Wprawdzie za oknem pejzaże już raczej zimowe, a ogród dziś rano pokryty był stalowym szronem - to przecież nie mogę zapomnieć o jesieni. Muszę podzielić się z Wami chociażby kilkoma fotkami i wspomnieniami z tej chyba najpiękniejszej pory roku. Chociaż nie wiem czy to z powodu dziwnej pogody czy może z powodu nawału pracy - ale jakoś w tym roku minęła ona strasznie szybko i gdyby nie te zdjęcia, to może nie uwierzyłabym, że w ogóle była ...
... no ale pomimo tego, że idzie już ta mniej wyczekiwana przez ogrodnika pora roku zima - to u nas na drzwiach nadal cudowny jesienny wianek, przed domem rabata bylinowa zdobi, a w sercach jeszcze tyle chęci do pracy - oby tylko pogoda nam na to pozwoliła.
Po tak intensywnym sezonie szykujemy się na kolejny - jeszcze intensywniejszy :-) Otwarcie ogrodu i warsztaty oraz dni otwarte były tak popularne, że zachęciło nas to do budowania kolejnych części ogrodu - nie wspominając oczywiście o konieczności pielęgnacji tego co już istnieje. Postanowiliśmy również zmienić kilka 'starych' elementów i przede wszystkim zastąpić toitoia czymś atrakcyjniejszym :-) a więc praca wre ... no i to jest niestety głównym powodem mojej nieobecności na blogu. Mamy tylko nadzieję, że do świąt uda nam się zrobić kilka ogrodowych rewolucji, żeby wiosną było mniej pracy. A zimą zasiąść do pisania, pisania, pisania ....
Leszczynowe łuki w nowym sezonie zastąpimy czymś bardziej trwałym. |
Srogich zimowych pejzaży nie przypominają też jeszcze kolorowe żywopłoty grabowe i zagony kapustne w warzywniku. Różne odmiany jarmużu i fioletowa oraz zielona brukselka poza ozdobą są oczywiście teraz wartościowym dodatkiem do jesienno-zimowej kuchni. Jeśli tylko słońce raczy raz na jakiś czas popieścić nas swoim promieniem, to w ogrodzie robi się jeszcze piękniej niż latem.
Często słyszę pytania dotyczące potraw jarmużu - jak my go jemy? Szczerze, to na wiele różnych sposobów. Andrew czasami na szybko miesza jego liście z burakiem liściowym i szpinakiem, a następnie je podgotowuje, kroi, wrzuca na patelnię z oliwa oraz czosnkiem i wszystko pysznie podsmaża. Potem 'takie coś' można na przykład dodać do ugotowanych, pokrojonych ziemniaczków, lub nawet zrobić z tym frittatę lub tartę. Można jeszcze na patelni dodać do mieszanki liści śmietankę - wtedy powstanie jedwabiście kremowy dodatek do obiadu.
Można oczywiście jarmuż dodawać do dań jednogarnkowych i zup, można też podawać z makaronem lub na tostach. Przepis na jarmuż na toście TUTAJ. Można też robić z niego bukiety :-) dodatkowo nie boi się mrozów i w zacisznym warzywniku (zawsze dobrze jest warzywnik ogrodzić żywopłotem) będzie śliczną atrakcją nawet podczas najgorszych zim.
Moja szklarnia teraz już śpi. Nie ma w niej nic. Ale na poniższym zdjęciu widok z października, gdy na drzewach było jeszcze całkiem sporo liści - teraz krajobraz jest już całkiem inny. Bywa juz nawet biało :-)
Ale cofnijmy się trochę w czasie ... we wrześniu noce robiły się coraz chłodniejsze, więc wstawiłam do szklarni wszystkie donice z pelargoniami - większość z nich to pelargonie botaniczne, które często są bardziej ozdobne z liści niż z kwiatów i co najważniejsze można z nich robić pyszne napary i innymi wrażliwcami - bez których niestety nie mogę żyć. Wszystkie te rośliny latem spokojnie stoją sobie na zewnątrz tu i ówdzie, ozdabiając mniej ciekawe miejsca - kamuflując je :-) rośliny w donicach to naprawdę super sprawa nawet jak ma się 'normalny' ogród.
Przez cały sezon podlewam je (z pobliskiej beczki) gnojówką z obornika lub żywokostu, przycinam suche kwiaty i uszczykuję listki na herbatę. Są bardzo mało obsługowe. Niestety po krótkim jesiennym pobycie w szklarni (gdzie były podlewane już tylko bardzo mocno rozcieńczoną gnojówką z obornika lub sama wodą) musiały powędrować do domu na zimę i pomimo tego, iż starałam się je dobrze przygotować do tej szokującej dla nich przeprowadzki - to wiele z nich zgubiło liście i dopiero teraz powolutku dochodzi do siebie na parapecie. Takie 'zestresowane' rośliny niestety są bardzo podatne na szkodniki i choroby, więc trzeba codziennie obserwować czy coś ich nie 'zjada'.
Moje mają sporo szkodników, więc robię opryski ekologiczne i jak się da, to zbieram je ręcznie - na przykład małe gąsieniczki z mojej pelargonii kutnerowatej. Wszystkie te rośliny lepiej zniosłyby zimę w Afryce, a ja nie mogę im takich warunków zaoferować - więc trochę się wszyscy pomęczymy ich obecnością w domu, ale za to na wiosnę będę miała duże, gotowe do kwitnięcia rośliny do wystawienia znowu do ogrodu. A w przyszłości jest nadzieja na ogród zimowy :-)
Dzięki takiemu chowaniu i wystawianiu mam kwitnące wawrzynki oraz rozmaryny, a także dużą kolekcję pelargonii botanicznych gotowych wiosną do pobierania sadzonek (pelargonie wiosną zazwyczaj mocno przycinam).
W tle pelargonia ogrodowa 'Mrs. Pollock', mirt i eszeweria. |
Pelargonia 'Chocolate Pepermint' Pelargonium quercifolium. |
Pelargonia ogrodowa "Apple Blossom", klonik Abutulon pictum 'Thompsonii', eszeweria i jednoroczne pnącze o nazwie Rhodochiton. |
Do wiosny szklarnia pozostanie pusta i samotna, ale za to w marcu/kwietniu znowu rozpocznie się tu szał wysiewów i pikowania, a potem wszystko hop do inspektu na hartowanie. Do tego czasu spokój, cisza i planowanie nowego sezonu - tak sobie wymyśliłam, że w tej szklarni w przyszłym roku poprowadzę pod sufitem ogórki sałatkowe - kiedyś tak już robiłam w Anglii i efekt był świetny - takie dyndające ogórasy zwisające z sufitu :-)
W warzywniku już dawno po zbiorach ... również fasoli, która teraz już dawno wysuszona czeka na przerobienie na sos/musy czy zupę lub na ponowne posadzenie w przyszłym roku. Ta na zdjęciu to fasola borlotti zwana także fasolą rzymska lub żurawinową - jej strąki są bardzo atrakcyjne i można wykorzystywać je nawet do kompozycji kwiatowych i jesiennych wianków. Trudno jest ją dostać w Polsce, ale świetnie rośnie w naszym klimacie, a smakuje bosko :-)
Poza tym pracy jest sporo nad oczyszczaniem gleby z perzu w nowym warzywniku, a w starym wielka rewolucja :-) nowe metalowe krawędzie dla rabat, przesadzanie obwódek z bukszpanu, nowe tunele i potem troszkę inne obsadzenia. Kury natomiast dostały nowy dach w postaci trawy z rolki :-)
I póki sad jeszcze młody, pole truskawkowe nawet nie posadzone :-) i owoców na kompoty brak - to wysyłamy Alberta na starą, dziką jabłoń nad naszym stawem po zbiory. Owoce ma całkiem ładne, duże i co najważniejsze zdrowe! Bez oprysków i sztucznych nawozów - dla nas ta dzika jabłonka jest prawdziwym skarbem.
Albert z wielką radością pozbierał kilka skrzynek pięknych jabłuszek, które natychmiast z Andrew przerobiliśmy na kompoty. Trzeba sobie jakoś radzić :-) teraz zabieramy się za mus ...
******
Tegoroczne zbiory papryczek były mega. No raczej się tego spodziewaliśmy po uprawie ponad 50-ciu roślin w donicach i tyle samo w glebie :-) ale nigdy nie wiadomo czy naszych upraw nie odkryją nornice, które są koneserami ostrych chili! No ale się udało i oczywiście papryczek (i również papryk słodkich) było wręcz za dużo. Ale jakie były piękne! Kolorowe! Uwielbiam je - wyglądają jak drogocenne kamienie. Natomiast Andrew uwielbia je jeść ... a więc pod spodem obiecane wielu z Was przepisy i kilka słów na temat uprawy.
Albert zafascynowany kolorowymi papryczkami. Chłopaki utulone ukochanymi wełnianymi kubraczkami wykonanymi przez MAGMA :-) |
My uprawiamy nasze papryczki zarówno w gruncie jak i w donicach (ale wszystko w tunelu, chociaż świetnie też rosną na nasłonecznionym balkonie lub tarasie w donicach). Do donic idą zazwyczaj odmiany niższe i delikatniejsze, a pozostałe sadzimy gruncie w sąsiedztwie pomidorów, bazylii i bakłażanów. Nawet jeśli pomidory zostaną porażone zarazą ziemniaczana, to papryki i bakłażany trzymają się świetnie (pomimo tego, ze przecież są z tej samej rodziny co ziemniaki i pomidory).
Sadząc je do donic robimy własną mieszankę pół na pół ziemia z ogrodu (opcja bardziej eko) lub podłoże sklepowe (może być zwykły torf odkwaszony, ale to opcja mniej eko) z przekompostowanym obornikiem. Gdy kwitną i owocuja podlewane są regularnie wodą z gnojówką żywokostu, gdyż taki nawóz ma dużo potasu odpowiedzialnego właśnie za kwiaty i owoce roślin. Donice muszą być minimum 5 lub 7 litrowe.
Wczesną jesienią zbieramy po kilka najpiękniejszych i najbardziej dojrzałych papryk z każdej rośliny, aby pozyskać z nich nasiona do przyszłorocznej uprawy. Oczywiście takie egzemplarze dokładnie opisujemy, bo nie ma świecie nic gorszego niż pomieszanie odmian :-)
Fermentowane papryczki chili 2 w 1
czyli sos Tabasco oraz ostry gęsty sos sriracha do wszystkiego :-)
- 1 kg papryczek chili i słodkich (np. czerwone Jalapeno na pół z papryka czerwoną słodką np. odmiana Alexander ale warto eksperymentować z różnymi odmianami)
- 9 ząbków czosnku
- 1 łyżka soli morskiej
- 6 łyżek octu winnego
Wykonanie:
Papryczki myjemy i odcinamy im łodyżki. Jeśli chcecie aby sos nie był diabelsko ostry - to możecie pozbyć się również nasionek.
Teraz warto podzielić wszystkie składniki równo na pół (żeby nie przeładować blendera) i wrzucić do blendera: papryczki, czosnek, sól. Wszystko mielić przez 2 minuty - mieszanka powinna stać się płynna z odrobiną pianki na górze, a następnie przelać do czystych szklanych słoików (wielkości 500 do 900 ml) - nigdy do plastiku.
Słoiki przykrywamy kawałkiem papierowego ręcznika kuchennego i przyciskamy gumką recepturką. Wstawiamy je do chłodnego, ciemnego miejsca na około 2-4 dni. Po tym czasie zaobserwujemy, że płyn zbiera się na dole się na dole słoika, a gęsty sos na górze. Gęsta część powinna mieć w sobie bąbelki co będzie wskazywało na zachodzące w niej procesy fermentacji. Wtedy zostawiamy słoiczki jeszcze na 4 do 7 dni czyli w sumie dajemy im do 2 tygodni na fermentację - sos należy próbować, smak oczywiście zależy od długości fermentacji.
Następnie sos ze słoików przecedzamy przez drobne sito i otrzymujemy 2 produkty: płynny sos w stylu Tabasco oraz ostry gęsty sos papryczkowy sriracha. Do każdego teraz należy dodać po 3 łyżeczki octu winnego i dobrze zamieszać.
Aby gęsty sos był bardziej jedwabny można jeszcze raz go zmiksować w blenderze. Oba sosy warto przelać do mniejszych słoiczków lub buteleczek, dobrze zamknąć i przechowywać w lodówce. Sos typu sriracha można pozostawią na 4 miesiące, a Tabasco na baaaaaardzo długo. Smacznego :-)
Polecam poniższe odmiany papryczki typu habanero:
Papryka chili habanero odmiana "Pumpkin" OSTRA !!! |
Papryka chili habanero odmiana "Submarine" OSTRA !!! |
*******
Suszone papryczki chili
najlepiej jest po zasuszeniu utrzeć w moździerzu z nich
płatki chili,które można dodawać do wszystkiego :-)
Zasuszenie papryczek to też świetny sposób na ich zachowanie na zimę albo i nawet dłużej :-) bez względu na odmianę można je wszystkie pomieszać i po zasuszeniu mocno zamknąć w słoiczku, aby zapobiec 'uciekaniu' ich ostrości oraz aromatu. Na poniższym zdjęciu widać nasze ostatnie już zbiory papryczek habanero, które teraz poporcjowane czekają na szczęśliwych nabywców, którzy odwiedza nas podczas imprezy:
Papryka kajeńska – rodzaj papryki rocznej, odmiany Cayenne. |
Aby papryczki Cayenne ususzyć najlepiej jest przewlec igłę z nitką przez nasadę łodyżki i zawiesić w ciepłym, przewiewnym miejscu. |
Papryczki kajeńskie czyli popularne papryczki chili w odmianie 'Cayenne' są umiarkowanie ostre w porównaniu do papryczek typu habanero. Cayenne jest kuzynką meksykańskiej jalapeno i najczęściej kupuje się ją i spożywa w postaci suszonej, a potem mielonej na czerwony proszek. Nie mogło jej oczywiście u nas zabraknąć.
W gościnnym natomiast wisiała papryczka odm. 'Pepercino', której nasiona przywędrowały do mnie z Włoch - tam nazywa się chyba: Peperoncino piccante tondo. Teraz i 'tondo' zamknięte jest grzecznie w słoiczku i razie potrzeby ucierane w moździerzu na ostre płatki lub proszek. Ale takie okrągłe papryczki wspaniale nadają się również do faszerowania i do zalew.
Papryczki "Pepercino". |
Wszystkie uprawy w gruncie (bez znaczenia czy jest to w tunelu czy w ogrodzie na zewnątrz) zawsze staramy się ściółkować. W tym roku pomidory, bazylia, papryki i bakłażany ściółkowane były słomą.
Oczywiście warto uprawiać jak najwięcej różnych rodzajów i gatunków papryczek - gdyż wszystkie one troszkę inaczej wyglądają, smakują i nadają się do różnych rzeczy :-)
W zależności od rodzaju i odmiany papryczek chili można robić dla nich troszkę inne zalewy octowe. Poniżej podaje jednak taki przepis uniwersalny, który robimy od lat i można tu używać mieszanych papryczek według gustu i miłości do ostrości :-)
Papryczki chili w zalewie octowej. |
Papryczki chili w zalewie
można z powodzeniem zagryzać nimi sery i mięso lub dodawać do potraw.
Andrew uwielbia dodawać je do rosołu :-)
Składniki:
- 600 gr papryczek chili średniej ostrości
- 15 ziarenek pieprzu czarnego
- 5 liści laurowych
- 2 łyżki nasion kolendry
- 5 łyżeczek soli morskiej
- 6 łyżek drobnego cukru
- 1 l octu winnego lub jabłkowego
Wykonanie:
Do tego przepisu najlepiej jest wybrać papryczki zielone z dodatkiem czerwonych, które oczywiście będą bardziej ogniste. Uwaga! Ubieramy rękawiczki bo potem mogą być problemy ;-) i delikatnie nacinamy każda papryczkę od ogonka aż po czubek i tylko usuwamy nasiona - tak jak widać na zdjęciu poniżej - Andrew używa rączki łyżeczki do herbaty:
Następnie papryczki umieszczamy w miseczce lub garnku i zalewamy na 5 minut wrzącą wodą:
Odcedzamy papryczki i wraz z ziarnami pieprzu, liśćmi laurowymi, kolendrą i solą wkładamy do słoików. Teraz zabieramy się za robienie zalewy. W rondlu podgrzewamy cukier z octem aż do całkowitego rozpuszczenia się cukru. Nie pozwalajmy jednak na zagotowanie - jak mikstura będzie już bardzo gorąca zalewamy nią słoiki.
Następnie pozostawiamy słoiki do wystudzenia, zamykamy i je i wstawiamy na około 2 tygodnie do lodówki - po tym czasie można juz je wcinać. W lodówce lub chłodnej spiżarni takie papryczki mogą stać spokojnie 4 miesiące. Smacznego :-)
Skarby z ogrodu - przeróżne pikle z papryczką chili. |
Warto jeszcze wspomnieć jak niesamowicie zdrowe są papryczki. Lista dolegliwości, na które są w stanie pomóc jest długa i imponująca - zobaczcie sami:
Papryczka chili ...
- ... Dostarczy składników odżywczych
- ... Ochroni twoje serce
- ... Pomoże spalić tłuszcz i zgubić dodatkowe kilogramy
- ... Pomoże w walce z rakiem
- ... Zapobiegnie bólom głowy i migrenom
- ... Nie dopuści do powstania chorób układu pokarmowego
Więcej można poczytać tutaj.
****
Tak więc my z naszymi papryczkami i w wełnianych kubraczkach gotowi jesteśmy na przyjście zimy. I tak wydaje się zbyt krótka, żeby faktycznie wypocząć czy swobodnie poplanować nowy sezon.
Ogród na zimę w większości miejsc zostanie taki jak jest - nie będzie przycięty, wygrabiony i przylizany , ale pozostawiony w pięknym zaschniętym, zamarłym stanie aż do marca. Jedynie zagony w warzywniku staramy się utrzymywać w czystości, aby zapobiec przyszłorocznym inwazjom szkodników oraz chorób na nasze warzywa (one lubią zimować pod pozostawionymi liśćmi kapusty czy innymi częściami pozostawionych warzyw).
Pozostałe miejsca w ogrodzie zostają bez czyszczenia. Liście oraz zaschnięte pędy będą najlepszą ochroną dla roślin przed mrozami, a dla gleby przed nadmiernym uklepywaniem przez deszcze a potem ciężki śnieg.
Nie wspominam juz nawet o tym jak pięknie nadal takie zaschnięte rośliny wyglądają i jak bardzo przydadzą się jako schronienie dla małych zwierzątek i ptaków.
Ależ ten naturalny świat ciekawy ...
Tak więc otulamy się cieplutko , wrzucamy na wolniejszy bieg i cieszymy się jesienno-zimowym ogrodem. Dokarmiamy regularnie ptaki - bo to one będą najpiękniejszą jego dekoracją przez kolejnych kilka miesięcy. Możemy też zbierać popiół drzewny do użycia przyszłym latem - musimy przechowywać go w zamkniętych pojemnikach lub workach, aby cenny potas nie wypłukał się przedwcześnie.
Poniżej jeszcze moje ostatnie w tym sezonie bukiety - to był kosz przygotowany na Dzień Nauczyciela, czyli jeszcze 14-go października w ogrodzie było tyle skarbów : bazylia krzewiasta odm. 'Blue Magic', 2 różne kocanki, dalie, wilczomlecz i liście kosmosów oraz ośmiałów większych.
Zanim się pożegnam przypominam, że w każdy poniedziałek o godz. 11.00 prowadzę godzinną audycję o tematyce ogrodniczej na antenie Radia Gdańsk. Wszystkie audycje są na stronie internetowej Radia Gdańsk w zakładce OGRODNICZKA W RADIU GDAŃSK i można je odsłuchać nawet jeśli jesteście na końcu świata :-) zapraszam.
:-)
Kasiu powiedz proszę w jakiej firmie ogrodniczej/katalogu kupujesz nasiona w Wielkiej Brytanii?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Sylwia
Wow fajnie u was:-) papryczki czili wydałam w cholere. Paliły że szok, za ostre jak dla mnie, a mówią że ten co ma niewyparzona... Hehe. Nie podzialalo.
OdpowiedzUsuńJak zawsze z wielką przyjemnością przeczytałam i pooglądałam. Cudowne zdjęcia, te wianki, drobiazgi. Wasz ogród jest taki piękny! I inspiruje do działań we własnym zakresie. Np. chciałabym też zrobić taki daszek z trawy. Mam ohydną betonową szopkę z dachem z eternitu, ale gdyby pokryć ją winobluszczem, a na dachu położyć trawę? Pozdrawiam serdecznie, Kasia
OdpowiedzUsuńPrzepiękny bukiet!!! Nie mogłam się powstrzymac, by tego nie napisać😀
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie było poczytać i pooglądać o tam u Ciebie nowego :)
OdpowiedzUsuńKasiu, to prawda że Twój ogród inspiruje, zakochałam się w moim ogrodzie, ziemi, naturze. Wróciłam do korzeni. Pisz zimą jak najwięcej, pokazuj zaległe zdjęcia, będę czekać :) Razem z mężem poglądamy, uczymy się i widząc to co u Ciebie jeszcze bardziej się cieszymy tym co i my mamy.
OdpowiedzUsuńJa papryczki bardzo lubię, ostre co nie daliśmy rady zjeść posuszylam, starłam na płatki i pomroziłam kawałkach. Jarmuż dodaję do zup, koktajli, warzywnych gulaszy. Pozdrawiam :)
Blueanna
Czy Andrew znalazłby chwilę, aby tutaj pokazać krok po kroku, jak założyć taki daszek z trawy i jak go potem pielęgnować?
OdpowiedzUsuń