środa, 12 września 2012

DALIOWE opowiastki, jagodowe friandsy i super zdrowy JARMUŻ



Mój dziadek Józef nie uprawiał dalii w swoim ogrodzie, więc nie mam żadnych wspomnień z dzieciństwa z nimi związanych. Później - w szkole średniej, zajmowaliśmy się wyniosłymi sprawami: dendrologią, rewaloryzacją starych parków i kreśleniem szczegółowych planów budowy altanki czy pergoli – nadal nikt nie wspomniał o daliach. Po maturze było stypendium i wyjazd do Anglii – przez kilka pierwszych lat chłonęłam wszystko związane z nowym krajem: ogrody, rośliny, historię i ludzi – w pędzie fascynacji nie zauważyłam tych pięknych kwiatów (chociaż w ogrodach przy Hever Castle, gdzie odbyłam pierwsze praktyki, była ogromna kilkudziesięciu metrowa rabata poświęcona tylko i wyłącznie daliom!). Następnym krokiem była Irlandia, której klimat nie sprzyja zbytnio uprawie tych ciepłolubnych przybyszów z ameryki południowej – a więc nadal zero dalii w moim życiu. Ale w roku 2001 wróciliśmy do Anglii i ja rozpoczęłam pracę w ogrodach już jako samodzielny ogrodnik starszy – i wtedy to się właśnie stało. Miałam pod opieką kilka bardzo tradycyjnych ogrodów angielskich – były w nich ogrody kuchenne, a więc szansa na uprawę kwiatów ciętych ... coś dla mnie!






Akurat w tym samym czasie dalie powracały do łask na półwyspie więc w katalogach i centrach ogrodniczych był coraz większy wybór wśród odmian ... no, i zaczęło się. Na początku mała kolokacja ulubionych kolorów i kształtów kwiatów, a potem co wiosny więcej i więcej roślin z własnej rozsady plus dokupione rarytasy. Teraz bez dalii nie mogę żyć. Nie sadzę ich na rabatach ozdobnych ani w donicach czy skrzyniach balkonowych - tylko w ogrodzie użytkowym – głównie do cięcia do wazonu, na bukiety. Wybieram wysokie odmiany o kaktusowych lub pomponowych kwiatach, kolory mocne. W tym roku posadziłam moje dalie w nieprzygotowanej wcześniej części ogrodu i niestety biedaczki się pochorowały. Generalnie podłoże okazało się dla nich zbyt mokre i ciężkie, w rezultacie dalie wyrosły tyko do połowy normalnej wielkości i kwitły o połowę mniej. Na szczęście nie zgniły, więc mogę je spokojnie wykopać i zachować na przyszły sezon – wiosną znowu rozmnożę dalie z sadzonek i przyszłego lata wypełnię nimi rabaty w warzywniku.



Z tego co widzę w przydomowych ogródkach i zagrodach, sadzone na rabatach też wyglądają super – ale tylko w dużych grupach! Na zdjęciach jest ogródek moich sąsiadów Asi i Jurka – duża rabata w warzywniku składa się tylko z dalii i mieczyków – wygląda świetnie, robi wrażenie. Wszystko wiejsko-sielsko pomieszane, poplątane ... nieważne jaka odmiana, całość wygląda niesamowicie ... szczególnie w promieniach zachodzącego słońca na tle seledynowego domu właścicieli. Posadzone sporadycznie wśród niskich i rzadko rozstawionych roślin jednorocznych nie wyglądają ciekawie – trzeba troszkę pokombinować i pomyśleć zanim urządzimy rabaty sezonowe z daliami.





Jesienią powinniśmy już raczej myśleć o ich wykopaniu i przechowaniu przez zimę, do kolejnego sezonu. Pierwsze mroźne dni czy noce ‘zetną’ kwiaty i ‘rozpuszczą’ liście – to jest najlepszy moment aby chwycić za szpadel lub widełki i delikatnie wykopać karpy dalii.  Oto mój przepis na sukces:

•    Przed wykopaniem dalii przycinamy ich pędy na około 10 – 15cm nad ziemią.

•    Podważamy karpy jednocześnie pociągając za pozostałości obciętych pędów do góry i wyjmujemy. Każdą odmianę  podpisujemy!

•    Potrząsając pozbywamy się gleby – jak najdokładniej!

•    We wcześniej przygotowanej skrzynce plastikowej, drewnianej lub kartonowej stawiamy karpy dalii ‘do góry nogami’ na pędach. Tak zostawiamy je do całkowitego wyschnięcia gleby pozostałej pomiędzy bulwami.

•    Po kilku tygodniach dokładnie oczyszczamy bulwy. Mniej gleby i brudu dookoła bulw – mniejsza szansa na zachorowanie i gnicie podczas zimowania. Ja do tej czynności używam drewnianego patyczka – zostawiam tylko tyle gleby, żeby bulwy się nie ‘rozleciały’. Nigdy nie czyścimy bulw za pomocą wody!!! – im mniej wilgoci, tym lepiej.

•    Wkładamy ‘bulwami do dołu’ do skrzynek wypełnionych suchym piaskiem lub torfem i odstawiamy w chłodnym lecz niemroźnym miejscu aż do marca.W marcu zabieramy się za rozmnażanie i pędzenie dalii. Oby tylko przyszłe lato było cieplejsze i suchsze tu, na Kaszubach.



*************





FRIANDS’Y ... czyli babeczki leciutkie jak chmurka ...

Przepis pochodzi z malutkiej książeczki 101 CAKES & BAKES – BBC BOOKS, którą po prostu uwielbiam. Przygotowuję według niej ciasta, ciasteczka i puddingi od lat. Ale te babeczki, a raczej cytrynowo jagodowe friands’y to dla mnie prawdziwe number one. Pochodzą z Australii i zamiast tradycyjnej mąki zrobione są głównie z mielonych migdałów. Podobno w Sydney nie znajdziecie choć trochę szanującej się kawiarni, która nie serwowałaby friands’ów. Są pyszne i bardzo szybkie w wykonaniu. Spróbujcie koniecznie. Oto przepis na 6 sztuk:





Składniki:

100g masła plus do wysmarowania foremek
125g cukru pudru plus troszkę do posypania na końcu
25g mąki
85g mielonych migdałów
3 białka z jajek
Starta skórka z 1 cytryny
85g jagód lub borówki amerykańskiej




Wykonanie:

1.    Nagrzać piekarnik do 200oC i wysmarować masłem 6-cio otworową foremkę do mafinek (ja użyłam papierowych foremek ale tysiąc razy lepsze są metalowe). W garnuszku rozpuścić masło i odstawić do wystygnięcia.

2.    Przesiać cukier puder i mąkę do miski. Dodać mielone migdały i delikatnie palcami wymieszać. W innej miseczce ubić białka na prawie sztywną pianę. W suchej mieszance zrobić palcami otwór i wlać pianę, dodać skórkę od cytryny. Delikatnie zamieszać dodając masło. Ciasto powinno mieć konsystencję średnio-gęstej śmietany.

3.    Ciasto należy wlać do foremek (najlepiej zrobić to łyżką do zupy). Na górę wrzucić jagody i piec 15-20 min. aż będą złotawego koloru. Po wyjęciu z piekarnika pozostawić na 5 min i wyjąć z foremek. Po ostudzeniu serwować posypane cukrem pudrem. Smacznego!





***********





Jesienią krajobraz naszego warzywnika zmienia się. Rzodkiewki i sałaty odchodzą w zapomnienie, a na plan pierwszy wkraczają jesienno-zimowe piękności. To samo dzieje się w kuchni. Na menu pojawiają się już pierwsze dynie, kukurydza, szpinak, burak liściowy  i oczywiście cudnie rozczochrana jarmuż.





Jarmuż uprawiamy od bardzo bardzo dawna ... chyba od zawsze. Jej liście jemy w przeróżnych potrawach lub podziwiamy w jesienno-zimowych bukietach i kompozycjach kwiatowych. Mamy dwie odmiany: prastarą ‘Nero di Toscana’, którą można spokojnie jeść bez wcześniejszego mrożenia oraz ‘Redbor’ – z purpurowymi karbowanymi liśćmi. Oprócz swoich zalet kuchenno-bukieciarskich, jarmuż jest po prostu przepięknym dodatkiem do każdego warzywnika podczas mroźnych zimowych miesięcy. Jej oszronione lub zmrożone liście wyglądają bosko. Kto powiedział, że zimą warzywnik ma być pusty?



Najczęściej jemy jarmuż przyrządzony w bardzo prosty sposób. Zbieramy liście i wycinamy z nich pęd główny, który po ugotowaniu i tak może być nadal twardy i ciągnący. Po umyciu i wytarciu gotujemy liście na parze a potem mieszamy z masełkiem. Czasami dodajemy troszkę czosnku. Mniam pyszka ... jak mamy ochotę na coś innego to dodajemy ‘podarte’ liście do zup (świetnie smakuje w rosole) lub do potraw z makaronem. Na poniższej fotce jest makaron zrobiony ‘na szybko’ z jarmużem, liściowym buraczkeim, młodą kukurydzą i podsmażonym wcześniej chrupkim bekonem.






 No, a teraz zostawiamy warzywnik i las pod opieką Mamy i ... jedziemy na wakacje!!! Na wymarzoną wycieczkę po naszym kraju. Zajedziemy najpierw do Sandomierza – skąd pochodzą wspomniany wcześniej dziadek Józef i babcia Helena – byłam tam ostatnio w 1988 roku – strasznie dawno. Potem jedziemy do mojego prześwietnego wujka Edka do Łupkowa w Bieszczadach (jejku jak daleko!), a na koniec relaks w Rabce Zdrój.  Powinnam wrócić wypoczęta ...  piękna, młoda i gotowa przyjąć ‘na klatę’ jesień oraz zimę ... zobaczymy hmmm ... pozdrawiam i do następnego blogowania!

33 komentarze:

  1. Kasiu, wypoczywaj ile się da:-) Udanej podróży!Każde drobne zdjęcie Twojej kuchni to dla mnie uczta:-) Moja pomału staje się bardzo angielska, a Ty jesteś dla mnie wielką inspiracją! Marzę o kolekcji naczyń Emmy Bridgewater...Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu to mamy podobny gust - jej porcelana jest prześliczna. Marzą mi się jej kubeczki z wiosennymi kwiatkami lub dzikim ptactwem - ale żeby zebrać więcej 'skorup' muszę wygrać w totka! Pozdrawiam! K

      Usuń
  2. Dalie są rzeczywiście niesamowitymi kwiatami, a że dałaś juz wskazówki jak je pędzić, to aby do wiosny! Mam u siebie , na razie ich mało , ale jedne z nich "wywodzą się" jeszcze z ogrodu mojej babci, patrzę więc na nie z sentymemtem.
    Jak tak jechałam sobie niedawno przez Polskę, to podziwiałam z samochodu przydomowe ogródki, zwłaszcza te wiejskie. Są prześliczne, kolorowe i dużo widziałam też w nich dali.
    Smaka narobiłaś nowym przepisem, ale pomalutku, ja dziś robię sok z bzu według Twojego przepisu.
    Kasiu jeśli można zapytać..., czy Kaszuby to miejsce Twojego dzieciństwa?
    W piękne regiony jedziecie. Miłego wypoczynku. Ewka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie Ewuś - moje miejsce dzieciństwa to głównie wrzeszczańskie zakamrki (tak zwany Dolny Wrzeszcz to dzielnica Gdańska). Dużo czasu spędzałam jednak u dziadków w Osowie, gdzie w 1975 wybudowali sobie dom. Dziadek pochodzi z pracowitej rodziny, która pracowała na roli - tak więc wokół domu stworzył super warzywnik z sadem, szklarnią, kurnikiem i kompostownikami - dzięki temu miałam okazje 'zarazić' się. Ściskam!

      Usuń
  3. Kasiu życzę miłego wypoczynku i wracaj do nas uśmiechnięta jak zawsze :) Dalie cudowne !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Udało mi się wreszcie odpisać na komentarze z poprzedniego posta - jeśli chodzi o nasiona to koniecznie musimy się wymienić!

      Usuń
  4. Bardzo piękne dalie, szczególnie te pastelowe. Pomponowe w masie - bardzo ładne. Ja też uważam, że dalie najlepiej wygladają w dużych grupach. U mnie robią za "żywopłot". A co sądzisz o daliach pojedynczych? Wydają się bardzo wdzięczne, tak samo jak kołnierzykowe czy anemonowe.
    Mam nadzieję, ze moge się podzielić swoimi doświadczeniami odnosnie przechowywania? Myślę, że tu dużo zależy od gleby w której rosły. Ja mam taką lekką i przepuszczalną (pewnie dla niektórych to praie piasek). I po wykopaniu wcale ich nie otrząsam z ziemi. Po lekkim przesuszeniu trafiają w skrzyni przykrytej kartonem do piwnicy (zimnej, ale suchej i nieprzemarzającej). Nie miałam jeszcze w nich jakiś znaczacych strat. Właściwie przechowują sie doskonale.
    Pamietam też, że p. Witold Czuksanow pokazywał w swoim programie telewizyjnym właścicieli ogrodu, którzy uprawiali dalie w donicach plastikowaych zakopywanych na rabatach (gryzonie). Oni na zimę wstawiali te donice do piwnicy wraz z ziemią i tak przechowywali oje dalie. Na iosnę znou je sadzili do donic.
    Jarmuż wygląda bardzo widowiskowo, nawet nie muszę go jeść;). Czy urośnie na słabej glebie?

    Pozdrawiam i życzę wielu wrażeń

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak - jarmuż ma naprawdę niewielki wymagania glebowe, trzeba spróbować!

      Ewo - to świetny sposób przechowywania dalii - najważaniejsze jest żeby miały sucho i bez mrozu. W donicach pewno też można, choć przyznam, że nigdy nie próbowałam. Zapytam Witka o ten sposób, bo sama jestem bardzo ciekawa - czy chowali je przed nadejściem mrozu czy juz po? Czy podlewali?
      Pozdrawiam serdecznie, K

      Usuń
  5. Chyba się zarażę tymi daliami... A póki co wspaniałych wakacji!!! Wracaj do nas wypoczęta i pełna inspiracji!!! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo polecam te wspaniałe kwiaty! Długo i obficie kwitną, mają małe wymagania glebowe i są świetnym kwiatem ciętym - jakie to szczęscie, że wogóle je jakiś podróżnik przyciągnął z tej Ameryki!

      Usuń
  6. Ja sobie odpuściłam dalie właśnie ze względu na wykopywanie i przechowywanie ich przez zimę. Ale wracam ponownie do różnych roślin, na przykład do floksów, rudbekii, może i kiedyś znowu zacznę uprawiać dalie, póki co podziwiam je w innych ogrodach.
    Udanych wakacji Wam życzę, dobrej pogody i mnóstwa wrażeń.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobacz komentarz Ewy (powyżej) - opisuje jeszcze dwa sposoby uprawy i przechowywania dalii - może warto spróbować uprawiać je w donicach i chować wszystko na zimę jak w programie Witka Czuksanowa?
      Pozdrówki!

      Usuń
  7. Kolejny post poświęcony daliom - że jesteś ich miłośniczką, to już pewne! Jestem jednak za tym, by ich karpy wykopywać widełkami, aby oszczędzić pracowite dżdżownice. Wspomniałaś o buraku liściowym - ciekawa jestem jak go wykorzystujecie w kuchni? Ja go kiszę na zimę, ale chciałabym w przyszłym roku jeszcze jakoś inaczej poeksperymentować.
    Pozdrawiam i życzę udanych wakacji. Taka podróż śladami dziadków to fantastyczna sprawa, a możliwość pokazania drogich sercu miejsc osobom najbliższym - jeszcze fantastyczniejsza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak pewnie - też jestem wielką fanką wideł i widełek w ogrodzie - zgadzam się na tysiąc procent!

      A ja jestem ciekawa jak kisisz te buraki liściowe? Ja nigdy nie słyszałam o kieszniu. W Anglii używają świeżych liści jako dodatku do potraw - ale kisić ... ciekawe???
      Ściskam z wakacji, K

      Usuń
  8. Witaj Kasiu po dłuższej przerwie!!!
    No i które ciasteczka mam teraz wypróbować - Twoje czy Teściowej...?:-) Kiedyś kupiłam zmielone migdały bo okropnie mi były do czegoś potrzebne! Tak bardzo się zafiksowałam na ich zakup, że zapomniałam co miałam z nich zrobić. I leżą... więc chyba na pierwszy rzut pójdą Twoje ciacha:-)
    Jak słyszę jarmuż to od razu "widzę" mojego tatę, który nie potrafi żyć bez "zielonego":-) Wiosną robi soki z trawy, pokrzyw i generalnie mam wrażenie ze wszystkiego co mu pod rękę wleci. Przeciska te zielska przez maszynę i tonem nie znoszącym sprzeciwu nakazuje pić bo zdrowe... brrrr.... Natomiast kończy sezon jarmużem, który pięknie rośnie w szklarni jeszcze zimą. Wersji z masełkiem nie znałam, zazwyczaj jemy ją jak króliki:-)
    Dalie uwielbiam!!! To kwiaty z dzieciństwa, szczególnie te wysokie, które babcia zawsze podpierała/podwiązywała. Podobnie jak mieczyki - nigdy nie mogło ich zabraknąć w babcinym ogrodzie, dlatego też zawsze na nie patrzę z ogromnym sentymentem... Ostróżeczki za to nigdy nie widziałam a jest piękna!!! Muszę sobie ją sprawić w przyszłym roku!
    Kasiu - zabrałam się za swój w opłakanym stanie ogród i (z potrzeby) zaczęłam grzebać w zgromadzonych czasopismach. I co ja widzę - nr z 2010 r. artykuł K.B. o przeambitnych wiosennych planach każdego ogrodnika, który to jesienią stwierdza, że połowy zamierzeń nie wykonał...:-) No jak bym siebie widziała...:-) Od 4 lat obiecuję sobie, że posadzę narcyzy. Jako dziecko uwielbiałam je wąchać i ścinać z rabatek mamy. W tym roku już nie ma odwrotu - cebule zamówione. Mam więc mocne postanowienia jesienne, o wiosennych nie wspomnę...:-)
    Kasiu a tak z innej beczki - myślisz, że jeśli przesadzę kolkwitzię i deutzię po 4 latach, to się przyjmą w nowym miejscu? "Moja" Pani architekt krajobrazu, która zrobiła sobie poligon doświadczalny w ogrodzie zaprojektowała je w najbardziej cienistym kącie ogrodu. Pytałam ją wówczas czy rośliny będą tam rosły? Już teraz wiem, że zadałam złe pytanie bo rośliny rosną ale nie kwitną:-) Doczytałam gdzieś, że powinny mieć stanowisko słoneczne więc chyba zaryzykuję i je przesadzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj ... to ja jestem niewychowana - bo nie odpowiadam na emaile! Przepraszam! Ale dzisiaj mam u wujka Edka dostęp do netu więc chociaż kilka komentarzy porządnie przeczytam.
      Ale jestem zachwycona Twoim Tatą! Niesamowty gość - żeby takie rzeczy robić ... mam przeczucie, że bardzo wielu ciekawostek mógłby nas nauczyć. Lubię ludzi, którzy nie poddają się supermarketom i ogólnym trendom. Tak trzymać!

      Z tym jesiennym ambitnym planowaniem to jest tak, że to każdego z nas dopada. I to jest cudna sprawa. Jeśli sie wykona choćby kilka zadań z długiej listy - to itak jesteś do przodu! Narcyzy są najwspanialsze! Wszedzie mogą rosnąć: w trawie, na rabacie ozdobnej, na rabacie na kwiat cięty, w donicach ... nawet na skalniaku. Cudne rośliny. A ja jeszcze nie zamówiłam kurczę! Marzy mi się ich cała masa po brzozami - takich maleńkich bałych. No i oczywiście te kwitnące w maju i pachnące Narcisus poeticus są świetne. Daj znać jakie masz odmiany i gdzie je sadzisz. A w domu też będziesz pędzić? Będę o narcyzach dużo pisać bo je uwielbiam.

      Te krzewy śmiało PRZESADZAJ tylko daj im troche obornika i podlewaj na początku jeśli sucho. Ściskam mocno z samej granicy pomiędzy Bieszczadami a Beskidem Niskim ... cudnie tu!

      Usuń
  9. Ach bo przecież taka niewychowana jestem... WSPANIAŁEGO WYPOCZYNKU WAM ŻYCZĘ!!! ściski Magda

    OdpowiedzUsuń
  10. Kasiu, dalie cudne, ja mam na razie kilka, ale to przecież początek :-) Wielkie dzięki za wpis o jarmużu, bo mam, wyrósł i zastanawiałam się właśnie jak go (oraz burak liściowy lucullus) wykorzystać. A Ty podałaś mi przepis... no po prostu na tacy. Pozdrawiam i życzę fantastycznego krajowego wypoczynku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Loluś o jarmużu jest jeszcze troszkę tu: http://www.naogrodowej.pl/artykul,Zdrowie_zielony_ma_kolor,218
      Ściskam, K

      Usuń
  11. Ślicznie i pysznie, dalie przepiękne, ja dopiero jestem początkującym ogrodnikiem ale z pewnością znajdą się one w moim ogrodzie:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Lubię tu zaglądać :) Miłego wypoczynku!

    OdpowiedzUsuń
  13. Kasieńko udanych wakacji Wam życzę:)Odpoczywajcie ile się da! Dalie bardzo lubię, ale szczerze mówiąc nie miałam pojęcia,że na zimę się je wykopuje:/Pastelowe cudnie wygladają w niebieskim dzbanku...uwielbiam Twoje bukiety!
    Babeczką chętnie bym się poczęstowała ale nie mogę, mogę tylko popatrzeć:)
    Pozdrawiam Was cieplutko!:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Przepis na babeczki zapisany w moim kajeciku, dziekuję
    Wakacji pieknych słonecznych najlepszych życzę
    j

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety pogoda nadal kiepska. W Bieszczadach zimno tylko 14stopni. Obiecują poprawę ... hmmm

      Usuń
  15. Kasiu za te dalie to ja bym Cię wyściskała bardzo mocno. Zawsze mi się wydawało ,że u mnie ziemia dla nich zbyt marna i że nie będę sobie nimi głowy zawracała chociaż znosiłam naręcza dalii do bukietów od mamy. No i ten kłopot żeby w porę wykopać i dobrze przetrzymać. Przyznam ,że to dopiero przede mną. Ale będę robiła wszystko ,żeby przechować je przez zimę , bo mam piękne i to dzięki temu ,że napisałaś wtedy wiosną tego posta o ich pędzeniu.Zresztą w swoim daliowym poście też o tym wspomniałam.Na te łakocie , to ja już naprawdę nie powinnam nawet patrzeć bo kuszą przeogromnie a ja zima na stoku to się chyba będę turlać jak kulka a nie śmigać. Jarmuż jakiś masz taki inny niż ten co znam. Przyznam szczerze,że u mnie w domu nie było jakoś kultury jedzenia tego warzywa . służył głównie ku ozdoby.Ale oczywiście szalenie zachęcające są te Wasze propozycje.W przyszłym roku muszę nie zapomnieć o nim. Wypoczywajcie. Należy Wam się. Ja być może też się urwę na kilka dni na wschód ale to wszystko zależy od pogody i od innych rzeczy. Buziaki.Ach i mam wrażenie ,że Albercik bardzo wyrósł przez wakacje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się Kasiu, ze dałaś pomysł na buraka liściowego, bo posadziłam go w tym roku i jakoś nie mam weny, jak go spożytkować.Zdjęcia jak zwykle piękne,miło popatrzeć.

      Usuń
    2. Kochana Maszko - Albercik to rośnie z godziny na godzinę - aż strach. Czasami jak wyjdę na kilka godzin i zostawięgo w przdszkolu lub u Mamy, to po powrocie myślę, że bardzo urósł. Taka to już dola Matki.
      My jesteśmy teraz w cudnej dolince, na totalnym 'zadupiu' i jest super! Zaraz jedziemy na Słowację na lody - bo najbliżej. Dla mnie to egzotyka. Mój wujek Edek robi pyszną kawę po arabsku z cukrem i kardamonem - już piję drugą wow ale pyszna! Relaksuję się. Podobno są tu niedzwiedzie, wilki, bobry ... dla mnie raj. Ściskam i życzę i Wam wyjazdu na krótkie wakacje! Buźka wielka!!!!!

      Usuń
  16. Witaj Asiu, ;o) piękny blog i zdjecia, również uwielbiam ogród i kwiaty..., pozdrawiam serdecznie ewa ( www.ewape.blogspot.com )

    OdpowiedzUsuń
  17. Piekne kwiatki u was rosna, u nas w tym roku mizerne zbiory.Super blog i super zdiecia . Pozdrawiam Donata

    OdpowiedzUsuń
  18. Witaj Kasiu:) pozdrawiam po sąsiedzku chodź dawno nie było mnie na naszych Kaszubach, nadrobiłam dziś stracony czas i przeczytałam wszystkie Twoje posty których nie miałam czasu podczytywać:) Jak zawsze inspirują i uczą, może i ja dorosłam już do uprawiania dalii...... Cudownego wypoczynku Wam życzę:)

    OdpowiedzUsuń