niedziela, 30 września 2012

... i jeszcze PART TWO

 


No i jeszcze część druga naszej wyprawy na południe. Tym razem zupełnie inne klimaty. Z nieokiełznanych Bieszczad prosto do spokojnej, ułożonej, przyjaznej i zdrowej (!) Rabki Zrój. Przyjechaliśmy tu dzięki uprzejmości naszej rodziny - Wujek pochodzi z tych okolic i wraz z Ciocią bardzo chcieli pokazać nam to urocze miasteczko.  Szczególnie ze względu na Albercika, który z radością korzystał ze wszystkich atrakcji przygotowanych przez miasto z myślą o małych ludzikach.




Jak wiadomo, Rabka jest od setek lat miejscowością uzdrowiskową, a jej zdrowe powietrze i solanki w szczególności dobrze wpływają na drogi oddechowe dzieci. Ma niesamowicie ciekawą historię i gdyby nie wojna, to miejsce to byłoby pewno uzdrowiskiem na miarę światową. Niestety uciekające wojska niemieckie wywiozły z tutejszych szpitali i sanatoriów większość cennego sprzętu i, co gorsza zniszczyły doszczętnie najpiękniejsze budynki.
 
Dzisiaj oczywiście jest tu nadal wiele pięknych miejsc w leniwym rabczańskim klimacie - na każdym kroku kafejki, parczki, alejki, fontanny, ławeczki ... jest nawet niewielka tężnia solankowa. Najpiękniejszym jednak miejscem w Rabce jest Park Zdrojowy, który od kilku lat przechodzi cudowną metamorfozę i wygląda przepieknie. Mieszkaliśmy przy samym parku w bardzo przyjemnym pensjonacie o nazwie Parkowy Dworek - świetna lokalizacja (chyba najlepsza w Rabce) i bardzo przystępne ceny! Polecam.




Najlepiej jednak w Rabce mają dzieci, ponieważ to właśnie dla nich tworzy się tu liczne place zabaw. Są one ogromne, kolorowe, bezpieczne i przepiękne - dodatkowo nadal działa założony tu po wojnie dziecięcy Teatr Lalek "Rabcio" , w którym udało nam się zobaczyć świetną sztukę o myciu zębów! Super.
 
Nie można też przegapić podświetlanej kolorowymi lampkami fontanny ze słoniami - ulubione miejsce fotografowania dzieci. A w Kawiarni Zdrojowej można zjeść pyszny domowy obiad w przystępnej cenie i napić się smacznej kawy. Obsługa jest przemiła.




Ze starego rabczańskiego dworca można pojechać wygodnym pociągiem do Krakowa, Żywca czy Zakopanego - tak więc jest to świetne miejsce na "wypady". Udało nam się skoczyć do Zakopca i pokazać Albercikowi kolejkę linową oraz Gubałówkę - na której jest wielki plac zabaw i całkiem dobre szaszłyki z baraniny. W Zakopanem - jak to w Zakopanem - drogo i tłumy wszędzie, ale zaopatrzyliśmy się w super wełniane kubraczki i kapcie jak porządni turyści z morkradeł kaszubskich.





W drodze z Rabki do domu planowaliśmy wpaść na kawę do bardzo serdecznych znajomych mieszkających obok Wieliczki. No ... i ... zostaliśmy na prawie dwa dni! To jest dopiero serdeczność! Gabriela i Bogdan tak wspaniale nas przyjmowali, że chętnie zostalibyśmy tam jeszcze dłużej. 
 
Specialite de la maison były: pyszna ognista zupa z dyni, faszerowane papryki, domowa pizza z oryginalnej włoskiej mąki oraz własnej roboty chleb na zakwasie - to wszystko oczywiście zakrapiane niebiańskim winem ... no i rozmowy o ogrodach, podróżach, marzeniach - dobre towarzystwo ciężko jest zostawiać, szczególnie jak się mieszka tak daleko.  Dziękujemy Wam oraz Wojtkowi, który biedny pilnował Albercika podczas gdy 'dorośli' bawili się 'na mieście'. 




W pięknym ogrodzie Gabrieli i Bogdana kwiatów sporo, więc o tej porze roku można było poszabrować w nasionkach! Słoneczny dzień i lekki wiaterek świetnie je podsuszył, więc w ruch poszły koperty, etykiety, pisaki i zwinne palce Gabrieli. Teraz mamy sporo nasion i dodatkowo mam ich trochę z własnego ogrodu oraz mojego 'starego' ogrodu angielskiego w UK - tak więc i Wy kochane moje ogrodniczki i ogrodnicy je zbierajcie, abyśmy mogli się dzielić ...

 ...  ale o tym już wkrótce!



 
 
**********


Na koniec chciałam zaprosić wszystkich miłośników Świata Labiryntów  do głosowania w plebiscycie:

 




 I do wzięcia udziału w  HELLOWEEN ZE ŚWIATEM LABIRYNTÓW



 
Pozdrawiam ciepło!





4 komentarze:

  1. Uroczo pokazałaś Rabkę.Sto lat nie byłam.Te baranie serdaki i krótkie gatki - super. Przypomniały mi się dziewczynki z Londynu w podkolanówkach i kożuszkach .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam byłam w Rabce dopiero pierwszy raz, jestem zachwycona! - szkoda, że tak daleko.
      no, w końcu anglik nie? Ale faktycznie londyńskie laski wszystkim właśnie z tego powodu pozostają we wspomnieniach. Też się zawsze dziwowałam. Moja teściowa wogóle nawet nie posiada kurtki zimowej ... a kubraki są super!!!

      Usuń
  2. Kasiu, dziękuję za miłe słowa o nas i piękne zdjęcia z naszego ogrodu. To nasze spotkanie było energetyzujące i inspirujące i na pewno nie ostatnie:).
    Nasiona zbieram dalej i czekam na akcję dzielenia.
    Szparagi już wsadzone w warzywniku, jak sądzę?
    Chłopaki w częściowo regionalnych strojach - niemal jak górale:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana - szparagi już zamieszkały w inspekcie. Wyglądają bardzo zdrowo - nadal ...
      Mają własne M1 ale wiosną zostaną wysadzone na miejsca stałe - zrobiłaś nam tymi szparagami wielką frajdę! Ściskam bardzo mocno!

      Usuń