Te jesienne poranki zwalają z nóg. O 7-mej rano zamiast biegać pomiędzy śniadaniem a wyciąganiem Alberta z łóżka ... biegam z aparatem, lub wystaję z nim do pasa za okno czy balkon. Nie chcę przegapić ani jednego promienia białego październikowego słońca, które przecina zamgloną poranną atmosferę wiszącą ciężko nad ogrodem ... ani jednego opadającego złotego listka, ani jednego oszronionego pędu ...
Wygląda na to, że pod koniec października ogrodnicy dostają w prezencie jeszcze kilka pięknych dni. Oczywiście, każdy szanujący się ogrodnik leci na zagony ... i słusznie - też tam będę. Właśnie dla tego nie ma mnie przy komputerze, jesienny ogród jest bardzo wymagający ;-) ale jestem sprytna i przygotowałam dla Was coś już kilka dobrych tygodni temu.
Tak ... krótkie spodenki i piękne słońce - to były ostatnie dni lata. Ale temat jest całkiem aktualny ;-)
W związku z tym, że teraz akurat w ogrodach ozdobnych i użytkowych oczyszczamy rabaty z roślin jednorocznych oraz obumarłych liści i pędów bylin - temat kompostownika jest na topie. I chociaż wiem, że pisałam o kompostowaniu już tysiące razy, to wiem również, że wiele osób jeszcze poczytałoby o tym chętnie. Podczas warsztatów zadawano nam dużo pytań na temat budowania pryzmy. Pamiętajcie, że najważniejsze jest aby nic zbytnio nie komplikować i myśleć logicznie ;-)
Zrobiłam kilka zdjęć i poniżej piszę krok-po-kroku co i jak. Miłego czytania ;-)
Andrew robi kompost tak:
* składniki naszego kompostu to zazwyczaj:
- organiczne odpadki z kuchni poza mięsem i chlebem
- zielone odpadki z ogrodu (nie róże i ciemierniki, bo często są porażone chorobą grzybwą)
- obornik
- skoszona trawa
- kawałki papieru, tektura
- dodatki typu pokrzywa lub żywokost
- woda!!!
2. Kompostownik stoi wprost na glebie. Na dno pryzmy Andrew rzuca twardsze, suche lub niesuche pędy bylin dla drenażu (nie gałęzie drzew czy krzewów, bo one nadają się tylko do rąbaka czy na ognisko).
3. I zaczyna robić lasagne kompostową ;-) na tę warstwę daje warstwę odpadów z kuchni i ogrodu ...
... potem ścinki trawy i znowu odpaki organiczne z kuchni i ogrodu. Generalnie wszystko układa się warstwami.
przy okazji jeszcze coś znalazło się w kuchni ...
Co jakiś czas pomiędzy warstwami dorzucamy obornika ...
UWAGA UWAGA UWAGA po każdej warstwie podlewamy!!! W pryźmie musi być wilgoć - inaczej nie ma szans na kompostowanie. Do pryzmy musi też być dostęp wilgoci z atmosfery, więc nie zakrywamy jej nigdy plastikiem!!!
Woda i powietrze to podstawa!
Często dodajemy do pryzmy 'polepszacze' typu liście i pędy pokrzywy lub żywokostu (więcej o żywokoście poniżej) czy obornik. Wszystko to potem jest super wartościowym tonikiem dla gleby i roślin.
O i jeszcze pozostałości po starej pryźmie - tam na samym dole były twarde, suche pędy 'drenażowe' które rozkładają się dłużej, a więc trafiają do środka nowej pryzmy po zebraniu kompostu ze 'starej' pryzmy (w której stoi Andrew):
Po ułożeniu i podlaniu pryzmy należy ją przykryć. Andrew tym razem użył wełnianego koca, który kupił w lumpeksie - ale świetnie do tego celu nadają się kawałki starej wykładziny lub kartony. Chodzi o to, że kompost musi być przykrytu aby się nagrzać (aby 'pracować'), musi mieć też dostęp powietrza i wilgoci - takie naturalne materiały sa najlepsze. Nigdy plastik. Pod plastikiem na zdjęciu widać obok leżą już pryzmy z gotowym kompostem i przekompostowanym obornikiem - chronimy je przed wpłukiwaniem przez deszcz.
************
A tutaj Andrew pokazuje, że chociaż po ułożeniu pryzma może być dosyć duża ... to po kilku tygodniach zrobi się jej bardzo mało ;-) a czemu? bo ... gdy mikroorganizmy zabiorą się do pracy i materiał zacznie się rozkładać, to jakiekolwiek przestrzenie wypełnione powietrzem pomiędzy odpadkami z ogrodu i kuchni znikną - wszystko się zbije w jedną masę, zapadnie, zawali ;-) Tlen jest przecież potrzebny mikroorganizmom do rozkładania tego wszystkiego.
***********
A to jest właśnie nasze poletko żywokostu posadzone w czerwcu tego roku. Odmiana 'Bocking 14' - zakupiona od Garden Organic TUTAJ. Z maleńkich sadzonek wyrosły takie wielkoludy - i właśnie o to w tej odmianie chodzi ( w porównaniu do żywokostu rosnącego na dziko) duży i szybki przyrost, ogromna zawartość potasu w stosunku do azotu i fosforu. Zobaczcie jakie wieeeelkie liście ...
Żywokost jest rośliną szybko rozrastającą się, więc warto poświęcić mu osobną rabatę. Nasza rabata żywokostowa znajduje się obok kompostowników (dla wygody) i jest wyściółkowana grubą warstwą ścinków trawy, dzięki czemu ani razu nie musieliśmy jej podlewać - chwasty też nie rosną ;-)
Żywokost (tak jak i pokrzywa czy obornik) świetnie nadaje się do robienia gnojówki. Zbieramy liście i wkładamy je do worka, który zawieszamy w dużej beczce z wodą (u nas z deszczówką).Otrzymany w ten sposób super śmierdzący lecz cenny płyn to nawóz o dużej zawartości potasu - jest używany w ogrodzie do podlewania (głównie szklarni) w momencie, gdy rośliny wytwarzają kwiatostany i owoce (np.pomidory) - podlewanie ich w tym stadium rozwoju pokrzywą czyli nawozem o dużej zawartości azotu nie jest już potrzebne (teraz nie dbamy już tak bardzo o części zielone rośliny). Tak wygląda nasza beczka. Do połowy czerwca 'topimy' w niej pędy pokrzywy, potem tylko żywokost i obornik, który tworzy coś w stylu 'gnojówki uniwersalnej'.
I pamiętajcie - na pryzmę kompostową powinno się przeznaczyć najlepszy kawałek ogrodu ;-) ładnie nasłoneczniony i zaciszny. Powodzenia!