piątek, 7 czerwca 2013

Rabarbar, zielone odcienie WARZYWNIKA i kilka kwiatków



Pierwsze plony w większości warzywników to chyba właśnie rzodkiewki, a potem kroczek po kroczku skradają się inne chrupiące warzywka na które aż ślinka leci. Czy ja mam obsesję? Po prostu na samą myśl o własnych plonach z ogrodu przechodzą mnie ciarki ... pewnie za miesiąc już tak nie będzie, ale teraz jestem pozimowo wygłodniała tak, że chyba zjadłabym sałatę razem ze ślimakiem ;-)

Tak więc każdego dnia przynosimy pierwsze zielsko z warzywnika i bardzo to przeżywamy. Rzodkieweczki natychmiast odcinamy od liściastych ogonów i wkładamy do miseczki z wodą - a potem rzucamy się na nie jak wygłodniałe bestje ... no mój angielski mąż ma większe panowanie nad sobą niż ja - dziewczyna o goracej wschodniej krwi, a więc stoi z boku i lekką irytacją ogląda moją ucztę. Co! Sam mówił, że rzodkiewek to mamy tyle, że trzeba jeść codziennie - no to je jem nie? ;-)

Poza tymi rzodkiewkami uczepiłam się równiez rabarbaru. Niestety nasz młody,  niedawno posadzony rabarbar ma ze 3 łozygi na krzyż - ale za rok będzie już co podjadać. Oczywiście mamy zamiar go tradycyjnie pędzić wiosną za pomocą glinianych kloszy na rabarbar (na fotkach poniżej)  ... nie zawsze byłam fanką rabarbaru, chociaż mój dziadek oczywiście miał wielkie rabarbaruchy rosnące przy kompostowniku, ale jakoś mieszkając w Polsce warzywo to ominęło mnie. W Anglii jednak rabarbar jest skarbem narodowym i od początku byłam faszerowana wszelkimi potrawami typu rhubarb crumble, ruhbarb and custard tart, rhubarb and apple pie, rhubarb compote, rhubarb chutney ... generalnie teraz też jestem uzależniona. 




W każdym zakładanym przez nas warzywniku jest rabarbar. Ostatnio rozmawaiłyśmy długo z właścicielką ogrodu z Warmii (który jest w programie Maja w Ogrodzie odc. 434) o tam jak go zatrzymać w jak najświeższym stanie na jesień i zimę. Oczywiście można zrobić z niego pyszne kompoty i przetwory, ale można go również mrozić na różne sposoby. Oto one: 
  • Mrożenie tzw. suche: rabarbar myjemy, wycieramy i kroimy na 2,5cm kawałki. Wrzucamy do garnka z wrząca woda na 1-2 minuty i natychmiast wyciągamy, odcedzamy, suszymy - a następnie wkładamy do pojemniczków lub torebek i mrozimy. Potem rabarbar nadaje się do użycia przy robieniu ciast, napoi i deserów.
  • Mrożenie w konsystencji gęstego syropu: rabarbar przygotowujemy tak jak wyżej i wkładamy do pojemników typu tupperware, a następnie zalewamy schłodzonym słodkim suropem - syropu dolewamy tak na 2,5cm pod brzeg naczynia i mrozimy. Potem rabarbar nadaje się do użycia przy robieniu ciast, musów i deserów typu crumble.
  • Mrożenie w konsystencji puree: pokrojony jak wyżej rabarbar gotujemy na średnim ogniu z dodatkiem cukru często mieszając, a następnie nakładamy do pojemniczków lub torebek i po wystygnięciu mrozimy. Zamrożony w ten sposób rabarbar nadaje się do użycia przy robieniu sosów owocowych oraz musów. 



Jeśli macie jednak ochotę posmażyć trochę dżemu lub wykonać aromatyczną konfiturę to baaaaardzo polecam przepisy z bloga MOJE TWORY PRZETWORY.  Spośród wielu blogów kulinarnych tego  odwiedzam szczególnie często i staram się publikować jak najwięcej przepisów Ewy na Na Ogrodowej - potrawy są przystępne, proste w wykonaniu i przepyszne. Poniżej jest fotka autorstwa Ewy przedstawiająca wykonaną przez nią konfiturę z rabarbaru i truskawek z kardamonem - też usmażyłam już tę konfirurę i ręczę za to, że jest to po prostu 'niebo w gębie'!




************





W warzywniku teraz zajmujemy się głównie podlewaniem, odchwaszczaniem (za pomoca cudownej przenajlepszej na świecie haczki szwajcarskiej o nazwie  SWISS OSCILLATING HOE którą widać na poniższym zdjęciu) i obserwowaniem wzrostu roślin. Czerwiec jest dla nich jeszcze dosyć wczesnym okresem wegetacji - rośliny zapuszczają korzenie, rozpuszczają pędy i liście - teraz mogą dorwać je choroby i szkodniki. Trzeba je właściwie codziennie doglądać zwracając uwagę na kolor i kształt młodych pędów oraz liści. W naszym warzywniku zaobserwowaliśmy lekko żółty kolor najmłodszych listków - przyczyną prawdopodobnie był nagły spadek temperatury i mało słońca, ale brak chlorofilu może być także spowodowany niskim poziomem magnezu w glebie. Nasz ogród przecież powstał dosłownie na placu budowy - 'zbudowanie' dobrej i zasobnej gleby zajmie nam jeszcze wiele lat. Poza humusem, regularnie musimy dodawać do gleby wapno dolomitowe z zawartością magnezu. 

Podobno ogólnie w Polsce są małe zasoby magnezu w glebie, a przecież bez niego rośliny nie są w stanie przyswoić innych ważnych składników pokarmowych z gleby. Jeśli Wasze rośliny nagle dostają chlorozy, to właśnie to może być przyczyną ich niszczenia - pani w sklepie oczywiście natychmiast wykrzyknęła ZARAZA!!!! i sięgnęła na chemiczną półkę, ale uwieżcie mi - chodzi o magnez ... albo po prostu mało słońca. U nas od 2 dni gorąco i słonecznie, a liście znowu zrobiły się zielone.



Haczka o nazwie  SWISS HOE to cud świata - ma ruchomą część odcinającą chwiasty i jest niesamowicie łatwa w użytku. Uwielbiamy ją ;-)



Nasze ziemniaki były pędzone od lutego i w czasie sadzenia miały już spore wąsy (widoczne poniżej), a więc teraz są już prawie gotowe do jedzenia. Nie możemy się doczekać - chyba w weekend zrobimy uroczyste wykopanie pierwszych pyrek czy bulw - ciekawe jak w Waszych stronach mówią na ziemniaki? Andrew nauczył się mówić od Albercika 'ziemniaczki' - ale to słodkie, nie poprawiam go ... a w sklepie i restauracji kelnerkom się to też podoba ... 




******




Moja rabata póki co się załubinowała. Przymykam oko, bo ładnie wygląda ... ale zaczynam wątpić, że w tym przypadku mieszanie bylin i jednorocznych zdaje egzamin. Wydaje mi się, że te rabaty są na coś takiego zbyt małe. Mam nadzieję, że posadzone wśród łubinów, czosnków ozdobnych, przywrotnika ostroklapowego oraz wilczomleczy kwiaty jednoroczne poradzą sobie i to właśnie one będą za miesiąc lub półtora górowały nad wszystkim. Codziennie doglądam rabaty i wyrywam chwasty 'na bieżąco' (a właściwie ' na idąco') - w ten sposób się człowiek nie napracuje ;-) Pomimo tego, że wiosną rabata dostała ściółkę z obornika, to jeszcze wczoraj podlałam całą rabatę naturalnym nawozem płynnym (z obornika). 





Właściwie to wszystkie rośliny dostały odżywkę w formie naturalnego nawozu płynnego wykonanego przez Andrew z obornika. Jest prosty i tani w wykonaniu nawóz - TUTAJ możecie zobaczyć jak go robimy i jak używamy.  

Jak widać na powyższym zdjęciu mikrosiatka, o której pisałam więcej w artykule o ochronie roślin kapustnych (czy kapustowatych) TUTAJ, została już zdjęta z kapust, brukselek i jarmużu ponieważ jest bardziej potrzebna na nowo posianych zagonach z kapustami orientalnymi typu Pak Choi - ich zmorą są pchiełki. Na kapuchy nałożymy teraz inną, lżejszą siatkę chroniącą warzywa przed bielinkiem. Zobaczymy czy będzie skuteczna.



Naturalny nawóz płynny gotowy do użytku w ogrodzie. 

Andrew podlewa nawozem z obornika młode warzywa.

Młode liście jarmużu Niro de Toscana.

Zapchany warzywnik - uprawy właściwe z przedplonami typu szpinak, sałata, koperek.

Groszek wspomagany gałązkami z brzózki.



********




Bratki przed domem jeszcze kwitną. Szkoda się ich pozbywać - zapach cudowny. Prawda jest taka, że za kilka tygodni zaczynamy prace nad tarasem, balkonem i wiejściem do domu (wszystko jest połączone) i donice i tak będą musiały być usunięte - wtedy już z czystym sumieniem pozbędę się tych cudnych kwiatków. Pozdrawiam wszystkich i ślę wesołe buźki bratków, Kx



48 komentarzy:

  1. Piękny Wasz warzywnik- ile dobra do jedzonka?, wow

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda tych bratkow, takie sa kolorowe i bezpretensjonalne. Ja urodzilam sie na Slasku Opolskim i tam rabarbar byl bardzo czesto na stole..lubie go bardzo a w Wenezueli rabarbar wprowadzili Niemcy i hoduja w swoich ogrodkach w Kolonii Tovar, na Kordylierze Nadbrzeznej. Lubie to miejsce i zawsze zajadam sie tam tarta rabarbarowa!
    Moj ogrod andyjski nie ma warzywnika, bo ciagle wyjezdzam do Polksi, i nie mialby go kto pielegnowac..ale moze kiedys? pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grażynko, ale to wszystko egzotycznie brzmi - na tartę rabarbarową do Kolonii Tovar - proszę czy ja też mogę? Pozdrawiam ciepło, K

      Usuń
  3. Uwielbiam te twoje wpisy Kasiu oraz drogocenne porady. Kasiu gdzie można kupić te doniczki na rabarbar i co one powodują?
    Ty w bratkach wyglądasz przesłodko...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magduś te dzwony ;-) kupujemy w Anglii, ale może w niedalekiej przyszłości będą dostępne w pewnym sklepie ... ale o tym cisza!!!!!!!!

      Generalnie takie osłony są używane przy pędzeniu tych warzyw, w których je się łodygi - jest to rabarbar lub modrak. Osłony te nakłada się na początku sezonu i rośliny pną się do światła ( na końcu jest małe okienko) i oczywiście wydłużają swoje łodygi (pędy) - a dla nas im więcej tej łodygi, tym więcej kompotu!!! No i dodatkowo jeszcze takie pędzone łodygi są lepsze w smaku i nawet mają inny kolor. Po sezonie na rabarbar osłony się zdejmuje i czeka na kolejną wiosnę. Ściskam!

      Usuń
  4. A ja myślałam, że donice na rabarbar to zbliżenie na marchewki, które sie udało tak skutecznie podpędzić HE HE ...tylko liście mi coś krojem nie pasowały...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agatka ale mnie żeś rozśmieszyła - dziękuję Ci za to! Pozdrawiam bardzo serdecznie!

      Usuń
  5. pieknie Ci w bratkach:))...ale te garnczki-dzbanki na rabarbar-boskieeeeeeeee:))

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny ten Twój warzywnik Kasiu...pracy ogrom ,ale i moc moc satysfakcji....i to jest życie :) pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo lubię rabarbar w cieście i kompocie - to dla mnie taki symbol sezonu owocowego, chociaż nie jest on przecież owocem ;) Potem stanowi piękną ozdobę ogrodu. Szkoda, że u nas nie ma takich glinianych kloszy do pędzenia - zawsze bardzo mi się podobały na zdjęciach a nie wiedziałam do czego służą ;) Pozdrawiam cieplutko. Dzisiaj wyjrzało u nas słońce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bez rabarbaru nie wyobrażam sobie wczesnego lata. Pozdrawiam Dorotko!

      Usuń
  8. Cuda masz nieprzecietne. Moje warzywa spłyneły deszczem i nie wiem co z nimi teraz. Rabarbar uwielbiam. Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  9. Kaśka nie nadążam za Twoimi postami..Pobuszowałabym w Twoim warzywniku tyle w nim cudów. Choć u mnie tez coś tam rośnie:) Rabarbar mam i jutro będzie ciacho i może kompot:) Dziś byłam na pobliskich łąkach bo rośnie tam łubin i przytachałam do domu całe mnóstwo tego cudnego kwiecia, pachnie aż się w głowie kreci:)
    A przed domem nadal bratki, jak u Ciebie tez mi ich jeszcze szkoda.
    buziaki slę:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aguś po raz milionowy zapraszam do buszowania w moim ogrodzie. A może i ja w Twoim w tym roku pobuszuję ... bój się najazdu w sierpniu ;-) Ale pewno masz tam cuda prawdziwe, a i dookoła musi być bardzo pięknie bo to przecie park. Raz tam nam na drogę wyszedł bóbr!
      Jak tam szklarnia - pomidory są? Podłącz je pod prąd hihihi
      Buziaki K

      Usuń
    2. Kaśka a zapraszam:)) Cudów u mnie nie ma, a lasy to różnie bo niestety są mocno zaśmiecone..wszędzie całe wory śmieci a nawet wywrotki z gruzem czy innymi odpadami. Normalnie wieszałabym takich wiesz za co..
      Bobra nigdy nie widziałam, ale łosi jest od groma i legalnie po drogach chodzą. Pomidorki rosną, nastawiałam gnojówkę z pokrzyw do zasilenia. Rzodkiewki mi coś zjadło, rukolę opanowały pchełki, róże skoczki..już sama nie wiem jak mam z tym wszystkim walczyć..
      buźka

      Usuń
    3. Hmmm ... rukolę i rzodkiewki można przykryć agrowłókniną bo te pchełki to jest okropność. Skoczki zmywaj strumieniem wody aż wreszcie se pójdą - w ogrodzie czyha wiecznie tyle świństw! U nas też. Trzymajta się!!!

      Usuń
  10. uwielbiam kompot z rabarbaru z dodatkiem jabłka lub maliny i koniecznie z miętą - dla mnie to smak lata :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wow to brzmi bardzo smakowicie - maliny kocham, miętę też - czy to trudny przepis?

      Usuń
  11. :) Kasia, ależ rozległy twój warzywniak i jakie rozmaitości :) - ja kapustnych nie mam wcale za to bób posiany za twoją radą wcześniej w domu, zawiązał pierwsze strąki :) hurra.. a łubin jest wszędobylski, ja będę w tym roku przesadzać a na razie radzę sobie tak, że wyrywam wszystkie liście dookoła oprócz głównego pędu - i facelia ma już pąki kwiatowe :) .. fajnie, że w tak gorącym czasie znajdujesz czas na pisanie..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lamia a u nas te wczesne boby zawiązały bardzo mało strąków, szkoda bo powinniśmy się już nimi objadać. Mamy sporo bobu posianego tak co 2 tyg. żeby starczyło na dłuższy sezon i te już są ok - może się ten biedny bób wczesny zestersował w naszej szklarni? Ziemniaczki już wcinamy, ale bez bobu to trochę nie to samo ;-(

      Pozdrawiam ciepło - chciałabym pisać częściej, bo dużo się u mnie dzieje, ale czasu brak i niestety nie mogę pracować w nocy, bo zasypiam. K

      Usuń
  12. Witaj.Przyłączam się do tych wszystkich zachwytów. Ja też mam swój malutki ale zasobny warzywniaczek, ale przy tym poście wspomnienie z dzieciństwa. Jeszcze nie chodziłam do szkoły, zimą nudziło mi się jak to na wsi, chociaż bywało i wesoło, mama na nudę dawała mi słoik z kompotem rabarbarowym, jeszcze dosypywała cukru[wtedy nikt nie mówił że to nie zdrowo].Niebo w gębie,rajskie pienia i w ogóle szczęśliwość .Nigdy potem już nic tak dobrego nie piłam i nie jadłam. Wielka jest moc dziecięcej wyobraźni. Pozdrawiam Was serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stasiu uwielbiam takie historie - mieć takie wspomnienia to coś wspaniałego. Ja mam sporo swoich związanych z dziadkami - oni mieli ogród warzywny i sad. Tyle zapachów przypomina mi tamto miejsce ... powrócić do tamtych beztroskich lat ... chociażby na 5 minut!

      Usuń
  13. Kasiu, pamiętam jak zrobiłam pierwszy raz dżem z rabarbaru... smak mnie zachwycił i zdziwił. Myślałam, że tylko można go wykorzystać do ciasta lub kompotu. Warto, naprawdę warto go zrobić.
    Twój warzywniak jest imponujący, zazdroszczę zwłaszcza ziemniaczków, że masz miejsce na ich posadzenie.
    Pięknie jest teraz w ogrodzie (przymykając oko na wszędobylskie chwasty), irysy, peonie i teraz jaśmin... ech. Szkoda mi każdych kwiatków, które przekwitają, tak jest np. z rododendronami. A swoją drogą to nie wiedziałam, ze są takie ich odmiany, które dorastają do ponad 2 m. Widziałam tej wiosny na północy Niemiec właśnie takie, coś wspaniałego jak zakwitły! Przy każdym domu tam one są, całe żywopłoty. Oczywiście przywiozłam sobie sadzonkę, zobaczymy co z tego będzie.
    Pozdrawiam serdecznie. Ewka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale, ciekawe co z tej sadzonki będzie? Czasami rododendrony faktycznie dorastają do 2m i nawet 20m - oczywiście do tego potrzebna jest im odpowiednia temperatura i stanowisko. Kiedyś pracowałam i mieszkałam w ogrodzie Creagh na samym południowym zachodzie Irlandii i tam były rododendrony wielkości naszych drzew w lesie - a kwiaty tak ogromne i pachnące! Uwielbiam rododendrony i azalie w ogrodach leśnych. Pozdrawiam słonecznie!

      Usuń
  14. piękne bratki, u mnie w tym roku jakoś się nie zadomowiły....podobnie jak u Ciebie- pierwsze plony to rzodkiewka :) skusiły mnie nasiona z kolorową ( m.in biala, zółta i fioletowa) ale muszę powiedziec ze się zawiodłam, 3/4 zasiewu poszła w kwiatostany...nie wiem dlaczego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się zawiodłam na paru 'wyfikanych' odmianach. Nie wiem jak to się stało, ale mieliśmy w tym roku piękną purpurową rzodkiewkę - ale była tak niesamowicie ostra, że nie można było jej niestety jeść - chyba dla twardzieli! Z rezerwą podchodzę do czarnych pomidorów i buraczków w paski - chyba jestem nudna ;-)Pozdrawiam!!!

      Usuń
    2. bardzo zazdroszcze warzywniaka. wynajmujemy dom i caly ogrodek to donice. uprawialam w nich groszek.fasolke,cukinie,pomidorki najrozniejsze,rukole,buraczka lisciowego,salate i nawet ziemniaki-rozne odmiany-ilosci hobbystyczne :) bardziej dla dziecka-ZEBY WIDZIALO I WIEDZIALO skad i jak :) a "wyfikane" kolorowe rzodkiewki ledwo wzeszly zostaly w 1 dzien zezarte przez jakies szalone gasienice :) na marginesie-nauczylam sie od jednej starszej pani,ze peczek rzodkiewek trzeba wlozyc liscmi do szklanki z woda-bo jak dlugo liscie nie wiedna-nie wiedna tez niezamoczone (i nie "opite" woda )rzodkiewki.
      obilo mi sie o uszy,ze powojnik Lemon Dream Szczepana Marczynskiego dostal druga nagrode. czy to nagroda czy medal? wiesz cos na ten temat Kasiu?
      pozdrawiam
      Aska

      Usuń
    3. Asiu piękny i pachnący powojnik Lemon Dream dostał drugie miejsce w kategorii Chelsea Plant of The Year. Na pierwszym była Mahonia ‘Soft Caress’ a trzecim Tropaeolum ‘Fruit Salad’. Pozdrawiam serdecznie, K ;-)

      Usuń
    4. dzieki! jak kiedys dorobie sie swojego kawalka ziemi to sobie sprawie Lemon Dream! w donicach,niestety przemarzaja...a za ciezko mi wnosic tyle donic na strych...
      Aska

      Usuń
  15. U mnie w tym roku wyjątkowo dorodny rabarbar, więc pojawia się w komplecie ciastach a nadmiar wędruje do zamrożenia:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Oglądam i ogladam ten Twój warywaniak, w moim tylko zioła i dymka,tyle miejsca wyrwałam sosnowemu ugorowi. Rabarbar to warzywo mojego dzieciństwa, lewdwo wyszedł z ziemi już był jedzony, a ten kwas wykrywiajacy buzię......
    Dzem truskawakami wygląda zachęcająco...

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj to dużo obornika ładuj do tego sosnowego ugoru - my też tu 3 lata temu mieliśmy las. Powodzenia i pozdrawiamy!

      Usuń
  17. Uwielbiam Wasz ogród jest przecudowny!
    Pozdrawiam ciepło!
    Iza

    OdpowiedzUsuń
  18. Witaj Kasiu

    Podczytuje twój blog regularnie i już bardzo wiele razy mnie zainspirował i bardzo Ci jestem za to wdzięczna :)Podzielam wszystkie poprzednie opinie na temat wyglądu Twojego warzywnika i bratkowych donic ;)
    Zaintrygowałaś mnie informacją iż pod siatką ochronną masz już wysianą kapustę Pak Choi bo na moich nasionkach jest napisane by wysiewać w sierpniu. Czy mogę ją już posiać? Bardzo jestem jej ciekawa, nigdy jeszcze nie miałam z nią do czynienia. To co wysiewać?
    A i jeszcze mam jedno pytanie, tym razem gnojówkowe? Czy do takiej gnojówki to musi być świeży placek krowi, czy da się ją zrobić z takiego granulowanego ze sklepu np. kurzego? Taki akurat mam, a wiesz w Krakowie trochę trudno o świeże placki ;)

    bardzo serdecznie pozdrawiam
    Gosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosiu spokojnie możesz rozpuścić w wodzie obronik granulowany, też tak robimy czasami. A Pak Choi siej od kwietnia do lipca w nasłonecznionej części warzywnika. Najlepiej w rzędach oddalonych od siebie o 35cm. Pod przykryciem lun na baby-leaf można siać ją także wcześniej i później niż powyżej. Pozdrawiam!

      PS Nie macie w Krakowie jakiś koni?



      Usuń
    2. Bardzo dziekuje za instrukcje :)

      A konie sa, zwykle na rynku, tylko ze kupek nie zostawiaja bo Straz Miejska pilnuje ;)

      pozdrawiam
      Gosia

      Usuń
  19. Kasiu - to ja czekam na ten sklep:-)... i na donice do rabarbaru:-) Właśnie wróciliśmy z weekendowego wypadu z naszej stodoły. W zeszłym roku mama przyniosła mi od koleżanki korzeń rabarbaru i teraz mam wreszcie swój:-) Wprawdzie ma trzy liście, których o mały włos mąż nie wyciął razem z trawą bo to było pierwsze koszenie po zimie w trawsko z zielskiem porosło ponad kolana:-) Ale zrobiłam przymiarkę do mini warzywników i podczas przedostatniej wizyty siedząc już prawie jedną nogą w samochodzie wysiałam kilka nasionek. Przez 3 tygodnie rzodkiewka ostro poprzerastała i sąsiad chciał mi ją zwinąć dla królików. Na szczęście dla mnie (dla królików gorzej) okazało się, że rzodkiewka jest krucha i soczysta i poza kilkoma robakami pysznie smakuje. Zebrałam więc spory kartonik i przywiozłam do domu - dzisiaj jedliśmy tartę z rzodkiewkami i sałatą. Sałata też z warzywniczka. W dodatku była tak gęsta, że po przerwaniu obdzieliłam nią teściową i szwagierkę i jeszcze przywiozłam do domu:-) Niby nic a cieszy...:-) W najbliższy weekend też się tam wybieramy - może już zaczerwienią się truskawki bo póki co wyżarliśmy pierwsze plony u mojego taty - takie z krzaczka są najlepsze:-)
    Buziaczki dla Bratkowej Ślicznoty i ukłony dla Pana Ziemniaczka:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za takie słodkie pozdrowienia! Super historyjka z tymi rzodkiewkami - wiem dokładnie jak to cieszy. Nawet takie rzodkiewki. Moje zrobiły się strasznie ostre - tylko jako zagryzka do kanapek - inaczej ojej! Ale aż mnie ciarki przeszły - uważaj na tego męża coby Ci tam faktycznie czegoś nie 'przyciął' ;-)
      Buziaczki i życzę udanego wyjadu 'na stodołę'! Kxxx

      Usuń
  20. Pracowicie, pięknie i kolorowo, łubiny stoją jak strażnicy tak bardzo je lubię, pozdrawiam
    j

    OdpowiedzUsuń
  21. A ja pamiętam ,że będąc dzieckiem uwielbiałam pędy rabarbaru zanurzane w cukrze.Lepsze niż cukierasy. Nigdy nie robiłam przetworów z rabarbaru ale chyba się skuszę. Bardzo lubię jego zapach uwalniający się przy obieraniu pędów. Warzywka wspaniale Ci rosną. Ten jarmuż mnie powalił ,bo u mnie takie tyci tyci dopiero.Nie myślałam ,że kiedyś to powiem ale mam za dużo wody w warzywniku. Widzę jak marnieje cebula. Fasoli też nie służy nadmiar wody. Zastanawiam sięczy nie wysiać jeszcze raz. Ogórki musiałam dosiać bo podczas mojej nieobecności wkradły się do nich ślimaki. Moje dalie też cierpią na objadanie.Nie mam się czym chwalić Kasiu. Nawet moje bratki już padły ale czekam aż zaświeci żeby coś zacząć działać w ogrodzie. Twój uśmiech trochę mi poprawił nastrój. Całusy wielkie

    OdpowiedzUsuń
  22. Kasiu ja tez mam fjola na punkcie rabarbaru, odkrylam dopiero niedawno jaki on jest pyszny, ostatnio upieklam np. ciasto z rabarbarbarem i truskawkami z blogu Moje wypieki, pychota ! O tych glinianych kloszach to nie slyszalam, jak ich sie uzywa ? Zachecilas mnie do zrobienia konfitur, sprobuje. I dzieki za rade odnosnie mrozenia.
    I ta cudowna gnojowka,chociaz mniej apetyczna ;) to jestem jej fanka ;)dzieki mojej mamie. Kiedy nas odwiedza, to ciagnie nas do rolnika, to absolutne must", mina mojego meza mniej zachwycona, ale kto sprzeciwi sie tesciowej, nie warto ;) Przeczytalam artykul na ogrodowej, bardzo ciekawy, dziekuje :)
    Gratuluje pierwszych zbiorow !
    Jest u mnie teraz mama, a wiec bedzie zaraz wypad do rolnika ;) bo zasoby sie juz wyczerpaly.
    Ostatnie zdjecie piekne :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Zagladam do Ciebie ponownie, poniewaz robie lasagne, zrobilam ja juz kilka razy korzystajac z Twojego przepisu i jest pyszna :)))) ta z proszkow moze sie schowac ! Dziekuje :)
    I jeszcze odpowiedz na Twoje pytanie. U nas w domu mowimy po norwesku, moj maz jest norwegiem. Jednak niesamowicie waznym bylo dla mnie, aby nasi chlopcy mowili i po polsku . Nie bylo to latwe zadanie, gdyz spoczywalo to tylko na moich barkach, nieraz watpilam, ale udalo sie :D Pierwsze lata spedzilam z nimi w domu, to duzo dalo, podczas gdy maz byl w pracy, ja rozmawialam z nimi tylko po polsku. Teraz dwoch starszych jest juz poczatkujacymi nastolatkami, porozumiewaja sie z moja rodzina, przyjaciolmi ,bez problemu . Najmlodszy poszedl do przedszkola najwczesniej i widze roznice, z polskim radzi sobie gorzej, duzo rozumie, ale trudniej jest mu mowic. Ale i tak nie jest zle. Teraz nawet moj viking mowi po polsku :)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow - jak Twój mąż nauczył się polskiego? Andiemu idzie ciężko ... chyba wkrótce Abuś będzie go uczył. Ale ciekawa jestem jak wyglądają warzywniki w Norwegii. Przyznam, że nigdy jeszcze tam nie zajechałam ... teraz mieszkam w Polsce to mam już całkiem blisko. A czy macie tam gorąco latem - jakoś o Norweii zupełnie nic nie wiem! Wstyd! Pozdrawiam całą polsko-norweską rodzinkę! K

      Usuń
  24. Kasiu - podczytuję Cię od jakiegoś czasu, wiele się od Was uczę.
    Dziękuję za wizytę u mnie na blogu, miło, że zostawiłaś komentarz.
    Zajrzyj jeszcze, bo zrobiłam płotki i wigwamy, trochę mnie zainspirowałaś swoimi patykowymi przydasiami w ogrodzie, wielkie dzięki.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń