sobota, 12 maja 2012

Anglicy mają ogrody we krwi - wywiad




WYWIADY

Anglicy mają ogrody we krwi

Czwartek, 10 maja 2012 23:10

Polska mistrzyni ogrodnictwa Katarzyna Bellingham pracę w High Grove, prywatnym ogrodzie przy rezydencji księcia Karola wspomina jak jedną z ciekawszych przygód w swoim życiu. Poznała następcę tronu osobiście, ale zdarzało się jej przed nim chować. – Niełatwo kłaniać się pchając ciężką taczkę pełną chwastów – wyjaśnia w rozmowie o największej pasji Anglików.
Z Katarzyną Bellingham gdańszczanką, absolwentką Historii Sztuki oraz Historii Starożytnej Uniwersytetu w Milton Keynes, która zdobyła doświadczenie zawodowe m.in. w Hever Castle, irlandzkim Creagh Gardens oraz w prywatnym ogrodzie księcia Karola w High Grove, rozmawia Anna Dobiecka.
Dlaczego, według różnych badań, aż 50 do 66 proc. Brytyjczyków deklaruje ogrodnictwo jako swoje hobby? 
Anglicy miłość do ogrodów mają we krwi. Myślę, że to ciekawe zjawisko można spokojnie nazwać „English Love Affair”. Kubek gorącej herbaty, sekator i ubłocone kalosze – oto typowe atrybuty szczęśliwego Anglika. Miłość ta jest wynikiem wydarzeń w historii społecznej oraz politycznej Wysp, a także uwarunkowań klimatycznych i geologicznych tego kraju.
Już w czasach starożytnych, gdy wyspiarze jeszcze jako prymitywne plemiona Brytów wynajmowani byli przez zamożnych Rzymian do pracy w ogrodach przy willach uczyli się uprawy winnic, sadów oraz ogrodów warzywnych. Gdy po odejściu Rzymian w V wieku n.e. plemiona Anglów i Saxonów zaczęły osiedlać się na Wyspie, zastali oni bogato obsadzone ogrody tubylców. Już od tamtych, odległych czasów, tradycja uprawy ogrodów zaczęła być przekazywana z pokolenia na pokolenie. 
Dlaczego każdy dom musi mieć choćby namiastkę ogrodu? Czasem jest to trawniczek wielkości znaczka pocztowego, czasem tylko donica z kwiatami na wybetonowanym podjeździe. 
Nie ma się co dziwić Anglikom. Zielone dziedzictwo Anglii jest masowo odwiedzane przez mieszkańców Wysp. Piękne parki, ogrody i pałace są dostępne dla każdego, kto gotowy jest zakupić bilet. Ten zwyczaj również zakorzeniony jest w historii. Anglicy od dawna są przyzwyczajeni do odwiedzin ogrodów innych pasjonatów, poznawania nowych roślin i przenoszenia pomysłów na własny skrawek ziemi. Bez względu na status społeczny, płeć czy wiek – od roku 1625 każdy chętny mógł za opłatą 6 dukatów odwiedzić pierwszy ogród publiczny w Anglii. Założony w dzielnicy Lambeth w Londynie, przez ogrodnika królewskiego Johna Tradescanta „The Ark” zapoczątkował tę typową angielską tradycję.
Wtedy pojawiły się również pierwsze szkółki roślinne oraz sprzedaż nasion i nawet poradników ogrodniczych! Gdy rewolucja przemysłowa epoki wiktoriańskiej przyniosła ze sobą rozwój kolejnictwa i umożliwiła ludziom łatwe podróżowanie – odwiedzanie parków i ogrodów stało się hobby na masową skalę. Posiadając tak bogate dziedzictwo, każdy Anglik naturalnie dąży do posiadania najmniejszego nawet ogródka wokół domu. 
Pomijając, że czasami trawnik jest wydeptany i uschnięty, a donica pusta…
Pomimo tego, że nie każdy ma czas na ich pielęgnację i często wyglądają na zaniedbane – to większość domów ma ogród, a właściwie dwa: front i back garden. Za domem organizowano ogródki praktyczne obsadzane warzywami, owocami, ziołami oraz kwiatami przeznaczonymi na kwiat cięty. Często była tu również szklarnia oraz zimny inspekt, a czasami nawet zagroda dla kur i chlewik na prosiaka. Anglicy od wieków sami uprawiali i hodowali żywność.
Często konieczność ta była podyktowana wojnami i kryzysami ekonomicznymi. Przestrzeń przed domem zarezerwowana była dla ogrodu ozdobnego, stanowiącego wizytówkę rodziny. Pięknie obsadzony i regularnie pielęgnowany, front garden był częścią reprezentacyjną. Tutaj ustawiano bogato obsadzane donice, wywieszano kosze kwiatowe i tworzono klomby. W dzisiejszych czasach ta część ogrodu coraz częściej przenoszona jest na tyły domu, a przód wykłada się kostką i przerabia na parking dla samochodów.
– Na pewno nie bez znaczenia dla Anglików jest fakt, że rodzina królewska, a szczególnie książę Karol jest pasjonatem ogrodnictwa. Pracowała pani dla niego. To musiało być ciekawe! Czy miała z nim pani styczność?
Pracę w High Grove, prywatnym ogrodzie przy rezydencji księcia Karola wspominam jak jedną z ciekawszych przygód w moim życiu. Było to bardzo przyjazne i niesamowicie piękne miejsce. Karol nie szczędzi środków dla rozwoju swojego ogrodu oraz rozległej farmy, wszystko uprawiane i hodowane jest w sposób ekologiczny, wiele produktów z High Grove dostępnych jest w dobrych sklepach na terenie całego kraju.
Odczuwało się tam prawdzie domową atmosferę, wszyscy pracownicy osobiście znali księcia i jego rodzinę. Często spacerował z psami po terenie posiadłości i chętnie rozmawiał z każdym napotkanym ogrodnikiem. Na miejscu byli również Gurkowie, kucharze, panie sprzątające, policjanci z ochrony i pracownicy farmy oraz stajni – wszyscy żyli w zgodzie i zawsze byli gotowi rzucić żartobliwe słówko w moim kierunku.
A co szczególnie utkwiło pani w pamięci?
Najlepiej wspominam pracę w ogromnym Kitchen Garden, czyli ogrodzie warzywno-owocowym za murem. Wszystko odbywało się tu według wiekowych tradycji. Dużo się tam nauczyłam. Można też łatwo było się tu chować przed spacerujących księciem – naprawdę nie jest łatwo kłaniać się pchając ciężką taczkę pełną chwastów!
Czy są jakieś różnice w ogrodnictwie polskim i angielskim? 
Tak, choć mówiąc o tym należy uwzględnić polityczne i klimatyczne warunki tych państw. Jedno jednak jest pewne: Polacy powinni uczyć się ogrodnictwa od Anglików. Nie chodzi tu o styl czy zastosowanie jakiegoś gatunku roślin. Chodzi o podejście do gleby, która jest najważniejszą częścią ogrodu, ekologii oraz miłość do wielowiekowej tradycji.
Ogromny wpływ na rozwój angielskiego ogrodnictwa mają mało mroźne zimy i raczej brak upalnych dni podczas lata, dużo opadów oraz wpływ ciepłego prądu oceanicznego Gulf Stream. Dzięki takim warunkom roślinność na Wyspie zawsze charakteryzowała się bujną i zdrową zielenią, co doskonale widać z okien samolotu podczas letnich i zimowych miesięcy – gdy w Polsce dla kontrastu pola są wypalone słońcem lub pokryte śnieżną pierzyną. Te zalety angielskiego klimatu poznali już dwa tysiące lat temu Rzymianie, który najechali Wyspy z pomysłem zakładania tu winnic i ogrodów ozdobnych, których resztki można oglądać na przykład przy Willi Fisbourne Roam Palace w Sussex.
Również w dzisiejszych czasach sprzyjające warunki klimatyczne pozwalają na ekstrawagancję przy tworzeniu i pielęgnacji ogrodów. Beth Chatto w swoim słynnym nadmorskim ogrodzie w Essex ma istną dżunglę, a ogrodnicy pielęgnujący Tresco Abeby Garden na wyspach Scilly zajmują się uprawą delikatnych frezji na rabacie przez cały rok.
Ale rozkwit ogrodnictwa to jednak czasy późniejsze?

Prawdziwe szaleństwo ogrodnicze zapanowało w Anglii dopiero w XIX wieku, gdy rozwój tańszych metod druku i reprodukcji barwnych ilustracji sprawił, że coraz szersze grono czytelników zyskiwało dostęp do stosunkowo niedrogich czasopism i książek ogrodniczych. Słynne wyprawy botaniczne wyruszały do najodleglejszych zakątków kolonii brytyjskich, aby po wielu miesiącach powrócić do Londynu z nowymi gatunkami roślin, insektów czy zwierząt.
W roku 1804 założono Królewskie Towarzystwo Ogrodnicze, które miało na celu propagowanie ogrodnictwa wśród mieszkańców Wyspy. Doprowadziło to do zorganizowania pierwszych wystaw ogrodniczych – między innymi słynnej dzisiaj Chelsea Flower Show, już w latach 20. XIX wieku! Od tamtego czasu angielscy entuzjaści roślin nieustannie organizują się w drobne towarzystwa ogrodnicze i poświęcają każdą wolną chwilę na dyskusje, wizyty oraz imprezy z tym związane.
Głównym punktem sezonu ogrodniczego są coroczne londyńskie wystawy Królewskiego Towarzystwa Ogrodniczego w Chelsea, Hampton Court oraz Tatton Park w Manchesterze, gdzie lansuje się trendy na nadchodzący rok i prezentuje najnowsze projekty ogrodów. 
Które ogrody i parki w Anglii trzeba obowiązkowo zobaczyć?
W porównaniu z resztą świata Wielka Brytania oraz Irlandia mają największą liczbę historycznych i współczesnych ogrodów udostępnionych do zwiedzania. Wiele z nich jest nadal prywatnych, właściciele jednak chętnie dzielą się swoimi ogrodami z innymi pasjonatami – organizują dni otwarte, herbatki w ogrodzie, a nawet sprzedaż roślin (The National Gardens Scheme, czasami nazywana The Yellow Book). Inne prywatne ogrody są otwierane regularnie jako atrakcja turystyczna i oferują również odwiedzającym herbaciarnie, restauracje, sklepy ogrodnicze oraz szkółki.
Jednym z najciekawszych ogrodów prywatnych jest Coton Manor w hrabstwie Northampton. Jego właściciele, państwo Pasley-Tyler sami w nim pracują, oprowadzają po kolorowych rabatach i opowiadają historię tego czarującego miejsca. Większość dużych założeń parkowo-ogrodowych w Anglii jest w rękach The National Trust, The English Heritage lub Royal Horticultural Society. Organizacje te zostały stworzone wiele lat temu w celu zabezpieczenia dziedzictwa angielskiej architektury oraz ogrodów dla przyszłych pokoleń. Są to organizacje charytatywne, które zatrudniają na terenie swoich placówek głównie wolontariuszy. Sam National Trust otworzył już dla turystów ponad 200 historycznych miejsc, wśród nich najsłynniejsze angielskie ogrody takie jak: The Hidcote Manor, Sissinghurst Castle Gardens czy Sheffield Park Garden. 
Polecałabym odwiedzić też Aglesey Abbey (szczególnie zimą!), Audley End (jeden z najlepiej zachowanych ogrodów za murem czyli The Kitchen Garden), Levens Hall (z kilkusetletnimi topiarami z cisów (drzewa i krzewy przycięte w formy geometryczne), Stourhead (angielski park krajobrazowy przepiękny jesienią) oraz Biddulph Grange. Warte odwiedzin są również współczesne ogrody, np. The Eden Project oraz Pensthorepe Wildlife Reserve, a także takie perełki jak The Lost Gardens of Heligan, The Great Dixter czy Tresco Abbey Gardens. 
Co można jeszcze polecić miłośnikowi angielskich ogrodów? 
Najważniejszym wydarzeniem ogrodniczym w Anglii jest niewątpliwie coroczna wystawa Chelsea Flower Show w Londynie, która odbywa się 22-26 maja na terenie parku w Chelsea Royal Hospital. Organizatorem wystawy już od ponad 140 lat jest Królewskie Towarzystwo Ogrodnicze (RHS). W ciągu pięciu dni Chelsea Flower Show odwiedza około 160 tysięcy miłośników ogrodów oraz roślin ze wszystkich stron świata. Tutaj spotykają się najbardziej wpływowi projektanci i szkółkarze, aby lansować trendy ogrodnicze na nadchodzący rok.
Wystawę uświetnia swoją obecnością rodzina królewska oraz znane osobistości świata polityki i kultury. Warte odwiedzin są również wystawy The Edible Garden Show (marzec), Malvern Flower Show (początek maja oraz jesień), BBC Gardeners’ World Live (czerwiec) oraz Hampton Court Flower Show (początek lipca). Zawsze należy wcześniej zakupić bilety przez internet, szczególnie w przypadku Chelsea biletów brakuje już na kilka miesięcy przed wystawą!
Katarzyna Bellingham jest ogrodniczką z pasji i wykształcenia. Wiele lat projektowała i pielęgnowała ogrody w Anglii i Irlandii. Niedawno wróciła z rodziną do Polski i teraz tworzy swój własny ogród na 7 ha ziemi, która jest częścią Kaszubskiego Parku Krajobrazowego. Prowadzi również portal ogrodniczy www.naogrodowej.pl
Wybierając się do ogrodów zawsze najpierw warto sprawdzić godziny otwarcia, ponieważ często dostępne bywają tylko kilka dni w tygodniu w godzinach popołudniowych. The National Trust otwiera ogrody zazwyczaj od godziny 11.00, a prywatni właściciele zrzeszeni w The National Gardens Scheme tylko w wybrane dni roku o ściśle określonych godzinach. Sprawdzić to można na stronie www.gardenvisit.com.

16 komentarzy:

  1. Dziękuję za wywiad - bardzo wiele wniósł w moje wyobrażenia o angielskich ogrodach, których jestem miłośniczką. Poznałam również dokładniej bohaterkę wywiadu - podczytując Twojego bloga nie wiedziałam, że pracowałaś dla rodziny królewskiej - chylę czoła:)
    Pozdrawiam cieplutko:)a groszek już wysiany.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy i pouczajacy zarazem wywiad!!! Świetnie się czytało
    pozdrawiam
    amelia

    OdpowiedzUsuń
  3. Uśmiechnęłam się w duchu czytając notkę o Tobie na początku artykułu - kolejna ogrodniczka po historii :) Czasami się zastanawiam jakby to było, gdybym zamiast na historię poszła na ogrodnictwo, ale Twój przykład pokazuje, że to nie ma większego znaczenia jaki tytuł, ważne co nam przeznaczone robić :) Pozdrawiam i czekam Twojego powrotu do Polski, bo ciekawa jestem dalszego procesu narodzin Twojego nowego ogrodu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Doranma! Historia to wielka pasja mojego życia - najpierw jednak byłam ogrodniczką - ale i tu wkradła się historia (jestem po specjalizacji historia ogrodów). Te dwie pasje zawsze szły ręka w ręke - są przecież bardzo powiązane. Ogrody są świetnym źródłem informacji o naszej przeszłości.

      Pozdrawiam ciepło wszystkich historyków!!!

      Usuń
  4. Też mnie początkowo mocno zdziwiło Twoje historyczne wykształcenie ale faktycznie można połączyć historię i ogrodnictwo w historię ogrodów. Ja teraz też się czuję historycznie ogrodowo dokształcona dzięki temu wykładowi. I zazdroszczę tych doświadczeń , nie tyle z Karolem co z jego ogrodem. Mogłabym popracować tam nawet chętnie zapłaciłabym za to :-). Uwielbiam te ich ogrodu za murem i w ogóle podziwiam Anglików . Miałam przyjemność być w kilku ich wzorcowych ogrodach. Oni potrafią i rzeczywiście widać pasję .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogród Karola jest niesamowity. Jego ogród "za murem" to prawdziwy raj. Zupełnie inny świat. Może w przyszłym roku uda mi sie tam znowu wybrać - to miejsce zawsze sie zmienia i zadziwia.

      Usuń
  5. Kasiu, pięknie gratuluję !!! Nie znałam wcześniej aż tak Twojej historii. Jestem pod wieeeeeeeeeeeelkim wrażeniem. Wyrazy uznania. Och jakże chciałabym móc pracować w ogrodach angielskich, nie wspominając już o ogrodach królewskich :) Jaki jest książe Karol?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam w życiu wielkie szczęście - wszystko dzięki mojej szkole średniej, która wysłała mnie na stypendium do Anglii... i tak sie zaczęło.

      Ksiaże Karol jest całkiem OK - bardzo miły dla pracowników. Wielu z nich mieszka w jego nieruchomościach (ja tez mieszkałam w bajecznym domku ze słodkim ogródeczkiem), regularnie bierze udział w kursach i wyjazdach finansowanych przez HRH (Jego Królewską Mość). Na świąteczny obiad wszyscy ogrodnicy, pracownicy stajni oraz farmy jadą do hotelu Ritz w Londynie - chyba nic wiecej nie musze dodawać ... SUPER!!!

      Pozdrawiam K

      Usuń
  6. A ogrodników pozdrowisz? :)))))
    Ja jestem ogrodnik, ale na co dzień innym zawodem się pałam. Chyba większość ludzi tak ma. Ale zgadzam się, że ogrodnictwo to coś, co ma się w duszy, chyba ciężko by było nauczyć się tego nie mając zupełnie zamiłowania.
    Kasiu, gratuluję artykułu. Cieszę się, ze takie osoby, jak Ty wracają do naszego kraju.

    P.S. z innej beczki
    Kasiu, mówi się, ze w ogrodzie angielskim nie ma wolnych przestrzeni i roślinki rosną przytulone do siebie, jak w naturze. Czy wg Ciebie przestrzegać zaleceń na opakowaniach nasion i np. roczne manardy sadzić na miejsce stałe w rozstawie 50x50, jak piszą czy zmniejszyć rozstaw. Ja zmniejszam, ale nie jestem przekonana, czy dobrze robię, w końcu kiedyś się rozrosną, a nie każda bylina lubi jak się ją przekopuje....taki ze mnie ogrodnik :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie! Zawsze czoła chylę i pozdrawiam wszystkich ogrodników!

      Byliny na rabatch angielskich sadzę w rozstawie około 30cm, jak się rozrosna po 3-4 latach to wykopuje i dzielę na kilka mniejszych. Rośliny jednoroczne wysokie (np. kosmos) sadzę też co 30cm, a te mniejsze (np. cynie) - to co 20cm. W ten sposób faktycznie nie widac "gołej ziemi".
      Dodatkowo istotne jest co się obok czego sadzi - np czosnki ozdobne maja marne liście, więc koniecznie trzeba je sadzić "przez" inne byliny np. zawilca japońskiego lub hosty. Trzeba eksperymnetować!

      Kasia

      Usuń
    2. Dziękuję za odpowiedź, czyli dobrze robię, bo eksperymentuję.

      Usuń
  7. Napisałam komentarz i mi się nie wyświetla:(
    Kasiu, gratulacje! Cieszę się, że jesteś w Polsce, takich ludzi nam trzeba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje Aniu - a te komentarze na blogu to żyją własnym życiem ...
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  8. Czuć pasję :) Świetnie się czyta, i w słowach i między wierszami czuć tą miłość do ziemi i roślin :). Z przyjemnością zapisuję się do grona podczytywaczy, nie ze względu na byłą bliskość tronu, ale ze względu na tą aurę :).
    Ja ani ogrodu ani ręki do roślin, za to podziwiam je codziennie i wdycham ich zapach, lądując dopiero wieczorem w domu :).
    Za pozwolenie, będę korzystać z ogrodu Twojego :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Taką masz piękna ogrodniczą historię, że aż pozytywnie zazdroszczę.

    OdpowiedzUsuń
  10. nie każdy ma rękę do roślin, ale u Ciebie widać wielka roślinną pasję:)

    OdpowiedzUsuń