czwartek, 27 września 2012

Były wakacje ... PART ONE





Nasze długo wyczekiwane wakacje dobiegły końca ... 9-cio godzinna podróż non-stop z okolic Wieliczki na Kaszuby zakończyła się obolałą pupą i samochodo-wstrętem na kilka tygodni. Ale było warto!!!

Najpierw odbyliśy dwudniową wizytę w rodzinnych stronach rodziców mojego Taty (czyli oczywiście dziadków) w Sandomierzu, Dwikozach i Mokoszynie. Ostatnim razem byłam tu z Babcią Heleną w 1988 roku, więc przyjazd w stare, znajome strony był dla mnie dużym przeżyciem. W Dwikozach nadal mieszka Ciocia Marysia (siostra ukochanego Dziadka Józefa), która pomimo sędziwego wieku (90 lat) jest poprostu niesamowita!!! Trudno powiedzieć, żeby od mojej ostatniej wizyty wogóle się zmieniła - nadal promieniuje radością, pięknem i ma super sylwetkę - ha ha wygląda na to, że mam świetne geny ( tylko muszę popracować nad tą sylwetką :) ). Ciocia Marysia i ja mogłybyśmy rozmawiać przez dwa tygodnie bez przerwy - uwielbiam ją.  Ma w zanadrzu masę ciekawych rodzinnych opowieści!
 
 
 





Po krótkiej wizycie w rodzinnych stronach dziadków pojechaliśmy do samego Nowego Łupkowa. Z tej podróży najbardziej zapamiętałam korki w Radomiu i przerażające, ogromne - naprawdę zbyt wielkie - pędy dziwolągów o nazwie  Barszcz Mantegazziego (barszcz kaukaski, barszcz mantegazyjski) czyli Heracleum mantegazzianum. Tak, tak wiem - słyszałam już całą historię: czemu tu są i że to nie jest koniec świata - ale ja dotychczas widziałam je w jednym lub dwóch egzemplarzach w jakimś ogrodzie i tyle - a tu całe pola, zbocza drogi - szok.
 
Ale w Bieszcadach prawdziwy raj - to jest miejsce dla mnie: spokojnie, dziko, przerażająco pięknie. Moje pojęcie 'zadupia' zmieniło swój wymiar - w porównaiu z okolicami Nowego Łupkowa mój las na Kaszubach to Nowy Jork! Gościliśmy tu u Cioci i Wujka, którzy szczęśliwie uciekli z Warszawy i teraz mieszkają wśród łagodnych gór Beskidu Niskiego, niedzwiedzi i wilków. Szacun!
 
 


 
 



U Wujka i Cioci prawdziwa sielanka: pieski, zielona soczysta trawka, pyszne jedzenie ... dodatkowo wiele atrakcji turystycznych. Pierwszego dnia 'skoczyliśmy' na Słowację do miasteczka Medzilaborce a tu proszę - wśród ślicznych tradycyjnych cerkwi i kościołów stoi ogromne muzeum poświęcone ikonie pop-art'u czyli Muzeum Sztuki Nowoczesnej Andy Warhola. Super! Dodatkowo w lokalnym hotelu posmakowaliśmy słowackiej kuchni oraz piwa. To wszystko 'polukrowane' przepięknymi widokami na otaczającą nas ze wszystkich stron soczystą przyrodę.







Następnego dnia pojechaliśmy w przeciwną stronę. Wycieczka była urozmaicona ... od zaczarowanych cerkiew i urokliwych cmentarzy takich jak poniższa Cerkiew greckokatolicka pw. Przeniesienia Relikwii św. Mikołaja w Smolniku nad Osławą, w której obecnie prowadzone są prace remontowe dachu ...






... po bardziej oryginalne atrakcje, takie jak położona w pięknej okolicy Zagroda Chryszczata. Oto co piszę się o tym miejscu w przewodniku : 
 
              (...)  miejsce z prawdziwym bieszczadzkim klimatem. Noclegi w przytulnie urządzonych pokojach oraz celach więziennych - do wyboru. Cele surowe - jak być powinno - ale za to tańsze - mogą stanowić nielada atrakcję dla miłosników przygód. Surowy, oryginalny wystrój i bijący "chłód więzienia" powinny przypaść do gustu prawdziwym bieszczadzkim łazikom.



 
 
 
Na szczęsie w Łupkowie mieliśmy bardzo wygodne łóżka i obeszło się też bez "chłodu więzienia", ponieważ Ciocia  zaprojektowała sobie w kuchni tradycyjny piec, który ogrzewał wspaniale wszystkie pomieszczenia. Piec, oczywiście na drewno, był wielofunkcyjny jak na tradycyjny piec przystało: oprócz wypiekania i gotowania suszy się tu grzyby, zioła, warzywa ... wiszą kiełbasy, szynki itd. Ciocia pochodzi z tych stron, więc świetnie wie jak żyć z daleka od miasta i cywilizacji - najchętniej chodziłabym za nią z notesem bo zapamiętać te wszystkie mądrości jest trudno - ale w epoce internetu mogę ją spokojnie nękać emailami. 
 
 
 



Kilka kroków za domem 'wujków' zamieszkały sobie bobry, które dla nas są niebywałą atrakcją. W Anglii jest ich bardzo mało. Andrew i Albert w towarzystwie piesków: Gaborka oraz Klawego podglądali zbudowane przez bobry tamy i bardzo się dziwowali.  Przyszłym razem chłopaki chcą zrobić sobie szałas i siedzieć cichutko, coby faktycznie spokojnie obserwować te niesamowite zwierzęta przy pracy. Dodatkowo mają nadzieję spotkać misia - bynajmniej nie Puchatka ...






Tak więc serdecznie dziękujemy Cioci i Wujkowi za te kilka dni. Mieszkacie w przecudnym miejscu i jesteście prawdziwą inspiracją.   Ściskamy również Gaborka (poniżej) i Klawego, który jest tak szybki, że trudno mu wogóle zrobić zdjęcie!!! Do zobaczenia! Dbajcie o małą daglezję!
 




14 komentarzy:

  1. Cieszę się, że wypoczynek sie udał. Taka sędziwa ciocia to prawdziwy skarb, a jak jeszcze ma dobrą pamięć, to rzeczywiście można wiele się dowiedzieć o historii swojej rodziny.
    Jednym tchem przeczytałam dziś Twój post, radość z bycia razem, z rodziną, z naturą + dobre jedzenie..., coż więcej potrzeba do szczęścia? W tych "szybkich" czasach jest to bardzo potrzebne. Pozdrawiam. Ewka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic więcej nie potrzeba - no może wakacji w hotelu spa - ale to itak nigdy się nie spełni bo na pupie siedzieć nie potrafię i ciągle gdzieś jak wariat gnam. Ściskam K

      Usuń
  2. Fajnie ,że udało się odpocząć , szkoda tylko ,że podróz Cię wymęczyła , chociaż to nie był żaden rekord Kasiu, uwierz mi.Ciocię Marysię koniecznie spisz albo nagraj , bo te historyjki szybko Ci ukiekną a potem już nie odtworzysz. Ja teraz żałuję ,że nie spisywałam takich opowieści bo świetny scenariusz na niejeden film by powstał.No i dawaj nam tu znać co tam się dzieje w waszym ogrodzie.Szybciutko:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się chyba poważnie starzeję - ani długie podróże, ani imprezowanie ... wszystko potem bokiem wychodzi. Wczoraj poszłam szybkim krokiem na drugi koniec mojego lasu i potem miałam zakwasy - co za wstyd. Ciocia Marysia pewnie biega jak nastolatka! W przyszłym roku wybiorę się do niej na kilka dni to ją wymęczę o rodzinne historie! Maszko Twoja sypialnia bardzo przytulna!

      Usuń
  3. Wygląda na to, ze mieliście wspaniałe wakacje :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę dużo wrażeń i na długo wystarczy - następny wypad planujemy na tereny wschodnie ... Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  4. Kasiu!!!Aż mi sie zachciało takich wakacji:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wakacje naprawdę trzeba sobie czasami robić - tak oderwać się od pracy i domu to zaraz człowiek zatęskni - teraz siedzę jak myszka i nigdzie się nie ruszam - przez 2 miesiące przynajmniej ...

      Usuń
  5. Widzę że urlopik udany. Teraz wypoczęta do pracy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Znakomity odpoczynek, uwielbiam takie wiejskie ciche klimaty, doceniam starszych ludzi, bo maja piękne historie do opowiedzenia, i trzeba je zapisywać, bo one są tak ulotne, tylko nam się zdaje, że zapamiętamy, ale w ferworze naszych codziennych spraw bedziemy się wiele razy zastanawiali, no to właściwie jak to było, jak ona?on to robili, piekła cos ale jak to zrobiła, dlatego jestem za notowaniem bo wtedy utrwalamy swoja rodzinną historię dla naszych dzieci i wnukó. Podróż musiała być radosna, choć niemiłosiernie długa
    pozdrawiam i czekam na wiadomości ogrodowe
    j

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jest - zgadzam się z każdym słowem! Z rozdartym sercem myślę o tym co przepadło wraz z moimi dziadkami. Jak się z nimi jest, to nic się nie docenia - a potem żal. Po Babci Helenie nie mam nawet jednego przepisu ani zapiski - wszystko zostało zniszczone ... tragedia!
      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Też byłam w tym roku z Rodzinką w Bieszczadach. Pierwszy raz, więc emocje podwójne:) Widoki przecudne, aż chciałoby się rzucić wszystko i się upajać nimi przez cały czas. Wracając przejeżdżaliśmy przez tzw. wschodnią ścianę - takiej głuszy, ciszy i pustkowia jak żyję - nie widziałam...dzwoniło w uszach od ciszy:) Już dreptałam w miejscu, już piszczałam, że się może przeprowadzimy?...Ale później przyszła refleksja, że tam zima przychodzi pierwsza i odchodzi ostatnia...że wszędzie DALEKO potwornie, a tam gdzie "diabeł mówi dobranoc", to dróg (żadnych) nie odśnieżają...
    Nasionek mam dość mało w tym roku, bo mało wysiałam:)), ale zbieram sumiennie jak zawsze. Banerek skopiuję i ... kto wie, może się przyłączę. A na pewno zareklamuję.
    Pozdrawiam z Zielonej Pracowni.

    OdpowiedzUsuń
  8. bardzo interesujący i ciekawy blog ;) fajne przeżycia i świetne zdjęcia, pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń