Podczas poniedziałkowej audycji w
Radio Gdańsk (posłuchaj TUTAJ) zaliściowałam się w liściowych
tematach ;-) Chyba nawet mi się śniły … no bo mamy listopad (chociaż całkiem
słusznie wielu z nas wydaje się, że to nadal październik ze względu na łagodną
pogodę) i teraz to już naprawdę trzeba się zdecydować - co z tymi liśćmi?
Zbierać czy nie? A może zostawić na rabacie … a na trawniku? Kompostować … a
może nie wszystkie liście się w ogóle nadają? Ratunku!!! Liście to temat rzeka,
a więc zapraszam na krótkie podsumowanie 'sprawy liściowej' ;-)
Na początek ...
Zanim nawet spojrzymy w stronę ogrodu i zanim podejmiemy jakiekolwiek decyzje zapytajmy samych siebie … idę zająć się liśćmi w ogrodzie i w związku z tym, jak mogę pozytywnie wpłynąć na naturalne środowisko mojego kawałka ziemi – co w tym przypadku zrobiłaby Matka Natura? Ano na pewno nie zgrabiłaby wszystkiego co do ostatniego listka, nie usunęłaby liści z ogrodu i już na milion procent nie spaliłaby ich w ognisku. Zapewne nie zrobiłaby w ogóle nic, a więc opadające z drzew listki pospadałyby na ziemię i z biegiem czasu spróchniały zmieniając się w cenną ściółkę, która pomaga tworzyć żywy (bogaty w mikroorganizmy itd.) czarnoziem. Nie zawsze jednak możemy sobie pozwolić na taki LUZ, bo jak wiadomo nie wszędzie liście powinny leżeć i gnić. Oto kilka wyjaśnień:
Zbierać czy nie?
- na trawniku liście można spokojnie początkowo zostawić, na
przełomie września i października zazwyczaj poprószy delikatnie pierwszymi
listkami brzozy – te małe, figlarnie tańczące listki są niewinne i nikomu nie
zrobią krzywdy. Podziwiajcie je i cieszcie się z pięknej polskiej jesieni. Jeśli liści nazbiera się więcej, to przy
koszeniu trawy (jesienią starajmy się już kosić na najwyższym ustawieniu
kosiarki) można je również skosić i całość wygrabić, dodać do kompostownika –
super sprawa. W listopadzie może zdarzyć się tak, jak to właśnie było kilka dni temu – mocne wiatry porywają
wszystko z drzew i nasza piękna złota cała spada na ziemię. Na konarach
pozostają już tylko zaschnięte liście dębu, grabów i buka – te będą spadały
jeden po drugim jeszcze przez wiele miesięcy, więc im uwagi poświęcać już nie
musimy. Natomiast całą masę opadniętych na trawnik liści grabimy, zbieramy i wybieramy
jedną z poniższych opcji. Jeśli zostawimy liście na trawniku, to z pewnością zgniją
i zabija darń. A więc:
- Układamy na pryzmę i kompostujemy aby otrzymać cenną ziemię liściową, którą później można wykorzystać do ściółkowania, polepszania struktury gleby przy sadzeniu nowych roślin lub tworzeniu własnych mieszanek do siewu i pikowania sadzonek.
- Kompostujemy liście w workach na śmieci – koniecznie poczytajcie jak to zrobić poprawnie w tekście poniżej.
- Zebrane z trawnika liście przerzucamy na rabaty bez kompostowania i niech sobie tam spokojnie leżą zmieniając się w ściółkę naturalną (gleba nie może być goła!!!). Dodatkowo będą stanowiły cenne zabezpieczenie roślin przed mrozami i wiatrami.
- Niechciane liście darujemy innym ogrodnikom!!!
- na rabatach liście można ze spokojnym sumieniem pozostawić, aby w
swoim czasie naturalnie przeistoczyły się w mięciutka ściółkę. Tak, jak pisałam
i mówiłam wiele razy – nie można pozostawiać ziemi ogolonej, gołej, łysej … to
dla niej bardzo wyniszczające – a jak wiadomo kiepska gleba równa się kiepski
ogród. Ściółka rozłożona na powierzchni ziemi ma wiele ważnych funkcji, ale warto
zapamiętać chociaż te:
- chroni ją nam przed erozją powodowaną deszczami i wiatrami (chyba nikt nie lubi na golasa biegać po dworze przy kiepskiej pogodzie?)
- zmieniając się w bogata ziemię liściową czyli próchnicę polepsza jej budowę, a dzięki temu i warunki wodno-powietrzne,
- hamuje wzrost niechcianych chwastów pomiędzy roślinami,
- pomaga ochronić roślinność na rabatach przed mrozem i wietrzyskami,
- na milion sposobów jest potrzebna wielu innym mieszańcom naszych ogrodów – ptakom, owadom, pajączkom, małym zwierzętom itd. Bo przecież chyba nie myślicie, że ogród jest tylko Wasz?
Wyjątek stanowią rabaty żwirowe,
które już maja ściółkę w postaci otoczaków. Liście ze żwiru zazwyczaj usuwa jesienią
sam wiatr i otula nimi rosnące w nim rośliny. Tak więc można spokojnie pozostawić je tam na zimę (będą świetną ochroną przed mrozami), a wiosną podczas porządków i
przycinania roślin nadmiar liści wyrzucamy na kompostownik.
- na ścieżkach i podjazdach to już oczywiście według własnej potrzeby.
Ogólnie bezpieczniej jest z takich miejsc liście usuwać, a potem można robić z
nimi to, co opisałam przy trawniku. Nasz ogród dzięki oczyszczaniu ścieżek i
dróg na terenie Radia Gdańsk otrzymał w prezencie niezliczoną ilość wypchanych
bogactwem worków – warto rozejrzeć się i popytać, a może i Wam udałoby się dostać liście zebrane na terenie jakiegoś parku lub szkoły?
Jak zbudować pryzmę do
kompostowania liści?
Zebrane liście oczywiście można sobie
rzucić ot tak luźno na niczym nie ograniczoną pryzmę i czekać na cud, ale
prawda jest taka, że to może potrwać długo ;-) najlepiej jest trzymać je ‘w
kupie’ w przystosowanym do tego celu kompostowniku (w ten sposób szybciej nagrzeją
się w wyniku procesów gnilnych i przerobią się na ściółkę). Wykonanie jest
naprawdę łatwe i uwierzcie mi - do kompostowania liści nie potrzebne są ani
hektary ogrodu, ani wymyślne kompostowniki. Każdy radzi sobie tak, jak może. My,
ze względu na wielkość i intensywność naszego ogrodu potrzebujemy bardzo dużo
ziemi liściowej i do ściółkowania, i do robienia własnego podłoża do siewu,
pikowania rozsad oraz przesadzania roślin doniczkowych – dodatkowo jeszcze w
ogóle nie zbieramy ich z terenu własnego ogrodu i lasu (no żeby w lesie grabić hehe), więc polegamy na darach ;-) W tym roku dar jest tak
wielki (w sumie ma być około 200 worków liści), że Andrew buduje dla nich
kompostownik w okolicy tunelu foliowego i nowego ogrodu użytkowego – bo tam z pewnością
zapotrzebowanie na produkt końcowy będzie największe. Wygląda on teraz tak:
ale prawdopodobnie dorobimy jeszcze (po wypełnieniu liśćmi) siatkę z przodu pryzmy. Ciekawostką jest to, że przy wyładowywaniu worków liści z przyczepy można było już się lekko poparzyć - czyli liście już zaczęły się rozkładać! wow
Nie zwracajcie uwagi na wielkość naszego kompostownika (jak pisałam - nam jest potrzeba ich duuuużo), bo na pryzmę dla liści wystarczy kompostownik wielkości 1m2 (wykonany podobnie jak zrobił to Andrew na zdjęciach powyżej) lub nawet kompostownik wykonany z siatki metalowej zawiniętej i przybitej do jednego tylko palika – coś o kształcie cylindra. Najważniejsze żeby liście na pryzmie były wilgotne i miały dobry dopływ powietrza (dla tego właśnie najlepszym materiałem do wykonania kompostownika jest siatka z małymi oczkami).
Nie zwracajcie uwagi na wielkość naszego kompostownika (jak pisałam - nam jest potrzeba ich duuuużo), bo na pryzmę dla liści wystarczy kompostownik wielkości 1m2 (wykonany podobnie jak zrobił to Andrew na zdjęciach powyżej) lub nawet kompostownik wykonany z siatki metalowej zawiniętej i przybitej do jednego tylko palika – coś o kształcie cylindra. Najważniejsze żeby liście na pryzmie były wilgotne i miały dobry dopływ powietrza (dla tego właśnie najlepszym materiałem do wykonania kompostownika jest siatka z małymi oczkami).
Jak kompostować liście?
Podobnie jak w przypadku kompostu
ogrodowego – kompostowanie liści też może przebiegać wolniej lub szybciej –
zależy to głównie od nas. Wszystkim oczywiście zależy na szybkiej przeróbce
liści w cenną ściółkę, a więc starajmy się ‘pomóc’ przyspieszyć ten proces. Nie
jest to trudne, poczytajcie czego potrzeba do ‘gorącej akcji’ w kompostowniku ;-)
Poniższe porady dotyczą również kompostowania liści w workach.
ROZDROBNIENIA materiału czyli
liści. Tak samo jak w przypadku kompostu ogrodowego, liście także rozdrabniamy
w celu ich szybszego przekompostowania i zmiany w sypką ściółkę. Najłatwiej
jest zrobić to po prostu za pomocą rębaka lub zwykłej kosiarki do trawy (liście
rozkładamy i jeździmy po nich kosiarką, możemy zrobić to już na trawniku przed
grabieniem). Mocne rozdrobnienie materiału jest konieczne szczególnie w
przypadku kompostowania liści dębu.
WODY - nigdy nie układamy na
pryzmę suchych liści – potrzebują one wilgoci do rozpoczęcia i podtrzymania
procesów rozkładu (gnilnych). Zbierajmy liście po deszczu, w wilgotny dzień lub
nawadniajmy je za pomocą węża ogrodowego przy usypywaniu pryzmy – która powinna
przypominać wilgotną gąbkę. Jeśli liście w kompostowniku wysychają podczas suszy
– podlewajmy je.
AZOTU – to świetny pomocnik i jest
w stanie dać naszej pryzmie liściowej ogromnego kopa. Jego obecność może
skrócić przerabiani liści w ściółkę nawet o kilka miesięcy. Wystarczy do pryzmy
(kompostownika) dorzucać wraz z liśćmi ‘coś zielonego’ (np. ścinki koszonej
trawy, pokrzywy, żywokost, jednoroczne chwasty) lub np. obornik, ściółkę ze
stadniny, od królików, gołębi lub z kurnika. Można też na liście w
kompostowniku nasiusiać lub po prostu kupić w sklepie aktywator. To wszystko
pomoże nagrzać liście i przyspieszyć zachodzące w pryzmie procesy gnilne.
Pamiętajmy jednak, aby zmieszany materiał stanowił tylko dodatek do liści – przyjmijmy proporcje 5 do 1 czyli na 5 taczek
liści dajemy 1 taczkę materiału bogatego w azot maksymalnie – oczywiście mniej
też nie zaszkodzi.
TLENU – czyli po prostu powietrze.
Starajmy się regularnie przerzucać zawartość pryzmy (kompostownika) za pomocą wideł. Jest to bardzo prosta
czynność biorąc pod uwagę lekkość materiału. Dla osiągnięcia super rezultatów
można to robić nawet kilka razy w tygodniu. Lepiej nie zamykajmy liści w
drewnianych lub plastikowych pojemnikach, a worki przedziurawmy w kilku
miejscach.
Azot i tlen są substancjami
chemicznymi, które wspomagają bakterie rozkładające liście na pryzmie. Jeśli
podczas jesiennych i czasami zimowych deszczy te składniki z pryzmy się
wypłuczą – to z pewnością nasza ziemia liściowa będzie gotowa stanowczo później,
niż gdybyśmy całość przykryli. Przykrycie
pryzmy dodatkowo zapobiegnie szybkiemu wyparowywaniu wilgoci. Kompostownik
z liśćmi umieszczamy w zacisznym
lecz nie mocno nasłonecznionym miejscu.
Jeśli kompostujemy liście w
workach, to najlepiej ułożyć je w tej części ogrodu, gdzie jest ciepło i
zacisznie – pamiętajmy, że chłód spowalnia procesy rozkładu – kilka godzin słońca dziennie
jeszcze nikomu nie zaszkodziło! Pamietajmy tylko o wysychaniu.
Jakie liście można kompostować?
Mity czy prawda …
Często spotykam się z tym właśnie
zapytaniem. I bardzo słusznie – bo liść liściowi nie jest równy i każdy
ogrodnik powinien się w tym chociaż trochę orientować. Ogólnie jednak wszystkie
liście można kompostować – tak więc nie ma co się martwić. Warto tylko poznać
kilka faktów (chociażby po to, żeby potem zabłysnąć w towarzystwie ;-)
W czołówce najbardziej
podejrzanych drzew są orzech czarny, orzech włoski i dąb. Cała reszta jest
dobrym materiałem, a najlepsze do kompostowania są liście: klonu, brzozy,
jesionu, grabu, buka oraz drzew owocowych – szybkość przerobu w ziemię liściową
i jakość produktu końcowego zależy głównie od waszej pracy.
Liście dębu zawierają substancję chemiczną zwaną kwasem taninowym.
Kwas ten jest świetnym środkiem konserwującym, a więc liście dębu rozkładają
się dosyć długo – dla tego zawsze należy je rozdrobnić kosiarką lub rębakiem i podążając
za pozostałymi wskazówkami ‘dobrego kompostowania’ opisanymi powyżej nawet z
nich możemy otrzymać super ziemię liściową. Dajmy liściom dębu wystarczająco
azotu, aby baterie mogły swobodnie je rozkładać (zajadać) i nie skąpmy wody
(wilgoci) oraz tlenu (powietrza) dla zapewnienia dobrych warunków egzystencji
tych pracowitych bakterii. Nie pozwólmy też, aby te cenne składniki się z nich
wypłukiwały podczas jesiennych deszczy (bez nich bakterie będą potrzebowały
dużo więcej czasu żeby ‘rozgryźć’ liście dębu) – przykryjmy pryzmę i nie
czekajmy ze zbiorem liści do wiosny.
To, że liście dębu są zbyt kwaśne do wykorzystania w ogrodzie
wydaje się mitem, gdyż po przeanalizowaniu kwasowości innych liści wychodzi na
to, że ich pH waha się pomiędzy 3.0 a 4.0 czyli. Dodatkowo liście klonu, który
jest na liście drzew świetnie nadających się na pryzmę – mają pH3.2 przy pH3.7
liści dębowych!
Liście z orzecha włoskiego też można spokojnie kompostować. Pomimo tego, iż
zawierają w sobie organiczny związek chemiczny o nazwie juglon (najwięcej ma go
orzech czarny Juglans nigra), to występuje
on tylko w liściach świeżych - a w trakcie ich usychania zanika w wyniku
polimeryzacji. Nie znalazłam źródeł
potwierdzających toksyczność liści sumaka
octowca, który często mylony jest z sumakiem jadowitym (Toxicodendron pubescens) występującym w
południowo-wschodnich rejonach Stanów Zjednoczonych.
Warto również wspomnieć o liściach kasztanowca i o szrotówku
kasztanowcowiaczku – niestety pomimo tego, iż piękne kasztanowce zdobią nasz
kraj już od ponad trzech wieków, to od 17 lat drzewa te są zagrożone i giną. Szrotówek
żeruje na liściach kasztanowca niszcząc tym samym całe drzewo. Poczwarki zimują
w opadłych liściach kasztanowców (wytrzymują nawet temperatury dochodzące do
-25 °C), a wiosną wchodzą na drzewo w celu złożenia jaj na świeżych liściach. Zbieranie
i odpowiedzialne utylizowanie liści to najlepsza profilaktyka oraz zwalczanie
szrotówka. Najprostszym, lecz mało ekologicznym wyjściem jest spalenie liści
lub wyrzucenie ich do worka ze ‘śmieciami zmieszanymi’. Można je jednak z powodzeniem przekompostować
na ‘ciepłej’ pryzmie lub w workach na śmieci (piszemy o tym sposobie powyżej), gdyż
poczwarki nie wytrzymają wysokich temperatur wytworzonych podczas rozkładu
liści. Liście można też zakopać na głębokość 50 cm – robale nie zdołają wyjść i na wiosnę
zginą, a my będziemy mieli wartościowa ściółkę już w glebie ;-)
Tyle liści to szczęście dla ogrodnika ;-) |
Pamiętajmy, że nawet jeśli ziemia
liściowa nie będzie perfekcyjnie sypka i całkowicie przetworzona – to nie się nie
stanie! To i tak jest wspaniała ściółka i materiał do dodawani do gleby czy robienia mieszanek do siewu itd. Jeśli będzie w niej widocznych trochę liści dębu – nikt od tego nie
ucierpi ;-) a ogród i cała nasza planeta z pewnością podziękują Wam serdecznie
za naturalny materiał.
To tyle - mam
nadzieję, że już wszystko wiadomo i ze spokojem można złapać za grabie ;-)