Parę tygodni temu pisałam o ciekawym (chociaż wymagającym
bardzo dużo ciężkiej pracy) projekcie, którym teraz zajmuje się Andrew w
ogrodzie przy Keythorpe Hall w hrabstwie Leicestershire. Jak to u Andrew –
ogród wygląda fantastycznie, nawet jeśli większość nadal wymaga rekonstrukcji i
rewitalizacji. W zeszłym tygodniu warzywami ( oraz jadalnymi kwiatami i ziołami)
zasilał brytyjskiego MasterChef’a, a teraz szykuje się do odwiedzin Ogród
Bellingham w Zgorzałem, a więc latem może będziecie go mogli tam spotkać
podczas otwartych dni. A jak nie – to na miejscu będę ja lub Alina, a więc
jeśli chcecie zobaczyć jak można uprawiać ogrody bez grama chemii i w systemie
no-dig, to zapraszam serdecznie. Jesteśmy otwarci w soboty i niedziele do końca
wakacji w godzinach od 12.00 do 16.00, a potem we wrześniu i październiku we
wszystkie niedziele w tych samych godzinach.
Dary ogrodu kuchennego jadą do brytyjskiego Masterchef'a. |
Póki co spędzam jeszcze kilka dni na pracy przy moim nowym
projekcie-eksperymencie w ogrodzie na farmie Toadpool w hrabstwie Derbyshire. Na
FB często wspominałam o tym miejscu, które po dziesiątkach lat wyzysku i
niszczenia ze strony człowieka próbujemy przywrócić do życia. Nie jest to może
projekt na skalę Eden Project – chociaż i tutaj była ogromna kopalnia
odkrywkowa, która zdewastowała całą istniejącą wówczas przyrodę, ale udało mi
się tu założyć i już zebrać plony z warzywnika oraz zagonów na kwiat cięty. Chcę
teraz opisać Wam ten eksperyment, ponieważ nie jednemu ogrodnikowi moje
doświadczenia mogą się przydać.
Mój ogród w Toadpool Farm:
W hrabstwie Derbyshire (tak jak i na pozostałym obszarze
zwanym Midlands) od setek lat wydobywano cenne minerały i zasoby naturalne. W
XIX wieku było tu tysiące kopalń, hut i innych industrialnych monstrum. Dzisiaj
na szczęście pozostały po nich tylko wspomnienia – mocno zmieniony przez
człowieka krajobraz usiany porośniętymi skąpo hałdami, nazwy ulic typu ‘Kopalniana’
czy muzea. Tak wyglądało tu w latach 1870-tych:
Pamięta się tu oczywiście ciężką pracę ludzi, ale rozumie że ratunkiem dla
wszystkich jest przywrócenie balansu naturalnego. Po latach świadomej rewitalizacji
Derbyshire stało się przepięknym hrabstwem posiadającym jeden z najcudowniejszych
krajobrazów, jakim jest Peak District. Dymiące kominy i kopalniane wieże wyciągowe zostały zastąpione plantacjami wierzby energetycznej, polami
otoczonymi rozczochranymi żywopłotami z głogu, swobodnymi parkami ze stawami i
jeziorami udostępnianymi dla lokalnej ludności do uprawiania sportów oraz na
spacery.
Dookoła Toadpool Farm węgla dokopano się dopiero pod koniec
XX wieku. Rozległa kopalnia odkrywkowa dochodziła prawie pod sam dom. W
ogrodzie ‘ze starych czasów’ pozostało tylko jedno drzewo - jesion – reszta jest
tu nowa. Tak się składa, że Toadpool jest teraz akurat moim drugim domem, a
więc nie mogłam przepuścić okazji i nie zająć się tym intrygującym miejscem –
od jesieni 2018 roku tworzę i główkuję.
Uwierzcie mi, że nie ma nic trudniejszego dla projektanta
ogrodów niż założenie własnego ogrodu. W Zgorzałem ogród powstał organicznie,
naturalnie, jakoś tak sam z siebie – pewnie to dla tego, że jednak jego styl
oraz lokalizację w dużej części dyktował nam krajobraz tego pięknego miejsca na
Kaszubach – las, stawy, pagórki, drogi i stare drzewa były dla nas
wyznacznikiem i ramą ogrodu, który się delikatnie wpasował. Tutaj jest inaczej –
dookoła domu poza ogromnym niebem jest jeszcze ogromniejsza przestrzeń
porośnięta dzikimi trawami i podrośniętymi już trochę samosiejkami. Hmmmm … jak wpasować się w coś tak naturalnego? Gdy dookoła sarny, zające, bażanty i
zyliony ptactwa na czele z ogromną białą sową. Nie można tego zaburzyć … od
czego zacząć?
Mój przyjaciel Dawid twierdzi, że trzeba zacząć od kubka z
gorąca herbatą hehe to zawsze jest dobry pomysł, ale tak na poważnie – to im
więcej czasu tutaj spędzam, tym mniej wiem. Na początku w planach była preria,
ogród żwirowy, taras … z wielu względów coraz mniej te pomysły mi się podobają.
Jeśli chodzi o pielęgnację, to akurat preria czy ogród żwirowy potrzebują jej
bardzo mało – chodzi bardziej o to, że te dzikości są lepsze! Są piękniejsze i
z pewnością bardziej wyciszające czy kojące dla zapracowanego człowieka XXI
wieku. Tak więc może nie od herbaty – ale jak dla mnie, to na pewno trzeba
zacząć od uprawy własnego jedzenia czyli warzyw, owoców, ziół no i może kilku
kwiatów do wazonu, które posłużą przy okazji za świetne pożywienie dla owadów. Marzyło mi się, że za kilka miesięcy ogród użytkowy będzie wyglądał właśnie tak, jak wygląda:
Od czasu zasypania kopalni (czyli jakieś 10 lat temu) ktoś posadził
tu kilka drzewek i krzewów owocowych, które były bardzo zaniedbane. Zimą przycięliśmy
to wszystko i doprowadziliśmy do znośnego wyglądu – teraz sad odwdzięcza się owocami. W
jednym kącie działki (pod starym jesionem) stały też 2 szklarnie, które
oczywiście chętnie przygarnęłam i dziś pękają w szwach od pomidorów, bakłażanów
i papryk. Tak samotnie wyglądały zeszłej jesieni:
Niestety nic więcej nie było poza słabo rosnącą na kamienistym podłożu trawą. Szklarnie i co ważniejsze strony świata oraz słońce - podyktowały mi kształt warzywnika (który już wiem, że będę musiała powiększyć).
Oczywiście pytanie było tylko jak tu uprawiać cokolwiek w jałowym, kamienistym podłożu – czyli tym czymś – czym zasypano kopalnię (sama nie wiem co to w ogóle jest). No i szczęśliwie problem zamienił się w okazję – uprawa on-dig czyli bez kopania. Jestem ogrodnikiem od zawsze pracującym tylko i wyłącznie ekologicznie, więc taka właśnie uprawa pasowała mi w 100 procentach. Wiecie jak to jest – czasami intuicja podpowiada, że to coś to właśnie jest to i tyle. Po prostu ma sens!
Niestety nic więcej nie było poza słabo rosnącą na kamienistym podłożu trawą. Szklarnie i co ważniejsze strony świata oraz słońce - podyktowały mi kształt warzywnika (który już wiem, że będę musiała powiększyć).
Oczywiście pytanie było tylko jak tu uprawiać cokolwiek w jałowym, kamienistym podłożu – czyli tym czymś – czym zasypano kopalnię (sama nie wiem co to w ogóle jest). No i szczęśliwie problem zamienił się w okazję – uprawa on-dig czyli bez kopania. Jestem ogrodnikiem od zawsze pracującym tylko i wyłącznie ekologicznie, więc taka właśnie uprawa pasowała mi w 100 procentach. Wiecie jak to jest – czasami intuicja podpowiada, że to coś to właśnie jest to i tyle. Po prostu ma sens!
Jesienią 2018 roku zbudowaliśmy 4 rabaty wzniesione na
terenie zawładniętym przez perz, pokrzywę i osty. Staraliśmy się kopać jak najmniej - ale wieloletnie chwasty trzeba było usunąć raz a dobrze wykopując je widłami. Na zdjęciach Dawid walczy z morzem perzu ...
Potem każdą rabatę wyłożyliśmy grubym kartonem. Na karton wyrzuciliśmy grubą warstwę dosyć świeżego obornika końskiego i na to grubą warstwę kompostu miejskiego.
Ciepły obornik i kompost chłodnym listopadowym popołudniem - najs!
Nie mieliśmy za bardzo wyboru – bo tak jak
pisałam powyżej – ziemi tu nie ma, a gleby obcej sprowadzać nie
chcę, wolę ją sama stworzyć. No właśnie zaczęłam to robić – wiadomo, że nie
jest to idealne podłoże i nie wszystkie rośliny będą na tym dobrze rosły – ale to
był eksperyment. Ścieżki wyłożyliśmy czarną agrotkaniną i ząbkami wierzby energetycznej, a miejsce na rabatę 'na kwiaty cięte' pozostawiliśmy przykryte czarną folią.
Zimą było już zupełnie inaczej ...
... a wczesną wiosną warzywnik zaczął wyglądać i pojawiły się warzywka :-)
Marzec - na zdjęciu widać od lewej strony 4 rzędy bobu (z siewu wprost do gruntu), 2 rzędy buraczków (z multisiewu do wielodoniczek) i potem znowu kilka rzędów bobu (z multisiewu do wielodoniczek) i 2 rzędy marchewki (z siewu wprost do gruntu).
Kwiecień i maj. Warzywnik zaczął dawać nam plony. W jednej szklarni posadziłam pomidory, bazylię i aksamitki, a w drugiej postawiłam duże donice z bakłażanami i papryką. Wczesne plony przykrywałam białą agrowłókniną.
W czerwcu wszystko musiałam przykryć siatką, ponieważ moje kapustne zainteresowały zamieszkujące naszą tuję (tak! mam jedną wielką tuję!!!) grzywacze :-)
Rabatę na kwiaty cięte przygotowaliśmy w trochę inny sposób.
Nie budowaliśmy rabaty wzniesionej i nie dodawaliśmy obornika – na istniejące
(kiepskie!) podłoże poszła tylko gruba (10cm) warstwa kompostu miejskiego. Nic
nie kopaliśmy. Jak już wspomniałam - wcześniej przez jakieś pół roku miejsce to było przykryte czarną
folią, żeby pozbyć się chwastów. Na folii widać przygotowany kompost - przyda się w maju, jak będziemy sadzić kwiaty (z wysiewu wewnątrz i pikowania do multiplatów).
Cały ogródek otoczyliśmy niskim płotkiem z wikliny – warzywnik
musi być nie tylko pożyteczny, ale i ładny – czemu nie! Zobaczcie jakie
rezultaty osiągnęliśmy w te kilka miesięcy w części warzywnej:
... i na rabatach na tak zwany kwiat cięty, gdzie rośnie kilka odmian kosmosów, białe driakwie, błękitne i białe ostróżeczki, niebieski żeniszek, kraspedia, proso rózgowate, kilka odmian cynii, aminek, szarłaty i oczywiście dalie:
Oczywiście uprawa w takim podłożu ma swoje limity – ale jeśli
ktoś nie ma wyjścia, ponieważ ma na działce bardzo kiepskie gleby – to naprawdę
nie jest to zły pomysł.
Nasiona wysiewałam na rozsadach wewnątrz – najpierw na parapecie, potem w nieogrzewanej szklarni i do gleby sadziłam warzywa oraz kwiaty w postaci sadzonek z multiplatów.
Nasiona wysiewałam na rozsadach wewnątrz – najpierw na parapecie, potem w nieogrzewanej szklarni i do gleby sadziłam warzywa oraz kwiaty w postaci sadzonek z multiplatów.
Rośliny kapustne (kapusta, jarmuż, kaletes, brukselka,
kalafior czy brokuł) i liściaste tupu sałaty, musztardówce czy szpinak rosną na
tym podłożu jak zwariowane. Nigdy jeszcze nie maiłam tak pięknej i ogromnej
sałaty – przypominam, że ogród nie był niczym dodatkowo nawożony.
Dobrze też rośnie marchew, pasternak i buraki oraz cukinia i dynie. Troszkę gorzej reagują na podłoże rośliny motylkowe – bób i groszki radzą sobie ok i zajadamy się już ich płodami, ale fasola pokazuje stres. Nie wiem tak do końca czy spowodowane jest to dużą ilością azotu (obornik) czy chodzi tu bardziej o chłodne lato – niestety w Anglii w tym roku jest szczególnie zimno. Nie pomaga nawet kot ogrzewający rabaty hehe
Czosnek sadzony jesienią niestety poległ – ogólnie żadne korzeniowe czy rosnące ‘pod ziemią’ warzywa nie lubią mocno obornikowanego podłoża, więc i tak jestem w szoku że tylko on nie dał rady.
Sałaty wysiewane w marcu w maju były już takie ogromne! Tutaj w koszyku z wiosenna kapustą. |
Pierwszy 'rzut' sałat był pomiędzy rzędami innych warzyw - póki te były jeszcze małe - np. kapusty, brukselki i bób. Najpyszniejsze jak dla mnie są sałaty kruche, rzymskie - uprawiałam tradycyjnie odmianę Little Gem i Intred.
Dobrze też rośnie marchew, pasternak i buraki oraz cukinia i dynie. Troszkę gorzej reagują na podłoże rośliny motylkowe – bób i groszki radzą sobie ok i zajadamy się już ich płodami, ale fasola pokazuje stres. Nie wiem tak do końca czy spowodowane jest to dużą ilością azotu (obornik) czy chodzi tu bardziej o chłodne lato – niestety w Anglii w tym roku jest szczególnie zimno. Nie pomaga nawet kot ogrzewający rabaty hehe
Czosnek sadzony jesienią niestety poległ – ogólnie żadne korzeniowe czy rosnące ‘pod ziemią’ warzywa nie lubią mocno obornikowanego podłoża, więc i tak jestem w szoku że tylko on nie dał rady.
Ogólnie jest to bardzo ciekawy eksperyment i fajne jest to,
że jak najbardziej się udaje. Teraz każdej jesieni będę ściółkować zagony grubą
warstwą kompostu i w ten sposób tworzyć własną glebę. Życie w postaci
dżdżownic, grzybów i bakterii zapewne przyjdzie nie tylko z dodawanej materii organicznej
( np. kompost, obornik przekompostowany, ziemia liściowa, dobrze
przekompostowane zrębki czy kora), ale i z istniejącego podłoża. Początek jest.
A najważniejsze jest to, że nie kopiąc gleby:
- zachowujemy w niej jak najwięcej wilgoci,
- grzyby mikoryzowe swobodnie rozrastają się i wspomagają wzrost korzeni,
- nie rujnujemy jej budowy a co za tym idzie wspomagamy dobre warunki wodno-powietrzne,
- mamy mniej chwastów - pamiętajmy, że kopiąc wyrzucamy na powierzchnię coraz to nowe nasiona, które tylko czekają na okazję :-)
- wzrost chwastów hamuje również regularne zastosowanie ściółki, która w systemie no-dig jest konieczna,
- zachowujemy w glebie ciepło podczas zimowych miesięcy, nie chłodzimy jej wywracając do góry nogami!
- nie trzeba kopać - mniej pracy dla nas!!!
A co z chwastami? Dziś na rabatach tu i ówdzie wyrasta pojedyncze źdźbło perzu – ale jeszcze ani razu nie
spędziłam dłużej niż 5 minut na odchwaszczaniu. Muszę powiedzieć, że perz (choć
i tak nadal w bardzo małych ilościach) bardziej przerasta agrotkaninę, którą wyłożyłam ścieżki, ale i tu z łatwością wyrywam pojedyncze chwasty. Ogólnie można powiedzieć z ręką na sercu – że problem
z chwastami tu nie istnieje! Super co?
Tyle póki co z ogrodu Toadpool. Za kilka dni będę na
Kaszubach i postaram się napisać co słychać w Ogrodzie Bellingham. Podczas
mojej nieobecności ogrodem zajmuje się Alina, która może być dumna ze swoich
osiągnięć – ja jestem! Życzę wszystkim wspaniałych doznań w ogrodach i na łonie
natury. Może do zobaczenia u nas? A jak nie – to koniecznie słuchajcie naszych podcastów Naturalnie o Ogrodach. Wszystkie odcinki (a jest ich już sporo) możecie bez limitu słuchać tutaj. Zapraszam serdecznie.