie...masakra jakaś... Z tym wyciąganiem kasy to niestety racja, miałam ostatnio spotkanie, na którym opiniowałam projekt ogrodu z oczkiem wodnym i strumieniem (za kosmiczne pieniądze) i zaproponowałam rozwiązania dużo prostsze i co najważniejsze - z najwyżej dwiema wizytami pielęgnacyjnymi - jesienią i wiosną...Batalię przegrałam niestety, mój rozmówca zaciekle bronił swojej koncepcji, w której używał nie tylko sprzętu za bajońskie kwoty, ale też sporej ilosci chemii, w tym stymulatorów wzrostu (!!!) do drzew wolniej rosnących....inny skład gatunkowy, albo nasadzenie w innym miejscu byłyby prostszym rozwiązaniem, ale nie, lepiej podpędzić ginko, może wygra batalię o światło ze świerkiem, jodłą i choiną kanadyjską:) Inwestor widac miał za dużo gotówki, albo zadziałała solidarność męska:)
UsuńSzkot w kapieli z domestosu rozłożył mnie na łopatki:)
No no - ten szkot to był moim pracownikiem w UK - cudny facet, naprawdę go lubiłam - chociaż jak mi powiedział o tym domestosie, to już wiedziałam że jest crazy! To był Billy.
UsuńTo bardzo smutne, ale nasi rodacy kochają gadżety - jak czasami przedstawiciele handlowi proponują mi niestworzone rzeczy do zastosowania w ogrodach, to w duszy się śmieję - a Andiemu nawet nie tłumaczę. Największym oszustwem w Polsce jest zastosowanie tuji szmaragd jako żywopłot - ktoś na licencji tej odmiany zrobił na Polakach wielkie pieniądze. Nawadnianie to kolejny bajer - w Podkowie jesienią musiałam błagać właścicieli, żeby nie instalowali linii kroplującej na rabacie lawendowej - dopiero jak zaczęła gnić i umierać posłuchali się. A kosiarki i sprzęt - temat rzeka. Ja przystanę przy chemii ... świadomości ludziom trzeba!
domestos do kapieli to jest dopiero to!!!! ;) ale powaznie, ciagle cos gdzies kaza opryskiwac... ja nie opryskuje niczego. jedyne czego uzywam to gnojowka z pokrzyw. a co do reszty mam nadzieje ze ptaki i matka natura sobie poradza.
UsuńI bardzo dobrze - właśnie o to chodzi, żeby zostawić naturę w spokoju - najczęściej sama sobie poradzi ...
UsuńTo nie spam Kasiu, to znowu ja. :-). Dlaczego Ty tak rzadko piszesz? No wiem . Widać na zdjęciach ,że pracy ogrom już zrobionej i tej do zrobienia też . A ja tym razem przychodzę w kwestii ziół. Bo sobie pomyślałam ,że sprzedam Ci pewien fajny przepis . mam zamiar napisać o nim w moim kolejnym poście ale nie wiem kiedy to będzie a szkoda byłoby nie wykorzystać tych ziół , które jeszcze tak dzielnie się trzymają w zielniku. Otóż ten rozmaryn co go chcesz zabrać na zimę do domu (bardzo słusznie) to możesz mocno przyciąć ,bo i tak wiosną trzeba będzie to zrobić. Więc z tych gaólązek rozmarynowych obdzieramy same listki , do tego dajemy liście szałwii ( powinna spokojnie przezimować) ,do tego główkę czosnku i skórkę z jednej cytryny. Jeśli chodzi o proporcje to liści rozmarynu i szałwii ma być taka sobie litrowa miseczka . To wszystko albo dobrze blenderujemy albo przepuszczamy przez maszynkę do mięsa i dodajemy sporo soli morskiej. No i ta przyprawa może sobie stać w zakręconym słoiczku w temperaturze pokojowej. Nadaje się głównie do mięs ale i do sosu pomidorowego i do czego tam sobie wymyślisz. Jest to Kasiu przepis prosto od Elisy i il Pianaccio. Niezwykły aromat a dla mnie najistotniejsze to ,że można wykorzystać tak fajnie rozmaryn , z którym przeważnie nie wiedziałam co robić ,bo sama wiesz zapewne ,że na wet po wysuszeniu listki nie chcą się dobrze rozdrabniać.
OdpowiedzUsuńAle super przepis - aż czuć ten aromat - widać, że z Italii - jesteś kochana, tak właśnie zrobię. Ale i tak z niecierpliwością czekam na Twojego posta (jak zawsze).
UsuńCóż ja mogę powiedzieć z tym pisaniem - brak czasu, w ogóle na wszystko brak czasu ... nawet na maile i telefony do wirtualnych przyjaciół. Teraz jeszcze dzień tak się okropnie skrócił, siedzę i myślę że to już 21-sza, a to dopiero 16-ta!!! Jutro zrobię te zioła i natychmiast poczuję się lepiej. Mocno ściskam! K
Kaśka posta przeczytałam chyba ze 3 razy, a zdjęcia obejrzałam ze 20..:) niesamowite ile dobra zrodził Twój warzywnik, zdradź przepis na takie pory, bo moje są mizerne. Już nei mogę się doczekać tych warsztatów, wiata prezentuje się świetnie:) Żebyś Ty wiedziała jaką miałyśmy gorącą dyskusję z Maszką o tym jak cudnie u Ciebie:) a co do przepisu na sól ziołową to sól nie musi być morska tylko zwykła, Kasiu zrób ją bo jest super:) buziaki ślę
OdpowiedzUsuńNo właśnie zastanawiałam sie czy sól kamienna czy morska - czytasz w moich myślach! Lecę do Andiego zapytać się dokładnie, co on tam tym porom robił, że tak urosły - chociaż on twierdzi, że są jeszcze małe ;-/ dam znać!
UsuńAgnieszka ,chyba Cię przebiłam w oglądaniu fotek. Te pierwsze z kapustami są jak namalowane. Oprawiłabym sobie w ramkę. Z tą solą to chyba rzeczywiście popłynęłam ale ja ostatnio tylko morskiej używam. Jakoś tak mi się porobiło .(chyba od czasu tej solnej afery). A jeszcze doszłyśmy do wniosku tzn. ja doszłam i podzieliłam się z Agą ,że ten Twój Andrew to prawdziwy skarb. To ,że facet lubi się upaprać w ziemi to jest bardzo seksowne :-). Ten od domestosa ciekawy przypadek. Nic mu się nie dzieje ze skórą.Moja koleżanka ma synka , który jako dziecko bardzo chciał być chemikiem i ciągle eksperymentował. Kiedyś nalał jej domestosa do szamponu. Hmm. Niestety włosy tego nie przeżyły.
UsuńMaszko my z Andrew też trzymamy się soli morskiej i takiej fajnej w płateczkach Maldon Salt, którą kupujemy w UK, ale u nasz też czasami ona jest. Do przypraw więc pewno użyjemy morskiej ... ale jaki to jest fajny pomysł na prezenty!!! Taki mały słoiczek przyprawy komuś pod choinkę - super! Chyba właśnie w tym roku będę robić takie 'hampery' własnej roboty ... oleje i octy już mam, a na parapetach jeszcze stoją donice z papryczkami czereśniowymi - a więc mogę zrobić dżem z chili.
UsuńJejku - ale masakryczna historia o domestosowym szamponie!!! Nie - ten Bill to w takich maleńkich ilościach, ale przez dłuuugi okres czasu - może skóra się przyzwyczaiła hihihihihih
Mam słabość do ogrodników ;-) też uważam, że są sexy ....
No tak, maszka ma rację - jak milczysz, to na amen, a jak się odezwiesz, to naczytać się nie można i naoglądać...Kasiu, ogród masz obłędny, a nie tylko ładny, czy piękny:) Ty wiesz, że ja ci troszkę zazdraszczam tego metrażu:) ale pozytywnie, zresztą Was jest dwóch (i mały Ogrodnik Wam rośnie), u mnie sama bym nie obrobiła (no może jeszcze raz tyle dałabym radę...), a moi Panowie maja insze zainteresowania. Ale pomarzyć zawsze można, a jakby co, to wirtualnie pozachwycam się Twoją przestrzenią:)
OdpowiedzUsuńMoje słoneczniki wyżarte przez ptaki już we wrześniu:), ledwo jeden troche nadgryziony udało mi się na stół sprowadzić. Z warzywniaka ściągam ostatnie pory, jarmuż i brukselkę (por w tym roku się udał, ale chychałam, dmuchałam i dożywiałam!), jeszcze po czosnek polski muszę pojechac, bo te zagraniczne się nie nadają. Co do kurnika (malutkiego chociaż) lobbuję i wiercę dziurę w brzuchu...tyle że ja tylko na jajka, bo "swoich" kur nie poświęcę na rosół - co najwyżej sąsiadowe. Pochwalę się, że miejsce pod szklarnię już mam:) Po zbiorze zielonych, czerniejących już pomidorów w tegorocznych ilościach hurtowych (jak na mój skromny metraż:)) rzuciłam z przekąsem, że jakby były pod szkłem, toby więcej udało się uratować...mój pomidorożerca skwapliwie przytaknął, a ja natychmiast wytyczyłam miejsce pod szkło. Na wiosnę stanie najprawdziwsza, wymażona, mała szklarenka.
Mogłabym taki pisac pół nocy jeszce, może mi się coś przypomni, na razie przezcytam drugi raz i nacieszę oczy kolorami ogrodu:) Pozdrawiam!
To jest śmieszna sprawa z tym metrażem itd - ogólnie to zagrodziliśmy sobie tyle miejsca, żeby spokojnie zrobić jeszcze ogród leśny, sad, ogród ozdobny dla insektów itd - reszta została w rękach leśnej zwierzyny i zbieraczy grzybbów - co bardzo boli mojego męża ;-) Na tym kawałku odgrodzonym wprowadzamy delikatnie zmiany - ale nawet nie wiesz jak się męczymy przy każdym kroczku - u kilenta nigdy nie mamy z tym problemu, ale u siebie coś zaprojektować i zrobić - o jejku! zastanawiamy się po tysiąc razy - okropność! Andiemu idzie to trochę lepiej, a ja ciągle nie jestem pewna. Śmieszny ze mnie projektant, co to się boi zaprojektować własnego ogrodu!!!
UsuńPodoba mi się, jak kroczek po kroczku wywalczasz sobie coraz to więcej ogrodowych skarbów. Wszystko jest dozwolone - szantaż i szalbierstwo i podstęp (jak z dziećmi prawie ;-) żeby zmienić swoje podwórko w mini-zagrodę pulsująca życiem roślin, zwierząt i ludzi. Życzę Ci spełnienia wszystkich marzeń i gratuluję pięknych por, nie wszystkim się udają. Musisz chyba w ogrodzie spędzać każdy weekend i popołudnie - no, teraz to już tylko przy lampie. O! Pamiętaj, żeby zainstalować sobie w szklarni lampkę - nie ma nic przyjemniejszego, niż wieczorne pikowanie w ciszy i spokoju ... i jeszcze mp3 może z jakąś ciekawą książką!
Pozdrawiam serdeznie! K
:) Ja tez ukogoś mam wizję i od razy wiem co, gdzie i jak. Na własnym podwórku nie wszystko jest już tak oczywiste:) Tez mam z tym kłopot. Co do ogrodowej orzestrzeni...hmmm...walczę z prawnikiem:) , do tego zapalonym miłosnikiem trawnika i jego koszenia:) Ale skoro wszystkie chwyty dozwolone:) to idzie mi coraz lepiej, a mój niedowiarek i sceptyk za każdym razem jest zadowolony z przemian.
UsuńZaskoczyłyście mnie zupełnie z tym ,że u siebie nie potraficie zaprojektować. Też tak mam tylko ,że ja nie jestem projektantem :-). Ciągle mi przychodzą nowe pomysły do głowy i czasem zanim zacznę realizację już mam następny z goła odmienny. Coraz bardziej podobają mi się takie bardzo proste założenia ,które można łatwo zmieniać. Już nigdy nie wyłożyłabym ścieżki kostką betonową. Nie zasadziłabym żywopłotu z thuji odmiany szmaragd ( jestem bardzo bliska jego wycięcia ),no i chyba skłaniałabym się ku warzywom i jednorocznym oczywiście nie rezygnując z róży tu i tam . Lasek też mile widziany no i kury koniecznie. Też robię różne podchody w tym temacie i chyba wreszcie tupnę nogą albo walnę pięścią o stół.
UsuńMaszka najwyraźniej jesteś projektantką w sercu, to jest coś czego nie można nauczyć się w szkole (no, może trochę) tylko z tym się człowiek rodzi. To jest sztuka. Muszę przyznać bez bicia, że Andrew jest w tym niesamowity - po prostu widzi wszystko i czuje, nawet stojąc na pustym placu budowy ... ja mu nie dorastam, ale staram się. Chociaż ja też większość projektów czuję (nie widzę, ale czuję), najczęściej nie wyobrażam sobie czegoś innego wogóle. Nie robię 2 czy 3 pomysłów, nigdy nie robiłam - jest tylko 1 pomysł. A jak się ma swoje, to naprawdę jest męczarnia, bo chce się perfekt ...
Usuńogrom pracy za wami i ogrom przed wami, ale to dobrze nie ma czasu na jego tracenie a ogród jest piękny tak samo latem jak i zimą. Zapytanie, czy na rabatach gdzie posadziłam cebulowe powinnam rzucic obornik koński?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
j
Jadziu obornik koński zawsze możesz rozrzucić - na wszystkich rabatch. Jeśli ma dużo słomy i jest dosyć świeży, to użyj go jako ściółki, to również ochroni cebulki przed mrozami, jeśli nie będzie śniegu. A jeśli jest dobrze przekompostowany, to możesz go bardzo delikatnie zmieszać z glebą za pomocą wideł amerykańskich - aby nie naruszyć cebulek. Ściskam! K
UsuńBardzo dziękuję, mam dostęp do obornika i to nieograniczony w Warszawie to poproszę aby mi dali, super bardzo dziękuję, pokażę zdjęcia jak już rozłożę go na rabatach
Usuńpozdrawiam i dziękuję
j
Tak! Poproszę więcej zdjęć ogrodu Jadwigi! ;-)
UsuńDzięki Kasiu za Twój "wypasiony" post, tyle w nim informacji ,że muszę przeczytać jeszcze raz :) Wiele się u Was dzieje, macie swój ogród i klientów, pracy więc dużo. Ja mam tylko swoje 13 arów i ciężko czasem je ogarnąć, dobrze że mąż pomaga w jesiennych porządkach na rabatach, bo trudno jest, zwłaszcza, gdy teraz, tak szybko robi się ciemno. Gdy przychodzę z pracy, to jest już szaro, wiele wiec nie zdziałam.
OdpowiedzUsuńKasiu u mnie szałwia lekarska po ostatniej zimie ładnie przetrwała, natomiast zdziwiłam się, bo melisa mi się zmarnowała.
Kawa, warsztaty u Ciebie, widok na Twój ogród i las..., działaj Kasiu, bo chętnych będzie na pewno dużo :)) Kaszuby są w ogóle bardzo ładne, nie dziwię się też, że się inspirujecie skansenem, byłam tam kiedyś i nie mogłam się napatrzeć. Własnych jajek i kur na rosół, to już zazdroszczę! Z pozdrowieniami, pełna podziwu - Ewka
Dzięki Ewka - wiem dokładnie co czujesz z tymi jesiennymi pracami w ogrodzie - ja dziś w takich ciemnościach ściółkowałam rabaty, że już naprawdę nic nie widziałam - ciekawa jestem jutro jak to będzie wyglądało! Człowiek siedzi na zewnątrz, jak tylko się da. Wszystkie weekendy też w ogrodzie, będziemy wakacjować zimą ;-) ... przez kilka miesięcy będzie biało, trochę się tego boję ... dobrze, że na Kaszubach to i na nartach, i na saniach można pojeździć! Pozdrawiam ciepło, K
Usuńjesienny ogród ma swój niezaprzeczalny urok i tyle obietnic, uwielbiam to, chyba nawet bardziej niż ogród końca lata :) właściwie dla ogrodnika sezon zaczyna się jesienią o czym pisze guru Čapek w swoim Roku Ogrodnika, wspaniała lektura :)
OdpowiedzUsuńwerbeny patagońskiej mam do oporu, u mnie się rozsiewa nieprzytomnie i właściwie już ja wyrzucam, gdybyś miała zapotrzebowanie to bywam w PLu, mogę wiosna podesłać gotowce. ew. chętnie się wymienię na sadzonkę trzmieliny, tutaj jakoś nie mogę się natknąć na owocujący krzew :( no i chętnie odwiedzę Twój ogród w ramach otwartych dni jeżeli już będzie taka możliwość i uda mi się sfazować z terminem.
a wracając do wideł amerykańskich to tez było to moje ulubione narzędzie do czasu gdy nabyłam to http://www.youtube.com/watch?v=BaPjW5AzepQ koniec z bólami kręgosłupa, które dopadały mnie po przekopaniu ogrodu ;)
niektórzy wycinają drzewa i duże krzewy bo ptaki robią za dużo hałasu, to tak à propos odgrzybiania lasu :/
kłaniam się z mokrej Bretanii
Też uwielbiam jesień (i wiosnę) chyba bardziej od lata - wtedy wszystkiego tak dużo, że trudno to całe szczęście ogarnąć - a jesienią tak piękne światło jest, magiczne! Przyznam, że nie znam 'Roku Ogrodnika', ale chętnie się tym zainteresuję ;-)
UsuńPrzeserdecznie zapraszam do siebie - wiosną wysiejemy nasiona trzmieliny, więc będzie tego sporo, chętnie się podzielę!!! Wspaniale byłoby, gdyby i moja werbena się sama rozsiewała ... zobaczymy, mam ją w Polsce dopiero pierwszy rok - w Anglii też rosła pięknie. Pozdrawiam z zamglonych Kaszub! K
A karczochy Ci się udały. Ja próbowałam przez trzy lata. Za każdym razem miałam piękne silne rośliny, ale nigdy nie zakwitły. Czytałam, że czasami kwitnie dopiero w drugim roku, więc jednej jesieni okryłam krzaczorki, ale przemarzły ;).
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna, czemu Twoje karczochy nie kwitły - żeby tak wszystkie ... zazwyczaj kwitną w pierwszym roku. Są jeszcze inne, bardzo podobne rośliny o nazwie karczoch ostowy lub kard - one potrzebują dłuższego okresu wegetacji - może to one były?
UsuńPozdrawiam ciepło, K
Kasiu, ogród przygotowany do zimy na medal - masz werwę ;) Szczerze podziwiam. Ja mam obecnie ogrodowego lenia i mój warzywniak jest troszkę zaniedbany - ech tam zostawię tak do wiosny. Mam teraz głowę pełną innych pomysłów, o których Tobie opowiadałam. Robimy teraz z Szymkiem domki dla motyli - już widzę jakie będą cudnie kolorowe - aż mi się mordka sama uśmiecha. Buziaki Mazury pozdrawiają Kaszuby ;)
OdpowiedzUsuńHej - widziałam Twój wpis o motylarni - super sprawa! Życzę Wam powodzenia, też może się zabiorę za takie domki, jak będę miała ten mój ogród dla motyli ... jejku, tyle jeszcze roboty! Buziaki, K
UsuńNie będę oryginalna, ale fajny wpis! :D
OdpowiedzUsuńMyślałam o czosnku, ale jakoś nie zrobiłam żadnego wysiłku, by się dowiedzieć jak go zasadzić, ale na Ciebie można liczyć, w ostatnim możliwym monecie mi przypomniałaś i podałaś proste instrukcje, jak to zrobić :) Czy może być taki czosnek ze sklepu spożywczego? Czy lepiej poszukać w ogrodniczych? Choć nigdzie mi się nie rzucił w oczy :(
Szczerze - to my posadziliśmy i taki, i taki. Kupiliśmy ostatnio na targu od gospodarza taki ładny czosnek - posadziliśmy go i u nas, a to był taki do jedzenia. Dodatkowo kupiliśmy czosnek do posadzenia - teraz wszystkie już mają korzonki i małe zielone pędziki. Ja myślę więc, że wszystko jedno! Powodzenia! K
UsuńDziękuję za odpowiedź. Kupiłam taki w spożywczym uważając tylko by był polski :) Posadziłam w sobotę, trochę późno, ale może się uda i w przyszłym roku będę się cieszyć własnym czosnkiem :)
UsuńTo najważniejsze, że krajowy! Powodzenia ;-)
UsuńTyle informacji, tyle ciekawostek, tyle chcę napisać, że boję się iż coś mi umknie :)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze o szałwii - moje daje radę zimą, nic jej się nie dzieje i z roku na rok pochłania więcej terenu, więc zaczęłam z nią walczyć ;) Chociaż to w "starym" ogrodzie u rodziców. Teraz muszę ją zaprosić do siebie.
Ja też wznoszę modły do Matki Natury o ciepły grudzień! Bardzo późno (bo w połowie sierpnia) wystartowałam z ogarnianiem naszego ogrodu i ciągle tyle pracy przede mną, A tu jak na złość pada u mnie od kilku dni :/ Nie dość, że drzewka jeszcze czekają na posadzenie, to mam kawałek ogrodu do całkowitego "remontu", by na wiosnę mógł tam wystartować warzywnik. Nie ogarniam... :) A, i jeszcze trochę cebulek wiosennych chciałabym dokupić i wsadzić - zastanawiałam się czy dadzą radę, ale Twoje słowa o późniejszym sadzeniu mnie ucieszyły. No i czosnek jeszcze oczywiście!
Wracam jeszcze do oglądania Waszych cudnych plonów i jesiennego ogródka (aż czuć zapach ziemi ze zdjęć) i mam nadzieję, że za rok będę mogła chwalić się swoimi :)
Pozdrawiam - Ania
A czy Twoja szałwia lekarska kwitnie? Bardzo jestem ciekawa, bo jakoś w Anglii kwitła mi jak szalona, a tu tylko liście - piękne, ale same liście ...
UsuńWidze, że u Ciebie takie same wariactwo co i u mnie, czasami wyskakuję do ogrodu pomiędzy klientami a zabawą z synkiem - chociażby na pół godzinki, a i w pół godzinki zawsze coś można zrobić. Też mam jeszcze cebulki do posadzenia i donice na wiosne ładnie obsadzić (bratki same się wysiały, teraz musze je przesadzić do donic), szklarnia stoi - ale teraz trzeba zrobić półeczki ... i inspekty! Ale po tak produktywnej jesieni przynajmniej będziemy mogły sobie ze spokojnym sumieniem leniuchować zimą!!! Pozdrawiam!!! K
Kasiu a może to szałwia muszkatołowa Ci się przyplątała ? ( nie ode mnie ,bo w ubiegłym roku nie miałam jeszcze nasion). To ponoć bylina ale u nas rośnie jako dwuletnia i zakwita dopiero w drugim sezonie a potem ginie. Jakbyś pobuszowała po moich zdjęciach warzywnika z tego roku , to jest dość często widoczna taka bladoróżowa a kwiatostany chyba miały z półtora metra wysokości. Nie wiem jak przezimują jej nasiona w ziemi ,ale jeśli rozsiewa się jak jej mniejsza koleżanka to będę miała wiosną co skubać bo się dałam jej wysiać .Ja na pewno wysyłałam Ci nasiona omszonej.
UsuńCiekawa byłam jak wygląda jesienią ściana lasu wokół trawnika i domu i teraz widzę jak jest cudownie kolorowa. Mnóstwo rzeczy zrobiliście od sierpnia:). Nie bardzo potrafię rozpoznać miejsce gdzie kopie koparka na zdjęciu, czy to jest za domem, tam mniej więcej gdzie parking?
OdpowiedzUsuńCieszę się że cebulki lecą, widać huragan ich nie zdmuchnął po drodze:). Miejsce czeka.
Nie wierzę w werbenę w gruncie, bo sama próbowałam. Wykopaną i przechowaną w chłodnym ale jasnym miejscu roślinę można potraktować jak matecznik i zrobić sadzonki, które dobrze się ukorzeniają. Po wsadzeniu w maju do gruntu będą dużo wcześniej kwitły niż z siewu.
Fantastyczny przepis Maszka tu podała, mam dużo szałwii i rozmaryn, też spróbuję.
A propos przepisów, jak robisz (albo jak Andrew robi) jarmuż? Coś może z biblii Sarah Raven?
No strasznie fajnych rzeczy tu się można dowiedzieć. Ściskam. Gabriela.
Gabrieluś ta koparka kopie jak się podjeżdza do domu, to z prawej i do tyłu. Tak jakby za przyszłym sadem.
UsuńSuper pomysł z sadzonkami werbeny, to kolejne dobre wyjście! Faktycznie łatwo się ją sadzonkuje i zawsze to trochę do przodu. Ja mam werbenę i w garażu i na rabacie pod tysiącami pierzyn ... zobaczymy ;-)
Mam nadzieję, że posadziłaś już cebulki od SR - bo chyba tam u Was już minusowe? My się trzymamy ponad 3+ i sadzimy w lesie derenie i inne cuda. Nie mogę się doczekać jak czerwone derenie rozrosną się na tle białej kory brzózek ... mniam!!!!
Jarmuż najsmaczniejszy w zimowych, gętych zupach i takich mięsnych potrawkach typu 'stew' - wiesz, wszystko wrzucasz do garnka i gotujesz na małym ogniu baaaaardzo długo. Czasami w curry ... no i jeszcze jest dobry do układania bukietów ;-)
Buziaki dla Ciebie i chłopaków, K
Ale fajnie, bedzie u was prawdziwa wiejsko siejska zagroda
OdpowiedzUsuńbeda kury i owce super
pozdrawiam i goraco kibicuje
Dzięki. Mam nadzieję, że zimą nabiorę siły i zapału, bo w listopadzie walczę ze snem 'na stojąco' ;-)
Usuńjeśli chodzi o kursy, warsztaty i dni otwarte to ja bardzo chętnie skorzystam! Pani Kasiu ma Pani piękny ogród więc z dziką przyjemnością zobaczę go na żywo :) Proszę o więcej szczegółów
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z zamglonej Warmii - Maja (ta od brukselki na zdjęciu)
Jeśli kiedyś wreszcie otworzę tu u siebie herbaciarnię, to brukselki oprawię w ramę i powieszę na honorowym miejscu - są po prostu perfekt, poważnie. Dziękuję za udział w konkursie i zrobienie tak pięknego foto!
UsuńSerdecznie zapraszam w 2014, jak tylko się już coś wyklaruje co do terminów itd, to natychmiast napiszę o tym na blogu. Pozdrawiam ciepło ;-)
Ciezko pracujecie ale i piękny efekt Waszej pracy :))) Podziwiam, jak zawsze kiedy tu zaglądam :) Jeszcze nie miałam czasu przeczytać, ale ta radość zostawię sobie na później ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Całkiem piękny jeszcze ten Wasz jesienny warzywnik. U mnie już pusto.Kury to świetny pomysł sama mam zielononóżki. Owce są urocze, ja osobiście jestem zakochana w moich wrzosówkach Zazdroszczę bliskości lasu. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńPięknie u was i niesamowite zbiory ..a co można zrobić z burakiem liściowym...pięknie urósł a ja zupełnie nie wiem jak go zjeść .bo zimy chyba nie przetrwa...:)
OdpowiedzUsuńBurak liściowy teraz wgląda faktycznie ładnie - podczas szarych dni takie kolory są super! My jemy i liść i łodyżkę - najlepiej najpierw ugotowane na parze, również dodane do zimowych potrawek mięsnych, zimowych zup warzywnych. Na surowo tylko łodyżkę - cieniutko posiekaną do sałaty - wtedy sałatki mają piękny kolor.
UsuńPozdrawiam ciepło, K ;-)
Ile warzyw! Zazdroszczę takich pięknych zbiorów.
OdpowiedzUsuńPrzepięknie to wygląda! Szczerze zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńjuż sobie mogę wyobrazić Wasz ogród w przyszłym roku:) Będzie przepiękny!
OdpowiedzUsuńWitam
OdpowiedzUsuńJa tu pierwszy raz zabieram głos :)
Zgadzam się ta trzmielina to cudo w nasze okolicy rośnie jej mnóstwo i cieszy oczy.
Bez czarny też jest w sporej ilości i na szczęście nikt go nie " tępi", przecież to piękna, użyteczna i zdrowa roślina (soczki, nalewki, syropki dla dzieci ) ach co za ludzie ją wycinają.
Wasz ogród jak wszystko cudny.
Serdecznie pozdrawiamy
Dzięki! Ale nawet nie wiesz jak boli mnie to, że w mojej okolicy wszystko wycinają w imię 'porządku' ;-(
UsuńJakie Czarowne Miejsce! :) Widać tu już wiele włożonej pracy ale i wiedzę i wyobraźnię i talent i miłość.
OdpowiedzUsuńJa niestety muszę zadowolić się moją balkonową miętą ale gdybym miała szansę to chciałabym żeby mój ogród wyglądał podobnie.
Pozdrowienia i najlepsze życzenia na Nowy Rok :)
p.s.
Znalazłam ten blog przez przypadek ale na pewno jeszcze tu wrócę :)
Elżbieta
Witaj Elu i dziękuję za komentarz oraz życzenie - Tobie również wszystkiego naj naj na nowy sezon! Może obok mięty będą pomidorki i sałata w doniczkach? ;-)
UsuńTen blog przeczytany ogrod przepiękny zazdroszczę tych arealow i zapału chciał bym zeby kiedys doszedl do takiego czasu i powiedział ze sobie radzę z rozmieszczeniem roślin
OdpowiedzUsuńPani Kasiu gdzie zdobyć nasiona brokuła szparagowego. Pomocy :)
OdpowiedzUsuńJa moje kupuję w Anglii ;-( ale wiem, że trochę osób go uprawia w Polsce - nie wiem skąd biorą. Ogólnie ja zamawiam z UK większość nasion. Życzę powodzenia ;-) K
Usuń