Wreszcie udało mi się założyć stronę na Facebook'u, gdzie regularnie piszę o tym co dzieje się w naszym ogrodzie i nie tylko. Więc jeśli chcecie, to możecie śledzić nasze 'występki' z większą częstotlowością TUTAJ. Zapraszam ;-)
Latem w ogrodzie jest tak cudownie, że aż czasami trzeba się uszczypnąć by zobaczyć czy przypadkiem się nie śpi. Możnaby tak na dobrą sprawę żyć bez grosza przy duszy - wokół wszystkiego tyle ... ciepło, przyjemnie. Całkowita samowystarczalność oczywiście nie jest realnie osiągalna, ale każdy mały jej kawałeczek, każdy sukcesik z serii 'uprawiaj i jedz' - to frajda. Ha! Goście wpadają ... a my im podsuwamy nasze, z ogrodu - wow - i kwiaty i zioła i słoneczny uśmiech ;-) Podoba się - nas to tak bardzo cieszy. Andrew najchętniej gotowałby całymi dniami. Tworzy, kombinuje, wścieka się czasami ... co my zrobimy z tą całą sałatą? ... czy oni jedzą sałatę? ... eeeeeee chyba kret 'wessał' młode buraczki hmmmmm coś mówiłeś? rzuć chłopie lepiej coś na stół ;-)
Ojej - z cukiniami też było tyle stresu z serii co my zrobimy z tymi wszystkimi ... ale jakoś się zjada wszystkie i nawet przyjaciołom nie rozdaje. To są po prostu tak pyszne warzywa, że można je chyba spokojnie jeść codziennie ... a nawet i dwa razy dziennie w sezonie, nie?
Najprościej pociąć je w plastry, a potem posmarowane oliwą i posypane solą oraz świeżo zmielonym czarnym pieprzem wrzucić na grilla - ooooo, są wtedy mega delikatne i słodkie. Świetny dodatek (obok grillowanej papryki i czerwonej cebuli) do mięsa lub ryb. W tym roku jednak Andrew inwesuje swój czas i wysiłek w coś takiego:
To są pyszne bruschetty z cukinią. Zajadamy się nimi - bardzo polecam. Super łatwe w wykonaniu. Wystarczy do rondla wrzucić na oliwę (lub olej rzepakowy) cienko pokrojone, małe cukinie z 1 ząbkiem rozdrobnionego czosnku oraz odrobiną soli. Wszystko delikatnie gotować przez 15 - 20 min, aż warzywka będą miekkie lecz nie zbrązowiałe. Zrobi się takie cukiniowo-czosnkowe puree, które pozostawiamy do wystygnięcia - trzeba to tylko w razie potrzeby doprawić solą i pieprzem, i ewentualnie dodać troszkę soku z cytyny.
Zanim wystygną cukienie - można zabrać się za zrobienie kilku tostów. My do tego celu używamy chleba orkiszowego lub tzw. szlacheckiego (z pestkami dyni) z lokalnego sklepu w Gołubiu. Ale generalnie każdy chleb może być - taki z nasionami dyni czy słonecznika jest po prostu smaczniejszy ;-) Ciepły jeszcze tost polewamy obficie oliwą czosnkową (lub ewentualnie nacieramy ząbkiem czosnku i polewamy oliwą) i układamy na nim grubą warstwę cukiniowego pure. Na to starty Parmezan i jeszcze trochę oliwy czosnkowej - baaaaaaardzo smaczne!
Kolejne fajne danie z cukinią to najzwyklejsze na świecie risotto. Dodajemy do niego nie tylko owoce cukini, ale też i jej cudne kwiaty!
Też łatwy przepis, tylko tym razem trzeba troszkę postać przy rondelku - jak to przy risotto ;-) Najważniejsze są jak zawsze świeże produkty - najlepiej z własnego ogrodu lub od lokalnych gospodarzy, którzy coraz to częściej odwiedzają miejskie targowiska - dla mieszkańców Trójmiasta polecam produkty Basi i Michała z Żuromina TUTAJ.
Ale wracając do cukiniowego risotto, to będzie potrzeba:
- 1,5 l. rosołku z kury lub bulionu warzywnego - dobrej jakości, najlepiej własnej produkcji ;-)
- 2 cebulki szalotki - drobno posiekane
- 1 ząbek czosnku - drobno posiekany
- 2 łyżki stołowe oliwy z oliwek
- 6 małych cukiń
- kilka lisków estragonu (nie za dużo, bo ma dosyć mocny aromat)
- 500gr ryżu do risotto (Arborio)
- 1 szklanka białego wina
- sól i pieprz do smaku
- 30gr masła
- 150gr sera Parmezan (i jeszcze troszkę na później, gdy będziemy risotto już podawać)
- kwiaty cukini !!!
Wykonanie:
- Podgrzewamy lekko w osobnym garnku rosołek/bulion;
- w rondelku na delikatnym ogniu smażymy szalotkę z czosnkiem;
- pokrojone w cienkie plasterki cukinie oraz estragon dodajemy do rondelka z szalotką i czosnkiem;
- dodajemy ryż i dokładnie wszystko mieszamy. Pamiętajmy aby ryż całkowicie pokryty był oliwą;
- do rondla dodajemy szklankę wina i pozwalamy tej całej miksturze się lekko zagotować - zmniejszamy ogień i czekamy, aż alkohol się ulotni. Wtedy dodajemy sól i pieprz, i zaczynamy powolne dolewanie rosołu/bulionu za pomocą chochli. Ciągle mieszamy ;-) Ryż musi całkowicie wchłonąć cały płyn, zanim dadamy kolejną chochlę;
- po około 20 minutach ryż pownien być al dente, wtedy dodajemy do niego masło oraz Parmezan, możemy doprawić jeszcze pieprzem i solą, a nawet dodać do smaku trochę białego wina. Całość posypujemy kwiatami cukini i odstawiamy na 5 minut.
Cukiniowe risotto najpyszniejsze jest podawane z dużą ilością startego Parmezanu oraz z chrupiącą, zieloną sałatą ... smacznego ;-)
*********
Na super gorące dni mój domowy kucharz proponuje chłodnik z botwinki. Nigdy wcześniej go nie robił (w Anglii raczej nie uświadczysz tej pysznej zupy), ale w tym sezonie uparł się i dopracował trochę taki własny przepis. Najpierw chciał oprzeć się o Kuchnię Polską, ale i tak nie mógł rozszyfrować przepisu - pomysliło się mu 'pęczek' z 'paczek' ;-))) więc postanowił dalej próbować sam. Wyszło coś wspaniałego. Przepis poniżej.
Andrew zbiera składniki na chłodnik: botwinka, koper i czosnek szczypiorek. |
SKŁADNIKI:
- pęczek botwinki;
- pęczek szczypiorku (my używamy czosnek szczypiorek);
- pęczek kopru;
- 300 ml. zsiadłego mleka
- 300 ml. maślanki
- 300 ml. kefiru - aby mieszanki smaków mlecznych stało się zadość ;-)
- 300 gr świeżych ogórków;
- 4 jaja
- łyżeczka soku z cytryny;
- sól i pieprz do smaku.
WYKONANIE:
- botwinkę dokładnie myjemy, wkładamy do garnka i zalewamy bardzo niewielką ilością wody z solą. Gotujemy, aż botwinka będzie miękka. Do garnka dodajemy łyżeczkę soku z cytryny i całość studzimy;
- gotujemy jajka na twardo i studzimy;
- zdejmujemy skórkę z buraczków, które później nacieramy na tarce. Pędy tniemy na kawałeczki;
- ogórki obieramy i kroimy w kosteczkę, siekamy drobno szczypiorek i koperek;
- w dużej misce mieszamy 'na miazgę' żółtka ze zsiadłym mlekiem, maślanką oraz kefirem ;
- do mikstury dodajemy warzywa i pocięte w kostkę białka, sól oraz pieprz do smaku;
- na samym końcu dodajemy wywar, który otrzymaliśmy przy gotowaniu buraczków/botwinki. Ale dodajemy go tylko tyle, żeby konsystencja chłodnika nie była zbyt płynna.
- chłodzimy w lodówce (najlepiej przez noc) i podajemy na lunch w upalny dzień. Smacznego!
*********
Jutro kolejne warszataty 'Eko-Warzywnik' i tym razem nasi 'uczniowie' będą mogli sami przeprowadzić kilka sierpniowych prac na rabatach i przy robieniu kompostu. Na lunch będziemy jeść chłodnik i bruschettę z cukinią - oba przepisy powyżej ;-) Oczywiście wszystko obfotografuję i podzielę się warsztatami z tymi, którzy nie mieli okazji do nas wpaść. Uwaga, uwaga - jutro do grona warsztatowiczów dołączy pierwszy mężczyzna - Andrew bardzo zadowolony, bo już mówił że chyba polscy panowie wolą kapciuszki i gazetkę ;-)))
... chociaż nasz nowy dobry znajomy Jarek ( hej kochani pozdrawiamy Was!) naprawdę zadziwia nas swoją 'ogrodową' pracowitością. Postanowili wraz z żoną wyprowadzić się na dziką wieś i żyć w 'normalnym' tempie. Zakładają swój własny warzywnik, który dla nich projektowałam - pracują przy tym jak woły i głęboko wierzę, że świetnie im to wszystko wyjdzie. Takie znajomości dają mi wiele dobrej energii ... no i Mysza robi taki pyszny chleb, który spróbować będzie można podczas Festiwalu Plonów 30-go sierpnia u nas ;-)
Bardzo ciekawe przepisy na chłodnik i risotto :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Jutro lecę do ogrodu po botwinę i chłodnik będzie :-) Bo upały ponoć wracają :-)
OdpowiedzUsuńAle pysznie u Was!!!
Nasz już w lodóweczce od wczoraj ... też czekamy na upały ;-) Pozdrawiam!
UsuńAleż pysznie tym razem. Że też nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby zrobić brusketki z cukinią... I zdaje się, że Andrew zupełnie wsiąknął kulinarnie w nasze polskie klimaty, bo chłodnik wygląda baaardzo apetycznie. Mięta to chyba najbardziej wydajna roślina na świecie. Mam ją na 1 metrze kwadratowym, już dwa razy ścięłam niemal do zera, a ona ciągle odrasta do formy sporego krzaczka. I już mi się ta suszona mięta z szafek wysypuje. Jak tak dalej pójdzie chyba zacznę herbatki rozdawać.
OdpowiedzUsuńPołączenie nagietków i ogórecznika przypomina mi mój warzywnik. Pod względem koloru i formy bardzo dobrane z nich towarzystwo. Pozdrawiam cieplutko.
Tak ;-) Andrew chętnie wsiąka w klimaty kulinarne - przede wszystkim fascynuje go co można lokalnie dostać, a że u nas jednak wszyscy uprawiają ogórki gruntowe i koperek, to właśnie z tymi dwoma pysznymi składnikami latem bardzo dużo gotuje.
UsuńOgórecznik i nagietek to jest taka ciekawa para - zawsze podróżują razem - gdzie jeden się wysieje, to i drugi już rośnie. Najwyraźniej coś w tym musi być ;-)
Pozdrawiam ciepło, Kasia ;-)
Tak cudnie jest u Was Kasieńko! Humor mi poprawiłaś dzisiejszym,jak zawswze, ciepłym postem! :)) A takiego kucharza w domu mieć... ech, marzenie. ;))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Was serdecznie
Ewa
Dzięki serdeczne! Do zobaczenia za kilka tygodni ;-)))
UsuńCUDOWNIE!
OdpowiedzUsuńIle kolorów lata i smaków..............
Uwielbiam grzebanie w ziemi, kwiaty, warzywa, owoce.... Echhhhh... W ogrodzie mogłabym siedzieć od rana do późnej nocy (byleby tylko komary zbyt nie cięły! hihi!)
No właśnie - te komary, też mam z tym problem, bo tak jak Ty jestem wieczorno-nocnym ogrodnikiem. Jestem cała w czerwonych kropkach ;-) ale wieczorem wśród kwiatów jest taaaaaka super atmosfera, że już nawet i komary nie przeszkadzają ... a tak w ogóle to chyba jest ich już coraz mniej ;-)
UsuńPięknie ... ależ masz zdolnego faceta :-)
OdpowiedzUsuńMój nie gotuje ale też zdolny ... kopie piwnicę ... a ja już sie doczekać nie mogę kiedy się do niej wprowadzę :-)
Bardzo lubię cukinię, wypróbuje bruschette
Kasia, gdybyś kiedyś jakis przepis na coś z dyni podała to będzie mi miło, bo mi takie fajne rosną :-)
Pozdrówka ciepłe!
Tak pewnie - będą dynie. A tak w ogóle to musisz poszperać w starych jesiennych postach, bo chyba już coś jest. Na pewno są przepisy Na Ogrodowej - również na dynie marynowane ( o ile pamiętam ;-)
UsuńPozdrawiam i zazdraszczam piwniczki ;-)
Kasiu Twój ogród zachwyca jak zawsze:) mnie także cieszą nawet najmniejsze zbiory, od niedzieli w końcu mam swoje pomidory, jakoś długo dojrzewały..ale już są, cieszą i smakują cudnie:) na risotto narobiłaś mi smaka i na bruschetty też:) muszę podsunąć przepisy mojemu weekendowemu kucharzowi. buziaki ślę i do zobaczenia niedługo, już się nie mogę doczekać:)
OdpowiedzUsuńWeekendowy kucharz - to się bardzo chwali ;-)))
UsuńU mnie też pomidory w tym roku długo dojrzewają. Może to z powodu takich niskich temperatur na początku lata - nie wiem, czasami dziwi mnie, że wogóle coś w tym roku urosło. Teraz zrobiło się gorąco i się zapomina, jak bardzo chłodno było po wcześniejszych upałach. A takie 'szoki' dla pomidora, to baaaaardzo źle.
Ściskam Aguś bardzo mocno i do zobaczenia za kilka tygodni ;-)))
Ale smakowicie! Pomysły okołocukinowe wypróbujemy, może tez i chłodnik, chociaż jakoś idziemy już w jesienne pomidorowo-paprykowe klimaty,
OdpowiedzUsuńserdeczności,
facebooki polubione :)
m.
Dzięki kochana - co ja się z tym fejsbukiem namęczyłam ;-) ale co tam, trzeba się cywilizować ;-) ściskam mocno! K
UsuńŻebyś Ty Kasiu widziała jak chłonę te Twoje zdjęcia kipiące kolorami... bo u mnie wciąż "pole, pole, łyse pole..." A nie dosyć, że piękne te foty, to jeszcze apetyczne. Ślinka leci ...szczególnie na tę botwinę.
OdpowiedzUsuńWięc pokazuję te cuda Jarkowi i zdradzam, że to Andrew sam... z nadzieją, że może weźmie przykład mój Pan i Władca z Twojego. Ale chyba szybciej moje pole zacznie kipieć zielenią niż Jarecki pokusi się o mieszanie w garnkach. Ty to masz dobrze. Normalnie zazdraszczam.
A z tego "normalnego" tempa życia na wsi, o którym piszesz wspominając o nas, to się uśmialiśmy ;) ...
Każdego dnia pocieszamy się, że to wariackie tempo i ...co tu dużo mówić... harówka się w końcu kiedyś skończą i już w przyszłym roku cieszyć się będziemy bardziej sielskim trybem życia. Cóż, często bywa tak, że żeby było lepiej, wpierw musi być gorzej ;)
Dzięki za projekt warzywniaka. Cieszy mnie ogromnie i nie mogę się doczekać kiedy będziemy w/g niego wytyczać już rabaty.
Pozdrawiamy Was serdecznie :))
Taaaaa, my właśnie też mamy nadzieję, że i u nas się kiedyś porządnie wyciszy. Walczymy o to. Ale póki co, to ciężko z tym 'slow'. Prawda jest jednak taka, że harówka w ogrodzie się nigdy nie kończy i zawsze się śmiejemy, że jak będziemy już bardzo bardzo starzy, to umrzemy śmiercią naturalną z widłami w dłoni gdzieś na szczycie pryzmy z obornikiem ;-))) - to w sumie byłoby super!
UsuńKasiu wspaniale... bardzo poprawiłaś mi humor tym co piszesz i jak wszystko przedstawiasz. Jak bardzo brakuje mi takich ludzi jak Ty nawet nie zdajesz sobie sprawy...i chociaż tylko wirtualnie to cieszę się że tu jestem ...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Magda dzięki serdeczne za miłe słowa. Ja również dzięki blogowi poznaję tylu wspaniałych ludzi, którzy są inspiracją - nie wyobrażam sobie teraz już życia bez tego ;-) - szczególnie, że mieszkam na tak zwanym 'zadupiu' ;-))))
UsuńPozdrawiam ciepło, Kasia
mam ochotę pożreć komputer. Trafiłaś z tymi przepisami w sam szczyt cukiniowy. Już mi brakuje pomysłów i rozdaję komu się da. Cukinia zdecydowanie jest królową mojego tegorocznego warzywnika. A myślałam ,że nic z niej nie będzie bo chyba trzy razy wysiewałam zanim coś z nich zaczęło być. Dojrzewają mi już pomidorki te od Ciebie. no i sałata urosła pyszna. Przepięknie Ci driakwie zakwitły. Zbieraj nasionka bo moje sadzonki chyba zostały pożarte przez obślizgłe potwory. Andrew jest super facet. Mój tylko pichci czasem chociaż zmusiłam go do zasadzenie jednego drzewa, żeby nie mieć wątpliwości ,że jest prawdziwy :-). Ściskam mocno i do zobaczenia mniam mniam ( jak to robił Telesfor)
OdpowiedzUsuńKasiu - raj własnych plonów u Was! A powiedz - robisz zapasy na zimę w sensie mrożenia? Ja uparłam się na mrożonki bo wekować nie mam czasu ale nie wiem czy blanszować najpierw czy takie surowizny mrozic? I jeszcze mam zagwozdkę z jarmużem - rośnie sobie jakoś tam nawet nieźle - ale czy on juz jest do jedzenia czy dopiero na jesień się go zjada? Czy np teraz mogę go sobie pomrozic czy poczekać bo jeszcze urośnie? Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńHej! Możesz spokojnie już podjadać jarmuż - listek po listku, łodygi nie ruszaj ;-) A z tym blanszowaniem to jest różnie - bób, fasola i fasolka to na pewno ... właściwie to chyba większość warzyw tak, musze zapytać dokładnie Andiego. Ależ trudne pytanie zadałaś ;-))))
UsuńŚciskam mocno, K
Kasiu Twój ogród urzekający jak zawsze!:):) Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że mimo, że to lato to... pachnie delikatnie jesienią:) Kolory bajeczne!:) Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńGood Morning!
OdpowiedzUsuńOh, what a blog! Your created a very special corner in the www. I'm in love and stay!
All my best from an Austrian Gardener and a happy sunday
Elisabeth
Elisabeth it is a huge pleasure to have you among the readers. Thank you, k xxx
UsuńLato to piękny czas w ogrodzie... w moim niestety cukinii póki co brak, chociaż kwitnie i rośnie, to nie owocuje. Za to pomidorów coraz więcej i ostatnio ulubionym daniem jest domowa pizza z pomidorów koktajlowych zerwanych prosto z krzaczka, garści bazylii i oregano oraz sera. Mniam, mniam :-)
OdpowiedzUsuńTen smak i aromat bije na głowę wszystkie pizze z najlepszych nawet pizzerii.
Aż ślinka cieknie na te cudowności!
OdpowiedzUsuńJa mam wrażenie Kasiu, że u Was ta cała roślinność rośnie na komendę. Wszystko równiutkie, nie powykładane jak u mnie :)
Mnie aż w dołku ściska jak myślę sobie o tej przyjemności z życia na wsi i z uprawiania własnych roślinek.
Pozdrawiam serdecznie
Ja też mam u siebie nadmiar cukini i do tego jeszcze fasolki szparagowej, ale jakoś idzie coś z tego wykombinować.
OdpowiedzUsuńDzięki za pomysł na risotto z cukinii, jutro wypróbuję!
Piękny macie ogród, pozdrawiam serdecznie!
Kasiu, jak zawsze pięknie i inspirująco.
OdpowiedzUsuńA ten Wasz ogród żwirowo-ziołowy po prostu mnie zauroczył. Te poszarzałe dechy na żwirze i różowa jeżówka w tle - cudowne!!!! Bardzo, bardzo proszę napisz chociaż w kilku słowach, jak taki założyć - czy pod tym żwirem jest jakaś włóknina czy bezpośrednio na glebie między roślinkami jest wysypany. I jaka gruba warstwa?
Pozdrawiam
Agata B.
Agatko żwir jest wysypany bezpośrednio na glebie i jego warstwa jest tak około 2 - 3 cm czyli tyko tyle, żeby zakryć glebę. Taki żwirek jest dosyć tani i bardzo fajnie wygląda - polecam ;-)
UsuńDzięki Kasiu za odpowiedź. A "fajnie" to za mało powiedziane - to wygląda cudnie, ja ciągle wracam do tych Twoich "żwirowych" zdjęć, bo nie mogę się napatrzyć.
UsuńPozdrawiam
Agata B.
Polubione :) A postu na razie nie komentuję, bo muszę się nim jeszcze podelektować - teraz tylko "przeleciałam" wzrokiem :)
OdpowiedzUsuńI jak tu się nie uśmiechać na widok takich plonów i grządeczek :)
OdpowiedzUsuńPlony niesamowite!!!:) a do tego tak ślicznie uporządkowane grządki:) Macie czym cieszyć oczy i kubki smakowe;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Widzę, że lubisz się rozpisac ale to fajniee :D bardzo dobry przepis może dziś coś takiego upichce ...
OdpowiedzUsuń